Выбрать главу

– Kto tu jest? – chciała wiedzieć Quinn. – Widziałam drugi samochód na podjeździe.

– Fox. Co się stało?

– Pytanie za sto punktów. – Pociągnęła nosem. – Czyżbym czuła zapach kurczaka? Macie jedzenie? Layla… To jest Layla Darnell, Cal Hawkins. Layla i ja nie jadłyśmy kolacji.

Minęła Cala i poszła prosto do kuchni.

– Przepraszam, że tak cię nachodzimy… – zaczęła Layla. Cal nie wyglądał na seryjnego mordercę. Ale w końcu skąd mogłaby wiedzieć, jak wygląda seryjny morderca.

– Nie wiem, co się dzieje ani dlaczego tu jestem. Ostatnie dni były dość zaskakujące.

– W porządku. Proszę, wejdź. Quinn miała już frytkę w ręku i piła piwo z puszki Cala.

– Layla Darnell, Fox O'Dell. Tak naprawdę nie mam nastroju na piwo – poinformowała Cala. – Miałam właśnie zamówić kieliszek wina, gdy coś ohydnego przerwało nam kolację, Layli i mnie. Masz wino?

– Tak, tak.

– Przyzwoite? Bo jeśli kupujesz takie w kartonie lub z odkręcanym kapslem, to zostanę przy piwie.

– Mam naprawdę przyzwoite wino. – Wyjął talerz i postawił z hukiem przed Quinn. – Jedz z talerza.

– On zachowuje się w kuchni jak paniusia – wyjaśnił Fox i odsunął krzesło. – Wyglądasz na zdenerwowaną… Layla, tak? Może usiądziesz?

Layla po prostu nie mogła uwierzyć, żeby psychopatyczni mordercy przesiadywali w przytulnych kuchniach, jedząc pieczonego kurczaka i dyskutując o wyższości wina nad piwem.

– A dlaczego nie? Prawdopodobnie tak naprawdę mnie tu nie ma. – Usiadła i oparła głowę na rękach. – Pewnie jestem w jakimś pokoju bez klamek i wyobrażam sobie to wszystko.

– Co sobie wyobrażasz? – zapytał Fox.

– Może ja opowiem? – Quinn popatrzyła na Laylę, gdy Cal wyjmował kieliszki. – Potem będziesz mogła powiedzieć nam o sobie tyle, ile uznasz za stosowne.

– W porządku. Tak będzie dobrze.

– Layla wprowadziła się do hotelu dziś rano. Jest z Nowego Jorku. Kilka minut temu siedziałam sobie w hotelowej jadalni i zamierzałam zamówić sałatkę, rybę i kieliszek dobrego, białego wina. Layla właśnie weszła, pewnie też, żeby zjeść kolację. A przy okazji, chciałam wtedy cię poprosić, żebyś się przysiadła.

– Och. To miłe.

– Zanim zdążyłam wygłosić zaproszenie, obrzydliwy, oślizgły stwór, grubszy niż udo mojej ciotki Christine, długości około metra, przepełzł przez jadalnię, wlazł na stół, przy którym jakaś para radośnie prowadziła kulinarną grę wstępną, i zsunął się z powrotem, zostawiając za sobą ohydny ślad Bóg jeden wie czego. Layla to widziała.

– To popatrzyło na mnie. Prosto w moje oczy – wyszeptała Layla.

– Nie żałuj wina, Cal. – Quinn podeszła i pogładziła ją po ramieniu. – Tylko my to widziałyśmy i straciłyśmy ochotę na kolację w hotelu, więc zwiałyśmy. A teraz ja rujnuję tą frytką moją niskokaloryczną dietę, którą katowałam się przez cały dzień.

– Jesteś okropnie… wesolutka. Dzięki. – Layla wzięła od Cala kieliszek i wypiła połowę zawartości jednym haustem.

– Tak naprawdę to nie. Mechanizm obronny. Dlatego tu jesteśmy i chcę wiedzieć, czy którykolwiek z was widział kiedykolwiek coś takiego.

Zapadła cisza. Cal wziął puszkę piwa i wypił łyk.

– Widzieliśmy wiele rzeczy. Dla mnie ważniejsze pytanie brzmi, dlaczego wy je widzicie i, po drugie, dlaczego teraz.

– Mam pewną teorię. Cal popatrzył na Foxa.

– Jaką?

– Relacje. Sam mówiłeś, że Quinn musi być z nami w jakiś sposób związana, żeby to widzieć, mieć sny…

– Sny. – Layla uniosła głowę. – Miewacie sny?

– Ty najwidoczniej też – ciągnął Fox. – Znajdziemy także powiązania Layli. Ustalenie, w jaki sposób są z nami związane, może zabrać trochę czasu, ale oprzyjmy się na razie na naszej hipotezie i pogdybajmy trochę. A co jeżeli, przez te powiązania, dzięki obecności Quinn i Layli w Hollow, zwłaszcza w siódmym roku, on zyskuje więcej mocy? Czerpie siłę z ich obecności?

