Выбрать главу

Ja ich rachuję, prócz Tatarów, na trzykroć sto tysięcy; drudzy tu rachują namiotów samych na trzykroć sto tysięcy i biorą proporcję trzech do jednego namiotu, co by to wynosiło niesłychaną liczbę. Ja jednak rachuję namiotów sto tysięcy najmniej, bo kilką obozów stali. Dwie noce i dzień rozbierają ich, kto chce, już i z miasta wyszli ludzie, ale wiem, że i za tydzień tego nie rozbiorą. Ludzi niewinnych tutecznych Austriaków, osobliwie białychgłów i ludzi siła porzucili; ale zabijali, kogokolwiek tylko mogli. Siła bardzo zabitych leży białychgłów, ale i siła rannych i które żyć mogą. Wczora widziałem dzieciątko jedne w trzech leciech, chłopczyka bardzo najmilszego, któremu zdrajca przeciął gębę szkaradnie i głowę. Ale to trefna, że wezyr wziął tu był gdzieś w którymś ci carskim pałacu strusia żywego dziwnie ślicznego; tedy i tego, aby się nam w ręce nie dostał, kazał ściąć. Co zaś za delicje miał przy swoich namiotach, wypisać niepodobna. Miał łaźnie, miał ogródek i fontanny, króliki, koty; i nawet papuga była, ale że latała, nie mogliśmy jej pojmać.

Dziś byłem w mieście, które by już nie mogło trzymać dłużej nad pięć dni. Oko ludzkie nie widziało nigdy takich rzeczy, co tam miny porobiły; z beluardów podmurowanych, okrutnie wielkich i wysokich, porobiły skały straszliwe i tak je zrujnowali, że więcej trzymać nie mogły. Pałac cesarski wniwecz od kuł zepsowany.

Wojska wszystkie, które dobrze bardzo swoją czyniły powinność, przyznały P. Bogu a nam tę wygraną potrzebę. Kiedy już nieprzyjaciel począł uchodzić i dał się przełamać - bo mnie się przyszło z wezyrem łamać, który wszystkie a wszystkie wojska na moje skrzydło prawe sprowadził, tak że już nasz środek albo korpus, jako i lewe skrzydło nie miały nic do czynienia i dlatego wszystkie swoje niemieckie posiłki do mnie obróciły - przybiegały tedy do mnie książęta, jako to elektor bawarski, Waldeck, ściskając mię za szyję a całując w gębę, a generałowie zaś w ręce i w nogi; cóż dopiero żołnierze! Oficerowie i regimenty wszystkie kawalerii i infanterii wołały: „Ach unzer brawe Kenik!” Słuchały mię tak, że nigdy, tak nasi. Cóż dopiero, i to dziś rano, książę lotaryński, saski (bo mi z nimi wczora widzieć się przyszło, bo byli na samym końcu lewego skrzydła, którym do p. marszałka nadwornego przydałem był kilka usarskich chorągwi); cóż komendant Staremberk tuteczny! Wszystko to całowało, obłapiało, swym Salwatorem zwało. Byłem potem w dwóch kościołach. Sam lud wszystek pospolity całował mi ręce, nogi, suknię; drudzy się tylko dotykali, wołając: „Ach, niech tę rękę tak waleczną całujemy!” Chcieli byli wołać wszyscy „ Vivat”, ale to było znać po nich, że się bali oficerów i starszych swoich. Kupa jedna nie wytrwała i zawołała: „Vivat”, pod strachem, na co widziałem, że krzywo patrzono; dlatego zjadłszy tylko obiad u komendanta, wyjechałem z miasta tu do obozu, a pospólstwo, ręce wznosząc, prowadziło mię aż do bramy (...)

Kiedy już postrzegł wezyr, że wytrzymać nie może, zawoławszy synów do siebie, płakał jako dziecię. Potem rzekł do chana: „Ty mię ratuj, jeśli możesz!” Odpowiedział mu chan: „My znamy króla, nie damy mu rady i sami o sobie myśleć musimy, abyśmy się salwować mogli” (...) Już tedy wsiadamy na koń ku węgierskiej stronie prosto za nieprzyjacielem i jakom dawno wspominał, że się da P. Bóg, w Stryju aż z sobą przywitamy (...) Książęta saski i bawarski dali mi słowo i na kraj świata iść za mną. Musimy iść dwie mili wielkim pośpiechem dla wielkich smrodów od trupów, koni, bydeł, wielbłądów. Do króla francuskiego napisałem kilka słów, że jako au Roi tres Chretien oznajmuje de la bataille gagnée et du salut de la chretiente (...)

