Выбрать главу

Następnie wzrok Diane padł na biblioteczkę stojącą po przeciwnej stronie pomieszczenia. A potem znowu na biurko i komputer. Zawahała się. Wreszcie usiadła w fotelu Xaviera. Skóra oparcia była przesiąknięta wonią mydła i ostrej wody kolońskiej z nieco zbyt silną nutą drzewną. Diane wytężyła słuch, po czym wcisnęła na komputerze guzik „On”. We wnętrznościach urządzenia coś parsknęło i zakwiliło jak budzący się noworodek.

Pojawiło się tło – banalny jesienny krajobraz – i jedna po drugiej zaczęły wyskakiwać ikonki.

Diane przeleciała je wzrokiem, ale nic nie zwróciło jej uwagi. Otworzyła skrzynkę mailową. Brak nowych wiadomości. Ostatnia przyszła rano, była skierowana do całego personelu i nosiła tytuł: „Kalendarz spotkań roboczych zespołów terapeutycznych”. W skrzynce odbiorczej było pięćset pięćdziesiąt maili, w tym dwanaście nieprzeczytanych. Diane nie miała czasu, by czytać wszystkie, rzuciła jednak okiem na czterdzieści ostatnich, ale nie znalazła w nich niczego niepokojącego.

Następnie przejrzała wiadomości wysłane. Nic.

Zamknęła skrzynkę i otworzyła pasek zakładek. Zwróciła uwagę na kilka stron. Pierwszą z nich był portal społecznościowy dla singli, druga nosiła tytuł „uwiedzenie przez psychoseksuologa”, trzecia zawierała „najnowsze” zdjęcia pornograficzne, a czwarta była poświęcona „bólom klatki piersiowej i dolegliwościom sercowo-naczyniowym”. Zastanawiała się, czy Xavier ma problemy z sercem, czy jest po prostu hipochondrykiem, a następnie zajęła się czym innym. Po siedemnastu minutach rozczarowana wyłączyła komputer.

Jej wzrok padł na pierwszą szufladę, zamkniętą na klucz.

Zastanawiała się, czy Xavier nie trzyma w niej zewnętrznego dysku lub pamięci USB. Poza stronami porno jego komputer był trochę zbyt nieskazitelny jak na należący do osoby, która ma coś do ukrycia.

Rozejrzała się dookoła, wzięła spinacz, rozgięła go i wsunęła do maleńkiego zamka, próbując postępować tak, jak to widziała w filmach.

Jej usiłowania w oczywisty sposób były skazane na porażkę. Kiedy spinacz się złamał i jego kawałek utknął w zamku, Diane zaklęła pod nosem. Wzięła nożyk do papieru i z trudem, po kilku minutach wysiłku zdołała wydobyć metalową końcówkę spinacza. Następnie zrobiła w głowie przegląd wszystkich możliwości i nagle zaświtała jej pewna myśl. Podjechała fotelem do okna i wstała. Podniosła po kolei wszystkie doniczki. Nic. A potem na wszelki wypadek zanurzyła palce w ziemi.

W trzeciej doniczce jej palce na coś się natknęły. Tkanina, a w środku coś twardego... Pociągnęła i pojawiła się niewielka torebka. Wewnątrz był klucz. Puls Diane przyśpieszył. Kiedy otworzyła szufladę, była jednak rozczarowana. Nie znalazła dysku ani pamięci USB. W szufladzie był plik papierów związanych z Instytutem. Sprawozdania, korespondencja z wyższymi uczelniami – nic poufnego. Po co w takim razie Xavier zamknął szufladę? Dlaczego tak jak pozostałe nie była otwarta? Przeglądając papiery, znalazła tekturową teczkę, która była cieńsza od innych. W środku było zaledwie kilka karteluszków, w tym lista ze spisanymi w kolumnach nazwiskami. Diane zauważyła, że jest na niej pieczątka merostwa Saint-Martin i że jest to odbitka. Ponieważ lista znajdowała się na dwóch kartkach, wzięła do ręki pierwszą.

Na środku żółta samoprzylepna karteczka. Xavier zapisał na niej kilka pytań:

Gaspard Ferrand?

Lisa?

Irène Ziegler?

Ośrodek kolonijny?

Zemsta?

Dlaczego koń???

Po chwili zastanowienia już wiedziała, co ma przed oczami. Te pytania były odbiciem jej pytań. Dwa spośród nazwisk były jej nieznane, a hasło „ośrodek kolonijny” nieuchronnie obudziło w niej nieprzyjemne wspomnienie tego, co przed dwoma dniami przeżyła wśród zabudowań Les Isards. Miała przed sobą listę podejrzanych. Nagle przypomniała sobie rozmowę, którą usłyszała przez otwór wentylacyjny: Xavier zobowiązał się wobec tamtego policjanta, że przeprowadzi własne śledztwo wśród członków personelu. Pytania zanotowane na skrawku papieru dowodziły, że zaczął to robić. A zatem jest oczywiste, że skoro Xavier prowadzi potajemne śledztwo, to nie on jest wspólnikiem, którego szuka policja. W takim razie co oznacza złożone przez niego zamówienie na leki?

