Выбрать главу

— Co ona…? — zanim Geary zdążył dokończyć zdanie, „Dreadnaught”, „Niezawodny”, „Niepohamowany” i ich eskorta znowu wykonały zwrot, ruszając do szarży na ścigających ich Syndyków. Jednakże ich szanse powodzenia nadal były minimalne. Geary obserwował ekrany wyświetlacza, wiedząc, że wszystko co widzi, rozegrało się ponad dwie godziny temu.

Nagle obie formacje się minęły. Wydawać się mogło, że nie poniosły w tym starciu żadnych strat.

— Uniknęła bezpośredniego przejścia. Spodziewali się uderzenia na centrum szyku, tymczasem nasi przeszli bokiem, unikając ostrzału i strat. — Desjani przyglądała się danym na wyświetlaczu ze sporym zaintrygowaniem. — Sir, „Dreadnaught” celowo unika kontaktu z Syndykami. Chyba Jane zrozumiała, że Syndycy nie mogą posłać swoich krążowników do zniszczenia wrót i jednocześnie zarządzić odwrotu reszty floty, dopóki okręty Sojuszu są w pobliżu, ponieważ to by wystawiało nieosłonięte przez resztę flotylli jednostki na łatwy cel.

— Niemniej część Syndyków może wyrazić zgodę na udział w samobójczej misji — stwierdził Geary. — Tu nie będzie tak jak na Lakocie. Ci ludzie wiedzą dobrze, co się stanie, gdy wrota się zapadną. Pytanie tylko, czy DON dowodzący flotyllą rezerwową znajdzie wystarczająco dużo chętnych do ochrony krążowników przed „Dreadnaughtem” i jego zespołem uderzeniowym.

— Wątpię. Niewielka grupka komandosów w misji samobójczej jest jeszcze do pomyślenia, ale całe załogi okrętów? Nie na to się pisaliśmy.

Geary wywołał porucznika Igera.

— Chciałbym poznać pana opinię na temat tego, czy Syndycy są w stanie podjąć się gromadnie samobójczej misji.

Szef komórki wywiadu pokręcił głową.

— Raczej nie, sir. Walka na śmierć i życie, owszem. Nie słyszałem, by okręty Syndykatu wyruszały na samobójcze misje… — Porucznik zamilkł na moment. — Ale być może znam przyczynę, dla której byliby zdolni do czegoś takiego. Ta kobieta, która oddała się w nasze ręce, trafiła pod opiekę lekarzy. Mówią, że przeżyła szok, oglądając zagładę Kalixy, i nie może zasnąć bez środków uspokajających.

— Wcale mnie to nie dziwi, poruczniku — odparł Geary. — A co to ma wspólnego z tematem naszej rozmowy?

— Powinien pan pamiętać, że zeznała, iż DONowie dowodzący flotyllą rezerwową zażądali od niej nagrań skutków kolapsu. A to oznacza, że oficerowie, a w każdym razie ich część, mogą przeżywać podobne katusze jak nasz jeniec.

— Rozumiem. — Jeśli oglądanie znacznie mniej drastycznych obrazów na Lakocie budziło tak wielką odrazę w jego oficerach, to na Syndykach zagłada ich własnego systemu musiała zrobić wielokrotnie większe wrażenie. — Zakładam jednak, że dowódcy flotylli nie rozpowszechnili tego materiału.

Iger się uśmiechnął.

— Na pewno robili co mogli, żeby to nie wypłynęło, sir. Ale ich systemy są takie jak nasze, pełno w nich furtek i nieoficjalnych podsieci. Nie da się stworzyć tak skomplikowanych powiązań, nie zostawiając w nich kilku dziur, a z tego co wiemy, syndyckie załogi wykorzystują je zupełnie jak my.

— Zatem istnieje możliwość, że sporo marynarzy widziało zagładę Kalixy? Dziękuję, poruczniku. — Geary odwrócił się do Rione i streścił rozmowę jej i Desjani.

Tania pokiwała głową, gdy skończył.

— Ja wiem jedno: oglądanie przekazu z katastrofy na Lakocie wyleczyło mnie z myśli o wykorzystaniu „Nieulękłego” do niszczenia wrót hipernetowych.

— Czy ci DONowie nie mogą zastosować automatycznego sterowania w większej liczbie jednostek? — zapytała Rione. — Na Sancere zrobili coś takiego.

— Mogą — przyznał Geary. — Ale jak pani zapewne pamięta, tam załogi zdołały odzyskać częściową kontrolę nad swoimi jednostkami, zanim zostały one zniszczone. Możemy chyba spokojnie założyć, że ci Syndycy byliby w stanie obejść takie automatyczne systemy kontroli. Przecież wiedzą, czym by się to skończyło, gdyby nie zareagowali.

