Ruth zanucił dodając mu otuchy.
Nie mógłbyś mi zrobić krzywdy. Jesteś moim przyjacielem.
I ubódł swego pana trale, dmuchając mu w twarz ciepłym, świeżym oddechem.
Jaxom głęboko wciągnął powietrze, mając nadzieję uspokoić podniecenie kotłujące się w jego brzuchu. Zobaczył wtedy tłum zebrany na stopniach Warowni. Dlaczego akurat dzisiaj musiało tutaj być tylu ludzi?
Nie ma ich wielu, powiedział mu Ruth zdziwionym tonem, kiedy podniósł głowę, by przypatrzyć się zebranym. Przyleciało także wiele jaszczurek ognistych, by mnie zobaczyć. Znam tutaj wszystkich. I ty też.
Jaxom zdał sobie sprawę, że tak było. Czerpiąc odwagę z faktu, że jego smok pogodził się z tak dużym audytorium, wyprostował ramiona i pomaszerował do przodu.
F’lar i Lessa jako najważniejsi jeźdźcy smoków byli honorowymi gośćmi. F’nor, jeździec brązowego Cantha i partner smutnej Brekke także był obecny, on był dobrym przyjacielem Jaxoma. Stał tam również N’ton, Przywódca Weyru Fort, gdyż Ruatha była przypisana do Weyru Fort. Jaxom dostrzegł również Mistrza Robintona, Harfiarza Pernu, a obok niego Menolly, harfiarkę, w której często znajdował orędowniczkę. Uroczystość zaszczycili również swoją obecnością Lord Sangel z Południowego Bollu i Lord Groghe z Fortu, jako reprezentanci Panów na Warowniach.
W pierwszej chwili Jaxom nie mógł dojrzeć Lorda Lytola. Potem Finder przesunął się, by powiedzieć coś do Menolly, i wtedy spostrzegł opiekuna. Miał nadzieję, że Lytol tym razem popatrzy naprawdę na Rutha, nawet jeżeliby nigdy więcej nie miał tego zrobić.
Przeszli teraz przez dziedziniec i stanęli przed stopniami, przy czym Jaxom trzymał swoją prawą rękę na mocnym, wdzięcznie wygiętym karku Rutha, i spojrzeli sędziom wprost w twarze.
Wyciągając jedną rękę w pozdrowieniu w kierunku Rutha, Lessa uśmiechnęła się do Jaxoma, schodząc ze stopni, by go powitać.
— Ruth bardzo zmężniał od zeszłej wiosny, Jaxomie — powiedziała, a jej ton uspokajał go i chwalił równocześnie. — Ale ty powinieneś jeść więcej. Lytol, czy Deelan nigdy nie karmi tego dziecka? Przecież to skóra i kości.
Jaxom był wstrząśnięty, kiedy zdał sobie sprawę, że jest teraz wyższy od Lessy i że zadziera ona głowę, by popatrzeć na niego. Zawsze wydawała mu się duża. Jakoś czuł się zażenowany patrząc z góry na Władczynię Weyru.
— Powiedziałabym, że masz wciąż przewagę na F’lessanem, a on za każdym razem, jak na niego patrzę, jest coraz dłuższy dodała.
Jaxom jąkając się zaczął przepraszać.
— Nonsens, Jaxomie, prostuj się na całą swoją wysokość powiedział F’lar, podchodząc do swojej partnerki.
Jego uwaga skupiała się na Ruthu, a biały smok uniósł nieco głowę, by popatrzeć prosto w oczy wysokiemu Przywódcy Weyru.
— Wyrosłeś, Ruth, na więcej dłoni, niż przewidywałem, kiedy się Wyklułeś! Dobrze się opiekowałeś swoim przyjacielem, Lordzie Jaxomie. — Przywódca Weyru Benden wypowiedział jego tytuł z lekkim naciskiem, przenosząc wzrok ze smoka na jeźdźca.
Jaxom skrzywił się, nie podobało mu się to przypomnienie jego dwuznacznej pozycji.
— Nie przypuszczam jednak, żebyś miał kiedykolwiek osiągnąć posturę naszego dobrego Mistrza Kowali, tak więc nie sądzę, żebyś miał stanowić nadmierne obciążenie dla Rutha w czasie lotu. — F’lar popatrzył na resztę zebranych na schodkach ludzi. — Ruth jest o całą głowę wyższy w barkach od biegusów. I mocniejszy.
— Jaka jest teraz rozpiętość jego skrzydeł? — zapytała Lessa, z brwiami ściągniętymi namysłem. — Jaxom, poproś go, proszę, żeby je rozpostarł?
