Выбрать главу

Czekał, wsłuchując się w bicie serca, aż odezwał się Frank:

— Wygląda na to, że wszystko w porządku. Na ekranie jest czysto.

— Wszyscy cali? — spytał Drummond.

Odzywali się jeden po drugim, ale Janet zaczęła ich wywoływać po nazwisku. Odpowiadali, a Scolari liczył ludzi. Wszyscy są i wszyscy się ruszają.

Spojrzeli po sobie. Kobieta — miała na imię Kit — wróciła do pracy. Ale od tej chwili, niezależnie od tego, jaką wykazywał wcześniej nonszalancję, Scolari zrozumiał, że naraża życie. Cieszył się, że nie jest sam.

Jego zadania były proste: wykonać jak najwięcej nacięć. Ale tylko do połowy, przynajmniej do chwili, aż odczepią asteroidę. Kiedy załoga wahadłowca ogłosiła, że zaraz dojdzie do rozdzielenia, należało dopilnować, żeby wszyscy znaleźli się za płytą. Po zakończeniu, kiedy już mieli pozbyć się skały i dokończyć pracę, należało wszystko pociąć tak, bywalec Alfa, płyta i sieć pozostały sczepione razem, ale zostały oddzielone od reszty artefaktu.

Scolari był najstarszym członkiem swojej grupy. Nie wiedział wiele o życiu osobistym pozostałych, tylko tyle, czego się dowiedział z przypadkowych uwag. Ktoś wędrował w poszukiwaniu swojego miejsca, jakaś kobieta była matką dwójki dzieci. Po dwojgu widać było, że się boją. Pewnie wszyscy się bali, ale niektórym lepiej szło ukrywanie tego faktu. On też się bał. Adrenalina zadziałała jednak i było to miłe uczucie. Patrząc na tańczące światła laserów, które mrugały na obrzeżach płyty, poczuł, że naprawdę żyje. Pomyślał, że każdy powinien mieć choć raz w życiu szansę na dokonanie czegoś takiego.

Wzdłuż artefaktu, w stronę Deepsix, przemieszczały się światła. Rozpoznał te trójkątne na dziobie: to był wahadłowiec Akademii. Tom nie miał jednak pojęcia, czy to jego statek, czy „Wendy”.

— Doskonale, proszę państwa — odezwała się Janet. — Teraz uwaga. To już za chwileczkę.

Światło przemieściło się na drugi koniec płyty. Oznaczało to, że opuścili biegun południowy i przemieszczali się w górę. Janet zapewniła ich, że kiedy skała zacznie się przemieszczać, w żadnym wypadku nie poleci w ich stronę. A oni jej uwierzyli, choć łatwiej im było uwierzyć w to na statku niż tutaj, siedząc za wąskim paskiem metalu, który był jedynym elementem oddzielającym ich od potwora.

Tom opierał się o płytę, więc poczuł drżenie.

— Asteroida została odcięta — rzekła Janet.

Jedna z kobiet, nauczycielka języków starożytnych w średnim wieku, nosząca rzadkie imię Cleo, cofnęła się odrobinę i patrzyła. Miała na sobie brązowy kombinezon i niebieski szalik. Światło lasera oświetlało rysy jej twarzy. Patrzyła w górę, na coś, co było za nim, nad jego ramieniem.

— Leci — rzekła.

Scolari dostrzegł czarny pierścień, powoli toczący się za krawędź płyty.

— Krzyżyk na drogę — dodała Cleo, machając na pożegnanie.

Potwierdzenie, że asteroida została odczepiona, było dla Lori sygnałem, by przemieścić „Wildside” bliżej walca Alfa. Poprowadziła statek tak, by walec nie znajdował się równolegle do osi statku, ale pod kątem jakichś osiemnastu stopni. „Zwick” również nie był ustawiony centralnie i zorientowany był w przeciwnym kierunku, dzięki czemu oba statki mogły rozpocząć obrót, którego skutkiem miało być wycelowanie przedniego końca walca Alfa w Deepsix. Kiedy „Wildside” znalazł się na swoim miejscu, Jase Power i jego załoga wyszli na zewnątrz i przyspawali walec do statku.

Ukończyli zadanie bez przeszkód, przyjrzeli się swemu dziełu, uznali, że wygląda dobrze, i czekali na werdykt Janet. Uparła się, że musi obejrzeć zbliżenia, więc kilka minut później wahadłowiec podleciał, by zbadać spaw za pomocą czujników. Kazała im wrócić i wzmocnić jeszcze parę miejsc, po czym udzieliła swego błogosławieństwa.

