Dziewięć
Badaya, zgodnie z przypuszczeniami, ucieszył się z uczestnictwa w konferencji, w której oprócz niego i Geary’ego mieli także wziąć udział Duellos i Desjani.
— Przejmujesz „Inspirację”, Roberto? Świetnie. Szkoda tylko, że nie możesz się pozbyć zwłok Kili z pokładu.
— Sądziłem, że pozbędziemy się ich tutaj, jeszcze przed skokiem — zdziwił się Geary. — Dlaczego mamy czekać z tym aż do przylotu na Atalię?
Badaya spojrzał na niego ze zdziwieniem.
— Nie zna pan punktu regulaminu floty dotyczącego metod postępowania ze zwłokami zdrajców?
— Nie znam. Myślałem, że wystrzelimy ciało Kili w przestrzeń, anonimowo i bez stosownej ceremonii.
— Nie zasługuje na tak honorowy pochówek — zaprotestowała Desjani.
— Zgodnie z regulaminem — dodał Badaya — Kila nie może być pochowana w ten sposób. Musimy pozbyć się jej zwłok w nadprzestrzeni, podczas skoku. I nie ma od tego odwołania ani wyjątków.
Geary spojrzał na niego, potem przeniósł wzrok na Desjani i Duellosa. Oboje potwierdzili to smutnym skinieniem głowy.
— Przyznam, że jestem zaskoczony. Porzucanie ciała na wieczność w nadprzestrzeni wydaje mi się zbytecznym okrucieństwem. Jakim cudem ustanowiono tak restrykcyjne prawo?
Duellos odpowiedział, gładząc dłonią powierzchnię stołu. W jego głosie dało się wyczuć, rzadkie w jego przypadku, nuty głębokiego smutku.
— Odpowiedź na to pytanie kryje się w dość ponurej opowieści, którą miał pan szczęście przespać, dryfując w przestrzeni. To się wydarzyło chyba z pięćdziesiąt lat temu? — Desjani i Badaya zgodnie skinęli głowami. — Oszczędzę panu szczegółów, wystarczy, że powiem tak: gdyby była możliwa jeszcze surowsza kara, na pewno by ją zatwierdzono.
— Zatem powiada pan, że jestem najprawdopodobniej jedyną osobą w tej flocie, która się oburzyła na wieść o karze polegającej na porzucaniu ciał w nadprzestrzeni?
— Na to wygląda.
Geary usiadł, spojrzał na własne dłonie spoczywające teraz na kolanach.
— Domyślam się, że to kolejna dziedzina, w której zachowuję się według was zbyt staromodnie. Zgadzam się w całej rozciągłości z tym, że mamy prawo osądzać takich ludzi jak Kila i karać ich z całą surowością, ale porzucanie ich ciał w nadprzestrzeni… Czy tego rodzaju wieczne potępienie nie powinno należeć do wyższej instancji niż nasza?
Desjani odpowiedziała mu dopiero po dłuższej chwili:
— Nie jestem wprawdzie ekspertem w tej materii, ale pogrzeb w nadprzestrzeni wydaje mi się symbolicznym i humanitarnym gestem. I nie traktuję tego jako kary najwyższej, ponieważ ta nie zależy od nas. Fakt, że sami nie potrafimy niczego odzyskać z nadprzestrzeni, nie oznacza wcale, że żywe światło gwiazd nie może tego zrobić. Jeśli zechce jej ciało, to je sobie stamtąd weźmie.
— Zatem nie postrzegacie tego pochówku w kategoriach wiecznego potępienia? — zapytał Geary wielce zaskoczony argumentacją Desjani, nie potrafiąc jednak znaleźć żadnego rozsądnego kontrargumentu.
— Nic co czyni człowiek, nie może się równać z wiecznością. Nie jesteśmy w stanie spętać woli istot wyższych naszymi działaniami. Ostateczny osąd i tak zawsze należy do nich. — Desjani wskazała ręką przed siebie. — Wiem, na jaki los zasługuje Kila, ale decyzja w tej sprawie nie będzie należała ani do mnie, ani do pana. Porzucenie ciała w nadprzestrzeni wyraża naszą odrazę dla sprawcy zbrodni i na tym kończą się odniesienia do wieczności.
— Rozumiem. — Przed oczami stanęli mu polegli członkowie załogi „Loriki”, marynarze zabici bez ostrzeżenia przez kogoś, komu ufali i kto walczył u ich boku. Pomyślał o ludziach z „Nieulękłego”, „Znamienitego” i „Gniewnego”, którzy także by zginęli, gdyby nie udało się wykryć pierwszego wirusa podrzuconego przez Kilę. — Niech tak więc będzie. Rozumiem, czemu ma służyć ten gest. Porzucimy jej zwłoki w nadprzestrzeni po wykonaniu skoku na Atalię.
