Taras Weresaj – przedstawiona na kartach tej powieści postać młodego bandurzysty Bohuna jest fikcyjna. Jednak, opisując go, chciałem oddać hołd licznym zastępom ukraińskich pieśniarzy, lirników i kobziarzy z XIX-XX wieku, którzy wędrowali po Ukrainie, śpiewając i układając pieśni i dumy. Wielu z nich żyło w nędzy, w XIX wieku prześladowani byli przez władze i policję rosyjską, a w latach trzydziestych XX wieku stalinowska Rosja wymordowała na Ukrainie wielu ludowych pieśniarzy. Postać Tarasa i jego ojca nawiązuje do losu żyjącego w XIX wieku Ostapa Weresaja, który na starość musiał tułać się po gościńcach, wyrzucony z domu przez zięcia – pijaka. Zarabiał na życie, grając ludziom na jarmarkach i odpustach. Weresaj wierzył, że pieśni i dumy zesłane zostały przez Boga ludziom ku nauce i przestrodze.
Za czasów komunizmu na Ukrainie za samo posiadanie klasycznej bandury można było trafić do więzienia. Kilka lat temu spotkałem we Lwowie Ukraińca, którego wywieziono po wkroczeniu Armii Czerwonej na Syberię za to, że... miał w domu strój kozacki, gdyż występował w ukraińskim zespole ludowym, co wydało się wielce podejrzane Rosjanom.
Wtedy to Kozak, biedny nieborak... – fragmenty dumy ukraińskiej Feśko Handża Andyber w przekładzie Mirosława Kasjana; zobacz Na Ciche wody; Dumy ukraińskie, Wrocław 1973.
Jarczak... – typ siodła, lekkiej kulbaki używanej często przez Zaporożców.
I powiedział Pan: kto nie bierze swojego krzyża i idzie do mnie, nie jest mnie godzien... – fragment Ewangelii św. Mateusza (Mt 10:34).
To były zwykłe, pospolite miedziaki, połamane i oberżnięte ternary, denary, szelągi i grosze, wśród których zabłysnął czasem ort czy szóstak... – mowa oczywiście o drobnych monetach polskich z XVI/XVII wieku.
Posłuchajte chrestianiny... kto majet ucha... – proroctwa wygłaszane przez Olesia nie istniały w XVII wieku. Dość luźno nawiązują one do prognostyków, które krążyły po Ukrainie pod koniec XVIII i na początku XIX wieku, przypisywanych mitycznemu Wernyhorze. W swobodnym tłumaczeniu brzmi on tak:
Posłuchajcie chrześcijanie, kto ma uszy
Niech się zbliży, prawdy Bożej słucha
Bo zbliża się sąd Boży, ześle Pan różne kary
Przychodzi godzina, gdzie cała ojczyzna krwią się
pokryje...
Umarł ten dobry wódz nasz, za którego głową nie tylko my, podręczni jego... – przemowa Fyłypa to fragmenty autentycznej mowy wygłoszonej przez Samuela Zorkę nad trumną Bohdana Chmielnickiego w czasie pogrzebu hetmana 3 września 1657 roku w Subotowie. Mowa ta, przyznajmy, wydaje się dziś odrobinę siermiężna, nawet gdy zestawi się ją ze zwykłymi dworskimi panegirykami polskimi czy nawet z epitafium Stanisława Stadnickiego, jednak nie wymagajmy zbyt wiele od Kozaków zaporoskich, co kolegia na Dzikich Polach kończyli.
Złodzieje podolskie! Psie syny! Sajdaki tatarskie... – w połajankach Bohuna wykorzystałem autentyczne obelgi zawarte w liście, który w drugiej połowie XVII stulecia wysłali Kozacy Iwana Sirki do sułtana tureckiego (sic!) przed rozpoczęciem wyprawy mającej na celu złupienie tatarskich i tureckich miast na Krymie, tudzież pohańbienia mnogich Turczynek i Tatarek. List ów brzmiał jak następuje:
Ty szatanie turecki, czarta przeklętego bracie i towarzyszu, sekretarzu samego Lucyfera! Jaki z ciebie u diabła rycerz? Nie jesteś godzien panować nad synami chrześcijańskimi, nie boimy się twego wojska, będziemy się bić z tobą na lądzie i na wodzie.
Tyś kucharz babiloński, kołodziej macedoński, gorzelnik jerozolimski, kozołup aleksandryjski, świniarz Wielkiego i Małego Egiptu, sajdak tatarski, złodziej podolski, wnuk samego potwora, błazen całego świata i zaświata, Boga waszego dureń, morda świńska, pies rzeźnicki, łeb niechrzczony, oby cię czarci porwali!
