Выбрать главу

— I od tego czasu już jej pani nie widziała?

Panna Elmer potrząsnęła głową.

— Nie... — zawahała się chwilę i zamilkła.

— A więc jednak?

— Nie, nie widziałam jej. Ale telefonowała do mnie. I to właśnie tego dnia, po włamaniu. Pan już wyjechał, kończyliśmy pracę i właśnie zamykałam biurko, kiedy zadzwonił telefon.

— Co mówiła?

— Właściwie, to same głupstwa...

— Proszę, może mi pani poda możliwie dokładnie treść tej rozmowy.

— Była dziwnie podniecona. Plotła głupstwa, coraz to o czymś innym, ale z jej słów wynikało, że zerwała ze swoim przyjacielem i zamierza porzucić dotychczasowy tryb życia. Poza tym zawiadamiała mnie, że wyjeżdża.

— Nie mówiła dokąd?

— Nie. Nadmieniła jedynie, że jej nieobecność potrwa jakiś czas, więc żebym się nie niepokoiła. Prosiła też, żebym nikomu nie udzielała o niej żadnych informacji, bo może się zdarzyć, że jacyś ludzie do mnie

się zgłoszą. Zapewne bała się, że ten typ będzie jej szukał.

— No, oczywiście — potwierdził major z pewnym naciskiem. — I to już wszystko?

— Właściwie tak... Bo reszta to było głupstwo, trochę w jej stylu.

— Nic nie szkodzi, proszę mówić.

— Na zakończenie rozmowy powiedziała ze śmiechem, ale i pewnym zażenowaniem, że się zakochała.

— Czy powiedziała w kim?

— Spytałam ją o to, ale powiedziała mi tylko, że nazywa się Karol i jest dziennikarzem.

— Gdzie pracuje?

— Tego nie mówiła.

— Czy sądzi pani, że to mogło być przyczyną zerwania z tamtym człowiekiem?

— Chyba tak, chociaż już uprzednio odniosłam wrażenie, że ma dość tego związku.

— Zapewne planowała wyjazd ze swoją nową sympatią?

— Otóż nie, bo kiedy i ja wyraziłam takie przypuszczenie, zaprzeczyła wyjaśniając, że kontakt z tym Karolem ma zamiar wznowić dopiero po powrocie.

— Wróćmy teraz do Urbaniaka. Czy znał swego następcę?

— Chyba tak, bo jak słyszałam od Ani, poznali go oboje w nocnym lokalu.

— Czy Urbaniak nie rozmawiał z panią o siostrze już po zerwaniu?

— Owszem, raz umówił się ze mną w kawiarni i prosił, abym przemówiła Ani do rozumu. Ostrzegał też przed tym człowiekiem, bo podobno dowiedział się, że to jakiś ciemny typ. Obiecałam mu, ale potem już mnie nawet nie spytał, czy spełniłam jego prośbę.

— Czy zna pani może którąś z przyjaciółek siostry lub jej bliższych znajomych?

— Nie, z nikim takim nie zetknęłam się.

— Ma pani aktualną fotografię siostry?

— Tak, sprzed roku... Ale czy... ?

— Nie, jak dotąd nic przeciw niej nie mamy, są jednak powody, dla których chciałbym mieć tę fotografię.

— Przyniosę jutro do biura.

— Zatem dziękuję, panno Elmer. Gdyby ktoś panią pytał o siostrę, proszę z takim człowiekiem umówić się na spotkanie i natychmiast powiadomić mnie albo porucznika Gersona. Może wchodzić w grę jej bezpieczeństwo.

Po wyjściu dziewczyny Wydma zadzwonił do

porucznika.

— Zapisz adresy krewnych dziewczyny, które ci

podam — podsunął blok i zaczął dyktować. Kiedy

skończył, dorzucił:

— Urbaniak czeka, weź go ze sobą i prowadź rozmowę do mojego przyjścia. Ewentualnie możesz protokołować.

Po dokonaniu wstępnych

formalności major zwrócił się do Urbaniaka:

— Tym razem uznałem za wskazane wezwać pana do siebie — ton słów był ostry i oficjalny, toteż uśmiech, z jakim przybyły wszedł do gabinetu, zniknął z jego twarzy. Niczym więcej jednak nie zdradził wrażenia, jakie sprawił na nim ten wstęp. Założył nogę na nogę i odpowiedział na oświadczenie majora z nonszalancją:

— Jestem do pana dyspozycji.

— Czy zna pan Wiktora Jachmę?

