Выбрать главу

Rzuciłem tylko na nie okiem i boję się, że te notatki mogą być dla was niezrozumiałe. Wezmę je ze sobą na dzisiejszy wieczór i jeżeli chcecie, spróbuję zrobić dla was konspekt…

Inspektor ucieszył się szczerze.

— Nie spodziewajcie się jednak po mnie za wiele — uprzedził pośpiesznie dyrektor. — Te igły neutrinowe… To spadło na nas wszystkich jak grom z jasnego nieba. Nikt sobie nic podobnego nie wyobrażał. Komlin jest tu pionierem, pierwszym na świecie. Więc może się okazać, że dla mnie to też będzie nad siły.

Dyrektor wyszedł.

Może notatki Komlina coś pomogą. Inspektor bardzo chciał, żeby pomogły. Wyobraził sobie Komlina z nabojem neutrinowych przyssawek na nagiej czaszce, ważącego sklejone zapałki.

Nie, to nie akupunktura. To coś zupełnie nowego i Komlin nie dowierzał widocznie sobie samemu, jeżeli przeprowadzał takie straszne doświadczenia w tajemnicy przed kolegami.

Piękne czasy, dobre czasy. Czwarte pokolenie komunistów, odważni, pracujący z samozaparciem ludzie. Jak dawniej nie dbają o siebie, przeciwnie, z każdym rokiem śmielej idą w ogień i trzeba ogromnych wysiłków, aby spożytkować ten ocean zapału z możliwie najlepszym wynikiem. Nie po trupach swych najlepszych przedstawicieli, lecz za pomocą potężnych maszyn i najbardziej precyzyjnych przyrządów powinna ludzkość dążyć do opanowania Przyrody. I nie tylko dlatego, że żywi mogą zrobić o wiele więcej, niż zrobili martwi, ale i dlatego, że najcenniejszą rzeczą w świecie jest Człowiek.

Inspektor podniósł się z trudem i skierował ku drzwiom. Poruszał się powoli. Po pierwsze — bo leżało to w jego naturze; po drugie wpływał na to wiek; po trzecie — noga.

— Stare rany dokuczają — mruczał pod nosem, gdy wędrował przez pustą poczekalnię dyrektora, mocno utykając na prawą nogę.

3

Wczesnym rankiem następnego dnia, właśnie o tej porze, gdy lekarze, którzy zresztą nie potrafili określić przyczyny choroby, stwierdzili z radością, że Komlin odzyskuje mowę — właśnie o tej samej porze Rybnikow i Lehman siedzieli w gabinecie dyrektora przy ogromnym, pustym biurku. Inspektor trzymał na kolanach notes — przed dyrektorem leżał stos papierów — notatki, wykresy, szkice i nawet rysunki — robocze notatki Andrzeja Komlina.

Dyrektor mówił szybko, czasem chaotycznie, patrząc zaczerwienionymi po bezsennej nocy oczyma gdzieś poza inspektora, chwilami przerywał, jak gdyby zdumiony własnymi słowami.

Inspektor słuchał i coraz bardziej zrozumiały stawał się dla niego konsekwentny rozwój wypadków i powiązanie faktów. Oto, czego się dowiedział: Napromieniowywaniem mózgu wiązkami neutrino Komlin zajął się bynajmniej nie przypadkowo. Po pierwsze, było to jeszcze zupełnie niezbadane zagadnienie. Metoda uzyskiwania wiązek neutrino „praktycznej” zwartości była opracowana zupełnie niedawno i Komlin po otrzymaniu generatora neutrinowego postanowił go natychmiast wypróbować.

Po drugie, Komlin wiele się spodziewał po tych doświadczeniach. Promieniowanie wielkich energii (nukleony, elektrony, promienie gamma) powoduje uszkodzenie cząsteczkowej i wewnątrzatomowej struktury białka mózgu. Niszczy mózg. Nie jest w stanie wywołać w organizmie jakichkolwiek zmian prócz patologicznych. Doświadczenia to potwierdzają. Co innego neutrino, drobniutka, neutralna cząsteczka bez masy bezwładności. Komlin przypuszczał, że działanie neutrino nie spowoduje procesów rozpadowych ani przebudowy molekularnej, że neutrino może wywołać w jądrze białka mózgowego umiarkowane podniecenie, będzie wzmacniać pola jądrowe i być może wywoła w substancji mózgowej jakieś nowe, nie znane jeszcze nauce pola magnetyczne. Jak się okazało, wszystkie hipotezy Komlina wspaniale się potwierdziły.

— Nie wszystko z tych notatek zrozumiałem — przerwał sam sobie dyrektor — a w niektóre rzeczy nie mogę po prostu uwierzyć. Dlatego opowiem tylko o rzeczach najważniejszych — i o tym, co może rzucić światło na tę tajemniczą historię ze sztukami magicznymi. Chociaż to również jest dosyć nieprawdopodobne.

