Выбрать главу

— Na podstawie tego, gdzie znajdują się teraz kapsuły z „Opończy” oraz opisu kursu tej jednostki — powiedział Hochin, jakby usłyszał pytanie Geary’ego — sądzę, że krążownik, o którym mówię, powinien teraz przebywać w odległości około półtorej godziny świetlnej od centrum systemu, nieco powyżej płaszczyzny ekliptyki, blisko linii łączącej tutejszą gwiazdę z punktem skoku na Kalixę. Chłopaki z „Opończy” twierdzili, że miał zmasakrowany dziób.

— To ten! — zawołał tryumfująco wachtowy z przedziału bojowego. — Musimy sprawdzić jego kurs, ale to musi być ten!

— Ma uszkodzony dziób? — zapytała Desjani.

— Tak, kapitanie. Potwornie.

— Świetnie. — Tania skinęła głową w stronę komodora. — Wydaje mi się, że ten chorąży zasłużył sobie na awans do stopnia porucznika.

— Proszę mi o tym przypomnieć. — Wspomniany ciężki krążownik miał ogromne rozdarcia pancerza na dziobie, lecz wciąż sprawny napęd. W momencie gdy na jego pokładzie dostrzeżono pojawienie się floty Sojuszu, jednostka zwiększyła prędkość do.06 świetlnej. — Możemy go przejąć?

— Na pewno nie zrobi tego formacja „Znamienitego”, sir — zameldował znacznie mniej radosnym głosem wachtowy z operacyjnego. — Po zwolnieniu na czas podejmowania rozbitków nie będą mogli ponownie przyspieszyć w takim stopniu, by go dogonić.

— A my? — zapytał Geary.

Podoficer wykonał szybko wszystkie stosowne obliczenia i zrobił niewyraźną minę.

— Ósmy dywizjon lekkich krążowników lecący na naszym prawym skrzydle mógłby go dogonić przy minimalnym zużyciu paliwa, sir. Osłonę mógłby mu zapewnić dwudziesty drugi dywizjon niszczycieli.

Geary sprawdził uzbrojenie wymienionych jednostek i ocenił z grubsza siłę ognia, jaką mógł jeszcze dysponować ciężki krążownik wroga.

— Mają wystarczającą przewagę ogniową, aby wykonać zadanie — stwierdził — ale nam nie chodzi o zniszczenie tej jednostki. Musimy odzyskać naszych jeńców z jej pokładu, a na pokładach lekkich krążowników i niszczycieli nie stacjonują komandosi.

— Proszę wezwać ich do poddania — zasugerowała Rione.

— O ile pamiętam, pani współprezydent, to jeszcze nigdy nie poskutkowało.

— Może tym razem będzie inaczej? Ile będzie nas kosztowało wysłanie takiego komunikatu? Albo chociaż żądania wydania nam jeńców?

— W sumie niewiele.

— Może im pan zaproponować układ — zasugerowała Rione. — Na przykład obiecać wypuszczenie krążownika w zamian za uwolnienie naszych ludzi.

Geary wyczuł, że wszyscy obecni na mostku zesztywnieli, słysząc tę propozycję. Tylko Desjani odpowiedziała na nią, lecz uczyniła to w taki sposób, jakby raczej mówiła do siebie niż do Rione.

— Rozkazy mamy wyraźne: należy za wszelką cenę dążyć do zniszczenia jednostek wroga i jeśli stan floty na to pozwala, uniemożliwić okrętom Syndykatu ucieczkę z pola bitwy.

Geary jako głównodowodzący mógł obejść te stałe rozkazy, w tym jednak wypadku nie uważał tego za słuszne. Ale co innego mógł zaproponować Syndykom?

Rione ze złością w oczach rozejrzała się po mostku.

— Proszę iść z nimi na układ, kapitanie Geary! Jeśli nie chce się pan zgodzić na wypuszczenie tego okrętu, ma pan zawsze możliwość zagrania życiem jego załogi!

Komodor aż sapnął z wściekłości.

— Syndyccy dowódcy nie wykazywali do tej pory specjalnej troski o życie swoich załóg.

— Niektórzy to robili! Sam pan komentował kilkakrotnie, że nakazywali zbyt szybką ewakuację jednostek. Czy ich dowódcy by to robili, gdyby nie dbali o życie załogi?

Miała rację. Można było wprawdzie uznać, że w tych przypadkach chodziło raczej o panikę, lecz równie dobrze dawało się je wytłumaczyć dbałością o ludzi.

— Zresztą jeśli nawet temu syndyckiemu DONowi nie zależy na życiu własnych ludzi, to im ono nie będzie obojętne. Warto spróbować.

