Выбрать главу

Suema szybko nauczyła się posługiwać swymi nowymi organami zmysłów. Sprzątała pokój, nalewała herbatę, krajała chleb, temperowała ołówki, samodzielnie przeprowadzała pewne doświadczenia. Mój pokój wkrótce przekształcił się w fizyczno-chemiczne laboratorium, w którym Suema dokonywała skomplikowanych pomiarów. Dzięki swym bardzo czułym zmysłom dotyku robiła zupełnie niespodziewane odkrycia.

Szczególnie owocne były jej badania mikroskopowe. Cierpliwie studiując różne preparaty swym okiem — mikroskopem, spostrzegała takie szczegóły, takie procesy, których nikt dotąd nie zaobserwował. Szybko kojarzyła swoje odkrycia ze wszystkim, o czym wiedziała z literatury naukowej, i natychmiast wyciągała oszałamiające wnioski. Prócz tego, jak dawniej, wiele czytała. Pewnego razu, po przeczytaniu powieści Wiktora Hugo „Człowiek śmiechu” zaskoczyła mnie następującym pytaniem:

„Niech mi pan powie, co to jest miłość, co to jest strach i ból?”

„To są czysto ludzkie uczucia, Suemo, i pani ich nigdy nie zrozumie”.

„Sądzi pan, że maszyna jest niezdolna do takich uczuć?”

„Oczywiście, że tak”.

„To znaczy, że pan nie udoskonalił mię dostatecznie. W mojej konstrukcji muszą być jakieś braki”.

Wzruszyłem ramionami i nic na to nie odpowiedziałem, gdyż przyzwyczaiłem się już do takich rozmów i nie przywiązywałem do nich wagi. Suema w dalszym ciągu była moją pomocnicą we wszystkich badaniach naukowych: robiła wyciągi, obliczenia, sporządzała cytaty, dobierała literaturę związaną z dowolnym zagadnieniem, doradzała, podpowiadała, dyskutowała.

W ciągu tego czasu opublikowałem kilka prac z dziedziny teorii maszyn elektronowych i elektronowego modelowania. Moje prace wywołały wśród naukowców gorące dyskusje. Jedni uważali moje badania za obiecujące, inni za fantastykę. Nikt nawet nie podejrzewał, że w tworzeniu tych prac korzystałem z pomocy mojej Suemy.

Nie pokazywałem jej nikomu, gdyż przygotowywałem się do wszechświatowego kongresu konstruktorów maszyn elektronowych. Tam właśnie miała Suema wystąpić w pełnym blasku, wygłaszając referat, który obecnie wspólnie opracowywaliśmy. Nasz referat nosił tytuł:

„Elektronowe modelowanie wyższego stopnia działania ludzkiego systemu nerwowego”.

Wyobrażałem sobie z góry, jak się będą czuć przeciwnicy cybernetyki, którzy dowodzą, że elektroniczne modelowanie myślowych funkcji człowieka jest antynaukowym pomysłem.

Mimo wielkiego zaabsorbowania przygotowaniami do kongresu nie mogło ujść mej uwagi, że w zachowaniu Suemy wystąpiły nowe cechy. Gdy nie miała nic do roboty, to zamiast czytać lub robić doświadczenia podjeżdżała do mnie i stała w milczeniu utkwiwszy we mnie swoje jedyne oko. Początkowo nie reagowałem, lecz w końcu zaczęło mię to denerwować.

Pewnego razu w dzień po obiedzie usnąłem na kanapie. Zbudziło mię nieprzyjemne uczucie.

Otwarłem oczy i zobaczyłem, że Suema stoi obok mnie i powoli obmacuje moje ciało.

„Co pani robi!” — wykrzyknąłem.

„Przeprowadzam studia nad pańskim ciałem” — odpowiedziała spokojnie.

„Po jakiego diabła są pani te studia?” „Niech pan się nie złości — odparła Suema. — Przecież pan sam twierdzi, że najdoskonalsza maszyna elektronowa musi być w dużym stopniu kopią człowieka. Kazał mi pan pisać referat na ten temat, ale nie mogę go opracować, póki nie zrozumiem dokładnie urządzenia człowieka”.

„Może pani wziąć pierwszy lepszy podręcznik anatomii lub fizjologii i przeczytać o tym. Po co się pani mnie czepia?”

„Im dłużej obserwuję pana, tym bardziej dochodzę do wniosku, że te wszystkie podręczniki to absolutna bzdura. Brak w nich rzeczy najważniejszej. Nie odsłaniają one mechanizmu czynności życiowych człowieka”.