Po rozpoczęciu doświadczeń na zwierzętach Komlin od razu wpadł na pomysł neutrinowej akupunktury. Doświadczalna małpa zraniła się w łapę. Rana zagoiła się niezwykle szybko. Tak samo szybko zniknęły z jej płuc ciemne plamy — ślady gruźlicy tak powszechnej wśród małp w klimacie umiarkowanym.

Praca nad akupunkturą neutrinową rozwijała się pomyślnie. Kilka psów zostało zatrutych różnymi rodzajami jadów biologicznych. Igła neutrinowa wyleczyła zwierzęta bardzo szybko, przy tym chromatografia wykazała, że prawie cały jad został przez zwierzęta wydzielony w postaci nie związanej. Igła Komlina (tak nazwał tą metodę Gorczyński) leczyła gruźlicę małp dziesięciokrotnie prędzej i skuteczniej niż najsilniejsze antybiotyki.

W okresie gdy Komlin nie opracowywał jeszcze metody leczenia a dowodził tylko jej zasadniczej możliwości, nie było istotnej potrzeby przeprowadzania eksperymentów na człowieku. W swym słynnym referacie Komlin wypowiadał przypuszczenie, że w organizmie człowieka i zwierzęcia istnieją ukryte siły uzdrawiające, na razie jeszcze nie zbadane, lecz już się przejawiające w doświadczeniach nad akupunkturą neutrinową. Wyłuszczał szczegółowo program przejścia od doświadczeń nad zwierzętami do doświadczeń z człowiekiem — program nader ostrożny, uwzględniający możliwość błędów, przewidujący stopniowe przechodzenie od najprostszych i bezwzględnie nie ryzykownych nakłuć neutrinowych do bardziej skomplikowanych i kombinowanych. Do tych doświadczeń miały być przyciągnięte duże zespoły lekarzy, fizjologów i psychologów. Ale…

Inspektor miał słuszność. Komlin pracował nie tylko nad akupunkturą neutrinową. Bardzo szybko doświadczenia z generatorem neutrinowym wykazały, że niezwykły wzrost uzdrawiających sił organizmu jest bardzo ważnym, ale bynajmniej nie jedynym skutkiem naświetlania mózgu wiązkami neutrino. Zwierzęta doświadczalne zachowywały się dziwnie.

Nie wszystkie i nie zawsze. Uleczone krótkotrwałym działaniem igły neutrinowej zazwyczaj nie zdradzały żadnych odchyleń w zachowaniu, ale „ulubieńcy”, nad którymi przeprowadzono liczne i różnorakie doświadczenia, wprawiały obu badaczy w zdumienie. I to, w czym młody laborant Gorczyński widział tylko zabawne lub irytujące wyskoki natury, naprowadziło intuicyjnie wielkiego uczonego Komlina na nowe odkrycie.

Pies Genek (spieszczenie od „generator”) zaczął nagle zdradzać skłonności do pokazywania sztuk cyrkowych, których go nikt nigdy nie uczył: chodził na tylnych albo nawet na przednich łapach, „witał się”, a Gorczyński zastał go kiedyś przy bardzo dziwnym zajęciu: pies siedział na taborecie wpatrzony w jeden punkt i co pewien, określony czas, podnosił się i szczekał krótko, po czym siadał z powrotem. Gorczyńskiego nie poznał i zawarczał na niego.

Komlina uderzył wypadek z pawianem Korą. Kora zaraz po naświetleniu siedziała z Komlinem w swoim pomieszczeniu i „rozmawiała” z nim spokojnie. Nagle przebiegł ją jak gdyby prąd elektryczny. Małpa zobaczyła coś w kącie, zawarczała groźnie i trwożnie, po czym jęła się cofać. Nie pomagały pieszczoty ani łagodne słowa. Kora ukryła się w przeciwległym rogu, zwinęła w kłębek i przesiedziała tak całą godzinę, obserwując coś niewidzialnego i od czasu do czasu wydając okrzyk — sygnał niebezpieczeństwa. Później jej to przeszło, ale Komlin zauważył ze zdziwieniem, że od tej chwili wchodząc do tego pomieszczenia Kora przede wszystkim spoglądała podejrzliwie w nieszczęsny kąt.

Pewnego dnia Gorczyński przybiegł do Komlina z krzykiem: „Prędzej, prędzej!” i pociągnął go do małpiarni. W jednej z klatek siedział młody hamadrian i jadł banan. Ani w bananie, ani w małpie nie było nic szczególnego, ale dozorca i Gorczyński zgodnie stwierdzali, że byli świadkami czegoś zgoła fantastycznego. Zastali hamadriana w momencie, gdy z wyraźnym zainteresowaniem obserwował kawałeczek papieru, powoli, lecz bez żadnej wątpliwości posuwający się po podłodze w jego stronę. Hamadrian sięgał łapą do papierka. Gorczyński popędził do Komlina. Dozorca twierdził, że małpa zjadła ten papierek, w każdym bądź razie w klatce go nie znaleziono. Próba powtórzenia tego zdumiewającego zjawiska zawiodła całkowicie.