Выбрать главу

Myron rozważył informacje. Coś się nie zgadzało.

– Znaleźli tylko jedną taśmę? Tak.

Zmarszczył brwi.

– Jeśli magnetofon był podłączony, to powinien nagrać ostatnią rozmowę porywacza z Jackiem. Tę, po której Jack wypadł z domu i poszedł do Merion.

Victoria Wilson nie spuściła wzroku.

– Policja nie znalazła innych taśm – odparła. – Ani w domu, ani przy zwłokach.

Myrona znów zmroziło. Wniosek narzucał się sam: nie było taśmy, bo nikt nie dzwonił. Linda Coldren to wymyśliła. Policja uznałaby brak taśmy za poważną sprzeczność. Na szczęście Victoria nie dopuściła do zeznań.

Rzeczywiście była dobrą adwokatką.

– Skopiuje mi pani taśmę, którą znalazła policja? – spytał.

Victoria skinęła głową.

– To nie wszystko – powiedziała. Myron aż bał się to usłyszeć.

– Wróćmy na chwilę do palca Chada – ciągnęła tonem, jakim zamawia się przystawkę. – Znaleźliście go w brązowej kopercie w wozie Lindy.

Myron potwierdził, kiwając głową.

– Takie markowe koperty rozmiar dziesięć sprzedają tylko w sklepach Staples. Ostrzeżenie sporządzono czerwonym długopisem średniej grubości. Trzy tygodnie temu Linda robiła zakupy w Staples. Z paragonu znalezionego wczoraj u Coldrenów wynika, że kupiła sporo materiałów biurowych, w tym paczkę kopert numer dziesięć i czerwony długopis średniej grubości.

Myron nie wierzył własnym uszom.

– Pocieszające, że grafolog nie potrafił orzec, czy to jej charakter pisma jest na kopercie.

W tym momencie zaświtała mu w głowie inna myśl. Linda czekała na niego w Merion. Razem poszli do jej samochodu i znaleźli palec. Prokurator z pewnością rzuci się na ten fakt, zada sobie pytanie: „Dlaczego na niego czekała”? – i odpowie: „To proste: potrzebowała świadka”. Po podłożeniu palca w samochodzie – co mogła zrobić, nie wzbudzając najmniejszych podejrzeń – musiała znaleźć frajera, z którym „znajdzie” kopertę.

Na scenę wkroczył Myron Bolitar, dudek dnia.

Oczywiście dzięki manipulacjom Victorii Wilson prokurator o niczym nie wiedział, a dudek dnia, jako adwokat podejrzanej, musiał milczeć. Wychodziło na to, że nikt się o tym nie dowie.

Tak, Victoria była dobra… lecz jedno przeoczyła.

– Ten palec to przecież atut, Victorio – podkreślił. – Kto uwierzy, że matka odcięła palec własnemu synowi?

Victoria spojrzała na zegarek.

– Chodźmy porozmawiać z Lindą.

– Chwileczkę. Drugi raz pani mnie zbywa. Dowiem się wreszcie, co jest grane?

Przewiesiła torebkę przez ramię.

– Idziemy.

– Zaczynam mieć dość wodzenia za nos.

Victoria w milczeniu skinęła powoli głową, ale się nie zatrzymała. Myron wszedł za nią do aresztu. W środku czekała na nich Linda Coldren. Przebrana w jasno-pomarańczowy aresztancki kombinezon, ręce miała skute kajdankami

Spojrzała pustymi oczami na Myrona. Nie było powitań, uścisków, uprzejmości.

– Myron chce wiedzieć, dlaczego wątpię, czy odcięty palec Chada nam pomoże – oznajmiła bez wstępów Victoria.

Linda uśmiechnęła się smutno i spojrzała mu w oczy.

– To zrozumiałe pytanie.

– O co tu chodzi, do diabła?! – zirytował się. – Przecież wiem, że nie odcięłaś palca własnemu synowi.

– Nie odcięłam – odparła ze smutnym uśmiechem. – Ta część historii się zgadza.

– Jak to część?

– Powiedziałeś, że nie odcięłam palca własnemu synowi. Chad nie jest moim synem.

Rozdział 36

Znów coś sobie skojarzył.

