Co jeszcze działo się w Steamboat późną jesienią osiemdziesiątego ósmego roku?
Szeryfem okręgu Routt był Phil Barrett.
Gloria Welle prowadziła hodowlę koni.
Raymond Welle praktykował jako psychoterapeuta i bawił się w radiowego felietonistę, nadając swoje pierwsze audycje. Może już wtedy marzył o miejscu w Izbie Reprezentantów.
A teraz? Satoshi Hamamoto obawiała się, że ktoś usiłuje ją zastraszyć. Dlaczego? Odpowiedź wydawała się oczywista: ten ktoś chciał ją powstrzymać od oskarżenia Joeya Franklina o popełniony przed laty gwałt.
Miałem jednak wrażenie, że ten motyw nie wystarcza.
Gdyby bowiem Satoshi wystąpiła z oskarżeniem, Joey mógłby zwyczajnie wszystkiemu zaprzeczyć. Media na pewno podchwyciłyby temat, co naraziłoby Joeya na pogorszenie reputacji, ale jakoś by to przeżył. Zawodowi sportowcy są bezustannie oskarżani o kryminalne przestępstwa, a ich kariery mimo to rozwijają się bez przeszkód. Często nawet w przypadku zasądzenia skazującego wyroku.
Jeśli więc próbowano zastraszyć Satoshi nie z powodu groźby, że ujawni popełniony dawno temu gwałt, to czym się kierowano? Doszedłem do wniosku, że musiało się to w jakiś sposób łączyć z motywami, które popchnęły do zbrodniczego czynu morderców Tami i Miko. Musiało istnieć coś, co łączyło Satoshi ze śmiercią Tami i Miko. Coś, o czym nie miała pojęcia sama Satoshi.
Co to było?
Nie wiedziałem. Ale wiedziałem, kogo o to zapytam.
Zadzwoniłem do Sama i spytałem, czy jego gość już się obudził i czy jest do dyspozycji. Gdy ustalaliśmy, gdzie moglibyśmy się spotkać, nasz domowy faks zaczął drukować dwustronicowy komunikat dla Lauren, nadany przez Mary Wright z Waszyngtonu.
Mary prosiła o wyciąg z obowiązujących w Kolorado przepisów dotyczących przeszukania. Chciała też wiedzieć, w jakich okolicznościach gubernator Kolorado mógłby wkroczyć w prawa miejscowego prokuratora okręgowego i wyznaczyć do prowadzenia śledztwa swojego prokuratora.
Wstrzymałem na chwilę oddech, gdy przeczytałem, że podejrzaną nieruchomością jest ranczo przy Silky Road. Mary informowała, że podjęto czynności mające na celu ustalenie, czy kongresman Welle byłby skłonny dobrowolnie wpuścić przedstawicieli Locarda na teren swojej posiadłości. Zalecała, żeby w razie odmowy zwrócić się do prokuratora okręgu Routt. Gdyby zaś prokurator odmówił wydania nakazu przeszukania, należało zastosować jeszcze inną drogę.
Było oczywiste, że Mary Wright uznała, iż są podstawy do wszczęcia postępowania sądowego. Wziąwszy pod uwagę jej reputację, podstawy te musiały być bardzo solidne.
Zastanawiałem się, co takiego odkryli Flynn i Russ, że skierowało to ich uwagę na ranczo przy Silky Road.
Lauren spała. Zostawiłem jej kartkę z wiadomością, że jadę do miasta spotkać się z Samem i Satoshi. W drodze do kwiaciarni Sherry próbowałem sobie wyobrazić, co dzieje się w tej chwili w obozie Raymonda Wellego.
Trwała właśnie kampania wyborcza, a Welle ubiegał się o fotel senatora. „Washington Post” prowadził dochodzenie dotyczące nieprawidłowości w finansowaniu jego poprzednich kampanii. Po tajemniczym zniknięciu Dorothy gazeta przerwała publikację artykułów o tamtych przekrętach, ale sprawą zainteresowały się inne media.
Co więcej, Locardowi udało się wniknąć do prywatnego świata Raymonda Wellego i organizacja ta zaczęła badać możliwość, że odegrał on jakąś rolę w zamordowaniu dwóch dziewcząt dwanaście lat temu. Dodatkowym zagrożeniem była Satoshi Hamamoto, która, o czym Welle wiedział, oskarżała jednego z jego byłych pacjentów o gwałt.
Biorąc pod uwagę okoliczności, Welle nie miał wielkiego wyboru i powinien się zgodzić na przeszukanie rancza. Gdyby bowiem odmówił, Locard przedstawiłby zgromadzone dowody miejscowemu prokuratorowi i sędziemu. To zaś znacznie podnosiło ryzyko przecieków do prasy. A na przecieki Welle nie mógł sobie pozwolić.
