— Troszczą się o pasażerów — odparł pracownik Biura Planowania. — I w zasadzie mają słuszność. Zagadnienie jednak…
W tym momencie Igor poczuł trzy lekkie stuknięcia w pierś. Wzywała go maszyna sterownicza. Po raz pierwszy w ciągu ostatnich dwóch lat.
5
Nie było to wezwanie awaryjne. Gdy Igor wszedł do kabiny, zielona lampka sygnalizowała:
„Wszystko w porządku”. Igor usiadł w fotelu i uważnie obejrzał tablicę. Niemą mową sygnałów maszyna informowała go o tym, co się stało, i jakie środki zapobiegawcze zostały zastosowane. „Układ chłodzenia” — przeczytał na tablicy. „Nie dochodził płyn ochładzający” — meldowała opadnięta klapka wskaźnika optycznego. „Pompa w porządku” — dziarsko komunikował jego sąsiad. „Uszkodzenie rurociągu” — wnioskowała maszyna. I meldowała:
„Układ przedmuchany”. No, z takim drobiazgiem poradziłoby sobie nawet dziecko.
Igor, zagłębiony w fotelu, zamyślił się głęboko. Trzy lekkie stuknięcia w pierś przywołały go do rzeczywistości. Lampka płonęła pomarańczowym światłem. „Nie dochodzi płyn ochładzający” — przeczytał. A więc zamulenie zostało usunięte tylko chwilowo! Szybko, szybciej niż zrobiłby to człowiek, maszyna zbadała każdy odcinek układu doprowadzającego i wyciągnęła niespodziewany wniosek: „Wszystko w porządku”. A mimo to sygnał: „Płyn ochładzający nie dochodzi” — płonął jasno w dalszym ciągu. Silniki zakomunikowały:
„Przegrzewają się ścianki komory spalania”. — Zabłysnął odpowiedni sygnał na tablicy.
Igor poczuł, że ręce same wyciągają mu się do klawiszów pulpitu sterowania. Ale nie miał prawa interweniować — lampka świeciła pomarańczowym światłem. Maszyna, prędzej niż zrobiłby to Igor, stwierdziła, co można przedsięwziąć w takim przypadku. Zamigotały światełka kontroli przyrządów. Maszyna postanowiła sprawdzić działalność urządzeń sygnalizacyjnych. Zuch maszyna! Słuszna decyzja! Zanim zdążył to pomyśleć, maszyna zbadała już cały układ sygnalizacji. Wszystko w porządku, tylko coś niewyraźnego wynikło ze wskaźnikiem sprawności pompy.
„Niech diabli wezmą ten przyrząd, trzeba włączyć zapasową pompę! — pomyślał Igor podniecony. — Przecież silniki się przegrzewają!…” Podniósł się nawet z fotela… „Włączona pompa zapasowa” — odczytał z ulgą.
Tym razem maszyna powzięła decyzję może o jedną dziesiątą sekundy później niż Igor.
Oczywiście musiała przedtem obojętnie i systematycznie rozważyć wszelkie możliwe rozwiązania, porównać je ze sobą i odrzucić wszystkie prócz jednego właściwego. Igorowi zaś przyszło to do głowy od razu, niemal impulsywnie. Niemniej jednak doznał uczucia głębokiej satysfakcji: w gruncie rzeczy odniósł zwycięstwo nad maszyną. Oto, jakie znaczenie ma żywe doświadczenie ludzkie, może nawet niezupełnie uświadomione, zawarte w komórkach mózgowych i mięśniach ręki, która sama wyciągnęła się w stronę guzika „Pompa zapasowa”. I piloci też się na coś przydają, niech to diabli.
Lampka spokojnie połyskiwała zielonym światłem, a Igor wciąż siedział w fotelu. Silniki dawno zasygnalizowały, że temperatura wróciła do normy. Tablica wyraźnie dawała do poznania, że pilot jest zupełnie w kabinie niepotrzebny.
Ale Igor nie śpieszył się z wyjściem. Przeżył niebywałe uczucie: nie dotknął żadnego guzika, a jednak tak jakby kierował maszyną. Zabawa? Może zabawa! Ale przecież to zabawa w pracę pilota, w pracę, której zakazują mu przepisy służbowe.
Wtem lampka po raz trzeci zapłonęła pomarańczowym światłem. Coś takiego nie zdarzyło się jeszcze ani razu od czasu, jak istnieją powietrzne linie transkontynentalne. Sam ten fakt był już arcynadzwyczajnym wydarzeniem.
