Выбрать главу

Słuchałem jego słów w osłupieniu.

– Czy mam rozumieć, Dell – odezwałem się – że pan pochwala to, co zrobiła pańska żona?

– Nie – odparł stanowczym tonem. – Nie pochwalam. I nie wybaczę Cathy tego, co zrobiła. Ale stwierdzam, że zrobiła to, by chronić rodzinę. Mogę żyć dalej z tą świadomością. Tak, mogę żyć dalej. – Spojrzał na żonę i podał jej strzelbę. – Skarbie, muszę związać teraz tych dwóch chłopców, żebyśmy zaprowadzili ich z powrotem do wiatrołomu i pomogli im dołączyć do tych, którzy już tam leżą – powiedział. – Przypilnuj ich, a ja pójdę po jakieś sznury. Wrócę za parę minut. Nie możemy sobie pozwolić na żadną fuszerkę. Zużyliśmy prawie cały zapas dynamitu.

– Jestem już zmęczona, Dell. Zastrzelmy ich tu, na miejscu.

Rzeczywiście wyglądała na zmęczoną, ale Dell nie ustąpił.

– A potem będę musiał ciągnąć ich ciała taki kawał drogi z powrotem do wiatrołomu? Nie mam mowy. To nie potrwa dłużej niż pięć minut.

W chwili, gdy odwrócił się, żeby odejść, poczułem, że ramię Kimbera drgnęło. Mój towarzysz sięgał po swój pistolet.

39.

Dell ruszył w górę po zboczu. Szedł dość wolno, ze zwieszonymi do przodu ramionami, tak jakby każdy krok kosztował go wiele wysiłku. Ani razu nie obejrzał się w naszą stronę.

Cathy nie miała dość sił, by trzymać strzelbę wycelowaną w nas. Co chwila lufa opadała do ziemi, a ona unosiła ją znowu. Kimber odwrócił do mnie głowę i szepnął:

– Gdy trącę pana trzeci raz, niech się pan odtoczy jak najdalej. Cathy usłyszała jego głos, ale prawdopodobnie nie zrozumiała, co powiedział. Po raz kolejny uniosła strzelbę.

– Nie próbujcie żadnych sztuczek. Zabijanie nie sprawia mi już zbytniej przykrości. A zastrzelenie was teraz, zamiast trochę później, narazi nas tylko na niewygodę, nic więcej. Ta strzelba jest naładowana śrutem na kaczki. Nie muszę nawet dokładnie celować, żeby was rozwalić.

Cathy nie była już w stanie utrzymać lufy pod odpowiednim kątem. Kimber trącił mnie w łokieć, odczekał chwilę, trącił drugi raz, znowu zrobił przerwę i wreszcie trącił po raz trzeci. W tym samym momencie skoczyłem do przodu i zacząłem staczać się po zboczu. Koziołkowałem czekając na odgłos wystrzału, ale usłyszałem tylko ciche kliknięcie zwolnionego kurka. Miałem nadzieję, że Kimber także oddala się od Cathy, lecz wolałem nie tracić cennego czasu na oglądanie się za nim. Usłyszałem jego głos:

– Rzuć strzelbę, Cathy!

Przekoziołkowałem jeszcze raz i schowałem się za wielkim głazem. Kimber klęczał za osiką, która nie była dość duża, by osłonić go przed wiązką śrutu z myśliwskiej strzelby. Trzymał w dłoniach pistolet wycelowany prosto w Cathy Franklin. Ona także w niego celowała.

Podniosłem z ziemi kamień wielkości cytryny. Potem jeszcze jeden.

– Dell, potrzebuję twojej pomocy! – zawołała Cathy.

Miałem lepsze schronienie niż Kimber. Rzuciłem pierwszym kamieniem w Cathy. Upadł tuż koło niej.

– Wracaj, Dell, prędko! – wrzasnęła.

Rzuciłem drugim kamieniem. Rąbnął ją mocno w ramię. Jęknęła z bólu i obróciła lufę strzelby w moim kierunku. Przypadłem do ziemi pewien, że usłyszę huk wystrzału z drugiej lufy. Zamiast niego usłyszałem trzy strzały z pistoletu Kimbera, które odbiły się od okolicznych zboczy. Nastąpiły tak prędko jeden po drugim, że echo zlało się w jeden wystrzał.

Wychyliłem głowę na czas, by zobaczyć, jak Cathy pada na ziemię. Nie przewróciła się na plecy ani do przodu. Po prostu ugięły się pod nią kolana i osunęła się tam, gdzie stała. Poruszała przy tym ustami, jakby w bezgłośnej modlitwie. Strzelba upadła na ziemię wcześniej niż ona.

– Kimber, nic panu nie jest?! – zawołałem.

– Nic. A panu?

