Выбрать главу

– Bez przerwy głowę mi nabijałaś tym Mórim – cierpko zauważyła Ester – o Erlingu natomiast wspominasz dopiero teraz. A przecież z twoich słów można wnosić, że drugiego takiego ze świecą by szukać. Młody, przystojny, mądry, bogaty, miły, zawsze chętny do pomocy…

Owszem – równie cierpkim tonem odparła Tiril. – Ale kiedy słuchasz tej charakterystyki… Czy nie brakuje ci w niej jakiegoś określenia?

– Jakiegóż to?

– Nudny. Wiem, wiem, jestem niesprawiedliwa. Erling to naprawdę sympatyczny i pociągający mężczyzna. W porównaniu jednak z Mórim jest tylko cieniem. W dodatku był narzeczonym Carli. Móri jest tylko mój. To znaczy był, bo przecież nigdy już go więcej nie zobaczę. – W jej głosie dało się słyszeć wyraźne drżenie, szybko więc dodała: – Ale dochodzę do następnej części mojej historii.

Tiril opowiedziała o dwóch tajemniczych prześladowcach, którzy usiłowali ją zabić, a później zamordowali jej przybranych rodziców. i o tym, jak duchowieństwo i władze w osobie wójta starały się odszukać Móriego, który w tej sytuacji musiał opuścić kraj. Opowiedziała też Ester o swym nieznanym pochodzeniu, o tym, jak odkryli, że prawdziwa matka Tiril płaciła przez długie lata konsulowi Dahlowi za utrzymanie córki, o lichwiarzu, który znał całą sprawę, i jak konsul Dahl najprawdopodobniej szantażem chciał wyłudzić więcej pieniędzy od matki Tiril i dlatego zginął.

– Choć to ostatnie to tylko nasze domysły – zakończyła Tiril smętnie; broda jej się trzęsła od wstrzymywanego płaczu. – A wczoraj wieczorem ci dwaj o mały włos mnie nie dopadli. We mgle udało mi się wsiąść do łodzi i wypłynąć na morze. Aż tutaj.

Ester przyjrzała jej się zamyślona.

– Doprawdy, niewielki pożytek miałaś z tego amuletu, który dostałaś od swego przyjaciela Móriego. Ale już rozumiem, jak doszło do tego, że dobiłaś do mojej wyspy. Muszę jednak przyznać, że to, co opowiedziałaś, nie bardzo mi się mieści w głowie!

– Wiem! – żałośnie zaśmiała się Tiril. – A najgorsze, że wszystko jest prawdą.

Ester wstała.

– Faktem jest, że ci wierzę, moja droga – rzekła, rozglądając się dokoła. – Jednak nie mam pojęcia, gdzie będziesz spała.

Tiril nie mogła nic zaproponować, w izbie stało tylko łóżko gospodyni, zaścielone szmatami i tak brudne, że nawet Nero nie zechciałby na nim się położyć. W chacie najwyraźniej było jeszcze jedno pomieszczenie, lecz drzwi prowadzące do niego pozostawały zamknięte i Ester nawet najdrobniejszym gestem nie dała poznać, że jest tam dodatkowe miejsce na nocleg.

– Mogę spać na ziemi – stwierdziła Tiril bez większego entuzjazmu. Klepiska nie zamiatano chyba co najmniej od pięciu lat.

– Już wiem! Przenocujesz w szopie na brzegu! W zatoce. Przygotujemy ci tam posłanie, zobaczysz, będzie ci naprawdę mięciutko!

Od razu zeszły na brzeg. Zatokę po tej stronie wyspy otaczały skały, dzięki temu sprawiała wrażenie spokojnej i bezpiecznej. Na wodzie kołysała się łódź rybacka ze zwiniętymi czerwonobrązowymi żaglami. Niewielka szopa wyglądała na znacznie nowszą od chaty.

I rzeczywiście Tiril dostała miękkie posłanie! Ester przytaszczyła ze sobą wspaniałą kołdrę z najdelikatniejszego atłasu. Kołdra musiała się kiedyś zmoczyć, poza tym jednak nie nosiła żadnych śladów używania.

Ester nie powiedziała, skąd ją ma, a Tiril nie pytała.

Rozdział 2

Tiril doskonale czuła się w gościnie u Ester. Było jej tu tak dobrze, że gdy rybaczka pytała, czy dziewczyna nie zechciałaby zostać jeszcze kilka dni, a później jeszcze kilka, Tiril zawsze odpowiadała twierdząco. Strach przed dwoma złoczyńcami wciąż jej nie opuszczał, szczególnie dręczyło ją wspomnienie widoku Nera, skopanego, leżącego bez życia na drodze. Podobna sytuacja nie mogła się powtórzyć, Tiril musiała go chronić. A tutaj był bezpieczny.

