(…) wyrastają cudne legendy, jakich jeszcze Polska nie miała. (…) Bo tylko poezja polska nie opuści cię, nie zdradzi i nie znieważy (…). Gdyby nawet sprawa twoja była przegraną — ona ci wiary dochowa. (…) Nakryje twój nagi trup (…) płaszczem dostojeństwa. (…) W twoje ręce skostniałe i dopiero w śmierci bezsilne włoży złoty swój sen, sen tylu pokoleń młodzieży, sen o rycerskiej szpadzie[35].
Zwolennicy umiarkowania w polskiej polityce odrzucali tego rodzaju oświadczenia, uważając je za sentymentalne romantyczne bzdury, ale każde pokolenie rodziło synów i córki, którzy traktowali je z powagą i szli za ich wezwaniem.
Klęski powstańczego Nacjonalizmu za każdym razem stanowiły zachętę dla przeciwstawnych mu sił kompromisu i ugody. Siły te istniały zawsze i ich tradycja także sięga czasów przedrozbiorowych. Stanowiły wcielenie przekonań ludzi, którzy wierzyli, że więcej da się osiągnąć, wchodząc w układy z rządzącymi mocarstwami, niż występując przeciwko nim. Liczyli, że dając dowody politycznej lojalności, zostaną nagrodzeni zezwoleniem na ograniczoną autonomię, a przynajmniej na sprawowanie kontroli nad sprawami społecznymi i kulturalnymi. Ich stanowisko wobec panujących mocarstw da się najlepiej streścić, cytując powiedzenie przypisywane Staszicowi: „Jesteśmy gotowi być waszymi braćmi, ale nie waszymi niewolnikami”. Swym krewkim współpatriotom radzili, aby porzucili złe i destruktywne praktyki Powstań, Oporu i Konspiracji, oddając się zamiast tego wszelkim formom działań dobrych i konstruktywnych. Ich zdaniem, naród polski nie będzie w stanie zapewnić sobie pozycji w świecie, dopóki nie będzie tak dobrze wykształcony, tak bogaty i tak zjednoczony jak jego sąsiedzi. Stąd też nacisk na oświatę, samodoskonalenie, rozwój nauk ścisłych, ekonomię, reformę społeczną i — przede wszystkim — na pracę. W tym kontekście postawę Stanisława Augusta należy przeciwstawić stanowisku Kościuszki, karierę Staszica czy ekonomisty Wawrzyńca Surowieckiego (1769—1827) — karierze Hugona Kołłątaja. W części Polski leżącej w granicach Rosji drogę ugody wybrali Xawery Drucki-Lubecki (1778—1846), Aleksander Wielopolski (1803—77), a pod koniec wieku Roman Dmowski (1864—1939). Ich polityka biegła torami równoległymi do polityki księcia Antoniego Radziwiłła (1775—1833), namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego w Prusach, oraz długiego szeregu wiernie oddanych Franciszkowi Józefowi Galicjan w Austrii. Po powstaniu styczniowym z 1863 r. Ugoda stała się tendencją dominującą w polityce polskiej na przynajmniej pół wieku. Pierwszych poważnych ideologów znalazła w grupie krakowskich stańczyków, jej opracowaniem zaś zajęła się imponująco liczna grupa pisarzy, wśród których znaleźli się Piotr Chmielowski (1848—1904), Aleksander Świętochowski (1849—1938), Julian Klaczko (1825—1906), Adam Wiślicki (1836—1913), Włodzimierz Spasowicz (1829—1906), a przede wszystkim powieściopisarz Bolesław Prus (l847—1912). Polityka Ugody była związana z wieloma pokrewnymi ruchami kulturalnymi i umysłowymi, którym nadawano takie etykiety, jak „praca organiczna”, „trzeźwość”, „pozytywizm warszawski” czy „realizm literacki”. Czołowym organem jej wyznawców był w ostatnich dziesięcioleciach dziewiętnastego wieku „Przegląd Tygodniowy”, przez cały czas swego istnienia w latach od 1866 do 1905 redagowany przez Adama Wiślickiego.
Jak łatwo można było przewidzieć, najbardziej gorliwi zwolennicy polityki Ugody wywodzili się spośród szeregów rozczarowanych niepowodzeniami powstańców — spośród mężczyzn i kobiet, którzy w młodości poszli drogą rewolucji i którzy na własne oczy ujrzeli jej słabe strony. Właśnie takim człowiekiem był Karol Świdziński (1841—77). Jako młody chłopak przyłączył się do radykalnego ugrupowania „czerwonych” z powstania styczniowego, potem odbył służbę jako adiutant Dąbrowskiego na barykadach Komuny Paryskiej i przeżył okres wygnania politycznego w Anglii. A jednak po powrocie do domu skomponował wiersz, który przytacza się często jako manifest obozu zwolenników polityki Ugody:
Nie eolskich tobie tonów,
Nie błyskawic, nie szwadronów
I nie orlich tobie lotów
I nie szabel, i nie grotów,
Ale pracy tobie trzeba!
Duszy chleba, myśli chleba!
Cóżeś szablą wyrąbała?
Kilka szczerbów w dziejów pleśni!
Cóżeś lutnią wypłakała?
Milion tonów — co świat prześni!
Oj! nie szablą i nie tonem
Tobie walczyć, hufcu młody!
Ale z czołem pochylonem
Nad mądrości ślęczeć kartą,
Sercem przeczuć prąd właściwy
I z prastarej ojców niwy
To ukochać, czym żyć warto!
A więc, moja braci młoda!
Nie do szabli, nie do pieśni:
Czasu szkoda, trudu szkoda!
Szabla pryśnie, pieśń się prześni!
Ty na inne licz zdobycze,
Na zdobycze, które trwają,
Które chleb rodzinie dają,
Choć niegłośne, niezwodnicze.
Hej! do cyrkla, hej! do kielni,
I do wagi, i do pługa!
A choć praca ciężka, długa,
Ale wyjdziem my z niej dzielni[36].
O awersji Świdzińskiego do poezji może wyraźnie zaświadczyć jakość jego wiersza, natomiast uznawana przez niego hierarchia wartości jest absolutnie oczywista:Praca przed Bitwą, Nauka przed Sztuką, Ostrożna Myśl przed Gwałtownym Działaniem. Ten trzeźwy, praktyczny program był przedmiotem szczególnego podziwu w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, kiedy pozytywizm i scjentyzm szybko ogarniały Europę. W Polsce jednak znajdował swoje odpowiedniki przy niejednej okazji — zarówno przedtem, jak i potem.
Ponieważ ugodowcy wykazywali sceptycyzm w stosunku do roszczeń niepodległościowych i byli przeciwni opartym na przemocy planom politycznym powstańców, określa się ich czasem jako ludzi biernych lub wręcz reakcjonistów.
W gruncie rzeczy mieli oni wysoko rozwinięte poczucie obowiązku narodowego i nierzadko bywali też szczerymi sympatykami radykalnych przemian społecznych. Starali się nie tylko powściągać zapały konspiratorów, ale także powstrzymywać bezwstydnych lojalistów, karierowiczów i „pałacowych katolików”. Koncentrowali swoje wysiłki na przedsięwzięciach kulturalnych, ekonomicznych i społecznych, opowiadając się za zapewnieniem stopniowego postępu w tych dziedzinach kosztem ograniczonego postępu politycznego. W swoich własnych oczach uprawiali „sztukę tego, co możliwe”, i jako tacy byli jedynymi prawdziwymi politykami. Ich osiągnięcia, choć fragmentaryczne, były godne uznania. Na przykład Staszic, który uwolnił chłopów pańszczyźnianych w swoich majątkach w Hrubieszowie i oddał im ziemię we wspólne posiadanie, był pierwszym, który dokonał przeglądu złóż mineralnych w Polsce i otworzył kopalnię węgla w Dąbrowie Górniczej. Od 1808 r. pełnił funkcję prezesa warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, zajmującego się propagowaniem korzyści płynących z rewolucji w nauce i rolnictwie; od 1815 r. był także członkiem Komisji Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, która założyła Uniwersytet Warszawski. Równie energicznym człowiekiem był Ksawery Drucki-Lubecki. Jako minister skarbu w Królestwie Kongresowym był założycielem Banku Polskiego oraz autorem programu pierwszych kroków kraju na drodze do uprzemysłowienia. Wierzył bez żadnych zastrzeżeń w liberalne skłonności Aleksandra I. Wielopolski, który w czterdzieści lat później objął urząd naczelnika rządu Królestwa Kongresowego, żywił analogiczne nadzieje w stosunku do cara Aleksandra II. Był on inicjatorem projektu oczynszowania chłopów, anulował ograniczenie praw obywatelskich Żydów oraz usunął bariery broniące Polakom dostępu do wyższych szczebli carskiej drabiny biurokratycznej. Jego szczególną zasługą było przywrócenie systemu szkół z językiem polskim oraz ustanowienie Szkoły Głównej w Warszawie. Żaden z tych ludzi nie zdołał odnieść sukcesu w sensie absolutnym. Momenty, w których udawało im się skutecznie rządzić, były równie krótkie, jak chwile triumfu powstańców. Zwłaszcza w Rosji przeszkodą był dla nich kompletny brak najmniejszych choćby oznak wielkoduszności ze strony władz. W ostatecznym rozrachunku nie byli w stanie na stałe uprawiać polityki ugody, mając do czynienia ze zwierzchnikami, którzy nie mieli pojęcia o tym, czym jest kompromis, i których ustępstwa były jedynie taktycznymi gestami podyktowanymi chwilową słabością. Ich dzieło nieodmiennie przerywały polityczne klęski. A jednak to właśnie oni i im podobni dali polskiemu narodowi to, co było mu potrzebne, aby mógł przeżyć, wtedy gdy ostatecznie zdobył niepodległość. Jeśli Powstańców można uznać za wysokich kapłanów Duszy narodu, to Ugodowcy byli strażnikami jego Ciała.
36
Karol Świdziński, Naprzód pracą, w: Zbiór poetów polskich XIX wieku, t. 3, wyd. P. Hertz, Warszawa 1962, s. 665—668.