– Chyba też nic. Co teraz zrobimy? Dell wróci lada chwila. Nim Kimber zdążył odpowiedzieć, usłyszałem głos Della.

– Może zrobimy to razem? Nie chcecie, żebym was zaprowadził do waszych przyjaciół? – Dell Franklin wyłonił się z lasu i zaczął schodzić ku nam po zboczu. Trzymał jedną rękę nad głową, w drugiej niósł dużą łańcuchową piłę do drewna. Ominął Cathy o przynajmniej trzy metry. Ani razu nie spojrzał w jej kierunku. Kimber trzymał pistolet wycelowany prosto w jego pierś, ale Dell zdawał się tego nie widzieć.

Spojrzał najpierw na mnie i uśmiechnął się smutno. Potem odwrócił się do Kimbera.

– Dziękuję panu. Dziękuję wam obu. Nie miałem serca, żeby samemu zrobić z nią porządek. Ale… ktoś musiał to zrobić.

Kimber podszedł do Cathy i przytknął palce do jej szyi. Po chwili spojrzał na Della.

– Myślała, że strzelba jest naładowana? – spytał. Dell wzruszył ramionami.

– Nie jestem pewien, co myślała – odparł. Nie oczekiwał, że mu uwierzymy. I rzeczywiście, nie wierzyliśmy mu.

– Skąd pan wiedział, że mam pistolet? – zapytał Kimber.

– Nie byłem tego pewien. Bałem się, że Cathy zdołała was zabić, kiedy spowodowała osunięcie się pni po zboczu. Ale zdołaliście wyjść z tego cało, miałem więc nadzieję, że zabraliście pistolet Phila. Pomyślałem, że pójdę po linę, aby was związać. Czyli dam wam szansę zrobić użytek z tego pistoletu.

– A Flynn i Russ? – zapytałem. – Nic im nie jest?

– Czuli się dobrze, gdy ich zostawiałem. Chodźmy sprawdzić. To może się nam przydać – dodał, unosząc piłę.

Kimber nadal klęczał koło Cathy.

– Nie chce pan wiedzieć, co z nią, Dell? Jeszcze żyje.

Dell odwrócił głowę i spojrzał na matkę dwojga swoich dzieci leżącą w kałuży krwi, która sączyła się z rany poniżej mostka.

– Dostała paskudny postrzał – stwierdził, wpatrując się w nią beznamiętnym wzrokiem. Nie pożyje długo.

– Zdaje się, że on ma rację powiedział do mnie Kimber.

Zostałem trochę z tyłu, bo nie mogłem oderwać oczu od leżącej na ziemi Cathy. Decyzja, żeby zostawić ją tu, umierającą w samotności, wydała mi się bezduszna i okrutna. Kiedy dochodziliśmy do granicy wiatrołomu, zawołałem do Kimbera i Della, że zaczekam koło Cathy, aż nadejdzie jakaś pomoc, i ruszyłem z powrotem w górę zbocza. Cathy straciła mnóstwo krwi. Ująłem ją za rękę w próżnej nadziei, że wyczuję puls. Przyłożyłem ucho do jej ust, ale nie usłyszałem najlżejszego nawet szmeru oddechu.

Ruszyłem biegiem w dół, żeby dołączyć do Kimbera i Della, którzy czekali na mnie. Żaden nie spojrzał mi w oczy. Weszliśmy w umarły las. Nigdy bym nie przypuszczał, że z własnej woli przekroczę znowu granicę wiatrołomu. W miarę zagłębiania się między splątane zwały połamanych pni i konarów ogarniała mnie coraz większa groza. Dell szedł przodem, za nim Kimber, ja zamykałem pochód. Po dziesięciu minutach Dell zatrzymał się, spojrzał na nas i powiedział:

– Chciałem, żebyście usłyszeli całą tę historię z ust Cathy. Gdybym sam musiał ją opowiedzieć, nie wiem, czy zdołałbym oddać sprawiedliwość ludziom, za których sprawą potoczyła się tak, a nie inaczej – Rozejrzał się. – Phil mówił mi, że gdzieś tutaj leżą ciała tej dziennikarki i jej męża. Trzeba by je odszukać i pochować, jak należy. – Wyciągnął rękę w kierunku stromego zbocza. – Phil wykombinował to tak, że zostały przysypane lawiną kłód z całej tej stromizny.

A więc Phil Barrett zabił również męża Dorothy. Jak on miał na imię? Zdaje się, że Doug.

Ruszyliśmy dalej. Czułem odrętwienie w całym ciele. Czego dowiedziała się Dorothy, że musiała zapłacić za to życiem?

Minęło kolejne dziesięć minut. Nie posuwaliśmy się szybko. Ścieżkę tarasowały odłamki pni i gałęzi.