Sam nie zapalił żadnych świateł, toteż wnętrze kwiaciarni jego żony pełne było mrocznych cieni i odblasków rzucanych przez latarnie przy Pearl Street. Mrok sprawiał, że zapach kwiatów wydawał się jeszcze bardziej intensywny. Poszedłem za Samem wzdłuż ustawionych rzędem lodówek do tylnego pokoiku, w którym Sherry wykonywała papierkową robotę związaną z prowadzeniem sklepu. Czekała tam na nas Satoshi. Na mój widok zerwała się z miejsca, uścisnęła mnie i pocałowała w policzek.
Uśmiechnęła się ciepło do Sama. Najwyraźniej zdążyła go już polubić.
Sam nie tracił czasu. Odwrócił się do mnie i zapytał:
– O co chodzi?
– Dowiedziałem się właśnie – odparłem – że Joey Franklin przeszedł kurację u Wellego. Nie wiem, kiedy zakończyło się to leczenie, ale został na nie skierowany kilka miesięcy przed gwałtem.
Spojrzałem na Satoshi. Wyglądała, jakbym zadał jej cios w żołądek.
– Dlaczego Welle go leczył? – spytała.
– Joey został przyłapany na podglądaniu dziewcząt w toalecie.
– Więc doktor Welle wiedział o jego skłonnościach? Zdawał sobie sprawą… do czego… jest zdolny?
– Prawdopodobnie tak.
Opowiedziałem o rozmowie z Ellen Leff. Satoshi słuchała w napięciu, ale jej spojrzenie błąkało się po różnych przedmiotach. Widać było, że intensywnie analizuje przedstawione przeze mnie informacje.
– To nie wystarcza – stwierdziła. – Nie wyjaśnia, dlaczego ktoś miałby mi grozić. Nie mogę udowodnić Joeyowi jego postępku. Jeśli on zaprzeczy, a zwłaszcza jeśli doktor Welle zaprzeczy, że o tym wiedział, moje oskarżenia będą nic niewarte. – Nie wiedziała, że Joey powiedział, iż w ogóle jej nie pamięta, i nie brała pod uwagę, że Welle mógłby odmówić skomentowania sprawy, zasłaniając się tajemnicą lekarską a jednak doszła do identycznej konkluzji co ja.
– Ma pani rację – powiedziałem. – Dlatego przypuszczam, że musi pani wiedzieć o czymś jeszcze. Może to być coś, co wtedy zupełnie się nie liczyło, ale w tej chwili ma dla kogoś kluczowe znaczenie. Coś, co wystawia kogoś na tak poważne ryzyko, że postanowił zmusić panią do milczenia.
Satoshi uniosła brwi.
– Co to może być? – zastanawiała się. Sam pokiwał głową.
– Spróbujmy się domyślić – powiedział i pochylił się ku Satoshi. – Chciałbym, żebyśmy jeszcze dziś wieczorem porozmawiali o tych kilku dniach sprzed wielu lat. Może przypomni sobie pani o czymś, o czym pani zapomniała, albo zwróci uwagę na coś, co jest istotne, a do tej pory wydawało się bez znaczenia. Zadam pani wiele pytań, bardzo szczegółowych. Jest pani gotowa?
– Tak, jestem gotowa. Sam odwrócił się do mnie.
– Alan, przynieś nam po kawie. Obawiam się, że to trochę potrwa. Jestem pewien, że znajdziesz na Pearl Street jakiś otwarty barek. Weź też dla mnie butelkę piwa. Lubię to z niedźwiedzimi pazurami.
– Wolałabym herbatę – odezwała się Satoshi. – I rogalik, jeśli można prosić.
Wyszedłem z kwiaciarni i zanurzyłem się w Pearl Street. Wieczór był ciepły, a chodnik mokry od deszczu, który spadł w czasie, gdy siedzieliśmy w środku. Pewnie zaplątała się tu jakaś mała chmurka zwiastująca burzę.
Minąłem kawiarnię Peaberry’ego drugą stronę ulicy do Tridenta. Lubiłem ten barek i często tu wpadałem. Mieli dobrą kawę oraz duży wybór ciast i deserów.
Dla Sama kupiłem piwo z niedźwiedzim pazurem, a dla Satoshi rogalik z makiem i herbatę darjeelinga.
29.
Miałem wrażenie, że oglądam taneczne pas de deux słonia i młodej łani. W ciągu wielu lat naszej znajomości Sam nieraz zadziwiał mnie swoją sprawnością fizyczną. Choć potężny i zwalisty, potrafił się poruszać lekko i zwinnie jak kot. Ale rzadko zdarzało mi się podziwiać wrażliwość i subtelność, jakie zademonstrował, rozmawiając z Satoshi.