— Możemy się jedynie domyślać powodów — stwierdził Geary. Prawdę powiedziawszy, za bardzo nie skłamał. Wszystko co mógł powiedzieć na temat Obcych mieszkających za terytoriami Syndykatu, opierało się wyłącznie na spekulacjach. — Niemniej trzymali je tam przez cały czas, a teraz ściągnęli do tego sektora.
— Gdzie teraz są? — To pytanie kapitan „Smoka” skierował do Igera.
— Sądzimy, że nie dalej niż jeden, dwa skoki od Heradao.
Geary wywołał holograficzną mapę sektora.
— Gdy przybyliśmy na Heradao, zastanawialiśmy się z kapitan Desjani, dlaczego Syndycy pozostawili nam otwartą drogę na Kalixę. Być może powodem był fakt, że tam czekała na nas flotylla rezerwowa. Gdybyśmy skorzystali z takiego rozwiązania, okręty z Heradao podążyłyby za nami i zamknęły pułapkę. Znaleźlibyśmy się pomiędzy dwiema silnymi formacjami wroga.
— Typowe zagranie Syndyków — podsumował kapitan Badaya. — Jak długo jeszcze będą czekali na nas na Kaliksie?
— ŁZa czekająca w pobliżu punktu skoku na Kalixę zniknęła chwilę po zakończeniu bitwy z lokalnymi siłami. Druga nadal czeka w pobliżu, żeby zameldować, jaką drogę obierzemy, oprócz niej oczywiście są jeszcze dwie ŁZy pilnujące punktu skoku na Padronisa.
Badaya przyjrzał się mapie i skinął głową.
— Atalia. Będą wiedzieli, kiedy skoczyliśmy na Padronisa, będą wiedzieli, że stamtąd nie da się dotrzeć na Kalixę, więc skierują się na Atalię i spróbują nas tam zatrzymać, ponieważ to jedyna sensowna droga dla nas.
— Bardzo trafna ocena — pochwalił go Geary. — Doszliśmy z porucznikiem Igerem do identycznych wniosków.
— Czy my tu aby nie staramy się zatuszować ogromnych pomyłek? — zapytała kapitan Kila spokojnym tonem, zupełnie nie pasującym do wypowiadanych słów. — Ktoś tak po prostu przeoczył istnienie gigantycznej syndyckiej floty składającej się z przynajmniej dwudziestu pancerników i podobnej liczby okrętów liniowych? — Porucznik Iger, postawiony w niezręcznej sytuacji, otwierał już usta, aby się usprawiedliwić. — Nie, poruczniku, nie zamierzam wysłuchiwać pańskich wymówek. Gdyby był pan oficerem liniowym, zostałby pan zdegradowany i…
— Kapitanie Kila… — W głosie Geary’ego pobrzmiewało coś, co kazało jej natychmiast zamilknąć. — Porucznik Iger pracuje dla mnie, nie dla pani. Gdyby nie doskonała robota jego wydziału, nie mielibyśmy bladego pojęcia o istnieniu tej flotylli.
Kila odpowiedziała mu równie ostrym spojrzeniem.
— Zapytam oficjalnie, kapitanie Geary: czyżby nie hołdował pan zasadzie, że ludzie powinni ponosić konsekwencje za swoje porażki?
Tego już było za wiele nawet jak na Geary’ego.
— Gdybym jej kiedykolwiek hołdował, kapitanie Kila, obarczyłbym panią winą za stratę „Dokładnego”.
Zapadła martwa cisza.
Kątem oka Geary dostrzegł ostrzegawcze spojrzenia rzucane przez Desjani. Wiedział, co by teraz powiedziała, gdyby mogła wyrazić to na głos. „Nie może pan oskarżać oficera tej floty za to, że jest zbyt agresywny. Żaden z dowódców nie zaakceptuje takiego toku myślenia, nawet teraz”.
Kila szukała właśnie najcelniejszej riposty. Uprzedził ją jednak Caligo:
— Musimy się skupić na przyszłości, a nie na tym, co już było. Naszymi wrogami są Syndycy, nie oficerowie tej floty.
Nie powiedział niczego nadzwyczajnego, mimo to napięcie wyraźnie opadło.
— Caligo ma rację. Nie jest ważne, skąd przylecieli ci Syndycy — oświadczył kapitan „Gniewu”. — Lecimy na Atalię, gdzie będziemy musieli się z nimi zmierzyć, i tylko to się dla mnie liczy.
Geary zaczerpnął głęboko tchu.
