— Podoba się pani nazwa miknuk, kapitanie Desjani?
— Nie. We flocie nazywamy je zazwyczaj KBN-ami.
— KBN-ami? — Dlaczego człowiek nie może się obudzić w przyszłości ze słowniczkiem objaśniającym wszystkie nowe terminy? Po zastanowieniu musiał przyznać, że słyszał kilkakrotnie, jak marynarze posługiwali się tym skrótem.
— Tak — wyjaśniła przepraszającym tonem Desjani. — Komandos z bronią nuklearną. Z drugiej strony nasi marynarze określają tym terminem naprawdę złe pomysły.
Geary z trudem zachował powagę.
— Wydaje mi się, że pewne nawyki nigdy nie ulegną zmianom. Sądzi pani, że kiedyś komandosi i marynarze potrafili się dogadać?
— Świetnie nam to idzie, kiedy jednostki naziemne próbują z nami zadzierać — zauważyła Desjani. — Albo podczas wykonywania wspólnych misji.
— A w knajpach?
— Z tym jest już gorzej. Zwłaszcza gdy pojawia się tam zbyt wielu komandosów.
— Czyli nic się nie zmieniło — podsumował Geary.
— Kapitanie? — wtrącił się porucznik Casque. — Według naszej bazy danych nazwa „perski osioł” wiąże się z pewnym wydarzeniem z okresu starożytności. Armia ludu zwanego Persami zaatakowała jakieś miejsce i została w nim otoczona przez znacznie mobilniejsze oddziały wroga. Jedynym sposobem na wydostanie się z kotła była ucieczka pod osłoną nocy. Musieli to jednak zrobić tak, aby przeciwnik do końca się nie zorientował, co się dzieje. Persowie mieli coś takiego, co nazywali osłami, których wróg wcześniej na oczy nie widział. To coś robiło bardzo dużo hałasu, dlatego wycofując się, zostawili osły w obozie, aby stworzyć wrażenie, że nadal w nim przebywają. Wydaje mi się, że te osły były prymitywnymi wersjami urządzeń, których teraz używamy.
Porucznik Yuon spojrzał na niego z politowaniem.
— Osły to takie zwierzęta.
— Aha. Kapitanie, osły to…
— Dziękuję. Już wiem, czym były. — Desjani wydawała się sceptycznie nastawiona do tej opowieści, gdy zadawała porucznikowi kolejne pytanie: — Jak stara jest ta historia? Co znaczy termin „starożytna”?
— Źródło tej wiadomości jest określane jako „Starożytna księga — Ziemia”. Nie ma nic więcej na ten temat. Wydaje mi się, że komandosi musieli o nich przeczytać w tej księdze.
— Doskonała dedukcja, poruczniku. — Desjani odwróciła się do Geary’ego. — Oto pańska odpowiedź, sir. Komandosi słyszeli tę starożytną opowieść. Może uczono ich o tym wydarzeniu jako o pierwszym w historii zastosowaniu podstępu na polu walki. Chociaż nie, pierwszy musiał być ten koń z drewna, o którym mi kiedyś mówiono. Tak czy inaczej nazwa pochodzi z jakiejś starej legendy.
— Starszej nawet ode mnie — odparł Geary. — Mam przeczucie graniczące z pewnością, że to wydarzenie miało miejsce, zanim wstąpiłem do floty. — Nie sądził, że będzie w stanie kiedykolwiek żartować z tego, jak wiele czasu minęło od tamtych wydarzeń, ale teraz, gdy czuł ulgę po wielogodzinnym napięciu związanym z akcją naziemną, jego wspomnienia przestały być tak bolesne.
— Sir, wszystkie wahadłowce wylądowały — zameldował wachtowy z operacyjnego.
— Świetnie. — Komodor natychmiast wydał rozkaz wyruszenia do punktu zbornego z uszkodzonymi okrętami, jednostkami pomocniczymi i eskortą, które czekały w pobliżu miejsca stoczonej niedawno bitwy. Gdy tylko połączą siły, wyruszą w kierunku punktu skoku na Padronisa. — Coś mnie właśnie tknęło. My wiemy dokładnie, jak wielkie straty zadaliśmy siłom Syndykatu, ale skąd buntownicy czerpali wiedzę na ten temat? Rozpoczęli powstanie niemal natychmiast po rozgromieniu przez nas tej syndyckiej flotylli.
Odpowiedziała mu Rione, a ton, jakim mówiła, dowodził, że dobrze sobie wszystko przemyślała.