Lessa z łatwością mogła bezpośrednio poprosić Rutha, ponieważ potrafiła porozumiewać się ze wszystkimi smokami. Jaxoma bardzo podniosło to na duchu, że okazała mu taką uprzejmość, i przekazał prośbę Ruthowi. Z oczami wirującymi z podniecenia biały smok uniósł się na zadnich łapach i rozpostarł skrzydła, a mięśnie na piersi i barkach zafalowały mu zamglonymi odcieniami wszystkich smoczych kolorów.
— Jest proporcjonalnie zbudowany — powiedział F’lar, dając nurka pod skrzydło, by sprawdzić górną część szerokiej, przejrzystej błony. — Och, dziękuję ci, Ruth — dodał, kiedy biały smok usłużnie przechylił swoje skrzydło. — Zakładam, że jest równie pełen zapału do lotu co ty.
— Tak, panie, bo on jest smokiem, a wszystkie smoki latają!
Na spojrzenie, jakim obrzucił go F’lar, Jaxom wstrzymał oddech, zastanawiając się, czy jego szybka odpowiedź nie była zbyt śmiała. Kiedy usłyszał śmiech Lessy, obejrzał się. Ale ona nie śmiała się ani do niego, ani do Rutha. Oczy miała zwrócone na swego partnera. Prawa brew F’lara uniosła się w górę, kiedy odpowiedział jej szerokim uśmiechem. Jaxom miał uczucie, że w ogóle nie byli świadomi obecności jego czy Rutha.
— Tak, tak, smoki latają, czyż nie, Lesso? — zapytał miękko Przywódca Weyru, a Jaxom zdał sobie sprawę, że dzielili jakiś wspólny, osobisty żart.
A potem F’lar podniósł głowę w stronę ogniowych wzgórz, skąd złocista Ramoth, spiżowy Mnemeth i dwa brunatne smoki, Canth i Wilth, z głębokim zainteresowaniem przyglądały się temu, co działo się na dziedzińcu na dole.
— Co mówi Ramoth, Lesso?
Lessa skrzywiła się.
— Wiesz, ona zawsze mówiła, że Ruth sobie poradzi.
F’lar spojrzał najpierw na N’tona, który szeroko się uśmiechnął, potem na F’nora, który przyzwalająco wzruszył ramionami. — Jednogłośnie, Jaxomie. Mnemeth nie rozumie, o co robimy tyle zamieszanie. Wsiadaj więc, chłopcze. — F’lar zrobił krok do przodu, jak gdyby chciał go podsadzić na kark białego smoka.
Młodzieniec poczuł się rozdarty pomiędzy uczuciem przyjemności, że Przywódca wszystkich Weyrów na całym Pernie mu pomaga, a oburzeniem, że F’lar uważa, iż nie jest w stanie wsiąść sam.
Tu wtrącił się Ruth, usuwając skrzydła z drogi i zginając lewe kolano. Jaxom stanął lekko na podsuniętą kończynę i skoczył na odpowiednie miejsce między dwoma ostatnimi garbkami grzebienia na karku. Te wypustki u w pełni wyrośniętego smoka wystarczały, żeby człowiek mocno trzymał się na miejscu w czasie normalnego lotu, ale Lytol nalegał, żeby Jagom użył rzemieni uprzęży jako zabezpieczenia. Kiedy Jaxom mocował sprzączki rzemieni do metalowych pętli przy swoim pasku, spojrzał ukradkiem na tłum. Ale nikt nie okazywał ani śladu zdziwienia czy pogardy dla jego środków ostrożności. Kiedy był gotowy, poczuł, jak w brzuchu rozchodzi mu się znowu okropny chłód wątpliwości. Przypuśćmy, że Ruth nie da rady…
Kątem oka dojrzał szeroki, pewny uśmiech na twarzy N’tona i zobaczył jak Mistrz Robinton i Menolly podnoszą ręce w geście pozdrowienia. Potem F’lar uniósł nad głową pięć, dając mu tradycyjny sygnał do odlotu.
Jaxom głęboko wciągnął powietrze.
— Lećmy, Ruth!
Poczuł, jak nabrzmiewają mięśnie, kiedy Ruth na wpół przykucnął, jak napięcie przechodzi po grzbiecie, jak przesuwa się pod jego łydkami muskulatura, kiedy smok podniósł olbrzymie skrzydła do najważniejszego, pierwszego rozmachu. Ruth nieco pogłębił przysiad odbijając się od ziemi przy pomocy swych potężnych tylnych nóg. Głowa Jaxoma poleciała gwałtownie do tyłu. Instynktownie chwycił za zabezpieczające rzemienie, a potem trzymał mocno, kiedy potężne uderzenia skrzydeł małego smoka uniosły ich w górę w stronę ogniowych wzgórz. Wielkie smoki rozpostarły swoje skrzydła, grając zachętę dla Rutha. Wokół nich wirowały jaszczurki ogniste, wtórując swymi srebrzystymi głosami. Młody Lord miał tylko nadzieję, że nie spłoszą Rutha ani nie będą mu przeszkadzać.