Выбрать главу

Ponieważ bezpiecznik był uszkodzony, niemożliwe było odcięcie elektryczności, które uratowałoby kochanków od porażenia prądem, ale zbyt wysokie napięcie wywołało efekt, którego Hirtmann nie przewidział: uruchomiło system alarmowy domu. Hirtmann ledwie zdążył się zorientować, co się dzieje, a już błyskawicznie działająca szwajcarska policja, zaalarmowana przez donośne wycie syreny oraz przez sąsiadów, stała pod drzwiami.

Prokurator bynajmniej nie stracił przytomności umysłu. Zrobił to, co zaplanował na później: przedstawiwszy się, kim jest i jaki piastuje urząd, oświadczył załamany i zmieszany, że w piwnicy zdarzył się tragiczny wypadek. Następnie, zawstydzony i wstrząśnięty, poprosił funkcjonariuszy policji, by zeszli tam razem z nim. Wtedy nastąpił kolejny zbieg okoliczności. Aby uciszyć syrenę i stworzyć pozory, jakoby próbował ratować kochanków, Hirtmann był zmuszony – choć z pewnym opóźnieniem – odłączyć prąd. Żandarm Christian Gander z policji kantonalnej w Genewie oświadczył, że kiedy on i kolega weszli do piwnicy, jedna z ofiar jeszcze żyła. Była to Alexia, żona Hirtmanna. Ocknęła się nagle w świetle ich latarek i tuż przed śmiercią zdążyła wskazać potwornego kata. Żandarmi przyłożyli więc Hirtmannowi pistolet do skroni i zakuli go w kajdanki, nie zważając na jego protesty i groźby. Następnie wykonali dwa połączenia telefoniczne: pierwsze, by wezwać wsparcie, i drugie do genewskiej brygady kryminalnej. Posiłki przybyły na miejsce po piętnastu minutach. W trakcie systematycznego przeszukiwania domu szybko znaleziono naładowany pistolet automatyczny oraz zdemontowany wcześniej bezpiecznik wepchnięty pod jakiś mebel. Zabrano Hirtmanna i wezwano techników kryminalistycznych. Analiza resztek kolacji wykazała później, że prokurator-morderca podał swoim ofiarom narkotyki.

Wycinki z gazet znalezione nieco później w biurku Hirtmanna wskazały na jego związek ze zniknięciem dwudziestu młodych kobiet w ciągu ostatnich piętnastu lat; i żadna z tych spraw nie została rozwiązana. Nagle wszystko nabrało innych wymiarów: nie chodziło już o dramat namiętności, tylko o kolejną zbrodnię seryjnego mordercy. Otwarcie sejfu bankowego pozwoliło na wydobycie wielu segregatorów wypełnionych wycinkami z gazet dotyczących innych zniknięć kobiet w pięciu regionach: w Alpach Francuskich, w Dolomitach, w Bawarii, Austrii i Szwajcarii. W sumie czterdzieści przypadków w ciągu dwudziestu pięciu lat. Żadne z tych zniknięć nigdy nie zostało wyjaśnione. Ma się rozumieć, Hirtmann utrzymywał, że interesował się tymi sprawami wyłącznie ze względów zawodowych. Wykazał nawet swoiste poczucie humoru, oświadczając, iż podejrzewa, że wszystkie te kobiety są ofiarami tego samego zabójcy. Sprawy te z prawnego punktu widzenia różniły się jednak od pierwszej – zarówno pod względem motywu, jak i samej natury zbrodni.

Gdy przyszło do przesłuchania, Hirtmann odkrył wreszcie swą prawdziwą naturę. Bynajmniej nie próbował minimalizować swoich skłonności, przeciwnie – rozwodził się nad nimi z wyraźną przyjemnością. W trakcie procesu wybuchła seria skandali, kiedy wyszło na jaw, że w organizowanych przez niego przyjęciach uczestniczyło wielu członków sądu i genewskich elit. Hirtmann z lubością rzucał ich nazwiska na żer publiczności, rujnując całe mnóstwo nieskalanych reputacji. Sprawa ta stała się bezprecedensowym polityczno-kryminalnym trzęsieniem ziemi, ukazując plątaninę powiązań wymiaru sprawiedliwości i mediów z seksem, narkotykami i wielkimi pieniędzmi. Z tego okresu pochodziły legendarne zdjęcia, które ukazywały się w światowej prasie: Makabryczny dom (na którym widać było stojący nad jeziorem budynek z fasadą porośniętą bluszczem), Potwór wychodzi z sądu (Hirtmann ubrany w kamizelkę kuloodporną w obstawie niższych od niego o głowę policjantów), Genewa pogrążona w bólu, X. oskarżony o udział w orgiach u Hirtmanna i tak dalej.

