Выбрать главу

— Kapitanie? — Na wyświetlaczu wiszącym przed Desjani pojawiła się twarz oficera odpowiedzialnego za bezpieczeństwo systemów. — Z naszego okrętu nadano kilka niesprawdzonych sygnałów.

— Niesprawdzonych? — zapytała łagodnym tonem Tania.

— Tak. Niekodowane transmisje przeznaczone dla kogoś w tym systemie gwiezdnym. Właśnie namierzamy źródło tych sygnałów.

— Czy zawierały jakieś tajne treści?

Oficer zamrugał nerwowo, zastanawiając się nad odpowiedzią.

— Nie, kapitanie, z tego co wiem, nie. Nie były opatrzone klauzulą tajności, a pobieżne skanowanie nie ujawniło żadnych treści objętych tajemnicą.

— W takim razie nie widzę potrzeby robienia z tego wielkiego halo — oświadczyła Desjani. — Lepiej zajmijcie się dokładną kontrolą systemów, żeby wszystko działało jak należy po dotarciu na Varandala.

— Ale… kapitanie, komunikacja z wrogiem jest zabroniona!

— Wiem o tym — odparła Desjani. — Skoro jednak nie było w tym przekazie żadnych tajnych treści, nie powinny wyrządzić nam żadnych szkód, więc nie ma sensu nadawać tej sprawie żadnych priorytetów. Przygotowujcie się lepiej do następnej bitwy, poruczniku.

— No… tak jest, kapitanie.

Gdy twarz oficera zniknęła z wyświetlacza, Desjani posłała Geary’emu zagadkowe spojrzenie.

— Ciekawe, co to było.

— Prawdopodobnie nic ważnego, jak już pani powiedziała — odparł komodor.

Sprawdziła treść informacji przesłanej przez oficera.

— Te same zapiski z Lakoty, które rozsyłaliśmy wcześniej, opis wydarzeń na Kaliksie i schematy jakichś urządzeń z opisem. Brak kodu autoryzacji. — Desjani wprowadziła jakąś komendę. — Nie ma tu nic, co stanowiłoby zagrożenie dla tego okrętu albo floty. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie.

— Racja. — Geary był pełen podziwu dla inwencji Rione, która jak się okazało, potrafiła obejść systemy bezpieczeństwa „Nieulękłego” i nadać wiadomość bez zwyczajowej autoryzacji. Zaczął nawet podejrzewać, że oprócz tych wszystkich wyczynów z teoretycznie bezpiecznymi systemami floty, do których mu się kiedyś przyznała, potrafi zrobić znacznie więcej, aczkolwiek się z tym nie afiszuje.

Sprawdził najnowsze odczyty na wyświetlaczu, aby zapoznać się z aktualną sytuacją na Atalii. Wydzielony zespół „Znamienitego”, kończący właśnie akcję podejmowania rozbitków, był dwie godziny świetlne od głównych sił floty. Kapsuły ratunkowe z „Upartego” znajdowały się w pobliżu wektora, po którym poruszały się siły Geary’ego, lecz podjęcie ich zakrawało na niemożliwość przy tak wielkiej prędkości, jaką rozwijały okręty. Ci marynarze także będą musieli poczekać na zgrupowanie jednostek pod dowództwem Badai.

Na większości liniowców i pancerników zapasy ogniw paliwowych oscylowały w pobliżu granicy dwudziestu procent, aczkolwiek na kilku mniejszych jednostkach, takich jak choćby „Karabin”, były znacząco niższe. Flota dysponowała jedynie trzema rakietami typu Widmo. Za to miała na stanie niemal sześćdziesiąt procent kartaczy.

Znajdujące się na obrzeżach systemu ŁZy i frachtowce wciąż zmierzały do najbliższych punktów skoku, uciekając przed zagrożeniem albo niosąc informacje o ruchach floty Sojuszu. Informacja nadana przed chwilą z pokładu „Nieulękłego” powinna dotrzeć do większości z nich, zanim znikną w nadprzestrzeni.

Władze centralne systemu nie skomunikowały się z flotą ani razu. Nie było żądań poddania się ani innych wiadomości. Geary się zastanawiał, czy DON tego systemu gwiezdnego wiedział, jakie zadanie ma flotylla rezerwowa, i czy powiadomiono go o wydarzeniach na Kaliksie. Niestety nie mógł poznać prawdy na ten temat.

— Pięć minut do skoku.

Geary nacisnął klawisz na komunikatorze.

