— Dziękuję. Będę czekał na jego przesłanie. Bez odbioru. — Rozłączył się i natychmiast wywołał Tuleva. — Kapitanie, mamy do czynienia z dziwną sprawą.
Tulev wysłuchał jego słów z kamienną twarzą.
— Rozmieszczę posterunki przed ich kwaterami, kapitanie Geary. Muszę przyznać, że niektórzy z oswobodzonych jeńców żądali ujawnienia miejsca pobytu tej trójki.
— Żądali?
— Tak. Już zdążyłem wydać rozkaz odizolowania ich od reszty, przynajmniej do czasu wyjaśnienia wszystkich powodów wrogości, jaką byli więźniowie do nich żywią.
— Czy ludzie, którzy żądali ujawnienia miejsca pobytu oficerów, podawali powody tego zainteresowania? — zapytała Desjani.
— Nie. Nie chcieli mi tego wyjawić. Pytali o nich wyłącznie oficerowie. Ale bez obaw, dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi. Pozwoli pan, że się odmelduję, muszę wydać odpowiednie rozkazy żołnierzom korpusu.
Gdy Tulev przerwał połączenie, Geary spojrzał na Desjani.
— Domyśla się pani, o co tu może chodzić?
Tania się skrzywiła.
— Chyba tak. Wygląda na to, że boją się o życie, więc w grę wchodzi coś więcej niż tylko zasadność podejmowanych decyzji.
— Zatem dlaczego inni więźniowie nie chcą nam powiedzieć, o co chodzi, tylko ukrywają prawdę dotyczącą tej trójki? Przecież siedzieli razem w jednym obozie. Dlaczego nie potrafią… — Geary zamilkł i połączył się z pułkownik Carabali. — Czy trafiła pani na tę trójkę w obozie jenieckim?
Carabali wyglądała na wykończoną niedawną akcją. Jej mundur polowy przesiąknął potem, miał też przetarcia w miejscach, gdzie zbroja była zbyt obcisła, lecz wyprostowała się jak struna, gdy udzielała odpowiedzi.
— Tych dwoje kapitanów i pułkownik? Tak. Pojawili się, jak tylko wylądowaliśmy. Zdaje się, że ewakuowano ich pierwszym wahadłowcem, bo później ich już nie widziałam. A kilku innych jeńców wypytywało o nich… — Carabali zamilkła na moment. — Widziałam też ich kwatery, sir. Były odseparowane od reszty. I przypominały bunkier. Przed wejściem znajdowała się syndycka wartownia, ale opuszczono ją, zanim wylądowaliśmy. Dziwna sprawa, nie miałam jednak czasu zastanawiać się nad nią podczas akcji na powierzchni, sir.
— Rozumiem, pułkowniku. Dziękuję. — Geary pochylił głowę, starając się zebrać myśli. — Jak możemy się dowiedzieć prawdy, Taniu? Zanim coś się wydarzy.
Ona także zastanawiała się mocno nad tym problemem, po czym nagle wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
— Może pan albo ja powinniśmy odbyć prywatną rozmowę z komandorem Fensinem?
— Z Fensinem? — Przypomniał sobie wygląd i zachowanie tego człowieka. Gorliwy, kompetentny oficer z tendencją do mówienia tego, co myśli. — To może się udać, jeśli zabierzemy Rione, aby go dla nas zmiękczyła.
— Musimy ją do tego mieszać? Chociaż ma pan rację. Dzięki niej dociśniemy go, jeśli będzie się chciał wymigać od odpowiedzi.
— Mówi pani w taki sposób, jakby pani wiedziała, o co tu chodzi — stwierdził Geary.
— Nie, sir, raczej podejrzewam, o co tu może chodzić, i jeśli komandor Fensin będzie się wymigiwał od odpowiedzi, wycisnę z niego prawdę. — Wystukała kod na komunikatorze. — Mostek, zlokalizujcie miejsce pobytu współprezydent Rione i komandora Fensina. Powinni być razem, najprawdopodobniej w przedziale medycznym, czekając na badania. Kapitan Geary i ja wzywamy ich natychmiast do sali odpraw.
— Mamy rozkazać pani współprezydent, aby się udała do sali odpraw? — zapytał zaniepokojony tą wizją wachtowy.
Desjani spojrzała na Geary’ego z wyrzutem, zanim odpowiedziała:
— Nie. Poinformujcie ją, że kapitan Geary nalega, by pojawiła się w sali odpraw w towarzystwie komandora Fensina. To powinno stanowić wystarczający ekwiwalent dyplomatycznych uprzejmości.
Komandor Fensin uśmiechał się, zajmując wskazane miejsce, w tym czasie Desjani zablokowała od wewnątrz właz. Rione zajęła miejsce obok przyjaciela, bacznie obserwując każdy ruch Tani.