— Owszem, znam.

— Jak doszło do tej znajomości?

— Bywam czasami na wyścigach. Kiedyś stał za mną w kolejce przed kasą i obstawił te same konie. Stąd zaczęła się rozmowa, potem już razem obserwowaliśmy gonitwy i w ten sposób doszło do znajomości.

— Kto zaczął rozmowę? On czy pan?

— On. Potem nie odstępował mnie przez dłuższy czas, co nawet mnie denerwowało, ale nie zdobyłem się na to, by go spławić, czego zresztą potem żałowałem.

— On był przyczyną pańskiego rozstania z Anną Elmerówną?

— Tak.

— Jak go poznała?

— Byliśmy razem w nocnym lokalu, gdzie znalazł się i Jachma. Przysiadł się do naszego stolika i tak się zaczęło.

— Czy Elmerówną mieszkała z panem?

— Nie.

— Z kim poza tym się przyjaźniła? Miała jakieś przyjaciółki?

— Może, ale mi o nich nie mówiła.

— Sądząc z pana słów bywaliście w lokalach?

— Dość rzadko, bo moja pensja nie pozwalała na taki tryb życia.

— Ale na wyścigach pan grywał?

— Też nie często i ostrożnie. Zresztą raczej miałem szczęście.

— O ile wiem, to ostatnio nie takie znów wielkie.

Urbaniak zacisnął usta i pominął milczeniem tę uwagę,

a Wydma kontynuował przesłuchanie.

— W jakich lokalach Elmerówną najczęściej bywała?

— W Grandzie i Kongresowej.

— Co pan może o niej powiedzieć? O jej charakterze, upodobaniach?

Na ustach Urbaniaka pojawił się grymas.

— Nie mogę być bezstronny, bo za dużo przez nią przeżyłem. Ale postaram się. Jest wesołą, lekko biorącą życie dziewczyną, o czym przekonałem się na własnej skórze — dorzucił z goryczą.

— Czy to jest wszystko, co potrafi pan o niej powiedzieć?

— No, nie... Impulsywna, domagała się spełnienia wszystkich swoich zachcianek. Duża wyobraźnia, inteligencja i spora doza sprytu. Oto w skrócie jej portret psychiczny.

— Hm... A więc natura raczej bogata, o bujnym temperamencie, nie licząca się ani z opinią, ani z dziesięciorgiem przykazań?

— Tak to by można określić.

— Czy jest odważna? — padło nieoczekiwane pytanie.

Urbaniak uniósł na chwilę brwi do góry i jakiś czas zastanawiał się.

— Tak, chyba tak — rzucił z pewnym wahaniem. — Ale trudno rozróżnić, co u niej jest odwagą, a co zwykłą lekkomyślnością.

— Kobiety zwykle są wierne swoim fryzjerom. Czy nie wie pan, gdzie i u kogo się czesała?

— Owszem, wiem. Jest taki pan Wacław, ma zakład na Nowolipkach pod piątym.

— Zboczyliśmy jednak z zasadniczego tematu. Czy panu było wiadome, że Jachma odsiadywał wyrok za włamanie?

Urbaniak okazał zdziwienie.

— Jachma? Coś podobnego! Szkoda, że o tym nie wiedziałem!

— Czy istotnie pan nie wiedział? — głos Wydmy nabrał ostrych akcentów. — Radzę mówić prawdę, bo przesłuchanie ma charakter oficjalny i został pan uprzedzony o skutkach fałszywych zeznań.

— Skądże u licha mogłem to wiedzieć?!

— O to właśnie chciałem pana spytać! Przecież prosił pan Janinę Elmer, by ostrzegła siostrę przed Jachmą, jako ciemnym typem!

— To nie znaczy, że wiedziałem, że był

włamywaczem. Po prostu powtórzyłem to, co usłyszałem, już zresztą nie pamiętam od kogo.

— Dziwnie krótka pamięć. Był ciemnym typem, odbił panu dziewczynę, ale mimo to utrzymywał pan z nim kontakt... Jest nad czym się zastanowić, nie uważa pan?

— Ja, kontakt...?! Ależ to jakieś cholerne

nieporozumienie!

— Niech pan nie zaprzecza. Wiemy już więcej, niż pan sądzi.

Urbaniak przechylił się do przodu i oparł ręce o brzeg biurka, a Wydma nie bez satysfakcji stwierdził, że strzał okazał się celny, gdyż ręce te drżały, a na czoło wystąpiły kropelki potu.