Nagrał wezwanie do poddania, wysłał je i zajął się wydawaniem rozkazów dla ósmego dywizjonu lekkich krążowników i dwudziestego trzeciego dywizjonu niszczycieli, polecając im, aby przyspieszyły i przejęły syndycki okręt, a potem usiadł wygodniej i czekał z rosnącym niepokojem na rozwój wypadków.

— Kapitanie… — Wachtowy z działu operacyjnego wyrwał go z zamyślenia. — Te uszkodzenia syndyckiego krążownika, na który podjęto marynarzy z kapsuł ratunkowych „Niezrównanego”, wydają mi się mocno dziwne.

Desjani spojrzała na niego.

— Zdefiniujcie pojęcie „mocno dziwne”.

— Przeskanowaliśmy tę część kadłuba dokładnie i uzyskaliśmy dane, że to nie jest efekt wielu trafień, tylko jednej gigantycznej eksplozji.

— Jednej eksplozji? — Desjani się skrzywiła. — Co mogło ją spowodować?

— Nie wiemy, kapitanie. W arsenałach Sojuszu nie ma broni o takiej mocy.

Zaniepokojenie Desjani wzrosło.

— A może to skutek kolizji?

Wachtowy dokonał stosownych symulacji.

— To możliwe, kapitanie, przynajmniej teoretycznie. Ale szansa na zderzenie czołowe, które mogłoby spowodować podobne zniszczenia, jest naprawdę mała. Cokolwiek trafiło w ten krążownik, musiało nadlecieć po wektorze przeciwnym do jego kursu, a sama pani wie, że w takich wypadkach nie ma praktycznie szans na przetrwanie okrętów, chyba że jeden z nich był naprawdę niewielki. Tyle że rozmiary uszkodzeń sugerują, że to nie mógł być mały obiekt.

— Hm… To faktycznie dziwne. Ale dopóki nie zdobędziemy dowodów na to, że było inaczej, musimy przyjąć teorię o zderzeniu czołowym. Dajcie mi znać, jeśli dowiecie się jeszcze czegoś na temat przyczyny tych uszkodzeń. — Desjani spojrzała na Geary’ego i zauważyła, że komodor chce jej coś powiedzieć. — Sir?

— Dlaczego oni skoczyli na Varandala? — zapytał.

— Chodzi panu o flotyllę rezerwową? Po to, żeby zniszczyć resztę naszych okrętów, które ich tutaj zaatakowały.

— Przecież mieli rozkaz powstrzymać nas za wszelką cenę od dotarcia na Varandala. A Syndycy zawsze ściśle się trzymają rozkazów. — Geary wpatrywał się w wyświetlacz, jakby w nim właśnie ukryta była odpowiedź. — Dlaczego nie czekali tutaj, by uderzyć na nas zaraz po wyjściu z nadprzestrzeni?

Desjani zmarszczyła brwi.

— Widocznie ktoś wydał im rozkaz wyruszenia na Varandala. A atakujące okręty Sojuszu nadziały się na flotyllę lecącą w kierunku punktu skoku do naszego systemu. — Wprowadziła kilka komend i poczekała na odpowiedź systemu. — Rozmieszczenie wraków wskazuje na taką wersję wydarzeń. Syndycy nie mieli zamiaru czekać na nas w tym systemie. Planowali skok, zanim się tutaj pojawimy. Chcieli osłabić obronę wewnątrzsystemową na Varandalu i uderzyć na nas, gdy pojawimy się na terytorium Sojuszu pewni, że nic nam tam nie grozi, z resztkami amunicji i paliwa.

Ta wersja wydawała mu się spójna i logiczna, lecz niepokoiło go coś jeszcze.

— O wiele prościej byłoby zastawić taką pułapkę tutaj, na Atalii.

Nikt mu nie odpowiedział, więc zagłębił się po raz kolejny w rozmyślaniach, tym razem jednak nie przyniosły one żadnego rezultatu. Nie wiedział, ile czasu upłynęło, do rzeczywistości przywołał go dopiero głos wachtowego.

— Sir. Oficer dowodzący syndyckim krążownikiem zgadza się na oddanie jeńców pod warunkiem, że nie ostrzelamy kapsuł ratunkowych z tego okrętu.

Desjani zareagowała natychmiast.

— To pułapka! Albo jakaś sztuczka!

— Być może — przyznał Geary, przyjmując wiadomość.

Na wyświetlaczu pojawiła się twarz kobiety dowodzącej syndyckim krążownikiem. Minę miała wyzywającą, aczkolwiek komodor widział po zamglonych oczach, że nie doszła jeszcze do siebie po sporym szoku.