Выбрать главу

Jeśli nawet MacAllister miał wrogów, którzy z zadowoleniem patrzyliby, jak odlatuje do układu Maleivy, a najlepiej, jak ląduje na skazanej za zagładę planecie, wiedział, że większość ludzkości myśli o nim jako o błędnym rycerzu, walczącym o dobro, demaskującym bufonów i zawsze utrzymującym się w czołówce ludzi, dzięki którym na Ziemi ocalał jeszcze zdrowy rozsądek.

Cieszył się reputacją doskonałego analityka, oraz — co ważniejsze — wzoru uczciwości. Nie opowiadał się ani po stronie postępu, ani po stronie konserwatystów. Nie można było go kupić. I nie można było go oszukać.

Kobiety często oferowały mu siebie. Z części tych ofert korzystał. Działał dyskretnie, przekonując się w duchu, że to niemożliwe, by zazdrosny mąż się dowiedział. Uwielbiał płeć przeciwną, choć uważał raczej, w epoce słabych mężczyzn, że miejsce kobiet jest w kuchni i w łóżku. Tam były najszczęśliwsze, a gdyby wszyscy zrozumieli tę prostą prawdę, życie stałoby się lepsze dla każdego.

W połowie drogi dowiedział się, że na Deepsix znaleziono budowle, i skomentował to w swoim dzienniku, który prowadził przez całe życie.

Wiedzieliśmy o Maleivie III i zbliżającym się zderzeniu od jakichś dwudziestu lat, napisał, a gdy zostało nam tylko parę tygodni, nagle dowiedzieliśmy się, że ten nieszczęsny świat ma jakąś historię. Teraz oczywiście będzie dużo wytykania palcami i szukania winnych, którzy przegapili taki istotny szczegół. Pewnie okaże się, że tym pechowcem jest pilot „Taliaferro”, który ma to szczęście, że już nie żyje. Albo wykryją, że za niedopatrzenie polegające na niedokładnej analizie danych satelitarnych winę ponosi jakiś trzeciorzędny urzędnik. To będzie niezły cyrk.

Teraz nie ma już czasu na badanie tej kultury — przepadła. Cały gatunek wyginie i nie będzie nikogo, kto by wiedział o nim cokolwiek poza tym, że pod pokrywą śniegu jest jakaś kamienna budowla.

Może niczego innego się nie spodziewaliśmy.

ARCHIWUM

DO: NCA „HAROLD WILDSIDE”

OD: DYREKTOR OPERACYJNY, PROJEKT DEEPSIX

HUTCHINS, PAMIĘTAJCIE, ŻE NA DEEPSIX SĄ DRAPIEŻNIKI. PIERWSZE ZAPISY Z PROJEKTU SUGERUJĄ ZACHOWANIE SZCZEGÓLNEJ OSTROŻNOŚCI. POINFORMOWANO MNIE, ŻE NAJWIĘKSZY EKSPERT W TEJ DZIEDZINIE, RANDALL NIGHTINGALE, JEST NA POKŁADZIE WASZEGO STATKU. ZABIERZCIE GO TAM.

GOMEZ

DO: NCA „WENDY JAY”

OD: DYREKTOR OPERACYJNY

TEMAT: STANOWISKA ARCHEOLOGICZNE

DO WIADOMOŚCI: GUNTHER BEEKMAN.

ZAWRÓCILIŚMY „WILDSIDE”, ŻEBY PRZEPROWADZIĆ PRACE ARCHEOLOGICZNE NA DEEPSIX. DOWÓDCĄ MISJI BĘDZIE PRISCILLA HUTCHINS. PROSZĘ, BYŚCIE PAN I KPT. CLAIRVEAU UDZIELILI WSZELKIEJ NIEZBĘDNEJ POMOCY.

GOMEZ

IV

W krytycznym momencie krytycznej misji, kiedy jego ludzie najbardziej go potrzebowali, Randall Nightingale zemdlał. Uratowała go Sabina Coldfield i zaniosła w bezpieczne miejsce, co przypłaciła własnym życiem. Wszyscy teraz są zaskoczeni przegraną tej misji oraz tym, że nie podjęto dalszych prób zbadania komarów i trawy moczarowej na Maleivie III. Mówiono, że koszty były za duże, ale miano na myśli pieniądze. Tymczasem to rzeczywiście kosztowało za dużo, bo pochłonęło życie takich ludzi jak Coldfield, która była warta tyle co tuzin takich Nightingale’ów.