— Zatem dopóki „Dreadnaught” nie zostanie zniszczony, mamy jeszcze szansę — stwierdziła Desjani.

— Na to wygląda. — Geary przesłał na pokład pancernika dowodzonego przez jego krewniaczkę kolejną wiadomość, zawierającą streszczenie wniosków z ostatnich dyskusji. — Muszę przyznać, że jestem zdumiony tym, iż Jane zdecydowała się unikać walki. Co prawda właśnie o coś takiego ją prosiłem, ale to raczej nietypowe, znając wasze przyzwyczajenia…

— Chodzi panu o metody walki stosowane przez flotę przed objęciem przez pana dowodzenia? — zapytała Desjani. — Tak, to nietypowe. Pamięta pan, zastanawialiśmy się, czemu Jane jest dowódcą pancernika, a nie okrętu liniowego. Teraz ma pan odpowiedź na to pytanie. Niewystarczający poziom agresji.

Miała na myśli przykładanie większej miary do taktyki walki zamiast do bezmyślnego szarżowania na wroga. Nazwy nadane jednostkom pasowały do charakteru „Dreadnaughta” i „Niezawodnego”, choć już do „Niepohamowanego” nie bardzo. Geary znów poczuł rosnącą nadzieję na to, że pozna osobiście swoją krewniaczkę. Sprawdził raz jeszcze, ile czasu pozostało do momentu, kiedy jego liniowce będą mogły wejść w kontakt z wrogiem. Dziewiętnaście godzin.

— Kapitanie Desjani, czy otrzymaliśmy jakiś przekaz od władz Varandala?

— Nie, sir.

— Nawet zwykłego pitolenia?

— Nie, sir. Nie przejęliśmy też żadnych rozkazów wysyłanych do „Dreadnoughta”. Wygląda na to, że politycy pozwalają nam prowadzić tę bitwę po swojemu.

— Ja to mam szczęście. Kiedy pani zdaniem możemy się spodziewać przybycia „Znamienitego” do tego systemu?

Desjani zamyśliła się głęboko.

— Myślę, że upłynie jeszcze kilka godzin, sir. Po podjęciu wszystkich kapsuł ratunkowych na Atalii nie mogą przekraczać prędkości zero jednej świetlnej, żeby się nie wyzbyć wszystkich rezerw paliwa. Badaya może nie jest geniuszem, ale na pewno nie jest takim głupcem, żeby lekceważyć wyliczenia.

Geary zmienił kurs liniowców, by skorelować go z aktualnymi ruchami Syndyków, potem wysłał identyczne rozkazy do pancerników. Na razie nie mógł zrobić nic więcej, musiał siedzieć i przyglądać się próbom ataku wroga i nieustannym unikom wykonywanym przez formację okrętów Sojuszu.

Flota znajdowała się o dziesięć godzin lotu od flotylli rezerwowej, gdy jej dowódca ostatecznie stracił cierpliwość. Tradycyjna „ściana” rozpadła się momentalnie, kiedy każda jednostka z osobna ruszyła w pościg za zespołem uderzeniowym „Dreadnaughta”. Tylko cztery pancerniki pozostały na dawnym kursie, prowadząc dziesięć ciężkich krążowników w otoczeniu lżejszych jednostek i chmary ŁeZ.

— To te jednostki, których zamierzają użyć do zniszczenia wrót hipernetowych. „Dreadnaught” nie da rady uniknąć kontaktu z pozostałymi okrętami Syndykatu, by je dopaść — podsumował Geary, czując w żołądku ucisk. Pancerniki nie mogły zbyt długo się wymykać szybszym i bardziej zwrotnych liniowcom, nie mówiąc o krążownikach czy ŁZach nadlatujących ze wszystkich stron.

Zespół uderzeniowy „Dreadnaughta” nie zamierzał uciekać. Wręcz przeciwnie, przyspieszył, kierował się na niewielkie zgrupowanie pancerników i liniowców Syndykatu, przebijając się przez rój mniejszych jednostek, które oddzielały go od celu.

Jeden, potem drugi i trzeci niszczyciel Sojuszu wypadł z szyku. Zniszczone albo poważnie uszkodzone okręty zostały w tyle. Jedyny lekki krążownik towarzyszący „Dreadnaughtowi” rozleciał się na strzępy po przejściu ogniowym z tuzinem wrogich jednostek. Potem salwa rakiet wbiła się w kadłub ciężkiego krążownika, rozrywając go i doprowadzając do serii wewnętrznych wybuchów eliminujących go z walki. „Niepohamowany” zaliczał trafienie po trafieniu, ale leciał dalej. Kolejny niszczyciel zamienił się w chmurę rozżarzonych szczątków.