– Niezła teoria – przyznał Cal.

– Powiedziałabym, że cholernie dobra. – Quinn przekrzywiła w zamyśleniu głowę. – Energia. Większość bytów paranormalnych żywi się energią. Energią, którą… pozostawiają po sobie jednostki, działania, emocje, i energią ludzi, którzy znajdą się w ich strefie. Możemy założyć, że ta energia kumulowała się od lat, rosła w siłę, tak że teraz, w połączeniu z innymi pokrewnymi energiami, może wedrzeć się do rzeczywistości – do pewnego stopnia – poza wyznaczonym sobie czasem.

– O czym wy, na litość boską, mówicie? – zapytała Layla.

– Dojdziemy do tego, obiecuję. – Quinn uśmiechnęła się pokrzepiająco. – Może coś zjesz, ukoisz nerwy?

– Obawiam się, że upłynie trochę czasu, zanim znowu będę miała ochotę na jedzenie.

– Pan Oślizgły przepełzł przez koszyk z pieczywem – wyjaśniła Quinn – co było dość obrzydliwe. Niestety, mnie nic nie może zniechęcić do jedzenia. – Wzięła kilka zimnych frytek. – A zatem, jeśli przyjmiemy teorię Foxa, to gdzie jest kontrapunkt? Dobro i zło, światło i ciemność. Z moich badań wynika, że zawsze są dwie strony.

– Może nie potrafi się uwolnić lub celowo zwleka.

– Albo wy dwie jesteście bardziej związane z ciemnością niż ze światłem. Quinn zmrużyła oczy, w których coś zabłysło, po czym wzruszyła ramionami.

– Obraziłeś nas, ale tym razem nie mogę się z tobą nie zgodzić. Poza tym, że logicznie myśląc, gdybyśmy były po stronie złych gości, to po co ci źli mieliby próbować przerazić nas na śmierć?

– Dobry argument – przyznał Cal.

– Chcę usłyszeć odpowiedzi. Quinn skinęła Layli głową.

– Nie wątpię.

– Chcę poważnych, rozsądnych odpowiedzi.

– W skrócie: w pobliskim lesie znajduje się miejsce zwane Kamieniem Pogan. Działy się tam bardzo złe rzeczy. Bogowie, demony, krew, śmierć, ogień. Pożyczę ci parę książek na ten temat. Minęły wieki i znowu coś się obudziło. Od tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku, co siedem lat, przez siedem dni w lipcu coś wychodzi, żeby się zabawić. Jest złe, wstrętne i potężne. Zresztą sama widziałaś.

Layla wyciągnęła kieliszek po dolewkę, nie spuszczając wzroku z Quinn.

– Dlaczego ja nigdy o tym nie słyszałam? Ani o tym mieście?

– Napisano na ten temat kilka książek i artykułów, ale większość plasowała się gdzieś między doniesieniami o porwaniu przez kosmitów a rewelacjami o śladach Yeti – wyjaśniła Quinn. – Nigdy nie opublikowano poważnej, rzetelnej, w pełni popartej faktami relacji. To moje zadanie.

– No dobrze, powiedzmy, że wierzę w to wszystko i nie mam właśnie gigantycznej halucynacji. Dlaczego ty i ty?

– zapytała Foxa i Cala. – Jaka jest wasza rola?

– Bo to my rozpętaliśmy to piekło – odpowiedział Fox.

– Cal, ja i nasz przyjaciel, który wyjechał. W lipcu minie dwadzieścia jeden lat.

– Ależ musieliście być dziećmi. Mogliście mieć z…

– Dziesięć lat – potwierdził Cal. – Mamy urodziny tego samego dnia i to wydarzyło się w dziesiąte. A teraz, skoro powiedzieliśmy ci trochę o sobie, może odsłonisz rąbka swojej tajemnicy? Dlaczego tu przyjechałaś?

– No dobrze. – Layla pociągnęła łyk wina. Czy to dzięki jasno oświetlonej kuchni z psem chrapiącym pod stołem czy też w towarzystwie obcych, którzy mogli uwierzyć w jej słowa, poczuła się spokojniejsza.

– Przez ostatnich kilka nocy miewałam sny. Koszmary. Czasami budziłam się w łóżku, a czasem przy drzwiach mieszkania. Mówiłaś o ogniu i krwi. Jedno i drugie widziałam w snach, podobnie jak przypominającą ołtarz skałę na polanie w lesie. Widziałam też wodę, czarną wodę. Topiłam się w niej. W liceum byłam kapitanem drużyny pływackiej, a we śnie tonęłam. Zadrżała i wzięła głęboki oddech.