— Wśród zwykłych mieszkańców Światów Syndykatów z pewnością musiały krążyć plotki na ten temat, chociaż dokładnymi informacjami o ogromie strat ponoszonych w starciach z naszą flotą dysponowali wyłącznie najważniejsi urzędnicy rządowi i DONowie. A to może oznaczać, że niektórzy z nich kierowali ruchem zamierzającym wyjąć Heradao spod władzy Systemu Centralnego. Rozkład sięga znacznie głębiej, niż do tej pory podejrzewaliśmy.
— Do czegoś podobnego może dojść w wielu miejscach, jeśli ludzie dowiedzą się prawdy — stwierdził Geary.
— Być może. Ale Syndykat wciąż dysponuje wystarczającymi siłami, by odzyskać kontrolę nad pojedynczym układem planetarnym. Upadek tak wielkiego imperium może trwać naprawdę długo.
— Naprawdę długo? Szkoda… — wymamrotała Desjani, sprawdzając dane na wyświetlaczu. — Wahadłowce z uwolnionymi jeńcami wojennymi wylądowały na „Nieulękłym” i są gotowe do rozładunku.
Geary natychmiast zerwał się na równe nogi.
— Zatem chodźmy ich powitać.
— Tak — poparła go Rione — O ile oficer dowodzący tym okrętem nie uzna mojej obecności za niestosowną.
— Nie mam nic przeciwko temu, pani współprezydent — odparła Desjani beznamiętnym profesjonalnym tonem.
Dotarli do doków w chwili, gdy pierwszy z wahadłowców otwierał właz, wypuszczając byłych więźniów obozu na rampę. Oswobodzeni wychodzili z wnętrza maszyny, rozglądając się z radością w oczach, ale i z wielkim niedowierzaniem. W podartych, znoszonych mundurach i niewiele lepiej wyglądających cywilnych ubraniach, w jakie poprzebierali ich Syndycy, niewiele się różnili od tych ludzi, których flota wyzwoliła jakiś czas temu w systemie Sutrah. Ich widok, okazywane emocje, wszystko kojarzyło się z tamtym momentem.
— Chyba nigdy nie przestanę czuć tego dreszczyku emocji towarzyszącego uwalnianiu naszych chłopców z niewoli — wyszeptała Desjani, powtarzając myśli rodzące się w głowie Geary’ego.
W tym samym momencie w ładowni rozległ się czyjś okrzyk.
— Wiki? Wiki Rione? — Jeden z jeńców, wysoki szczupły mężczyzna z insygniami komandora na znoszonym płaszczu, spoglądał w ich kierunku, wytrzeszczając oczy ze zdumienia.
Wiktoria także się na niego gapiła z wyrazem zaskoczenia na twarzy, a potem szybko zaczerpnęła tchu. Wzięła się w garść niemal natychmiast i zawołała w odpowiedzi:
— Kai! Kai Fensin!
Postąpiła o krok w kierunku mężczyzny, który opuścił szereg jeńców i zbliżał się do niej szybko. Marynarze, których zadaniem było odprowadzić wszystkich przybyłych do przedziału medycznego, próbowali go powstrzymać, rozkładając ręce, lecz przepuścili go na rozkaz Desjani.
— Wiki? — powtórzył raz jeszcze Fensin, gdy podszedł do nich. — Kiedy wstąpiłaś do floty? Nie postarzałaś się nawet o dzień.
— Wiki? — mruknęła Desjani tak cicho, by tylko Geary mógł ją usłyszeć.
— Tylko spokojnie — odparł również ściszonym głosem, zanim dołączył do Rione.
Wiktoria kręciła głową z niedowierzaniem i wyglądała na zakłopotaną.
— Czuję się o wiele starzej i nie wstąpiłam do floty, Kai. Pozwól, że ci przedstawię dowódcę tej floty, kapitana Geary’ego.
— Geary… — Komandor Fensin uśmiechnął się, ale jakoś tak z niedowierzaniem. — Na pokładzie promu poinformowano nas, kto dowodzi tą flotą. Któż inny dotarłby aż tutaj, by nas oswobodzić? — Nagle zesztywniał, jakby dopiero teraz dotarło do niego, co robi, i zasalutował sprężyście. — To zaszczyt dla mnie, sir. Ogromny zaszczyt.
— Spocznij, komandorze — uspokoił go Geary. — Niech się pan odpręży. Będziemy mieli wystarczająco dużo czasu na takie ceremonie.
— Tak jest — odparł Fensin. — Służyłem kiedyś z innym Gearym. Z Michaelem Gearym. Pańskim krewniakiem. Byliśmy podoficerami na „Zwycięzcy”.