Выбрать главу

My jesteśmy niby pole, na którym nic nie może dojrzeć, ponieważ wszystko przed czasem dostaje się pod żniwiarkę. Jeszcze kłos nie ukazał się — i już jest ścięty!

(…) Gdyby zebrać w jedno miejsce krew wylaną przez Polaków za wolność, może powstałoby drugie Gopło; gdyby zgromadzić kości tych, co polegli w bojach, na szubienicach, w katorgach, na osiedleniach i wszelkiego rodzaju tułactwach, może usypałoby się drugi Wawel. Lecz (…) jakiż z tego pożytek? Nie ma! (…) i nawet nie może być, gdyż polski patriotyzm składa się z wybuchów uczucia, którego, niestety! nie oświetlał rozum i nie przerodził go w akty twórczej woli[39].

Wymowa Dzieci jest oczywista. Powieść opisuje przeżycia Kazimierza Swirskiego, młodzieńca uczciwego i odważnego, przywódcy rewolucyjnego stowarzyszenia pod nazwą „Rycerze Wolności”. Jest to opowieść o nieprzerwanym marnotrawstwie źle skierowanych sił, które kończy się daremnym samobójstwem Świrskiego. Władza w stowarzyszeniu przechodzi bez żadnych skrupułów z niczyjej strony w ręce grupy najzwyklejszych sadystów. Postacie Zająca, nie znającego strachu kryminalisty, który czuje się jak ryba w wodzie wśród chaosu rewolucyjnego kryzysu, jego kolegi Starki, alkoholika, który specjalizuje się w wieszaniu ludzi na ulicach, oraz Regena, chorego na gruźlicę Żyda, który nie może pojąć, dlaczego szef policji boi się mniej jego niż on szefa policji — składają się na bezlitośnie demaskatorski portret ludzi, którzy rozpoczęli rewolucję 1905 r. i którzy nadal prowadzą konspiracyjną działalność w podziemiu. W ostatecznym rozrachunku śmierć Swirskiego okazuje się zupełnie niepotrzebna i z gruntu niebohaterska. W drodze ku granicy Galicji uciekający dowódca stowarzyszenia zasypia w stodole; budzi go odgłos zbliżających się kroków:

Nagle wyobraził sobie, że ten elegancki Kozak z puklem chwyta go za kark i po śniegu ciągnie do oficerów niby kawał padliny. Wstrząsnął się całym ciałem; przyłożył brauning do prawego ucha i — lekko nacisnął cyngiel (…). W jego głowie zahuczały dzwony całego świata, kula ziemska rozleciała się na ogniste kawałki i — zaczął się spokój wieczny (…).

Tymczasem Kozacy nie przyszli bynajmniej aresztować Swirskiego; nie wiedzieli nawet, że jest na strychu. Oficerowie wysłali ich po prowianty, więc zastawszy drzwi zamknięte,

Kozacy zaczęli pukać, a gdy nikt nie otwierał, poszli do innych chałup.

Biedny Kazimierz pospieszył się i tym razem[40].

Wybitną rolę w obozie ugodowców odegrali historycy — zwłaszcza odkąd zaczęli wprowadzać koncepcje pozytywistyczne do własnych metod badawczych.

W tym kontekście warto odnotować fakt, że wpływowe dzieło Henry’ego Buckle A History of Civilization in England (1861) ukazało się w polskim przekładzie w ciągu roku od jego wydania w Londynie. Podobnie jak Buckle, pozytywiści polscy byli zafascynowani darwinizmem i biologią opartą na ewolucjonizmie; w swej gotowości do odrzucania wszelkich aktualnie istotnych względów politycznych z zapałem gromadzili dane i dokumenty dotyczące wszystkich zaniedbanych, pozapolitycznych aspektów swego przedmiotu badań. Najwyraźniejsze sformułowanie ich ideałów pojawiło się w polemicznych pismach Władysława Smoleńskiego. W kwestii ogólnej, dotyczącej pytania, czy historyk powinien wykorzystywać swoją wiedzę dla celów praktycznych. Smoleński zajmował stanowisko jednoznaczne:

