Выбрать главу

Przyszło mi do głowy, że albo mam zbyt śmiałe pragnienia, albo mój duch opiekuńczy wziął sobie urlop.

Odszedłem od samochodu, żeby nie słyszeć muzyki, w której Kimber szukał ukojenia. Ogarnęła mnie całkowita cisza. Wydawało się, że drzewa wstrzymały oddech, starając się nie zaszeleścić choćby jednym listkiem. Nawet świerszcze zaprzestały ćwierkania. Najgłośniejszym dźwiękiem w całym wszechświecie był szum krwi pulsującej w moich uszach.

Zanim usłyszałem warkot silnika samochodu, który piął się w górę przez Clark, dostrzegłem jego zbliżające się reflektory. Sunęły w moją stronę cierpliwie i niespiesznie. Kiedy auto zwolniło i zaczęło powoli skręcać na parking przed sklepem, miałem już pewność, że za kierownicą nie siedzi Russ Claven.

Tajemniczy pojazd, ford explorer z pierwszej serii, zatrzymał się za moim samochodem. Drzwi otworzyły się i z auta wyszedł Phil Barrett.

Skąd się dowiedział, że spotka tutaj Kimbera i mnie? Dlaczego zaparkował swój samochód za moim? Gdzie są Flynn i Russ?

Ożyły nagle świerszcze, a powiew wiatru poruszył jednocześnie milionami liści okolicznych drzew. Ucichło pulsowanie krwi w moich uszach. Zrobiłem dwa kroki i ukryłem się za drzewem.

Phil Barrett zastukał w boczne okno mojego samochodu i po chwili otworzył przednie drzwi po stronie kierowcy. Zapaliło się światełko oświetlające wnętrze. Obawiałem się, że jego wtargnięcie przyprawi Kimbera o zawał serca, gdy jednak Lister podniósł się na tylnym siedzeniu, to Barrett odskoczył z przestrachem do tyłu. Magnetofon grał tak głośno, że mógłby obudzić wszystkich śpiochów w promieniu stu metrów. Phil sięgnął ręką do stacyjki i przekręcił kluczyk, wyłączając zasilanie.

– Jest pan sam, panie Lister? – spytał. – Powiedziano mi, że zastanę tu i pana, i doktora Gregory.

Kimber zasłaniał sobie oczy obiema dłońmi. Po chwili usłyszałem jego tubalny głos:

– Czy mógłby pan zamknąć drzwi, panie Barrett? Te światła są takie jaskrawe.

– Szeryf prosił mnie, żebym zawiózł was obu na miejsce. Doktor Claven i pani Coe już tam czekają.

– Szeryf? Jaki znowu szeryf? – zapytał Kimber, nie odejmując dłoni od oczu.

– Okręgu Routt. To jego jurysdykcja. Ciało zostało znalezione na dzikim zboczu Mount Zirkel. Wszystkie wiatrołomy w górnych partiach należą do jego jurysdykcji.

Kimber zaczął się gramolić z tylnego siedzenia.

– O czym pan mówi? Jakie wiatrołomy?

Wiedziałem, o jakich wiatrołomach mówi Barrett. W październiku dziewięćdziesiątego siódmego roku potężny huragan, którego prędkość oceniano na prawie dwieście kilometrów na godzinę, przeszedł przez górne partie zachodnich stoków łańcucha Continental Divide, w północnej części stanu Kolorado. W okolicy Mount Zirkel Wilderness, parę kilometrów na południe od Clark, wichura obaliła całe połacie lasu na obszarze ponad ośmiu tysięcy hektarów. Huragan nie tylko łamał drzewa, ale wyrywał je z korzeniami. Z lotu ptaka wyglądało to niczym robota jakiegoś gigantycznego kosiarza. Służby leśne oceniały, że w ciągu kilku minut zostało wyrwanych i powalonych na ziemię ponad milion drzew.

Phil Barrett wyjaśnił Kimberowi, jakich spustoszeń dokonał ów huragan, i powiedział, że ciało Dorothy zostało odkryte na obszarze wiatrołomu. Zdziwiło mnie, że w ogóle mogło się znaleźć w tej okolicy. Od jesieni dziewięćdziesiątego ósmego roku ekipy ratownicze oczyściły z pni prawie osiemset hektarów dotkniętego klęską terenu, ale większa jego część była zbyt niedostępna i niebezpieczna nawet dla nich. Oglądałem zdjęcia i kasety wideo z nieuprzątniętego jeszcze obszaru. Jeśli ciało Dorothy zostało porzucone na tym terenie, poszukiwanie zwłok przypominałoby szukanie igły w stogu siana.

– Gdzie są Flynn i Russ? – zapytał Kimber.