Często wyprawiały się w morze na połów. Z początku utrzymywała się dobra pogoda, tak że Tiril zdołała z grubsza przyswoić sobie arkana tego nowego dla niej zajęcia. Ester nie została obdarzona największą cierpliwością na świecie, polecenia wydawała wrzeszcząc, a jeśli Tiril nie mogła zrozumieć któregoś z fachowych wyrażeń, przekleństwa sypały się jak grad. W głosie Ester nie było żadnego tłumika.

Od czasu do czasu Ester płynęła łódką do swego sąsiada na Sotrę, zawoziła mu świeżo złapane ryby. Nigdy nie chciała zabierać ze sobą Tiril. Dziewczyna parokrotnie widziała z daleka postać swej gospodyni, dźwigającej do łodzi tajemnicze pakunki. Ester nigdy nie przywoziła ich z powrotem na szkier.

Tak, wyspa bowiem nie była niczym innym jak tylko szkierem. Wraz z Nerem prędko ją zbadali i na rozpoznanie nie potrzebowali więcej niż godziny. Wszędzie tylko skały, nagie skały, między nimi dwie albo trzy plaże. Ale, Nero doskonale się czuł na wyspie, jak dzień długi uganiał się za ptakami. I zawsze znalazł przy brzegu coś interesującego dla siebie, co morze wyrzuciło nocą.

Ester często narzekała na pogodę. „Jeśli wkrótce nie nadciągnie sztorm, cienko będziemy przędły tej zimy”. Tiril nie mogła tego zrozumieć, jej zdaniem łowienie ryb na spokojnej toni było o wiele przyjemniejsze.

Ester miała wiele tajemnic, na przykład ogniska wysoko na skałach na krańcach wyspy. Doglądała ich z największą starannością, ściągała tam wiele drewna wyrzuconego przez morze. Zdziwionej tym Tiril Ester wyjaśniła, że ogniska mają niezwykle istotne znaczenie dla statków, które zboczyły z kursu. Tiril zrozumiała wówczas, że rozpalanie ognisk podczas niepogody jest miłosiernym uczynkiem, w ten sposób bowiem wskazywano szyprom bezpieczny szlak do Bergen.

Dowiedziawszy się o tym, Tiril z większym zapałem znosiła drewno.

Często wieczorami, po oprawieniu ryb i powieszeniu ich do suszenia, siadywały przy ogniu i wówczas czuła na sobie wzrok Ester. Po całym dniu pracy dziewczyna bywała bardzo zmęczona, ale to było przyjemne zmęczenie, bo połączone ze świadomością, że wykonało się coś pożytecznego. Ester też coraz częściej okazywała prawdziwe zadowolenie z jej towarzystwa i pomocy na morzu.

Pewnego razu ośmieliła się zapytać, dlaczego Ester przygląda jej się tak badawczo.

– W twoich oczach, Tiril, wiele można wyczytać! Pojawia się w nich żal, tęsknota albo smutek. O czym wtedy myślisz?

Tiril westchnęła.

– O różnych sprawach. Smutno mi z powodu tego wszystkiego, co się wydarzyło, i żal mi, że nigdy już nie ujrzę Móriego. Wiele też rozmyślałam o Erlingu. Zawiodłam go wszak, po prostu zniknęłam bez słowa, o niczym go nie zawiadamiając. To mi nie daje spokoju. Okazał mi przecież tyle dobroci, chciał pomóc w odnalezieniu mych korzeni. Gdybym tylko mogła przesłać mu wiadomość o tym, że Nero i ja mamy się dobrze!

Ester spojrzała na nią zdumiona.

– Dlaczego wcześniej o tym nie wspomniałaś? Upłynęło już kilka tygodni! Kiedy następnym razem wybiorę się na Sotrę, mogę wziąć twoją wiadomość. Syn sąsiada często pływa do miasta, może pójść do tego Erlinga. Jeśli, oczywiście, jemu nie przeszkadza rozmowa z prostym rybakiem!

– Ach, naprawdę mogę tak zrobić? – wykrzyknęła uradowana Tiril. – Natychmiast zabieram się do pisania listu. Chłopiec będzie mógł mi przywieźć odpowiedź od Erlinga. Nikt jednak nie powinien się dowiedzieć o miejscu mojego pobytu, nikt, nawet Erling. Chłopiec chyba też nic o mnie nie wie?