Twarz Desjani płonęła z wściekłości.
— To wystarczający powód, aby sprowadzić Kilę do pokoju przesłuchań i wycisnąć z niej wszystko, co wie na ten temat.
— Tak — przyznał Geary, wspominając wszystkich tych, którzy zginęli na „Lorice”. Już wypowiadał w myślach rozkaz strzelania dla plutonu egzekucyjnego, już sięgał do komunikatora, by nakazać komandosom z „Inspiracji” zatrzymanie Kili, gdy poczuł na swojej ręce czyjąś dłoń i usłyszał spokojny głos Wiktorii Rione:
— Poczekaj. Musisz się upewnić, czy to wystarczy, żeby ją dopaść.
Geary spojrzał na nią ze zdziwieniem, zastanawiając się, kiedy pojawiła się na mostku i znalazła na tyle blisko jego stanowiska, by słyszeć ostatnią wymianę zdań z Desjani. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, uprzedziła go Tania.
— Jeśli chcemy mieć pewność, że ją dopadniemy, musimy działać szybko i bez zahamowań! — wypaliła z zawziętą miną. — Ta kobieta próbowała wysadzić mój okręt!
— Wiem, co próbowała zrobić! — odparła równie gniewnie Rione. — Posłuchajcie mnie! Kila wykonała kawał dobrej roboty, zacierając za sobą ślady. Jak widać, jej plany zakładały likwidację nie tylko dowodów, ale i niewygodnych świadków, co mieliście już okazję widzieć na Lakocie, kiedy wypadkowi uległ wahadłowiec przewożący dwoje jej wspólników. Jeśli nie zastawicie na nią odpowiednio sprytnej pułapki, wyślizgnie się wam. Jestem pewna, że zabezpieczyła się także na taką sytuację.
Geary zwalczył narastającą potrzebę natychmiastowej zemsty. Tak, Rione miała słuszność.
— Co pani sugeruje? Nie możemy pozwolić jej na dalsze działanie.
— Nie możemy… — Rione zamilkła i zamyśliła się. — Godzina. Tyle czasu trzeba na zastawienie na nią pułapki. Proszę zwołać za godzinę odprawę dowódców. To ją przekona, że nadal nie ma pan pojęcia, kto stał za zamachem na „Lorikę” i „Nieulękłego”. Będzie się spodziewała kolejnego bezowocnego apelu do każdego, kto coś wie o sprawcach. Jeśli uda nam się do tej pory utrzymać w tajemnicy informację o zdobytym dowodzie, zdołamy zastawić na nią pułapkę, z której już się nie wymknie.
Desjani gapiła się na Wiktorię, lecz Geary wiedział, że to tylko pozory. Tania także analizowała w tym momencie sytuację. Po chwili skinęła mocno głową.
— To dobra rada. Przyjęłabym ją na pańskim miejscu, sir.
Teraz Rione popatrzyła dziwnie na Desjani.
— Dziękuję za tak dobitne wyrażenie zaufania.
— Miło by było, gdybyście obie raczyły pamiętać, kto tu jest wrogiem — powiedział Geary, z trudem opanowując emocje. Wachtowi służący na mostku z pewnością już zauważyli napięcie rodzące się pomiędzy nim, Desjani i Rione. Musiał improwizować, by nie skojarzyli tej sytuacji z pytaniem o wiadomość zadanym chwilę wcześniej. — Dobrze, pani współprezydent. Proszę obmyślić tę pułapkę i zwrócić się bezpośrednio do mnie, jeśli będzie pani czegoś potrzebowała. Ale najpierw proszę spojrzeć raz jeszcze w podobny sposób na kapitan Desjani i opuścić mostek, jakbyście się znowu pokłóciły.
— Przecież się pokłóciłyśmy. Nawet pan powinien to zauważyć. — Rione obdarzyła Geary’ego lodowatym uśmiechem, potem przeniosła wzrok na Desjani i cofnęła się o krok. — Przepraszam, że chciałam wkroczyć w pani kompetencje — oświadczyła zniżonym głosem, choć na tyle głośno, by wszyscy wachtowi mogli ją usłyszeć. — Wydawało mi się jednak, że powinnam wiedzieć, kto odpowiada za awarię reaktora okrętu, którym lecę.
Desjani odpowiedziała jej z wymuszonym uśmiechem na ustach.
— Zapewniam, że nie omieszkam pani powiadomić, jak tylko czegoś się dowiem. Dziękuję, pani współprezydent.
Rione opuściła mostek, a Geary wstał, nie potrafiąc ukryć powracającej frustracji. Pragnął widzieć Kilę w celi, i to natychmiast, chciał ją postawić przed plutonem egzekucyjnym, także w tej chwili, wiedział jednak, że nie może tego uczynić. Rione miała rację co do zastawienia pułapki. Nie mogli dopuścić, by Kila zniszczyła kolejne dowody swojej działalności, ani do zabicia potencjalnych świadków mogących zeznawać na jej niekorzyść.