– Jestem bezpłodna – wyjaśniła Linda pozornie swobodnym tonem, lecz cierpienie wyzierało z jej oczu tak jawnie i dojmująco, że o mały włos się nie wzdrygnął. – Moje jajniki nie produkują jajeczek, a Jack koniecznie chciał mieć potomka.

– Wynajęliście matkę zastępczą?

Linda spojrzała na Victorię.

– Tak – odparła. – Choć niezupełnie legalnie.

– Wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa – wtrąciła Victoria.

– Pani to załatwiła?

– Wypełniłam potrzebne dokumenty. Adopcja była całkowicie legalna.

– Chcieliśmy to zachować w tajemnicy – powiedziała Linda. – Właśnie dlatego tak wcześnie zrezygnowałam ze startu w turniejach. Zaszyłam się w ustroniu. Zakładaliśmy, że matka biologiczna nie dowie się, kim jesteśmy.

Myron ponownie coś sobie skojarzył.

– A jednak się dowiedziała.

– Tak. Następne skojarzenie.

– To Dianę Hoffman, tak?

Linda była zbyt wyczerpana, by zrobić zaskoczoną minę.

– Skąd wiesz?

– Domysł płynący z doświadczenia.

No bo z jakiej racji Jack zatrudniłby Dianę Hoffman jako asystentkę? Z jakiego innego powodu zareagowałaby ona tak ostro na stosunek Coldrenów do porwania syna?

– Jak na was trafiła? – spytał.

– Wszystko załatwiliśmy legalnie – powtórzyła Victoria. – Ale po wprowadzeniu nowego prawa regulującego dostęp do dokumentów, Dianę nie miała z tym większych trudności.

Następne skojarzenie.

– Dlatego nie mogłaś rozwieść się z Jackiem – domyślił się Myron. – Jako biologicznemu ojcu przyznano by mu opiekę nad synem.

Linda przygarbiła się. Skinęła głową.

– Czy Chad o tym wie?

– Nie.

– Tak myślisz.

– Słucham?

– Nie wiesz tego na pewno. Może się dowiedział. Na przykład od Jacka albo od Dianę. Może od tego wszystko się zaczęło.

Victoria splotła ręce.

– Nie rozumiem, Myron. Przypuśćmy, że Chad poznał prawdę. Ale jak mogło to doprowadzić do samoporwania i śmierci jego ojca?

Dobre pytanie. Myron pokręcił głową.

– Jeszcze nie wiem – odparł. – Muszę to przemyśleć. Czy policja wie o tej sprawie?

– O adopcji?

– Tak.

Wreszcie wszystko zaczęło nabierać sensu.

– To podsuwa prokuraturze okręgowej motyw. Powiedzą, że Jack, składając pozew o rozwód, sprowokował Lindę. Zabiła go, żeby zachować syna.

Victoria Wilson ze zrozumieniem pokiwała głową.

– A ponieważ nie jest biologiczną matką, są dwa wyjścia: albo kochała syna tak bardzo, że chcąc go ocalić, zamordowała męża, albo przeciwnie! Chad nie był jej dzieckiem, i dlatego posunęła się do odcięcia mu palca – podsumowała Victoria.

– Tak czy owak znalezienie palca w niczym nie pomoże. Victoria potaknęła. Nie wypomniała mu, choć mogła: „Przecież panu mówiłam”.

– Mogę coś dodać? – wtrąciła Linda.

Obrócili się w jej stronę.

– Przestałam kochać Jacka. Powiedziałam ci to od razu, Myron. Nie przyznałabym się do tego, gdybym chciała go zabić.

Myron skinął głową. Argument brzmiał sensownie.

– Ale kocham syna. Mojego syna! Bardziej niż własne życie. To skrajnie chory, niedorzeczny pomysł podejrzewać, że go okaleczyłam, bo jestem jego przybraną, a nie biologiczną matką. Kocham Chada najprawdziwszą matczyną miłością.

Zamilkła, pierś jej falowała.

– Chcę, żebyście oboje to wiedzieli.

– Wiemy – odparła Victoria. – Usiądźmy. Kiedy usiedli, znów przejęła inicjatywę.

– Wprawdzie to dopiero początek, jednak czas pomyśleć o uzasadnionych wątpliwościach. W ich oskarżeniu są luki. Wykorzystam je. Wpierw jednak chciałabym poznać inne hipotezy.