Kwestię, czy do historii należy służba względom praktycznym rozstrzygają ogólne pojęcia o nauce — pisał— która nie ma innego zadania nad konstatowanie i objaśnianie zjawisk. Dla botanika obojętną jest rzeczą, czy odkryta przez niego własność danej rośliny znajdzie zastosowanie w medycynie lub kuchni; nie należy również do historyka wyciąganie z przeszłości nauk praktycznych. Z badań botanicznych ciągnie pożytek kucharz, z dociekań dziejowych mąż stanu, jednakże korzyści praktyczne nie są koniecznym rezultatem nauki, lecz raczej przypadkiem, f

Stwierdziwszy powyższe, Smoleński przeszedł do swego słynnego potępienia historii politycznej, która w Polsce wciąż jeszcze obsesyjnie powracała do sprawy i skutków rozbiorów:

Branie katastrofy upadku [Polski] za punkt wyjścia w poglądzie na przeszłość jest z gruntu rzeczą fałszywą (…). Fakt upadku państwa, ważny dla historii czasów następnych, bezzasadnie został wzięty za motyw zasadniczy przy badaniu dziejów przedrozbiorowych. (…) Czyż przeszłość [Polski] gromadziła jedynie materiał dla sprowadzenia upadku? czyż obok wadliwej organizacji państwowej nie rozwijała motywów innych? (…) Zrozumiałaby była wyłączność motywu upadku w dziejach państwa, lecz nie narodu, który stanowi główny przedmiot badania historycznego i który nie przestał istnieć pomimo zaniku bytu politycznego. (…) Organizm, zwany państwem, nie ogniskuje w sobie wszystkich promieni życia; jego dzieje nie są kwintesencją przeszłości. Obok urabiania form życia państwowego naród polski snuł wątek dorobku cywilizacyjnego, który przetrwał upadek i stanowi główny motyw historii[41].

Historycy pozytywistyczni zażarcie przeczyliby twierdzeniu, jakoby na ich dzieła miały wpływ względy polityczne. Jednakże przez rozbrajanie naładowanych energią wybuchową wątków Niepodległości i Państwowości niechybnie uspokajali atmosferę umysłową, w jakiej starali się działać zwolennicy polityki ugody. (Patrz 1.1, rozdz. I).

Filozoficzna podbudowa ideologii ugody przybierała rozliczne formy. Jednakże starając się usilnie o uniknięcie specyficznie polskiego charakteru mesjanizmu, często ograniczała się ona do naśladownictwa obcych tendencji. W Polsce zawsze trafiali się „minimaliści” — począwszy od osiemnastego wieku, kiedy to pojawili się w osobach takich myślicieli, jak Jan Śniadecki (1756—1830), wyraziciel idei francuskiego oświecenia, czy Michał Wiszniewski (1794—1865), uczeń szkockiej szkoły „zdrowego rozsądku”; nawet u szczytu szaleństwa romantyzmu zdarzali się katoliccy filozofowie w rodzaju Eleonory Ziemięckiej (1818—69) czy, w Krakowie, księdza Stefana Pawlickiego (1839—1916). Po r. 1863 pozytywiści uzyskali przewagę, choć nie był to bynajmniej monopol. Ich przywódcę, Juliana Ochorowicza (1850—1917), absolwenta uniwersytetu w Lipsku, obwołanego w Warszawie przywódcą „nowego kierunku”, można uważać za zwolennika Comte’a. „Pozytywistą”, pisał, „nazywamy każdego, czyje oświadczenia poparte są dającymi się sprawdzić faktami — człowieka, który nie dyskutuje nad sprawami wątpliwymi bez należytych kwalifikacji i który nigdy nie mówi o rzeczach niedostępnych”.

вернуться

39

Bolesław Prus, Kromka tygodniowa. Nasze obecne położenie, „Tygodnik Ilustrowany” (1909) nr 43,s. 879; nr 46,s. 936.

вернуться

40

Bolesław Prus, Dzieci (1909), Jerozolima 1944, s. 243—244.

вернуться

41

W. Smoleński, Szkoły historyczne w Polsce: Główne kierunki poglądów na przeszłość, w: Pisma historyczne, Kraków 1901, s. 329—332.