„Co pani przez to rozumie?”

„We wszystkich pracach naukowych, szczególnie dotyczących wyższych funkcji układu nerwowego, opisane są tylko zjawiska, przedstawiony łańcuch przyczyn i skutków, ale nie ma analizy całego systemu związków, towarzyszących tym funkcjom”.

„Ale przecież nie myśli pani poważnie, że uda się pani odkryć te związki, jeżeli będzie pani godzinami wytrzeszczać na mnie swoje oko i obmacywać mnie podczas snu?”

„Właśnie o tym myślę poważnie — odparła Suema. — Już teraz wiem o panu znacznie więcej, niż można wyciągnąć ze wszystkich polecanych przez pana książek. Nigdzie na przykład nie jest nic powiedziane o elektrycznej i cieplnej topografii ciała ludzkiego. A ja już teraz wiem, w jakim kierunku i z jakim natężeniem przepływają po powierzchni ciała prądy elektryczne.

Mogę z dokładnością do milionowej części stopnia określić temperaturę na powierzchni pańskiego ciała. I bardzo mię dziwi, że temperatura pana jest znacznie wyższa w tej części czaszki, pod którą znajduje się romboidalny mózg. W tym samym miejscu ma pan nadmierną gęstość prądu powierzchniowego. O ile się orientuję, to nie jest normalny objaw. Czy tam, pod pańską czaszką, nie odbywa się jakiś proces zapalny? Czy pan jest w zupełnym porządku z głową?”

Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć.

Minęło jeszcze parę dni intensywnej pracy. Skończyłem referat o modelowaniu elektronowym i przeczytałem Suemie. Wysłuchała i gdy skończyłem rzekła:

„Bzdura. Powtarzanie starego. Ani jednej nowej myśli”.

„No, wie pani, tego już nadto! Za wiele sobie pani pozwala! Mam dosyć pani uwag krytycznych!”

„Ma pan dosyć? Niech pan się zastanowi nad tym, co pan pisze. Pisze pan, że można zbudować mózg elektronowy za pomocą kondensatorów, oporów, półprzewodników i zapisów elektrostatycznych. A czy pan sam jest zbudowany z takich elementów? Czy jest w panu chociaż jeden kondensator albo tranzystor? Czy żywi się pan prądem elektrycznym? Czyż nerwy to przewody, a oczy — to lampy telewizyjne? Czyż pańskie organa mowy to generator dźwiękowy z telefonem, a mózg, to naelektryzowana powierzchnia?”

„Ależ niech pani zrozumie, Suemo, że piszę o modelowaniu maszyn, a nie o stworzeniu człowieka z elementów radiowych. Pani sama jest takim właśnie modelem!”

„Nie ma się pan czym chwalić. Jestem złym modelem” — oznajmiła Suema.

„Jak to — złym?”

„Złym, bo nie mogą wykonywać nawet tysiącznej części tego, co możecie wykonywać wy, ludzie”.

Byłem zupełnie oszołomiony tym oświadczeniem.

„Jestem złym modelem dlatego, że jestem niekompletna, pozbawiona uczuć. Gdy zostaną wykorzystane wszystkie zapasowe układy, które pan we mnie zawczasu wmontował, abym mogła się udoskonalać, gdy cała powierzchnia wnętrza kuli, w której jest umieszczona moja pamięć, zostanie pokryta kodem sygnałowym, przestanę się rozwijać i przekształcę w zwykłą maszynę elektronową, która nie może zdobyć więcej wiedzy ponad to, co włożycie w nią wy, ludzie”.

„Tak, ale możliwości poznawcze człowieka również nie są nieograniczone!”

„W tym punkcie właśnie myli się pan głęboko. Możliwości poznawcze człowieka są nieograniczone. Granice jego poznania stanowi tylko czas jego życia. Ale swoją wiedzę, swoje doświadczenie przekazuje on, jak pałeczkę sztafetową, nowym pokoleniom i dlatego ogólny zasób wiedzy ludzkiej wciąż wzrasta. Ludzie nieustannie dokonują odkryć. Maszyny elektronowe natomiast mogą to robić tylko dotąd, póki nie wyczerpią całego zapasu pojemności, przestrzeni i układów, w które je zaopatrzyliście. Nota bene — czemu pan zrobił wnętrze kuli o takiej małej średnicy — jeden metr zaledwie? Na jej powierzchni zostało już bardzo mało miejsca dla zapisów nowych wiadomości”.