Выбрать главу

– Tak.

– Nie żyje. Widziałem, jak przygniotło go drzewo – powiedziałem, przykładając rozłożoną dłoń do piersi.

– Gdzie są moi przyjaciele? – spytał Kimber.

Dell potrząsnął głową. Nie byłem pewien, czy chce nam dać do zrozumienia, że nie wie, czy też odmawia odpowiedzi na pytanie. W dalszym ciągu wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Nie mogłem zobaczyć twarzy Kimbera i nie wiedziałem, jak przyjął wiadomość, że dwoje jego bliskich przyjaciół prawdopodobnie nie żyje. Przypomniałem sobie, że wciąż ma swój pistolet, przypasany nad kostką u nogi.

W trakcie mojego spotkania z Dellem udało się nam nawiązać nić porozumienia, co pozwoliło mu rozmawiać ze mną otwarcie. Postanowiłem odnowić to porozumienie.

– Dell, chciałem pana zapytać… Dell? – musiałem powtórzyć jego imię, żeby na mnie spojrzał. – Prawda, że to nie pan zabił Tami?

– O nie! Dobry Boże, tylko nie to – odparł. – Czułbym się, jakbym zamordował anioła z niebios.

– Więc co pan tu z nami wyprawia?

– To, co powinienem był zrobić wcześniej. Chronię moją rodzinę. Ona jest wszystkim, co mi zostało.

– Ma pan na myśli Joeya?

Domyślił się, jaki jest sens mojego pytania.

– Joey popełnił mnóstwo głupstw, kiedy był młody. Ale nie, on nie zabił swojej siostry – odparł.

– Więc to Cathy ją zabiła?

– Przez przypadek.

– Zechce pan opowiedzieć jak to się stało?

– Nie, nie zechce – odezwał się głos Cathy Franklin, stojącej nieco wyżej na zboczu. – Nie było go tam tego dnia. Dowiedział się o tym dopiero niedawno. Ale dziewczynki umarły w mojej obecności. Jeśli pan chce, mogę opowiedzieć, jak to się stało. Dzisiejsza noc zakończy się tak samo jak tamta, z trupami na pustkowiu koło Mount Zirkel, więc nie będzie to miało żadnego znaczenia. Obaj umrzecie jeszcze dziś w nocy.

38.

Cathy mówiła to coraz bardziej roztrzęsionym, piskliwym głosem. Przypominał mi pluskanie wody w płytkim strumyku, przelewającej się bystro po kamieniach.

– Do tej pory zdążył pan już pewnie porozmawiać ze wszystkimi? – zapytała, kierując te słowa do mnie. – Był pan bardzo zajęty. Wiem, że rozmawiał pan z Joeyem, a domyślam się, że także z doktorem Welle. Założę się, że kontaktował się pan też z rodzicami Mariko.

– Tak. Rozmawiałem z Taro, jej ojcem. Matka jest w Japonii.

– Więc pewnie pan wie, że dziewczyny zostały zgarnięte za palenie marihuany?

– Tak, koło gorących źródeł w Parku Truskawkowym.

Zgadza się. No cóż, wszystko zaczęło się od tego – potrząsnęła głową, jakby wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się stało. – Od dwóch cholernych studenciaków z college’u, którzy mieli właśnie wiosenną przerwę w zajęciach, no i namówili dwie prowincjonalne dziewczyny na parę dymków marychy. Niech pan popatrzy, co się dzieje – pomachała rękami w kierunku wiatrołomu. – Minęło ponad dziesięć lat, a gdzie nie spojrzeć, wszędzie leżą trupy. Czy ktoś mógł to przewidzieć?

– Nikt – przyznałem. Starałem się podążać za tokiem jej myśli, szukając wskazówek w jej oczach.

– Tak, nikt – powtórzyła. – Nikt nie był w stanie przewidzieć czegoś takiego.

Dell pokiwał ze zrozumieniem głową. Kimber siedział bez ruchu. Czy Phil powiedział panu, dlaczego dziewczynki nie zostały aresztowane tamtego wieczoru, gdy przyłapano je koło gorących źródeł? – zapytała Cathy. – Wyjaśnił panu tę sprawę? – dodała zaczepnym, prowokującym tonem.

– Tak – odpowiedziałem. – Stwierdził, że okazał wobec nich wspaniałomyślność. Nie chciał, żeby do końca życia ponosiły konsekwencje jednego błędu.

Cathy prychnęła pogardliwie, wychodząc z ukrycia między drzewami, i stanęła obok swego męża.

– Okazał wspaniałomyślność? Phil? Coś panu powiem. Phil Barrett okazał się wtedy zwykłym palantem. Był tylko jeden powód, że dziewczynki nie znalazły się za kratkami. Chce pan wiedzieć, jaki? Bo zgodziłam się z nim przespać. Dlatego dziewczynki zostały natychmiast zwolnione do domu.