W czasie tych wirtualnych podróży Servaz stwierdził, że niektórzy internauci otaczają zabójcę z Genewy prawdziwym kultem. Znalazł wiele poświęconych Hirtmannowi stron, ukazujących go nie jako szalonego przestępcę, ale jako ikonę sadomasochizmu lub – całkiem serio – jako symbol „woli mocy”, jako „jaśniejącą gwiazdę satanistycznej galaktyki” czy wręcz jako „nietzscheańskiego nadczłowieka” i „skałę”. Fora internetowe były jeszcze gorsze. Nawet Servaz, choć był policjantem, nigdy nie pomyślałby, że w sieci jest tylu pomyleńców. Ludzie wymyślający sobie nicki tak groteskowe, jak 6-BORG, SYMPATHY FOR THE DEVIL albo BOGINI KALI, rozpowszechniali teorie równie mętne jak ich pseudonimy. Ten równoległy świat, fora, strony internetowe – wszystko to podziałało na Servaza przygnębiająco. Dawniej każdy z tych wariatów uważałby się za jedynego w swoim rodzaju i siedziałby w swojej norze, pomyślał. Dzisiaj dzięki nowoczesnym środkom komunikacji, które służą przede wszystkim rozpowszechnianiu głupoty i szaleństwa – lub też, mówiąc bardziej oględnie, wiedzy – ci pomyleńcy odkrywają, że nie są odosobnieni, i kontaktują się ze sobą, co tylko utwierdza ich w obłędzie. Servaz przypomniał sobie to, co powiedział Marchandowi, i sam siebie poprawił w myślach. Obłęd rzeczywiście jest epidemią, ale ma dwa ulubione kanały rozprzestrzeniania się: media i Internet.

Nagle przypomniał sobie o esemesie od córki, która pytała, czy w sobotę będzie wolny. Popatrzył na zegarek była 1.07. Sobota to już jutro. Zawahał się. Wreszcie wybrał numer, zamierzając nagrać wiadomość na poczcie głosowej.

– Halo?

Wzdrygnął się. Odebrała natychmiast. Jej głos był tak inny od tego, którym mówiła na co dzień, że Servaz zastanawiał się, czy nie pomylił numeru.

– Margot?

– To ty, tato? – zawołała stłumionym głosem. – Wiesz, która jest godzina?!

Raptem odgadł, że czekała na telefon od kogo innego. Pewnie bez wiedzy matki i ojczyma zostawiła telefon włączony na noc i rozmawia z głową pod kołdrą. Kto miał dzwonić? Jej chłopak? Co to musi być za typ, skoro dzwoni o tej porze? Potem przypomniał sobie, że jest piątek wieczór – dzień, kiedy studenci wychodzą, żeby się zabawić.

– Obudziłem cię?

– A jak myślisz?

– Chciałem ci tylko powiedzieć, że dostałem twoją wiadomość. Po południu postaram się być wolny. O siedemnastej, może być?

– Tato, na pewno wszystko w porządku? Masz jakiś dziwny głos.

– W porządku, pchełko. Tylko... mam teraz dużo pracy.

– Zawsze tak mówisz.

– Bo tak jest. Widzisz, nie należy sądzić, że tylko ci, którzy dużo zarabiają, mają dużo pracy. To kłamstwo.

– Wiem, tato.

– Nigdy nie wierz politykom – dodał bez zastanowienia. – Kobietom ani mężczyznom. To kłamcy.

– Tato, patrzyłeś na zegarek? Nie moglibyśmy o tym porozmawiać kiedy indziej?

– Masz rację. Poza tym rodzice nie powinni próbować manipulować dziećmi, nawet jeśli uważają, że to, co mówią, jest słuszne. Powinni raczej uczyć dzieci samodzielnego myślenia. Nawet gdyby dzieci miały myśleć inaczej niż oni...