Выбрать главу

— A oto związane z tym notatki Komlina — powiedział dyrektor, podając inspektorowi kawałek milimetrówki.

Inspektor przeczytał: „Zbiorowa halucynacja? Czy też coś nowego? Zbiorowa halucynacja z udziałem małpy już sama przez się byłaby rzeczą zdumiewającą. Ale coś się w tym kryje. Z tymi zwierzętami — małpami i psami — nic nie wyjdzie. Trzeba samemu”.

Komlin zaczął przeprowadzać doświadczenia na sobie. Gorczyński dowiedział się o tym dość prędko i nie omieszkał pójść za przykładem mistrza. Zdaje się, że na tym tle powstał między nimi ostry zatarg. W rezultacie Gorczyński przyrzekł, że więcej nie będzie eksperymentował, a Komlin obiecał mu, że będzie próbował na sobie tylko najprostszych, krótkotrwałych i bezpiecznych nakłuć. Gorczyński nie wiedział nawet, że Komlin przestał już zajmować się akupunkturą neutrinową.

— Niestety — ciągnął dyrektor — w notatkach Komlina jest niewiele informacji o rzeczywiście wstrząsających wynikach jego doświadczeń. Notatki stają się coraz bardziej urywkowe i niezrozumiałe, wyczuwa się, że często Komlin nie znajdował słów do określenia swych doznań i wrażeń, jego wnioski tracą logikę i wyrazistość.

Parę kartek wyrwanych z zeszytu poświęcił Komlin zdumiewającej zdolności zapamiętywania, którą w sobie zauważył po jednym z doświadczeń. Zanotował tak:

„Wystarczy mi raz spojrzeć na jakiś przedmiot, abym, gdy zamknę oczy lub odwrócę głowę, widział go jak na jawie ze wszystkimi szczegółami. Wystarczy rzucić okiem na stronicę w książce, abym później odtworzył ją z pamięci według wyobrażenia, które odbiło się w moim mózgu. Zdaje się, że zapamiętałem na całe życie parę rozdziałów z „Mielizn rzecznych” i całą czterocyfrową tablicę logarytmów od pierwszej do ostatniej cyfry. Olbrzymie możliwości!” W notatkach trafiają się również opisy bardziej szczegółowe:

„Pamięć, wiele bodźców i nawyków — pisał Komlin równym pismem, jakby rozważając — mają określoną, na razie nie znaną jeszcze podstawę materialną. To zasada elementarna.

Wiązka neutrino przenika do tej podstawy i stwarza nową pamięć, nowe bodźce, nowe nawyki.

Albo nie stwarza, tylko wywołuje zjawiska pośrednie. Tak było z Genkiem, Korą, ze mną (mnemogeneza — «powstawanie złudnej pamięci»)”.

Najbardziej interesującemu i najbardziej zdumiewającemu ze wszystkich odkryć było poświęcone parę ostatnich kartek, spiętych spinaczem. Dyrektor wziął te kartki i podniósł je w górę.

— Tutaj — powiedział poważnie — znajduje się odpowiedź na wasze pytania. Jest to coś w rodzaju konspektu czy też brulionu przyszłego referatu. Przeczytać?

— Czytajcie — powiedział inspektor.

„Wysiłkiem woli nie można spowodować nawet mrugnięcia. Konieczny jest mięsień. Układ nerwowy gra rolę tylko nadawcy impulsu, nic ponadto. Znikomy rozkaz i kurczy się mięsień zdolny przesunąć dziesiątki kilogramów, wykonać pracę olbrzymią w porównaniu z energią bodźca nerwowego. Układ nerwowy — to zapalnik w prochowni, mięsień — to proch, skurcz mięśnia — wybuch”.

„Wiadomo, że wzmożenie procesu myślenia aktywizuje pola elektromagnetyczne powstające gdzieś w komórkach mózgowych. To są prądy czynnościowe. Sam fakt, że jesteśmy zdolni to odkryć, dowodzi, że proces myślenia oddziałuje na materię. Co prawda nie bezpośrednio.

Przeprowadzam rachunek całkowy, wzmaga się pole mózgowe, porusza się wskazówka przyrządu łowiącego i mierzącego to pole. Czyż to nie jest psychosilnik? Pole — mięsień mózgu”.