Tak ci Kozacy odpowiedzieli, plugawcze.
Dnia nie wiemy, gdyż kalendarza nie mamy, miesiąc na niebie, rok w książce, a dzień taki sam u nas, jak i u was, pocałuj nas w dupę.
Ataman koszowy Iwan Sirko z całym koszem zaporoskim.
Sołonica – uroczysko pod Łubnami na Ukrainie (tymi samymi, w których rezydował później kniaź Jarema), na którym w 1596 roku hetman polny Stanisław Żółkiewski obiegł zbuntowanych Kozaków Nalewajki. Kiedy Zaporożcy skapitulowali, 6 czerwca doszło do tragicznej rzezi. Poddający się i składający broń Kozacy zostali zaatakowani i wycięci przez chorągwie jazdy polskiej, rozwścieczone dużymi stratami wśród koni, a także faktem, że zbuntowani chłopi przebywający u boku Kozaków nie chcieli wracać do swych panów. Zginęło wówczas około tysiąca mołojców razem z żonami i dziećmi.
Hej burłaku, burłaku... – duma ukrańska, pochodząca prawdopodobnie z XVII wieku.
Rozdział II
...ryknęli przeraźliwym głosem, wykrzywili gęby w szkaradnych grymasach... – opisywana scena jest autentyczna, tyle że rozgrywała się nie na zamku w Przemyślu, ale kilka lat później w Wiśniczu Nowym. W 1656 roku przebywali tam w więzieniu jeńcy, którzy nie zostali wykupieni przez Karola Gustawa. Wśród nich znajdował się zaś Hieronim Holsten, frant, szelma i wolny rajtar, który pozostawił po sobie Przygody wojenne... – pamiętnik opisujący jego służbę w armii szwedzkiej podczas Potopu i w polskiej. Kiedy rajtarzy siedzący w jamie zabawiali się piciem gorzałki, niuchaniem tabaki i paleniem fajek, pilnujący ich hajducy przyprowadzali za opłatą okolicznych chłopów, aby mogli popatrzeć sobie na zamorskich pludraków i „Szwedów”. Kiedy chłopi podchodzili bliżej, Holsten i jego kompani wykrzywiali się w nieziemskich grymasach, aby odstraszyć wieśniaków. Holsten wydostał się w końcu z jamy w dość prosty sposób – podjął służbę w wojsku polskim, trafił na Ukrainę, bił się z Moskwą i... także został wzięty przez Rosjan do niewoli. Po raz kolejny tedy przyszło mu zaznajomić się z paskudną jamą, a także z głodem, który od wieków był nieodłącznym towarzyszem Moskali.
Gdańska karoca... – w XVII wieku wielką popularnością cieszyły się karoce sprowadzane lub wytwarzane w Gdańsku. Miały one zwykle kanciaste, zamknięte pudła, w których okna zasłaniane były firankami. Pojazdy te posiadały sworzeń skrętny, drzwiczki i były bogato zdobione.
W wieku XVIII karoce takie były często wykorzystywane do uprawiania amorów. Kto tedy chciał ukraść cudzą żonę albo córkę na godzinę, sekretnie wyniósł się z nią z redut, czego w wielkiej kompanii dostrzec trudno było. Wsiedli do karety i albo się zawieźli do jakiego domu (...) albo też kazawszy się wozić w karecie stangretowi po odległych ulicach, w niej się zjeździli i jakby nigdy nic powrócili na reduty – pisał ksiądz Jędrzej Kitowicz w Opisie obyczajów za panowania Augusta III. Nadmienić należy, że karoca, jako wyższa i obijana materiałem, była znacznie wygodniejsza do miłości niż dzisiejszy samochód. No i te sześć koni woźników musiało robić na damach niesamowite wrażenie.
Woźniki... – tak nazywano w dawnej Polsce konie zaprzęgowe ciągnące karocę, kotczy lub brożek. W XVI i XVII wieku najbardziej modne były konie siwe, które kosztowały prawdziwą fortunę, jako że były trudniejsze w utrzymaniu. W XVII wieku modne były zaprzęgi sześciokonne, a nawet zwykły posesjonat mający raptem dwie wsie czy trzy folwarki nie wsiadał do karocy ciągniętej przez mniejszą liczbę woźników.
Cug maścisty i sprzęgły... – za wyjaśnienie do tego terminu niechaj służą słowa księdza Jędrzeja Kitowicza: (Opis obyczajów za panowania Augusta III), który rzecze o cugach tak: