– W domu mojego kolegi Matta.
– Matthew Squiresa?
– Tak.
– Dobrze. A gdzie ten mężczyzna wsiadł do twojego samochodu? – spytała Victoria Wilson, nie spuszczając oczu z twarzy chłopca.
– Kilka przecznic od szkoły.
– Nastąpiło przed zajęciami czy po zajęciach w letniej szkole?
– Po. Jechałem do domu.
Myron milczał. Zastanawiał się, dlaczego chłopak kłamie.
– Dokąd dojechałeś z tym człowiekiem?
– Kazał mi zatoczyć kółko. Wjechaliśmy na parking. Tam założył mi coś na głowę. Worek lub coś takiego. Kazał mi położyć się na plecach i ruszył. Nie wiem, dokąd mnie zawiózł. Nic nie widziałem. Znalazłem się w jakimś pokoju. Cały czas trzymał mnie w worku na głowie, żebym nic nie widział.
– Nie widziałeś jego twarzy?
– Nie.
– Jesteś pewien, że to mężczyzna? Nie kobieta?
– Mężczyzna. Kilka razy słyszałem jego głos. W każdym razie jedna z tych osób na pewno.
– Było ich więcej? Chad skinął głową.
– W dniu, kiedy to zrobił… – Uniósł obandażowaną dłoń. Z twarzą pozbawioną wyrazu patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem. – Na głowie miałem ten worek. Ręce skute z tyłu kajdankami. – Głos mu zobojętniał jak głos Victorii. – Worek strasznie drapał. Pocierałem policzek ramieniem, żeby sobie ulżyć. Tamten wszedł, rozpiął kajdanki, chwycił moją rękę i ułożył ją płasko na stole. Nic nie mówił. Nie ostrzegł mnie. Wszystko trwało niecałe dziesięć sekund. Po prostu położył ją na stole. Nic nie widziałem. Nagle usłyszałem stuk i poczułem się jakoś dziwnie. Z początku nawet nie bolało. Nie wiedziałem, co się stało. Po chwili poczułem mokre ciepło. Krew. Ból przyszedł kilka sekund później. Zemdlałem. Kiedy się ocknąłem, dłoń miałem zabandażowaną. Strasznie pulsowała. Na głowie znów miałem worek. Ktoś wszedł. Dał mi jakieś proszki. Trochę złagodziły ból. A potem usłyszałem głosy. Dwa. Chyba się kłócili.
Chad Coldren zamilkł, jakby zabrakło mu tchu. Myron obserwował Victorię. Nie podeszła do chłopca, żeby go pocieszyć.
– Męskie głosy?
– Właściwie to jeden brzmiał jak głos kobiety. Ale nie mam pewności. Byłem za daleko.
Chad spojrzał na bandaż. Poruszył palcami. Próbował je.
– Co zdarzyło się potem, Chad?
Chłopak wciąż wpatrywał się w bandaż.
– Niewiele, ciociu Vee. Trzymali mnie kilka dni, nie wiem ile. Karmili głównie pizzą i wodą mineralną. Któregoś dnia przyszli z telefonem. Zmusili, żebym zadzwonił do Merion i poprosił tatę.
Telefon w sprawie okupu, pomyślał Myron. Drugi telefon porywacza.
– Zmusili mnie też, żebym krzyknął.
– Żebyś krzyknął?
– Wszedł tamten i kazał krzyknąć, tak przeraźliwie. Zagroził, że jeżeli nie krzyknę, zmusi mnie do krzyku. Próbowałem przez jakieś dziesięć minut. Wreszcie go zadowoliłem.
Krzyk odtworzony przez telefon w galerii handlowej, pomyślał Myron. Tito zażądał wtedy stu tysięcy.
– To wszystko, ciociu Vee.
– Jak uciekłeś? – spytała Victoria.
– Nie uciekłem. Wypuścili mnie. Ktoś zaprowadził mnie do samochodu. Na głowie wciąż miałem worek. Podjechaliśmy kawałek. Samochód stanął. Kierowca otworzył drzwiczki i wypchnął mnie. Byłem wolny.
Victoria spojrzała na Myrona i wolno skinęła głową. Uznał to za sygnał.
– Kłamie – powiedział.
– Co?! – żachnął się chłopak.
– Kłamiesz, Chad – powtórzył Myron. – Co gorsza, policja się na tym pozna.
– O czym pan mówi? – Chad poszukał oczami Victorii. – Kim jest ten człowiek?
– W czwartek o szóstej osiemnaście po południu na Porter Street użyłeś swojej karty bankomatowej.
Chad zrobił duże oczy.