— Bardzo profesjonalna robota — oznajmiła. — Wracajcie do środka. Proszę o informację, gdy wszyscy znajdą się w śluzie. Dziękuję.

„Zwick” zgłosił się pierwszy.

— Połączenie gotowe.

Statek był przyspawany do walca Alfa. „Wildside” zgłosił się parę minut później.

— Jesteśmy gotowi — zwróciła się Janet do Drummonda.

Asteroida, uwolniona od reszty układu, wchodziła na nową orbitę. Miała krążyć dookoła Deepsix przynajmniej przez jakiś dzień albo coś koło tego, nim Jerry Morgan zmieni geometrię całego układu.

Drummond obserwował go z zadowoleniem. W jego specjalności rzadko się zdarzała okazja do praktycznych zastosowań umiejętności. To prawda, że Marcel i Beekman podejmowali decyzje, ale korzystali z jego obliczeń. Na Boga, jakie to było miłe uczucie.

Na górze artefaktu widać było pustą sieć, która zaczęła się rozszerzać. Odcięli jakieś trzy czwarte wokół obwodu, gdy uwalniali asteroidę. Teraz sieć wisiała luźno za artefaktem, jak welon na wierzchołku nieskończonego patyka.

Kapitan Nicholson poinformował wszystkie statki i wahadłowce, że pierwszy etap został ukończony z powodzeniem i że wszystko odbywa się zgodnie z planem.

Wahadłowce teraz przemieszczały się, by rozmieścić dwuosobowe grupy Autsajderów przy każdej z pięciu klamer wzdłuż walca Alfa; mieli oni odciąć walec. Pindar i Shira znaleźli się na artefakcie o 420 kilometrów od płyty. Tu zaczęli ciąć walec, by oddzielić go od pozostałej części, mającej jakieś dwa tysiące sześćset kilometrów długości. Tom Scolari i jego ludzie, znajdujący się przy płycie, wrócili do pracy, by dokończyć cięcia, jakie rozpoczęli wcześniej. Kiedy skończyli, od reszty artefaktu oddzielił się jako całość tylko walec Alfa, płyta łącząca i sieć.

Wszystkie te działania uważnie obserwował Drummond i jego zespół. Jego głównym zadaniem w tej chwili było upewnienie się, że cięcia w różnych miejscach walca zostaną dokonane w tym samym momencie. Gdyby to się nie udało i jeden koniec walca zaczął się oddalać, a drugi koniec jeszcze nie był odcięty, walec mógł pęknąć.

Wahadłowiec, do którego zbliżał się Scolari, miał na pokładzie Milesa i Philipa Zossimova. Obraz tego drugiego pojawił się na ekranie Drummonda kilka sekund po odczepieniu asteroidy.

— Możemy się zbliżyć i rzucić okiem? — spytał Zossimov.

— Poczekajcie. Będę za kilka minut. — Drummond otworzył połączenie z „Gwiazdą”. Na ekranie pojawiło się oblicze Marcela, po którym widać było, że stara się opanować wyraz twarzy.

— Wszystko zgodnie z planem — rzekł Drummond. — Szykujcie się.

Ludzie Scolariego, którzy pracowali przy płycie, mieli jeszcze trzy minuty na ukończenie zadania. Przerwali pracę i czekali na sygnał Drummonda. Wzdłuż całego artefaktu wszyscy wykonywali tę samą pracę: każdy z pięciu zespołów, jeden po drugim, a Pindar i Jane na samym końcu walca Alfa, dotarli do miejsca, gdzie zostały im jeszcze trzy minuty cięcia, i zameldowali o tym Drummondowi, który patrzył na własny zegarek.

Gdy wszyscy się zameldowali, powiedział im, by czekali na sygnał. Porozmawiał znów z Marcelem, który polecił mu, by kontynuował.

— Panie i panowie — powiedział zespołom Autsajderów — odcinajcie.

Marcel i Nicholson, na mostku „Gwiazdy”, słuchali informacji docierających do Drummonda. Punkt dwa — odcięty. Najdalszy koniec — odcięty. Punkty jeden i pięć. Punkt trzy.

Drummond zapytał, co z czwórką.

— Momencik, John. — Po czym, po sekundzie: — Tak.

Poza rojem meteorów podczas akcji zdarzyły się dwa niepokojące momenty. Jeden miał miejsce w chwili uwolnienia asteroidy. Drugi, gdy zakończyli ciąć piętnasty walec i artefakt się oddzielił.