Współczesnych mu Tadeusza Bułharyna (1789—1859), redaktora naczelnego „Siewiernoj Pczeły”, oraz Osipa-Juliana Sękowskiego (1800—58), profesora języków orientalnych z Petersburga, obu polskiego pochodzenia, można z powodzeniem uznać za głównych ideologów oficjalnego Nacjonalizmu rosyjskiego. Jako neofici wiary w rosyjskość, wykazywali oni gorliwość wykraczającą poza wymogi obowiązku. W Prusach podobną rolę odegrał Bogdan Hutten-Czapski (1851—1937), bliski współpracownik Bismarcka, w Austrii zaś — Kazimierz Badeni (1846—1909), który przez dwa lata pełnił obowiązki premiera w rządzie austriackim. Nie wyrzekając się swojego polskiego pochodzenia, ludzie ci pokładali równocześnie pełne zaufanie polityczne w rządach Petersburga, Berlina czy Wiednia. Byli więc pod tym względem jedynie środkowoeuropejskimi odpowiednikami polityków szkockich, walijskich czy irlandzkich, którzy szukali szczęścia we współpracy z rządem brytyjskim w Londynie. Postawa taka nie była niczym niezwykłym.
Lojalizm zdobył sobie poparcie kilku wybitnych pisarzy i filozofów. Henryk Rzewuski (1791—1866) miał pecha: urodził się 3 maja 1791 r. i całe życie spędził na zwalczaniu wszystkich liberalnych ideałów, których symbolem była unicestwiona konstytucja. Jako autor Pamiątek Soplicy (1839—41) był powszechnie podziwiany za sentymentalne, nostalgiczne sceny wskrzeszające obraz dawnego społeczeństwa polskiego, jako zaś uczeń de Maistre’a, propagatora idei uniwersalnej teokracji papieskiej, uważany za filar konserwatywnego katolicyzmu. Jednocześnie zaś, jako oddany syn rodziny blisko związanej z konfederacją targowicką, udzielał pełnego poparcia idei politycznej supremacji imperium rosyjskiego, pod którego dobrotliwą egidą miał się zjednoczyć cały świat słowiański. W tym sensie był więc Rzewuski z pewnością polskim patriotą, ale patriotą tak bardzo przywiązanym do tradycyjnych zasad społecznych i kulturalnych, że niejako automatycznie występował przeciwko wszelkim formom przemian politycznych. Wrodzona nienawiść do konspiracji natchnęła go do napisania (w dziele Mieszaniny obyczajowe, 1841—43), że Polska jest „coraz obrzydliwszymi szczątkami toczonymi przez robactwo”. Był idealnym współpracownikiem księcia Paskiewicza, który sprawował funkcje rosyjskiego namiestnika w Warszawie w najmroczniejszym okresie panowania Mikołaja I. Współczesny Rzewuskiemu Adam Gurowski (1805—66) doszedł do podobnych konkluzji zupełnie odmienną drogą. Jego polityka była tak radykalna, jak reakcyjna była polityka Rzewuskiego, ale i on uwierzył w duchowe bankructwo Polski i w zbawczą misję Rosji. Studiował na uniwersytecie w Berlinie, gdzie był uczniem Hegla; do Warszawy wrócił jako jeden z podżegaczy działań rewolucyjnych lat tysiąc osiemset dwudziestych; zawiązał wywrotowy spisek mający na celu zamordowanie Mikołaja I, a podczas powstania listopadowego inicjował wystąpienia żądające detronizacji cara. W Paryżu był współzałożycielem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. W trzy lata później nagle zmienił zupełnie front, porzucił wszystkie wcześniejsze poglądy w kwestii nacjonalizmu i nikczemnie ukorzył się przed władzami carskimi, błagając o przebaczenie.
W okresie następnym przyznawał się do swego podziwu dla Saint—Simona i Fouriera i jako wyznawca ich poglądów jakimś sposobem dostrzegł w autokracji rosyjskiej idealne narzędzie modernizacji społecznej i kulturalnej. Zażarcie zwalczał butny, nie uznający żadnych względów indywidualizm polskiej szlachty, a szczerości swych przekonań dowiódł czynem, wydając w ręce carskiej policji niechętnych sobie sąsiadów. Złożył nawet memorandum w sprawie reformy oświaty, w którym proponował, aby język polski — „zdegenerowany dialekt języka rosyjskiego” — zastąpić w polskich szkołach językiem staro-cerkiewno-słowiańskim.