– Nie ja. To ten palant, który mnie porwał. Zabrał mi portfel…
– Wszystko jest nagrane na taśmie, Chad. Chłopak otworzył bezgłośnie usta.
– Zmusili mnie – rzekł wreszcie słabym głosem.
– Ja widziałem tę taśmę, Chad. Uśmiechałeś się promiennie. Nie byłeś sam. A poza tym spędziłeś tamtą noc w obskurnym motelu w pobliżu bankomatów. Chłopak zwiesił głowę.
– Chad? – wtrąciła wyraźnie niezadowolona Victoria. – Spójrz na mnie.
Chad wolno podniósł oczy.
– Dlaczego kłamiesz?
– To nie ma nic wspólnego z tym, co się stało, ciociu Vee.
– Mów mi zaraz, jak było – ostrzegła z nieustępliwą miną. Chad znów spuścił wzrok na zabandażowaną dłoń.
– Było tak, jak powiedziałem… z tym, że ten człowiek nie dopadł mnie w samochodzie. Zapukał do mojego pokoju w motelu. Wszedł z bronią. Reszta jest prawdziwa.
– Kiedy to było?
– W piątek rano.
– Dlaczego mi skłamałeś?
– Obiecałem. Nie chciałem jej w to mieszać.
– Kogo? – spytała.
– Nie wiesz? – spytał zaskoczony Chad.
– Tę taśmę mam ja. Nie pokazałem jej jeszcze pani Wilson – zablefował Myron.
– Ciociu Vee, nie mieszaj jej w to. Proszę. To by ją naprawdę zraniło.
– Posłuchaj, kochanie. Bardzo miło, że bronisz swojej dziewczyny, ale nie czas na to.
Chad przeniósł wzrok z Myrona na Victorię.
– Chcę się zobaczyć z mamą – powiedział.
– Zobaczysz się z nią, kochanie. Niedługo. Najpierw jednak opowiesz mi o tej dziewczynie.
– Obiecałem, że jej w to nie wmieszam.
– Jeżeli będę mogła, utrzymam jej nazwisko w tajemnicy.
– Nie mogę, ciociu Vee.
– Nie szkodzi, Victorio – wtrącił się Myron. – Jeżeli nic nie powie, obejrzy pani tę taśmę. A potem porozmawiamy z dziewczyną. Choć być może wcześniej dotrze do niej policja. Na pewno zdobędą to nagranie i nie przejmą się jej uczuciami.
– Nie rozumiecie. – Chad przeniósł wzrok z Victorii na Myrona i z powrotem. – Obiecałem. Ona może mieć przez to duże przykrości.
– W razie czego porozmawiamy z jej rodzicami – przyrzekła Victoria. – Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
– Z jej rodzicami? – zdumiał się Chad. – Ja nie martwię się o jej rodziców. Jest na tyle dorosła…
Zawiesił głos.
– Z kim tam byłeś, Chad?
– Przysiągłem, że nic nie powiem, ciociu Vee.
– Trudno – wtrącił Myron. – Nie marnujmy czasu, Victorio. Niech wytropi ją policja.
– Nie! – Chad spuścił oczy. – Ona nie ma z tym nic wspólnego. Byliśmy razem. Wyszła na chwilę i właśnie wtedy mnie złapali. Nie jej wina.
Victoria poprawiła się na krześle.
– Kogo, Chad? – spytała wolno, z niechęcią, lecz bardzo wyraźnie.
– Nazywa się Esme Fong. Pracuje dla firmy Zoom.
Rozdział 28
Wszystko zaczęło nabierać groźnego sensu.
Nie czekając na zgodę Victorii, Myron wypadł z gabinetu i pomknął korytarzem. Nadszedł czas rozmówić się z Esme.
W jego głowie szybko zaczęła się kłuć hipoteza. Negocjując kontrakt Zoomu z Lindą Coldren, Esme Fong poznaje jej syna. Uwodzi go. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Może sprawia jej to frajdę. Nieważne.
W każdym razie w środę Chad nocuje u swojego kolegi Matthew. W czwartek spotyka się z Esme na romantycznej schadzce w Zajeździe Dworskim. Biorą trochę gotówki z bankomatu. Dobrze się bawią. I tu robi się ciekawie.
Esme Fong załatwia nie tylko kontrakt reklamowy z Lindą Coldren, ale pozyskuje cudowne dziecko golfa, Tada Crispina. Tad spisuje się świetnie w debiucie w Otwartych Mistrzostwach Stanów. Po pierwszej rundzie jest na drugim miejscu. Niesamowite. Wspaniała reklama. Jeśli jednak uda mu się zwyciężyć – jeżeli zniweluje ogromną przewagę weterana – zapewni to firmie Zoom iście atomową promocję w świecie golfa. Wartą miliony.