— Racja. Musimy uformować szyk bojowy natychmiast po wyjściu z punktu skoku po locie z Padronisa. W najgorszym razie czeka nas walka zaraz po opuszczeniu nadprzestrzeni, ale z tego co widziałem, Syndycy już dawno zaprzestali stosowania tej taktyki. Zatem jak tylko określimy dokładnie ich siły i zajmowane pozycje, uderzymy z całą siłą i rozbijemy ich w pył.
— Będziemy mieli minimalne zapasy paliwa — zauważył Tulev. — Nic już nie możemy poradzić na stratę „Goblina”, ale bez niego sytuacja uległa dalszemu pogorszeniu.
— Wiem. To oznacza, że musimy wygrać to starcie bez względu na sytuację logistyczną. — To było inspirujące stwierdzenie, choć równocześnie całkowicie pozbawione sensu. Nie potrafił jednak wymyślić na poczekaniu niczego innego.
— Jesteśmy od nich lepsi — dodała jak zwykle spokojna Desjani. — Walczymy rozsądniej i ostrzej.
Siedzący przy stole odpraw oficerowie ożywili się na jej słowa. Badaya spojrzał w jej stronę z aprobatą, lecz Desjani zdawała się tego nie dostrzegać. Kila obrzuciła Tanię równie pogardliwym wzrokiem, ale ją także zignorowała.
— Zwyciężymy po raz kolejny, bo mamy dowódcę z prawdziwego zdarzenia, o jakim Syndycy mogą jedynie pomarzyć.
To też zostało dobrze przyjęte. Nawet Tulev pozwolił sobie na blady uśmieszek.
— Z ostatnim stwierdzeniem kapitan Desjani nie sposób dyskutować. Pokładam w kapitanie Gearym pełne zaufanie, na które zasłużył, prowadząc nas do tylu zwycięstw.
— Dziękuję — odparł komodor. — Teraz wszyscy już wiecie, z kim przyjdzie nam się zmierzyć. Rozprawimy się z tą flotyllą jak z wieloma wcześniej. Założyłem, że szanse na to, by flotylla rezerwowa znajdowała się teraz na Padronisie, są naprawdę minimalne, ale na wszelki wypadek musimy być na to gotowi zaraz po przybyciu do tego systemu. Zatem do zobaczenia po dotarciu na Padronisa.
Gdy wszystkie hologramy zniknęły, a porucznik Iger opuścił pospiesznie salę odpraw z wyrazem wielkiej ulgi na twarzy, Geary zwrócił się do Desjani:
— Przepraszam. Wiem, że spieprzyłem sprawę z Kilą.
— Ona tego chciała — stwierdziła Tania. — Jest pańskim wrogiem, musi pan z nią walczyć tymi samymi metodami co z Syndykami. Nie może pan wpadać w zastawiane przez nią sidła.
— Ma pani rację. Zrozumiałem, w czym rzecz. Następnym razem, gdy zacznę opowiadać takie dyrdymały, proszę kopnąć mnie z całej siły w tyłek.
Desjani uniosła brwi ze zdziwienia.
— Obawiam się, że taki eksces na oczach wszystkich także nie przeszedłby bez echa. I bez tego wszyscy się na mnie gapią, kiedy tylko otworzę usta na odprawie.
— No tak. Może zatem pośle mi pani jedno z tych spojrzeń typu: proszę nie podążać tą drogą.
— Ja spoglądam na pana w taki sposób?
— Oczywiście. Proszę nie udawać, że nie wie pani, o czym mówię.
— Nie miałam o tym pojęcia — rzuciła, ruszając w stronę włazu. — Proszę po prostu uważać na swoje słowa, gdy w pobliżu jest Kila. Ona tylko czeka na takie okazje.
— Jeszcze jedno… — Desjani zatrzymała się, czekając, by Geary podjął wątek. — Współprezydent Rione poprosiła mnie, abym przekazał pani słowa podziękowania za sposób zmotywowania komandora Fensina. Ponoć bardzo mu to pomogło.
Tania wzruszyła ramionami.
— Na tym polega moja robota, sir. Ale cieszy mnie, że pomogłam komandorowi wziąć się w garść.
— Czy mam przekazać jakąś odpowiedź pani współprezydent? — zapytał Geary, mając nadzieję na mały przełom w kontaktach obu kobiet.
— Nie, sir. Nie chciałabym, aby czuł się pan zobowiązany do przekazywania jej czegokolwiek w moim imieniu.
Stał w milczeniu, obserwując jej wyjście, wiedząc, że sporo złej krwi pomiędzy Desjani i Rione jest wyłącznie jego zasługą, lecz nie miał bladego pojęcia, co zrobić, aby wygrać to starcie.