Gregory MacAllister, „Prosto i wąsko” (Wspomnienia)

Marcel już nie wierzył w to, że mieszkańcy Deepsix wymarli dawno temu. Czy w ogóle wymarli.

— Przypuszczam, że możesz mieć rację — rzekła Kellie. Oparła brodę na dłoni i przyglądała się obrazom, które zarejestrowano tego dnia.

Marcel zamierzał po zakończeniu misji zaproponować Kellie Collier uprawnienia dowódcy. Miała zaledwie dwadzieścia osiem lat i była trochę za młoda na to stanowisko, ale stanowiła wcielenie profesjonalizmu i nie widział sensu w zajmowaniu przez nią zawsze posady drugiego po Bogu. Zwłaszcza teraz, gdy podróże międzygwiezdne intensywnie się rozwijały. Było mnóstwo statków nadświetlnych, na których brakowało oficerów, to samo dotyczyło frachtowców handlowych, jachtów prywatnych oraz statków firmowych i dyrektorskich. Rozwijała się działalność patrolowa, szczególnie po zeszłorocznej utracie „Nagietka” i „Rancocas” wraz z załogami. Pierwszy uległ dezintegracji przy przejściu w hiperprzestrzeń; załodze udało się schronić w kapsułach, ale skończył im się tlen, zanim opieszała jednostka patrolu ich znalazła. „Rancocas” doznał awarii zasilania i zaczął dryfować. Łączność także nie działała, a kiedy zauważono jego nieobecność, było już za późno.

Ponieważ ludzie przeprowadzali się na nowo terraformowane planety, gdzie dostęp do ziemi był nieograniczony, opinia publiczna domagała się poprawy warunków bezpieczeństwa. Patrol wkroczył więc w erę ekspansji. Trudno było przewidzieć, jak daleko może dojść taka młoda zdolna jak Collier.

Kellie przyglądała się niskim wzgórzom jednego z łańcuchów górskich w środkowej Transitorii.

— Nie ma żadnych wątpliwości — oznajmiła. — To jest droga. Albo kiedyś nią była.

Marcel pomyślał, że widzi to, co chce widzieć.

— Zarosła. — Usiadł przy niej. — Trudno powiedzieć. Może to stare koryto rzeki.

— Spójrz tu. Biegnie pod górę. To nie mógł być ciek wodny. — Rzuciła okiem na ekran. — Ale minęło już dużo czasu, odkąd była używana.

W ciągu pięciu dni, jakie minęły od pierwszego odkrycia, znaleźli wiele dowodów na to, że planeta była kiedyś zamieszkała. Co więcej, na trzech kontynentach odkryli pozostałości miast. Miasta były od dawna wymarłe, zasypane, zmiażdżone lodowcami. Wyglądało na to, że pochodzą z epoki, w której mieszkańcy nie znali jeszcze techniki. Dalsze spekulacje musiały poczekać do chwili, gdy przybędzie Hutch i poleci na powierzchnię planety, żeby obejrzeć to z bliska. Nie było jednak budowli, które wyraźnie odcinałyby się na tle krajobrazu, a śnieg nie był aż tak głęboki, żeby przykryć naprawdę duże budowle. Nie było mostów, tam, wieżowców, żadnych śladów większych konstrukcji. Tylko czasem, tu czy tam, jakiś fragment na śniegu. Dach, wieża, filar.

Na wyspie, którą nazwali Zmarzłocią, był kamienny krąg. Na środku ugoru blisko Zatoki Złych Wieści, niedaleko miejsca, gdzie tak nieszczęśliwie zakończyła się misja Nightingale’a, leżał wóz, a na Przylądku Rozczarowania w Tempusie był przedmiot, który mógł być pługiem.

Ale ta droga…

Miała jakieś trzydzieści kilometrów długości i można było ją prześledzić w całości: zaczynała się w dolinie rzeki, potem przebiegała koło brzegu małego jeziora, po czym wspinała się u podnóża góry. (Kellie miała rację: to nie mogła być rzeka). Znikała na krótko w leśnej gęstwinie, po czym wynurzała się znów blisko oceanu.

Droga biegła u podnóża jednej z wyższych gór. Wznosiła się na wysokość prawie siedmiu tysięcy metrów powyżej lasu. Jej północna część była zygzakowata, opadając jednostajnie z otoczonego chmurami szczytu na łagodne zbocze. Kiedy promienie słońca padały na skalną ścianę rankiem, dało się zauważyć jakąś kobaltową poświatę, więc nazwali ten szczyt Górą Błękitną.