— Kapitanie Badaya, za moment rozpoczynamy procedury skoku na Varandala. Do zobaczenia na miejscu. Życzę powodzenia. — Nie potrafił wymyślić bardziej sensownego pożegnania, chociaż wydzielony zespół otrzyma tę wiadomość dopiero za dwie godziny.

— Cztery dni — mruknęła Desjani z rezygnacją, przymykając oczy.

— Tak, to będą cztery najdłuższe dni, jakie kiedykolwiek spędziłem w nadprzestrzeni — przyznał Geary.

Syndycka flotylla rezerwowa wciąż jeszcze przebywała w studni grawitacyjnej, wciąż jeszcze nie dotarła na Varandala. Podobnie jak okręty uciekające przed nią. A za moment i ta flota dołączy do nich. Gdy system manewrowy zasygnalizował kolejny alarm, komodor wysłał drugą wiadomość.

— Do wszystkich jednostek: wykonać skok, czas dwa zero cztery dziewięć. Do zobaczenia na Varandalu. Bądźcie gotowi na podjęcie walki natychmiast po przybyciu.

Kilka minut później gwiazdy zniknęły i Geary po raz kolejny ujrzał bezkresne połacie szarości. Gdy pomyślał o misji syndyckiej flotylli rezerwowej i jej ogromnej przewadze liczebnej, naszło go przeczucie, że to może być ostatni jego skok.

* * *

Przez cztery wlekące się w nieskończoność dni siedzieli w swoich fotelach na mostku „Nieulękłego”, odliczając minuty dzielące ich od opuszczenia nadprzestrzeni. Geary oddychał powoli, głęboko, starając się odprężyć, poruszał często ramionami jak bokser szykujący się do walki. Desjani nie odrywała oczu od wyświetlaczy, twarz miała spokojną, lecz oczy lśniły jej z ekscytacji. Rione zajmowała fotel, jak zawsze zresztą, w tylnej części mostka. Ona także milczała, ale napięcie aż biło z jej sylwetki. Wachtowi tkwili na swoich stanowiskach. Cała załoga „Nieulękłego” czekała w napięciu na rozwój wydarzeń.

— Systemy bojowe gotowe. Ustawione na ogień automatyczny — zameldowała Desjani głosem tak spokojnym, że aż nie pasującym do elektryzującej atmosfery.

Na ekranach zauważyli jedno z tajemniczych światełek, zdawało się tkwić dokładnie na ich kursie. Mogło być bliziutko albo niewyobrażalnie wręcz daleko, tkwiło jednak w miejscu, jakby czekało na „Nieulękłego”. Geary zauważył, że wszyscy obecni przestali oddychać, obserwując ten dziwny omen.

— Wyjście z nadprzestrzeni!

Niekończąca się szarość i tkwiące w niej światełko zniknęły, zastąpiła je upstrzona gwiazdami czerń. „Nieulękły” wykonał gwałtowny zwrot, starając się uniknąć min i innych pułapek zastawionych przez wroga. Przypięta do fotela Desjani nie spuszczała wzroku z wyświetlaczy.

— Nie ma ich w pobliżu punktu skoku.

Geary spojrzał na swój ekran, nie mogąc wydobyć z siebie słowa na widok znajomego systemu gwiezdnego.

Po tylu skokach, po pokonaniu tylu lat świetlnych, tak wielu systemów kontrolowanych przez władze Światów Syndykatu, flota dotarła w końcu do przestrzeni Sojuszu. Na Varandalu mieściło się dowództwo sektora oraz otaczające je liczne i silne instalacje obronne. Geary przestudiował uważnie wszystkie bazy danych zawierające informacje na temat tego układu planetarnego, odkrywając, jak bardzo rozbudowano tutejsze umocnienia w porównaniu z czasami, gdy był tu po raz ostatni niemal sto lat temu, ale zobaczenie ich na własne oczy oszołomiło go całkowicie. Wszystko było znajome, choć zupełnie inne.

Na mostku rozległy się sygnały alarmowe, na wyświetlaczach pojawiły się dziesiątki ikonek. Geary przyglądał się strumieniom danych przepływających przez ekrany, gdzie systemy rzucały wszystkie informacje zdobyte przez sieć sensorów.

— Zdążyliśmy na czas.

Wrota hipernetowe wciąż znajdowały się na miejscu. Zaledwie sześć godzin świetlnych od ich pozycji. Na orbicie o połowę bliższej zauważył flotyllę rezerwową Syndykatu. Znacznie mniej liczebne siły Sojuszu zajmowały pozycje oddalone od syndyckiej „ściany” o mniej więcej siedem minut świetlnych. Okręty ocalałe z pogromu na Atalii próbowały teraz bronić Varandala.