– Zaoferowali pomoc szeryfowi Pilanderowi. Mają pełne ręce roboty tam w górze – odparł Barrett, wskazując kciukiem w kierunku Mount Zirkel Wilderness. - Flynn pomaga w zabezpieczeniu miejsca zbrodni, a Russ przeprowadza wstępne badanie zwłok. Pilander jest bardzo zadowolony, że może wykorzystać ich obecność. W okręgu Routt nie ma zbyt wielu specjalistów z ich umiejętnościami.

– Nigdzie nie znajdzie pan zbyt wielu ludzi z ich umiejętnościami, panie Barrett, nie tylko w Routt – stwierdził Kimber.

– Jasne – odparł Barrett. – A skoro mowa o specjalistach, to gdzie jest doktor Gregory? Mówiono mi, że będzie tu z panem.

Wyszedłem zza drzewa i ruszyłem w ich stronę.

– O, właśnie tu idzie – rzekł Kimber.

– Witam pana, Phil – powiedziałem. – Usłyszałem, że pan podjeżdża. Odszedłem na chwilę, żeby się odlać.

Barrett odwrócił się raptownie, jakby się bał, że zaatakuję go od tyłu.

– O, doktor Gregory. Dobry wieczór. Mam zawieźć obu panów na miejsce, gdzie znaleziono ciało.

Potrząsnąłem przecząco głową.

– W żadnym wypadku, Phil. Zgodziłem się tylko podwieźć tutaj pana Kimbera, żeby mógł się spotkać z Flynn i Russem. Na tym moja rola się skończyła. Zamierzam zjechać z powrotem na dół i wrócić do łóżka. Mam nadzieję, że jutro poznam szczegóły odkrycia zwłok Dorothy. To mi w zupełności wystarczy.

Barrett odstąpił krok do tyłu i oparł się plecami o samochód.

– Flynn bardzo zależało na pańskiej obecności, doktorze. Przewidziała, że może pan okazać niechęć do wspinania się na górę. Dokładnie tak się wyraziła – powiedział. – Że może pan okazać niechęć.

– I miała rację – odparłem. – Rzeczywiście nie mam na to najmniejszej ochoty. Gdy pan tam wróci, Phil, proszę jej powiedzieć, że okazała się bardzo domyślna. Proszę nie zapomnieć tego słowa. Domyślna.

– Nie będę nalegał, Alan, żeby pan nam towarzyszył – rzekł Kimber. Nie mam do tego prawa. Ale… może Flynn ma powody, aby uważać, że pańska obecność jest niezbędna. Proszę więc, żeby jeszcze raz rozważył pan swoją decyzję. Dojechaliśmy już tak daleko, że te parę mil nie robi chyba żadnej różnicy? – Gdy wygłaszał te słowa, przyglądałem mu się okiem lekarza. Wydawało się, że objawy ataku ustąpiły całkowicie.

Nie wyobrażałem sobie, do czego mógłbym się przydać, prócz zidentyfikowania zwłok. Po chwili namysłu postanowiłem, że zrobię to i zaraz potem wrócę do pensjonatu.

– Czy to daleko? – zapytałem Barretta.

– Nie, ale trzeba jechać gruntową drogą. Piętnaście minut. Może dwadzieścia.

– W porządku. Pojadę moim samochodem. Zrobię to, czego oczekuje Flynn, i zaraz potem wrócę. Czy to panu odpowiada, Kimber?

– Tak. Dziękuję panu.

– Niełatwo tam dojechać – odezwał się Phil. – Ostatni kawałek drogi nadaje się wyłącznie dla samochodów z napędem na cztery koła. Niech pan pojedzie ze mną, a gdy zdecyduje się pan wracać, odwiozę pana do auta.

Nie podobał mi się ten pomysł. Czułem, że jest zły, ale nie wiedziałem, dlaczego.

– Niech pan prowadzi, a ja pojadę za panem – powiedziałem.

Gruntowa droga była w niezłym stanie i początkowo jazda nie stwarzała wielkich problemów. Dawało się ominąć koleiny, a strome odcinki były krótkie. Po jakichś dziesięciu minutach Phil zatrzymał się na chwilę koło tablicy ustawionej przez służby leśne. Stanąłem obok jego explorera.

– Stąd zaczyna się trudny kawałek – powiedział. – Może zostawi pan tu samochód? Przywiozę pana, gdy będzie pan gotów do powrotu.

– Niech pan prowadzi dalej – odparłem krótko.

– Zdaje się, że go pan nie lubi – powiedział Kimber, gdy tylko podniosłem szybę w drzwiach.

Zaczęliśmy zjeżdżać w dół. Wrzuciłem drugi bieg, dostosowując się do warunków.