„Stwierdziłem że nabieram zdolności niezwykle szybkiego liczenia. Nie potrafię wyjaśnić, jak to robię. Liczę i koniec. 1 919 x 237 = 454 803. Liczyłem w pamięci z sekundomierzem w ręku — cztery sekundy. To bardzo pięknie, ale to zupełnie nie to. Pole elektromagnetyczne aktywizuje się gwałtownie, a inne pola, o ile istnieją? Mięsień jest rozwinięty. Ale jak nim kierować?”

„Udaje się. Spiralka z wolframu. Waga 4,732 grama. Zawieszona w próżni na nylonowej nici. Patrzyłem na nią po prostu i odchyliła się od pozycji pierwotnej o piętnaście z czymś stopni. To już coś. Wskaźniki generatora…”

— Rozmawiałem z Gorczyńskim — wtrącił dyrektor po przeczytaniu szeregu liczb. — Dzisiaj w nocy. Widział klosz próżniowy z zawieszoną w nim spiralką. Potem ten przyrząd — zniknął, widocznie Komlin go zdemontował.

Pole psychodynamiczne — mięsień mózgu — pracuje. Nie wiem, jak to uzyskuję. I nie ma w tym nic dziwnego, że nie wiem. Co trzeba zrobić, żeby zgiąć rękę? Nikt nie odpowie na to pytanie. Żeby zgiąć rękę, zginam rękę. I to wszystko. A przecież biceps jest bardzo posłusznym mięśniem. Mięśnie trzeba ćwiczyć. Trzeba nauczyć się wywoływać skurcz mięśnia mózgu. Pytanie — jak?”

„Ciekawe — nie mogę podnieść ani jednego przedmiotu. Tylko przesuwam. I to nie dowolnie.

Zapałki i papier — zawsze w prawo. Metale — ku sobie. Najlepiej udają się próby z zapałkami.

Dlaczego?”

„Pole psychodynamiczne działa przez szklany klosz, a nie działa przez gazetę. Muszę widzieć przedmiot, żeby móc na niego oddziałać. Powietrze (o ile dobrze rozumiem) zaczyna w punkcie zetknięcia z polem poruszać się ruchem wirowym. Gaszę świecę. Odległość w przestrzeni «neutrinnika» moim zdaniem nie odgrywa roli”.

„Jestem przekonany, że możliwości mózgu są nieograniczone. Potrzebny jest tylko trening i określona aktywizacja. Nadejdzie czas, gdy człowiek będzie liczył w pamięci lepiej od jakiejkolwiek maszyny do liczenia, będzie mógł w ciągu paru minut przeczytać i przyswoić sobie cały księgozbiór…”

„To jest strasznie męczące. Głowa pęka. Czasem mogę pracować tylko pod stałym naświetlaniem i pod koniec jestem cały zlany potem. Byle się nie naderwać. Dziś będę pracował z zapałkami”.

Na tym kończyły się notatki Komlina.

Inspektor siedział z przymkniętymi oczami i myślał o tym, że idea Komlina może przynieść wspaniałe rezultaty. Ale to wszystko sprawa przyszłości, a na razie Komlin leży w szpitalu.

Inspektor otworzył oczy i spojrzenie jego padło na kawałek papieru milimetrowego: „…z tymi zwierzętami — małpami i psami — nic nie wyjdzie. Trzeba samemu” — przeczytał. A może Komlin ma rację?

„Nie, nie ma racji. Podwójnie nie ma racji. Nie powinien był tak ryzykować — a już w każdym razie nie powinien był tak ryzykować w pojedynkę. Nawet wtedy, gdy nie mogą pomóc ani maszyny, ani zwierzęta (inspektor znów spojrzał na kawałek milimetrówki), człowiek nie ma prawa igrać ze śmiercią. A Komlin prowadził właśnie taką grę, I wy, profesorze Lehman, nie będziecie dyrektorem Instytutu, bo tego nie rozumiecie i zdaje się, że zachwycacie się Komlinem. Nie, towarzyszu, zapowiadam wam! Nie pozwolimy wam leźć w ogień. W naszych czasach możemy pozwolić sobie przymierzyć siedemdziesiąt siedem razy zanim odetniemy. W naszych czasach wasze życie jest dla nas droższe niż najbardziej imponujące odkrycia”. A na głos inspektor powiedział:

— Myślę, że można przystąpić do pisania aktu. Przyczyna nieszczęśliwego wypadku jest całkiem jasna.

— Tak, przyczyna jest jasna — odrzekł dyrektor. — Komlin naderwał się, próbując podnieść sześć zapałek.