Prawdziwe zdumienie jednak ogarnęło pilota dopiero, gdy spojrzał na tablicę. „Uszkodzenie drugiej pompy” — ze spokojem uczonego skonstatował przyrząd. Jak to, druga pompa nie działa? To kiepska sprawa, przecież trzeciej nie ma.
Błysnął ekran manipulatora. Maszyna przystąpiła do naprawy. Igor obserwował na ekranie, jak mechaniczne ręce szybko i zręcznie badały pompę, zamkniętą w tak ciasnej przestrzeni, że nie sięgnęłaby do niej ręka ludzka. Cóż za diabelska historia! Wszystko było w porządku.
„Zdjąć pokrywę!” — omal nie krzyknął Igor, ale mechaniczne palce już ją odkręcały. Dotarły do wnętrza i wykonały wszystko, o czym pomyślał Igor, niemniej jednak uszkodzenie nie zostało usunięte.
„Dolna rura odprowadzająca!” — przemknęło Igorowi przez głowę. Ale spóźnił się — palce zaśrubowały pokrywę z szybkością nieosiągalną dla wzroku i zabrały się do dolnej rury odprowadzającej. Nie poprzestając na tym palce rozebrały, oczyściły i zmontowały z powrotem wszystko, co tylko można było rozśrubować. Maszyna wykonała tysiące zapobiegawczych, być może zupełnie bezużytecznych czynności, a czas mijał…
Igor poczuł, że myśli zaczynają mu się plątać. Co robić? Nagle doznał olśnienia: zanieczyścił się przewód łączący! Ten krótki przewód łączący obie pompy: zasadniczą i zapasową.
Przyszło mu to do głowy jedynie dlatego, że kiedyś, grając z kolegą w „zgadywankę logiczną” i używając do tego schematu silnika samolotu, sam wymyślił takie uszkodzenie i kazał partnerowi szukać go według objawów ubocznych. No, a partnerem był wówczas Aleksy! Igor wygrał wtedy jeden punkt. Loszka, sprytny, pojętny Loszka nie mógł się domyślić! Przecież i on wtedy przedmuchał najpierw cały układ ochładzający, a potem dopiero włączył zapasową pompę. I przewód łączący, króciutki, zaledwie parocentymetrowy wężyk pozostał nie przedmuchany.
Maszyna, rzecz jasna, nie mogła znać tego przypadku! Robiła wszystko prócz prostej i jedynej w obecnych warunkach czynności. Wreszcie, wypróbowawszy wszystko, do czego była zdolna, poddała się. Lampka zapłonęła czerwonym światłem awaryjnym.
Czas! Igor pochylił się ku tablicy. Silniki ryczały już niemal histerycznie! I wtenczas usłyszał rozkaz, który zabrzmiał dlań jak huk piorunu:
„Nic nie robić!”
Oszołomiony rozejrzał się dokoła bezradnie.
„Nie interweniować!” — powtórzył głos.
I zaraz potem usłyszał lekkie, prawie niedosłyszalne postukiwanie wewnątrz skrzynki z masy plastycznej, która została zainstalowana w kabinie przed odlotem.
Guziki na stole sterowniczym zaczęły wciskać się same, jakby za dotknięciem palców niewidzialnego człowieka. Ekran zabłysnął znowu. Ktoś powoli, po ludzku szukał uszkodzenia.
Ale przecież ten ktoś nie wie o przewodzie łączącym! To rzecz, którą zna tylko Aleksy. Igor wstał z fotela, lecz znów powstrzymał go rozkaz:
„Nie ruszać się!”
Niewidzialny wiedział o przewodzie łączącym. Włączył przedmuchiwanie i zgodnie z przewidywaniem Igora układ ochładzający zaczął natychmiast działać.
Czas najwyższy! Igor otarł pot z czoła. Jeszcze parę sekund i silniki przestałyby pracować.
Tak, dzisiaj Igor miał dosyć wrażeń!
Posiedział jeszcze czas jakiś, żeby się uspokoić. Wszystko działało normalnie. Wówczas wyszedł z kabiny. Pasażerowie zajmowali się swoimi sprawami, nie podejrzewając nawet, co się rozgrywało przed chwilą w kabinie sterowania. Wszystko trwało zaledwie siedem minut!
— Takie właśnie eksperymenty przeprowadzamy obecnie — mówił pracownik Biura Planowania spoglądając na swych towarzyszy błyszczącymi oczyma. — Oczywiście za całkowitą zgodą Kontroli Bezpieczeństwa Pracy. Ale zdaje się, że lądujemy.