Geary nie marnował czasu.
— Komandorze Fensin, co się kryje za sprawą tej trójki najstarszych stopniem oficerów?
Uśmiech natychmiast zniknął z twarzy byłego jeńca, zanim komandor zdołał się opanować, widzieli, jak emocje biorą nad nim górę.
— Co się kryje?
— Wiemy, że macie z nimi jakiś problem. Dlaczego oni tak bardzo się boją kontaktu z pozostałymi jeńcami?
— Obawiam się, że nie rozumiem.
— Może zrozumie pan, jeśli wyrażę się jaśniej — wtrąciła Desjani. — Czy chodzi o zdradę?
Fensin znieruchomiał. Po chwili przeniósł wzrok na Tanię.
— Jak pani do tego doszła?
— Jestem dowódcą okrętu liniowego, a to zobowiązuje — odparła. — Co zrobili ci ludzie?
— Przysięgałem…
— Wcześniej przysięgał pan też wierność Sojuszowi, komandorze — przypomniała mu Desjani. — A ja jako pański chwilowy przełożony żądam natychmiast pełnego raportu.
Geary zrozumiał, że tym sposobem przejęła prowadzenie przesłuchania, lecz wydawało się, że z dobrym skutkiem, więc postanowił jej nie przeszkadzać.
Przeszkodziła za to Rione:
— Żądam natychmiastowych wyjaśnień. Komandorowi Fensinowi uniemożliwiono dokończenie rutynowych badań.
— Otrzyma pani stosowne wyjaśnienia — odparł Geary — kiedy komandor Fensin odpowie na pytanie postawione przez kapitan Desjani.
Były jeniec gapił się przez chwilę na Tanię, potem skulił ramiona i ukrył twarz w dłoniach.
— I tak byłem temu wszystkiemu przeciwny. Gdyby jakimś cudem udało nam się wyrwać z niewoli, przysięgaliśmy, że nic nie powiemy, dopóki ich osobiście nie dopadniemy. Zupełnie jakbyśmy byli mafiosami najgorszego sortu, a nie żołnierzami Sojuszu. Ale w miarę upływu lat wydawało nam się to coraz sensowniejsze. Na wolność nie było co liczyć, zaczęliśmy wierzyć, że nie ma dla nas ratunku. Dlatego zadośćuczynienie sprawiedliwości pozostawało wyłącznie w naszych rękach. Wyzwolenie obozu niczego nie zmieniło. Zgodziliśmy się, że wykonamy wyrok przy pierwszej sposobności.
Rione pochyliła się i ujęła go za rękę.
— Co tam się wydarzyło?
— Lepiej zapytaj, co się nie wydarzyło. — Fensin wbił wzrok w gródź, sięgając pamięcią w przeszłość. — Zdradzili nas, Wiki. Cała trójka.
— Jak? — zapytał Geary.
— Mieliśmy plan. Zamierzaliśmy porwać jeden z syndyckich wahadłowców z zaopatrzeniem, ale chcieliśmy dokonać tego w jak największej tajemnicy, aby się dostać na lokalny kosmodrom i uprowadzić jeden z większych statków. Tylko dwadzieścia osób było wtajemniczonych w tę sprawę, mieliśmy sporo informacji, które chcieliśmy dostarczyć do przestrzeni Sojuszu. O tym, kto siedzi w obozie, jaka sytuacja panuje na terytorium Syndykatu, tego typu rzeczy. — Fensin pokręcił głową. — Wiem, że to głupie. Mieliśmy może jedną szansę na milion. Ale jeśli alternatywą jest siedzenie w obozie pracy aż do śmierci, wielu uznałoby takie prawdopodobieństwo za bardzo atrakcyjne. Troje najstarszych oficerów w obozie było przeciwnych temu, zbyliśmy ich jednak, przypominając, że obowiązkiem każdego jeńca jest stawianie oporu, kiedy to tylko możliwe. Wtedy wydali nas Syndykom. Powiedzieli, że to była jedyna możliwość powstrzymania nas. Twierdzili, że odwet na pozostałych jeńcach byłby zbyt okrutny, by mogli na to pozwolić. Zgodzili się trzymać nas na wodzy w zamian za kilka przywilejów dla jeńców. Przywilejów! Czyli wystarczającej ilości jedzenia, podstawowej opieki medycznej i tym podobnych rzeczy, do których Syndycy byli zobowiązani choćby z humanitarnego punktu widzenia. — Fensin przymknął oczy. — Gdy strażnicy się dowiedzieli o planie porwania wahadłowca, maglowali nas, aż ustalili nazwiska dziesięciu osób biorących udział w spisku. Wszystkich rozstrzelano.