— Zanim do tego dojdzie, będą spędzały sen z powiek wielu członkom załogi, tego akurat jestem pewien — stwierdził Duellos, krzywiąc się mocno.
— Wykona pan ten wyrok osobiście czy mam poprosić o ochotnika z innego okrętu? — zapytał Geary.
Duellos zastanawiał się nad tą kwestią dłuższą chwilę, wznosząc oczy w górę, w końcu skinął głową.
— Kto ma to zrobić, jeśli nie ja? Nie będę jej przeklinał, rozkazując pozbyć się ciała. Będę też żałował, bo mogła być kimś znacznie lepszym.
Badaya roześmiał się na głos.
— Zatem jest pan o wiele lepszym człowiekiem niż ja. Wiem, że kultura zobowiązuje nas do mówienia o zmarłych dobrze albo wcale, ale zastosowanie tej zasady wobec Kili jest naprawdę trudne.
Tym razem to Geary mu przytaknął.
— Wiem, o czym pan mówi. Sam nie czuję zbyt wielkiej odrazy wobec potraktowania jej w taki sposób. A co zrobimy z Caligo? Dziękuję za przyjęcie go na pokład „Znamienitego”. Czy jest tak chętny do współpracy, jak obiecywał?
Dobry humor zniknął jak nożem uciął. Na twarzy Badai widać było jedynie odrazę.
— Chętny do współpracy? On bredzi. Moim zdaniem mówi to, co w jego mniemaniu chcemy usłyszeć. I będzie tak gadał jeszcze długo, ponieważ myśli, że to pozwoli mu przeżyć. Nasz sprzęt do przesłuchań może mieć problem z weryfikacją prawdy, ponieważ ten człowiek ma zadziwiającą moc przekonywania samego siebie, że wszystko co teraz mówi, jest świętą prawdą.
— Czy to znaczy, że nie możemy ufać jego słowom? — zapytał z niedowierzaniem Duellos.
— Moim zdaniem nie powinniśmy. W jego zeznaniach może się kryć prawda, może nawet być jej wiele, ale musielibyśmy sprawdzać wszystko po kilka razy i szukać twardych dowodów na poparcie każdej jego tezy.
Geary zabębnił palcami o stół.
— Ile to może potrwać?
— Pojęcia nie mam. — Badaya uczynił taki gest, jakby chciał wymierzyć Caligo policzek, tutaj i teraz. — Wątpię jednak, byśmy zdołali sprawdzić wszystkie tropy, zanim dotrzemy do przestrzeni Sojuszu. Nie jest mi łatwo o tym mówić. Sam chciałbym widzieć tego podłego gnojka martwym, ale jeśli rozstrzelamy go, zanim przeprowadzimy dochodzenie w sprawach ludzi, których oskarżył, możemy doprowadzić do śmierci paru niewinnych oficerów. To co uczyniła Kila, było wystarczająco obrzydliwe. A pogłębianie tego stanu rzeczy uczyni z nas jej mimowolnych wspólników. Takie jest moje zdanie.
— Popieram — oświadczył Duellos. — Nie zawsze się zgadzamy w tych sprawach, kapitanie Badaya, ale tym razem uważam, że ma pan całkowitą rację.
— Powinien pan też zarządzić sporządzenie portretu psychologicznego kapitana Caligo — zasugerowała Desjani. — Może pan to zrobić, kapitanie Geary, bez względu na to, czy zgodzi się czy odmówi.
Badaya spojrzał na nią spode łba.
— Chcesz, żeby ten drań się wykręcił od odpowiedzialności za pomocą medycznych kruczków?
— Nie — odparła lodowatym tonem Tania. — Wszyscy wiemy, co zrobił. Żadna obrona mu nie pomoże. Wydaje mi się jednak, że powinniśmy się dowiedzieć, dlaczego ktoś taki jak on mógł się posunąć aż do tego. Do zabijania towarzyszy broni i niszczenia okrętów Sojuszu. Mamy wielu ambitnych oficerów we flocie, niektórzy są w stanie zrobić prawie wszystko dla osiągnięcia awansu i władzy, ale Caligo był zdolny do każdej niegodziwości. Jeśli istnieje jakaś przyczyna takiego stanu rzeczy, coś więcej niż tylko żądza władzy, warto by się tego dowiedzieć.