Dominique Matos Ventura to oczywiście inny trop. Bez jej zachęt, talentu i naszego wzajemnego zrozumienia nie byłoby tej książki. Ponadto jej piosenki służyły mi jako ścieżka dźwiękowa podczas pisania tej książki.
Być może nie winny, ale bezdyskusyjnie podejrzany: Greg Robert, niestrudzony poszukiwacz dziwności i cierpliwy czytelnik, który ma tylko jedną wadę: uwielbia fantasy. Greg to przede wszystkim mój przyjaciel, a poza tym – siostrzeniec.
I kolej na tych, których współudział został dowiedziony: podziękowania dla całego zespołu wydawnictwa XO, zaczynając od samego Bernarda Fixota, niezłomnego kingmakera, poprzez Édith Leblond za jej kompetencję i wsparcie, Jean-Paula Camposa za to, że zdeklarował się być moim pierwszym fanem, Valérie Taillefer za jej zręczność i mądrość, Gwenaëlle Le Goff, po rzecz jasna, last but not least, Caroline Lépée, która potrafiłaby zmienić bezwartościowy metal w złoto.
Dziękuję także Gaëlle za zdjęcia, Patrickowi za wyjątkowe poczucie humoru, Claudine i Philippe’owi za naoliwienie trybów, mojej siostrze i Jo za ich stałe towarzyszenie, i całej reszcie klanu K: Loïcowi za jego Bretanię, Christianowi za piwnicę (i narzędzia), Didierowi za bycie idealnym kumplem, Dominique, Ghislaine, Patricii i Nicole za ich wybuchy śmiechu.
Ostatecznie, wbrew temu, co sądziłem, pisanie wcale nie jest aż tak samotniczym zajęciem.