Diane zdezorientowana włożyła listę z powrotem do teczki, a teczkę do szuflady. Po czym zamknęła szufladę na klucz. Nigdy nie słyszała o dwóch pozostałych osobach, ale na liście było przynajmniej jedno nazwisko, na którym będzie mogła teraz skoncentrować swoje poszukiwania. Czy umieszczając słowo „ośrodek kolonijny” tuż pod nazwiskami, Xavier sygnalizował, że wszystkie te osoby w jakiś sposób były związane z tym miejscem? Przypomniała sobie wyjącego i łkającego mężczyznę. Co się tam wydarzyło? I jaki to ma związek ze zbrodniami popełnionymi w Saint-Martin? Słowo, które psychiatra zanotował pod spodem, było odpowiedzią na to pytanie. Zemsta... Diane uświadomiła sobie, że brakuje jej zbyt wielu elementów, by mogła mieć nadzieję na dojście do prawdy. Najwyraźniej Xavier ją wyprzedza, choć ciągle jeszcze stawia sobie wiele pytań.

Nagle zamarła z ręką na kluczu, który tkwił jeszcze w zamku szuflady. Odgłos kroków w korytarzu. Nieświadomie opadła na fotel. Jej dłoń powoli i po cichu przesunęła się do stojącej na biurku lampki i zgasiła ją. Znowu zalał ją szaroniebieski półmrok, który rozpraszał blask księżyca. Jej serce zaczęło niebezpiecznie kołatać. Kroki zatrzymały się przed drzwiami. Czy to któryś z ochroniarzy na obchodzie? Czyżby zauważył światło w szparze pod drzwiami? Sekundy wlokły się w nieskończoność. Po chwili jednak ochroniarz wrócił do przerwanego obchodu i kroki się oddaliły.

Krew szumiała jej w uszach. Diane pomału odzyskała normalny oddech. Marzyła już tylko o jednym: wrócić do swojego pokoju i wślizgnąć się pod kołdrę. Kusiło ją też, by zapytać Xaviera o jego śledztwo. Wiedziała jednak, że w chwili, gdy się przyzna, że grzebała w jego biurku, straci pracę i wszelkie widoki na karierę. Musi znaleźć inny sposób, by doprowadzić do tego, żeby się wygadał...

– Jest jej motor. Ciągle jest w środku.

Servaz zatrzasnął telefon i zapalił światło na półpiętrze. Zerknął na zegarek. 1.27. Następnie spojrzał na drzwi drugiego mieszkania. Żadnych odgłosów. Wszyscy śpią. Długo wycierał buty o słomiankę, po czym wyjął wytrychy i zaczął je wkładać do zamka. Po trzydziestu sekundach był w środku. Ziegler nie zamknęła ani dodatkowej zasuwy, ani trzypunktowego zamka.

Na wprost znajdował się korytarz z dwojgiem drzwi po prawej stronie. Za pierwszymi kolejny korytarz, za drugimi salon. Blask ulicznych latarni rozświetlał ciemny pokój. Za oknami coraz gęściej sypał śnieg. Servaz wszedł do cichego i mrocznego pomieszczenia. Znalazł włącznik. Rozbłysło światło i jego oczom ukazało się przestronne wnętrze. Zamarł w bezruchu, z bijącym sercem.

Niech pan szuka bieli – powiedział Propp.

Powoli rozejrzał się dookoła. Ściany były białe. Pokój umeblowany w bezcielesnym, zimnym stylu. Nowocześnie. Spróbował sobie wyobrazić osobę, która tutaj mieszka, niezależnie od tej, którą zdążył już poznać. Nic nie przychodziło mu do głowy. Miał wrażenie, jakby oglądał pokój zamieszkiwany przez ducha. Podszedł do książek, które stały na półce między pucharami za osiągnięcia sportowe. Przeszedł go gwałtowny dreszcz. Wszystkie miały podobną tematykę: przestępstwa seksualne, przemoc wobec kobiet, ucisk kobiet, pornografia, gwałt. Zakręciło mu się w głowie. Zbliżał się do prawdy... Przeszedł do kuchni. Wtem dostrzegł jakiś ruch po prawej stronie. Zanim zdążył zareagować, poczuł, że coś dotyka jego nogi. W panice uskoczył do tyłu. Jego serce waliło jak szalone. Rozległo się przeciągłe miauknięcie i kocur umknął, by schować się w innym kącie mieszkania. Psiakrew! Ale mi napędziłeś stracha! Servaz odczekał, aż jego serce się uspokoi, po czym pootwierał szafki. Nic szczególnego. Zauważył tylko, że Irène w przeciwieństwie do niego przestrzega zdrowej diety. Znowu przeszedł przez salon i skierował się ku pokojom. Drzwi do jednego z nich były otwarte. Znajdowało się w nim biurko, zaścielone łóżko i metalowa komoda. Po kolei otwierał jej szuflady. Teczki. Deklaracje podatkowe, rachunki za prąd, wykłady ze szkoły żandarmerii, czynsz, ubezpieczenie, różne abonamenty... Na nocnej szafce książki w języku angielskim. The Woman‑Identified Woman, Radical Feminism a Documentary History. Na głos brzęczącego w kieszeni telefonu Servaz podskoczył.