Dell ujął strzelbę jedną ręką, a drugą objął żonę w pasie. Spojrzała na niego z miłością.

– Dell nie wiedział o tym. Aż do niedawna nie wiedział o niczym. Zrobiłam to wszystko na własny rachunek. Żeby chronić moją Tami.

Przypomniała mi się kolejka, którą miałem w dzieciństwie. Ustawiałem na torach poszczególne wagoniki tak, żeby stały na nich wszystkimi kołami. Ta historia znalazła się obecnie w takim właśnie punkcie. Wszystkie wagoniki stały na torach, ale tylko niektóre wszystkimi kołami. Nie byłem w stanie przewidzieć, dokąd ten pociąg dojedzie.

– Czy Barrett szantażował panią?

– Chyba tak to można nazwać – powiedziała.

Znowu spojrzała na męża, tym razem z żalem. Dell nie spuszczał z oka Kimbera i mnie. Jego strzelba wciąż była wycelowana w naszym kierunku.

– Wie pan, co Joey zrobił tamtej dziewczynce? Małej Japoneczce, młodszej siostrze Mariko? – zapytała Cathy, wpatrując się prosto we mnie. Skinąłem głową. Cathy nadal przeszywała mnie spojrzeniem.

– Chodziło o Satoshi. Tak miała na imię. Wiem, co Joey jej zrobił.

– Gdy dowiedziałam się o tym… wypadku między Joeyem i Satoshi, uświadomiłam sobie, że muszę otoczyć ochroną także moje drugie dziecko.

– Skąd się pani o tym dowiedziała? Czy Joey sam się przyznał? Cathy była zaskoczona moim pytaniem.

– Joey? On nie przyznałby mi się nawet do tego, że ukradł cukierek w sklepie. Nie, zadzwonił do mnie Ray Welle i powiedział mi o tym. Wie pan chyba, że prowadził psychoterapię Joeya?

Kiwnąłem głową.

– Byłam pewna, że pan wie. Ta sprawa z posyłaniem Joeya na leczenie zaczęła się po awanturze, jaką wywołał w szkole. W każdym razie Ray zadzwonił do mnie po południu tego dnia i powiedział, że Mariko, prosiła go o udzielenie pomocy jej młodszej siostrze. Powiedziała, dlaczego dziewczyna potrzebuje pomocy.

– W tej szkolnej awanturze chodziło o to, że Joey podglądał dziewczynki w toalecie, tak?

Cathy sapnęła gniewnie.

– Mój Boże, widzę, że wie pan wszystko.

– Niestety, nie – odparłem. – Nie wiem wszystkiego. – Wciąż jeszcze nie wiedziałem, dokąd skieruje się ten pociąg, kiedy pokona wreszcie ostatni zakręt.

Jak widać, Ray Welle zręcznie wykorzystał drobną lukę w przepisach dotyczących tajemnicy lekarskiej. Gdy Mariko zawiadomiła go, że jej siostra została zgwałcona przez Joeya Franklina, nie była już jego pacjentką. Dlatego przekazana przez nią informacja nie była z prawnego punktu widzenia objęta tajemnicą. Ray Welle powinien zachować tę wiadomość dla siebie, ale prawo nie zmuszało go do tego.

– Gdy tylko dowiedziałam się o postępku Joeya, natychmiast zadzwoniłam do Phila. Obawiałam się, że wyłoni się taki sam problem, jak w przypadku Tami i marihuany. Przypuszczałam, że będę znowu potrzebowała pomocy Phila, aby uchronić moje dziecko od kłopotów. – W jej głosie mieszały się świadomość doznanej klęski i odraza. – Phil zgodził się spotkać ze mną na ranczu przy Silky Road, żeby porozmawiać o sprawie.

– To znaczy tam, gdzie pani…

– Gdzie zwykle się spotykaliśmy.

Próbowałem nie patrzeć na Della. Mogłem sobie wyobrazić, co czuje.

– Czy Ray wiedział o waszych spotkaniach? – zapytałem.

– Wątpię. Gloria była moją przyjaciółką… Pomagała mi. Omówiłyśmy wszystkie szczegóły, no i spotykałam się z Philem w ciągu dnia, kiedy Ray był w mieście. Gloria zawsze mnie zawiadamiała, kiedy te dwa pedałki, które obrządzały jej konie, wybierały się w podróż.

– Ale tego dnia wyłonił się pewien problem. Pani i Phil przyjechaliście na ranczo, gdy były tam jeszcze Mariko i Satoshi. Rozmawiały z doktorem Welle.