— Kapitanie Desjani — odezwał się, podnosząc głos, aby jego słowa także nie umknęły uwagi wachtowych. — Proszę mnie informować, gdyby się zgłosił ktoś mający informacje na temat zniszczenia „Loriki” i awarii na „Nieulękłym”.
— Nasi informatycy z wydziału bezpieczeństwa cały czas nad tym pracują, sir — odparła Tania, w jej głosie także wyczuł tłumiony gniew. Tak zdaniem załogi powinien czuć się kapitan, którego okręt próbowano właśnie wysadzić. A jeśli kogoś interesowało, co jeszcze mogło ją wyprowadzić z równowagi, wystarczyło skojarzyć niedawne spotkanie z tak nielubianą we flocie Wiktorią Rione, by powody nadmiernego wkurzenia kapitana liniowca były bardziej niż oczywiste.
Geary rozesłał wiadomość o zwołaniu nadzwyczajnej odprawy za niecałą godzinę, potem opuścił mostek, zauważając przy okazji, że wszyscy wachtowi starają się jak mogą nie zwrócić na siebie uwagi dowódcy okrętu. Desjani siedziała natomiast na swoim fotelu, wściekłym wzrokiem mierząc ekran wyświetlacza. Zatrzymał się na moment, wspomniawszy dawne dobre czasy, gdy sam był podoficerem, a sondowanie humoru starego, bez względu na człowieka i jednostkę, na której aktualnie służył, było codzienną rutyną pozwalającą omijać go wystarczająco szerokim łukiem, gdy miewał złe momenty.
W czasach gdy Geary był młodym podoficerem, idea otwartego zamachu na głównodowodzącego flotą wydawała się czystą niedorzecznością, a kapitana spiskującego, by doprowadzić do zniszczenia okrętu Sojuszu, nikt nie potrafiłby sobie nawet wyobrazić. Ale stulecie niekończącej się wojny i towarzyszący jej nieustanny stres odmieniły ludzi nie do poznania. Tylko troska, by nie rzucać się w oczy wkurzonemu dowódcy, pozostała taka sama jak przed jego hibernacją. I pewnie nie ulegnie zmianom przez kolejny tysiąc lat, jeśli nie więcej. Nieważne, jak bardzo współczesne czasy różnią się od przeszłości — niektóre zachowania ludzkie zawsze będą takie same.
Wprawdzie nie wszystkie stare nawyki i tradycje były dobre, lecz i tak uspokajała go świadomość ich niezmienności.
Godzinę później znów znalazł się w sali odpraw. Atmosfera była jeszcze bardziej napięta niż zazwyczaj. Geary siedział u szczytu stołu, starając się nie spoglądać na miejsce zajmowane zazwyczaj przez kapitan Kile. W miarę pojawiania się kolejnych hologramów przestrzeń przed nim zdawała się powiększać, aby pomieścić je wszystkie.
Desjani weszła do sali i zajęła miejsce po jego prawicy. Prócz komodora była jedyną osobą fizycznie obecną na tej odprawie. Gdy ich spojrzenia się spotkały, skinęła lekko głową, potem zaraz wbiła wzrok w powierzchnię stołu konferencyjnego. Wyczuwał bijące od niej napięcie, przypominała mu wielkiego drapieżnego kota z trudem powstrzymującego się od zaatakowania ofiary. Tak samo się zachowywała, ilekroć rozpoczynało się pierwsze przejście ogniowe podczas bitwy. Tym razem jednak jej celem nie byli Syndycy, lecz towarzysz broni, dowódca okrętu Sojuszu.
Ku zaskoczeniu, ale i zadowoleniu Geary’ego obok kapitan Cresidy pojawił się hologram Roberta Duellosa. Jego mundur został dokładnie wyczyszczony i pozszywany. Gdyby nie pewna sztywność ruchów, trudno by się zorientować, jak ciężkie chwile niedawno przeżył.
Hologram współprezydent Rione pojawił się pomiędzy dowódcami okrętów należących do Republiki Callas i Federacji Szczeliny. Ona także spojrzała Geary’emu prosto w oczy i skinęła głową, tyle że jej gest oznaczał potwierdzenie zastawienia pułapki. W jej oczach dojrzał jednak też przestrogę. „Jest pan marnym aktorem i nie umie pan przekonująco kłamać, kapitanie Geary”, powiedziała mu niespełna pół godziny wcześniej. „Będzie pan wkurzony, to zrozumiałe, ale musi pan udawać, że ten gniew nie jest skierowany przeciw konkretnej osobie. Proszę nie wspominać o pierwszym wirusie ani o źródle jego pochodzenia, dopóki nie otrzyma pan sygnału, że pułapka się zatrzasnęła. Dopóki nie będzie pan mówił, o czym wiemy, nie będzie pan musiał kłamać i pańskie słowa nie zabrzmią w uszach zebranych jak nieudolnie maskowane łgarstwo”.