Fanfanik brave au dernier point, na piądź mię jeszcze nie odstąpił[327].

Wysyłając papieżowi zielony sztandar proroka, Sobieski dołączył do przesyłki stosownie zwięzłe przesłanie: „ Venimus, vidimus, Deus vicit”. Potem wyruszył w pogoń. W dniach 7-9 października, pod Parkanami w pobliżu Esztergom (Ostrzyhom), zostały rozbite tylne straże armii tureckiej. Węgry stały otworem. Zatarły się wspomnienia Warny i Mohacza. Europa była uratowana.

Niesłusznie byłoby twierdzić, że smak zwycięstwa został wkrótce zaprawiony goryczą. Tak się już dzieje, że następstwa każdego zwycięstwa niosą ze sobą rozczarowanie i radykalną zmianę nastroju. Nie da się jednak zaprzeczyć, że sposób, w jaki Sobieski wykorzystał zwycięstwo, wyraźnie ustępuje jego dokonaniom na polu walki. Zdaniem niektórych badaczy wielkim błędem króla wcale nie był - jak utrzymują inni historycy - sam udział w odsieczy Wiednia. Trudno sobie wyobrazić, aby w interesie Rzeczypospolitej leżał dalszy rozwój terytorialny państwa tureckiego, skoro - tak jak to ujął jeden z posłów na sejm - i tak już „basza Budy mógł ze swego górskiego gniazda łacno dojrzeć Kraków”. W miejscu, gdzie granica otomańskiego mocarstwa najbardziej zbliżała się do terytorium Polski, jej odległość od starej polskiej stolicy wynosiła niewiele ponad 50 kilometrów. Przekłucie otomańskiego balona i ogromny zastrzyk otuchy, jakim stał się ten akt, były oczywiście czymś bardzo korzystnym dla Rzeczypospolitej. Wielki błąd Sobieskiego polegał na tym, że - osiągnąwszy swój triumf - zaangażował się w r. 1684 w mające się właśnie rozpocząć wojny Świętej Ligi. Koszt był ogromny, a dywidendy przypadły w udziale niemal wyłącznie sąsiadom i wrogom Rzeczypospolitej. Siedemnaście lat wojennych kampanii niemal ostatecznie wyczerpało siły Rzeczypospolitej i udaremniło wszelkie poważniejsze posunięcia w dziedzinie reformy wewnętrznej. Zapomniano nie tylko o ekspedycji pruskiej, ale i o wszelkiej opozycji Rzeczypospolitej w rejonie Bałtyku. Zbagatelizowano podstawową kwestię granicy wschodniej i stosunków Rzeczypospolitej z Moskwą. W r. 1686, na skutek kaprysu jednego samowolnego posła, niepotrzebnie oddano całą Ukrainę, poprzednio przyznaną tymczasowo Moskwie na mocy rozejmu z 1667 r. To posunięcie - krok, który bardziej niż jakikolwiek inny potwierdził przeobrażenie małego księstwa moskiewskiego w „wielką Rosję” i który przechylił szalę układu sił w Europie Wschodniej na stronę Moskwy - zostało podjęte w sposób przypadkowy i przyjęte z apatią. Jakże bardzo musiał się zdziwić Kreml tym darmowym podarunkiem! O ile zdrowsza była jego własna polityka włączenia się w szeregi Świętej Ligi dopiero wtedy, gdy fakt posiadania przez Moskwę Ukrainy został ostatecznie przypieczętowany. Począwszy od r. 1686, Moskale zwalczali Turków z jakimś określonym celem, podczas gdy Polacy zwalczali za darmo. Fakt, że na mocy pokoju karłowickiego z r. 1699 odzyskano ostatecznie Podole, stanowił niewielką rekompensatę. Na mocy tego samego traktatu rozrośnięta terytorialnie Rosja oraz wskrzeszona Austria wyłoniły się jako mocarstwa; Prusy rozważały możliwość ogłoszenia się królestwem. Ramy osiemnastowiecznej polityki w tej części świata zostały skonstruowane. Rzeczpospolita Polski i Litwy oraz państwo otomańskie były już wyraźnie słabeuszami Europy. W polu widzenia pojawiła się nagle perspektywa rozbiorów. Nie wszystko jeszcze było stracone. Ale aby podjąć grę, trzeba by nowego Sobieskiego i nowego Murada Zwycięzcy.

вернуться

327

Jan Sobieski, Listy do Marysieńki, op. cit., s. 520-524. Inny przekład tego samego listu zamieszcza W. R. Morfill, op. cit., s. 165-170. U Paska znajdujemy jego własny opis oblężenia i łupów, Pamiętniki. Rok pański 1683, s. 535-540.