– Za długo by gadać, moje ciastko z dziurką. Mogę zadzwonić później?
– Oczywiście… Powiedziałeś „moje ciastko z dziurką”? Kiedy się rozłączyli, Myron zmarszczył czoło. Coś tu nie grało. Nigdy jeszcze nie byli sobie tak bliscy, a ich uczucie tak mocne. Zamieszkanie razem było słusznym krokiem, wypędzili ostatnio dużo złych duchów przeszłości. Kochali się, szanowali nawzajem swoje uczucia i potrzeby i prawie z sobą nie walczyli.
Dlaczego więc miał wrażenie, że stoją na skraju głębokiej przepaści?
Odpędził od siebie ten obraz, uboczny produkt nadwrażliwej wyobraźni. Żeglowanie po spokojnych wodach nie oznacza, że nie wpadniesz na górę lodową, wytłumaczył sobie.
O rany, a to ci głęboka myśl!
Kiedy wrócił do stołu Wina, Tad Crispin też już sączył mrożoną herbatę. Win przedstawił ich sobie. Golfista był ubrany na żółto, w mnóstwo żółtości, niczym człowiek w żółtym kapeluszu z książeczek o małpce Ciekawskim Jurku. Wszystko miał żółte. Nawet buty do golfa. Myron starał się zachować powagę.
– To nie nasza kolekcja – zastrzegł się Norm Zuckermafij jakby czytając w jego myślach. – Dobrze słyszeć.
– Bardzo mi miło – rzekł Tad Crispin, wstając.
Myron obdarzył go szerokim uśmiechem.
– To prawdziwy zaszczyt poznać pana, Tad – odparł głosem tak szczerym, jak, nie przymierzając, głos sprzedawcy sprzętu AGD w sklepie sieci handlowej.
Uścisnęli sobie dłonie. Myron zachował uśmiech. Crispin stał się czujny.
– Zawsze jest taki uprzejmy? – spytał Zuckerman Wina, wskazując Myrona kciukiem.
Win skinął głową.
– Zwłaszcza w towarzystwie pań. Usiedli.
– Nie zostanę długo – uprzedził Crispin.
– Rozumiemy, Tad – zapewnił Zuckerman, rękami znów robiąc gest „a sio!”. – Jesteś zmęczony, musisz się skoncentrować na jutro. Już cię nie ma, prześpij się.
Crispin uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał na Wina.
– Chcę, żeby poprowadził pan moje finanse – powiedział.
– Ja nie „prowadzę” finansów – sprostował Win. – Ja doradzam.
– To jakaś różnica?
– Jak najbardziej. Pieniędzmi cały czas zawiaduje właściciel. Ja tylko zalecam, co z nimi zrobić. Zalecam bezpośrednio. Osobiście. Razem omawiamy te sprawy. Ale to pan podejmuje ostateczną decyzję. Bez pańskiej wiedzy niczego nie kupuję, nie sprzedaję ani nie wymieniam.
Crispin skinął głową.
– To mi się podoba.
– Nie wątpię – odparł Win. – Widzę, że zamierza pan pilnie strzec swoich pieniędzy.
– Tak.
– Rozumiem. – Win skinął głową. – Naczytał się pan o sportowcach, którzy kończą bez grosza. Wykorzystani przez bezwzględnych finansistów i różnych takich.
– Tak.
– Do mnie zaś będzie należało maksymalne zwiększenie pańskich zysków, czy tak?
Crispin pochylił się lekko do przodu.
– Tak.
– A więc dobrze. Dopomogę panu w maksymalnym pomnożeniu okazji do inwestowania po tym, jak pan na to zapracuje. Nie służyłbym jednak dobrze pańskim interesom, gdybym nie podpowiedział przy okazji, w jaki sposób może pan zwiększyć profity.
Crispin zmrużył oczy.
– Nie bardzo rozumiem – przyznał.
– Win! – wtrącił Zuckerman.
Win zignorował go.
– Byłoby z mojej strony niedbalstwem, gdybym, jako pański doradca finansowy, nie udzielił panu rady: potrzebuje pan dobrego agenta.
Crispin przesunął wzrok na Myrona. Myron ani drgnął, wpatrując się w niego bacznie.
– Wiem, że współpracuje pan z panem Bolitarem – rzekł Crispin do Wina.
– Tak i nie. Jeśli skorzysta pan z jego usług, nie zarobią na tym ani centa. Chociaż nie, niezupełnie. Jeśli skorzysta pan z usług Myrona, zarobi pan więcej, a ja, inwestując więcej pańskich pieniędzy, też dzięki temu zyskam.