W swoich głównych dziełach — La Civilisation et la Russie (1840) i Le Panslavisme (1848) — wytrwale propagował politykę lojalistyczną. Dzieła te jednak nie przyniosły mu wybitnej pozycji, jaką miał nadzieję sobie zdobyć; w 1847 r. zbiegł do Niemiec, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych. W późniejszym okresie życia został mężnym bojownikiem w walce o zniesienie niewolnictwa oraz prorokiem idei „oczywistego przeznaczenia” Ameryki. Jego Ameryka i Europa (1857) jest rozszerzeniem wcześniejszej tezy Tocqueville’a głoszącej, że przeznaczeniem Ameryki i Rosji jest przejęcie panowania nad upadłymi mocarstwami Europy oraz podział świata między siebie. W Ameryce pamięć o Gurowskim jest wciąż jeszcze żywa. W ojczystej Polsce, jako „narodowy apostata”, dawno już poszedł w zapomnienie.
Lojalizm, co więcej, nie był przywilejem grupki peryferyjnych ekscentryków. Dziś często nie pamięta się już o tym, że znaczna liczba mieszkańców ziem polskich pozostawała albo obojętna na sprawy polityki polskiej, albo też kategorycznie przeciwko tej polityce występowała. W pierwszej połowie dziewiętnastego wieku wśród tych „nie-Polaków” znalazły się nie tylko całe grupy etniczne, zaabsorbowane swoimi własnymi ruchami narodowościowymi, ale także znaczny odłam członków klas oświeconych, którzy w coraz większym stopniu identyfikowali się z kulturą niemiecką lub rosyjską. Były wśród nich także szerokie rzesze polskich chłopów, którzy wciąż jeszcze pozostawali w większości apolitycznymi analfabetami. W następnych dziesięcioleciach przyłączyli się do nich reprezentanci rozmaitych interesów politycznych, którzy w nacjonalizmie upatrywali oczywistego wroga swych własnych planów i dążeń. Poza polskimi słowianofilami w rodzaju Kazimierza Krzywickiego (1820—83), który określony nacjonalizm polski czy rosyjski zastąpić chciał braterstwem wszystkich ludów słowiańskich, znaleźli się wśród „nie-Polaków” zarówno lewicowi marksiści, jak i prawicowi skrajnie katoliccy konserwatyści. Wszyscy oni mieli swoje własne powody po temu, aby walczyć o zachowanie ustalonych ram suwerenności Europy i zduszenie wszelkich idei na temat niepodległości Polski. Do czynu pobudzali ich potężni sprzymierzeńcy: inercja i apatia. W epoce Bismarcka dużym szacunkiem cieszyła się koncepcja „trojlojalizmu”. Był to nowy wariant dawnej idei głoszącej, że w interesie polskiego narodu leży wyłącznie propagowanie przyjaznych stosunków między trzema mocarstwami rozbiorowymi. Zmierzch tego poglądu nastąpił w latach poprzedzających wybuch pierwszej wojny światowej, gdy narastające napięcie w stosunkach międzynarodowych stało się bodźcem do podjęcia na nowo częściej stosowanej przez Polaków strategii wygrywania jednego z mocarstw rozbiorowych przeciwko pozostałym. Ponieważ polscy lojaliści w Niemczech i Austrii występowali przeciwko imperializmowi Rosji, polscy lojaliści w Rosji zaś występowali przeciwko imperializmowi państw centralnych, ogólna równowaga nie ulegała zachwianiu. Tak więc — zarówno dzięki świadomym planom, jak i działaniu zwykłego przypadku — Lojalizm spełniał rolę potężnej podpory wspierającej istniejący status quo.
U drugiego krańca skali politycznej znajdowała się polska tradycja powstańcza, głęboko zakorzeniona w zasadach i czynach dawnej Rzeczypospolitej. Każdy Polak, który pragnął sięgnąć po broń w walce przeciwko mocarstwom rozbiorowym, znał w mniejszym lub większym stopniu dawne prawo do oporu oraz przykład, jaki dały mu konfederacje. Jeśli swego czasu szlachta Polski i Litwy czuła się usprawiedliwiona, często chwytając za broń przeciwko swemu własnemu, wysoce demokratycznemu rządowi, to o ileż mocniej jej synowie i wnuki musieli być przekonani o słuszności własnych wystąpień przeciwko obcej tyranii. Nowy powstaniec był dawnym rokoszaninem, pisanym dużymi literami. Zdecydowany siłą obalić panujący porządek, nieodmiennie wysuwał żądanie utworzenia na nowo niepodległego państwa polskiego. Było rzeczą naturalną, że ruch powstańczy maksymalnie się nasilił w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku, gdy pamięć o niepodległości była jeszcze żywa, i że potem stopniowo zaczął zanikać.