– Dzięki, ale nie jestem zainteresowany – odparł Crispin.
– Pańska wola. Pozwoli pan jednak wyjaśnić sobie, co rozumiem przez „tak i nie”. Zarządzam kapitałem wartości około czterystu milionów dolarów. Do klientów Myrona należy niecałe trzy procent tej sumy. Nie jestem pracownikiem jego RepSport MB. Myron Bolitar nie jest pracownikiem Lock-Horne Securities. Nie tworzymy spółki. Nie zainwestowałem w jego firmę ani on w moją. Myron nigdy nie wglądał w dokumenty moich klientów, nie pytał o ich sytuację finansową, ani nie omawiał jej ze mną. Działamy całkiem niezależnie od siebie. Z jednym wyjątkiem.
Wszyscy wpatrywali się w Wina. Myron, który nie słynął z trzymania gęby na kłódkę, tym razem zrozumiał, że powinien milczeć.
– Jestem doradcą finansowym wszystkich jego klientów. Wie pan dlaczego? – spytał Win.
Crispin pokręcił głową.
– Ponieważ nalega na to.
– Nie rozumiem. – Crispin wyraźnie się pocił.
Bolitar nie ma z tego nic.
– Tego nie powiedziałem.
– Ale powiedział pan, że… Ma z tego dużo.
– Myron też był sportowcem. Wie pan?
– Coś słyszałem.
– Zna los sportowców. Wie, jak ich oszukują. Jak trwonią ich zarobki, nie przyjmując do wiadomości faktu, że ich sportowe kariery mogą się w okamgnieniu skończyć. Tak więc zdecydowanie odmawia, podkreślam, odmawia, zajmowania się ich finansami. Z tego powodu zrezygnował z kilku klientów. Upiera się, bym zajmował się nimi ja. Dlaczego? Z tego samego powodu, dla którego pan mnie wybrał. Wie, że jestem najlepszy. Brzmi to nieskromnie, ale tak jest w istocie. Myron nalega również, żeby jego klienci spotykali się ze mną osobiście co najmniej raz na kwartał. Nie porozumiewali się ze mną przez telefon. Nie za pośrednictwem faksów, e-maili, listów. Domaga się, bym omawiał z nimi każdą pozycję na ich koncie.
Win odchylił się do tyłu i złożył palce. Uwielbiał je składać. Było mu z tym do twarzy. Przydawało aury mędrca.
– Myron Bolitar to mój najlepszy przyjaciel – ciągnął. – Wiem, że oddałby za mnie życie, a ja za niego. Lecz gdyby powziął podejrzenie, że nie działam w najlepszym interesie jego klientów, bez wahania odebrałby mi ich pieniądze.
– Piękna przemowa, Win – pochwalił Norm. – Walnęła mnie tu.
Wskazał żołądek.
Win zmroził go wzrokiem. Norm przestał się uśmiechać.
– Sam zawarłem umowę z panem Zuckermanem – rzekł Crispin. – Mogę zawrzeć inne.
– Nie skomentuję pańskiej umowy z firmą Zoom – odparł Win. – Ale coś panu powiem. Jest pan inteligentnym młodym człowiekiem. Inteligentny człowiek zna swoje mocne strony, i, co równie ważne, zna też swoje słabości. Ja, na przykład, nie umiem negocjować kontraktów reklamowych. Co prawda znam podstawy, lecz nie jest to mój fach. Nie jestem hydraulikiem. Jeżeli w moim domu pęknie rura, sam jej nie naprawię. Pan jest golfistą. Jednym z największych talentów, jakie widziałem. Dlatego radzę skupić się na golfie.
Tad Crispin pociągnął łyk herbaty. Założył nogę na nogę. Nawet skarpetki miał żółte.
– Chce pan drogo sprzedać usługi przyjaciela – powiedział.
– Myli się pan. Zabiłbym dla niego, lecz co do finansów nic mu nie jestem winien. Natomiast w przypadku pana, jako mojego klienta, ciążą na mnie bardzo poważne powinności finansowe. Mówiąc wprost, zlecił mi pan powiększenie kapitału. W związku z tym zaproponują panu kilka inwestycji. Najlepszą z nich jest kontrakt z panem Bolitarem.
Crispin obrócił się w stroną Myrona i zlustrował go badawczym wzrokiem. Myron uśmiechnął się szeroko, żeby golfista mógł ocenić jego zęby.