Выбрать главу

– Bałam się zasnąć. Nawet na jawie wydawało mi się, że słyszę głosy. Nie mogłam zrozumieć, co mówią, ale byłam w pracy czy też w pralni, gdy nagle wypełniały moją głowę. Myślałam, że przechodzę załamanie nerwowe, ale dlaczego? Potem, że mam guza mózgu. Miałam nawet zamiar umówić się na wizytę u neurologa. Zeszłej nocy wzięłam tabletkę nasenną, pomyślałam, że to mi pomoże, ale znowu miałam sen, a w nim ktoś był ze mną w łóżku. Tym razem głos jej zadrżał.

– Nie w moim łóżku, ale gdzieś indziej, w małym, dusznym pokoju z maleńkim oknem. Byłam kimś innym. Naprawdę nie potrafię tego wytłumaczyć.

– Dobrze ci idzie – zapewniła ją Quinn.

– To działo się ze mną, ale to nie byłam ja. Miałam długie włosy i wyglądałam całkiem inaczej. Ubrana byłam w długą koszulę nocną. Wiem, bo… ten ktoś ją podciągnął. Dotykał mnie. Był taki zimny. Nie mogłam krzyczeć, nie mogłam się bronić, nawet gdy mnie gwałcił. Był we mnie, ule ja nie mogłam go zobaczyć. Nie mogłam się poruszyć. Czułam to wszystko, jakby działo się naprawdę, ale nie mogłam go powstrzymać.

Nie zdawała sobie sprawy, że płacze, dopóki Fox nie wcisnął jej w rękę serwetki.

– Dzięki. Gdy skończył, zniknął i usłyszałam w głowie głos. Tym razem tylko jeden, który mnie uspokoił, ogrzał i sprawił, że nie czułam już bólu. Powiedział: „Hawkins Hollow”.

– Layla, czy zostałaś zgwałcona? – zapytał cicho Fox. – Czy kiedy się obudziłaś, dostrzegłaś jakieś ślady gwałtu?

– Nie. – Zacisnęła usta, nie spuszczając z niego wzroku. Jego złotobrązowe oczy były pełne współczucia. – Obudziłam się we własnym łóżku. I musiałam się… obejrzeć. Nic nie znalazłam. On mnie skrzywdził, więc powinny zostać siniaki, zadrapania, ale nic nie zauważyłam. Było bardzo wcześnie, jakaś czwarta rano, a ja wciąż myślałam o Hawkins Hollow. Dlatego spakowałam się i pojechałam taksówką na lotnisko, żeby wynająć samochód. I przyjechałam tutaj. Nigdy wcześniej tu nie byłam.

Urwała i popatrzyła najpierw na Quinn, potem na Cala.

– Nigdy nie słyszałam o Hawkins Hollow, ale znałam drogę. Wiedziałam, jak tu dojechać i gdzie jest hotel. Zameldowałam się dziś rano, poszłam do pokoju i prawie do szóstej spałam jak zabita. Kiedy weszłam do jadalni i zobaczyłam to coś, pomyślałam, że jeszcze śpię. I znowu mam koszmar.

– Cud, że nie uciekłaś – uznała Quinn. Layla popatrzyła na nią ze znużeniem.

– A dokąd?

– Prawda. – Quinn położyła rękę na jej ramieniu i mówiąc, pogłaskała ją lekko. – Myślę, że potrzebujemy każdej informacji z każdego dostępnego źródła. Od tej pory musimy się wszystkim dzielić i jeden za cholernych wszystkich, a wszyscy za cholernego jednego. Nie podoba ci się to – skinęła głową w stronę Cala – ale myślę, że się przyzwyczaisz.

– Wy tego doświadczacie od kilku dni, Fox i ja zaś przez całe życie. Tkwimy w tym, więc nie przypinaj sobie jeszcze odznaki kapitana, Blondasku.

– Życie z tym od dwudziestu jeden lat daje wam pewną przewagę. Ale przez cały ten czas – o ile mi wiadomo – nie rozgryźliście tej sprawy, nie powstrzymaliście koszmaru ani nawet go nie zidentyfikowaliście. Więc wyluzuj.

– Przesłuchiwałaś dziś moją dziewięćdziesięciosiedmioletnią prababkę.

– Och, bzdury. Twoja wyjątkowa i fascynująca dziewięćdziesięcioletnia prababka podeszła do mnie w bibliotece, usiadła i odbyła ze mną rozmowę z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie było żadnego przesłuchania. Mój bystry zmysł obserwacyjny podpowiada mi, że nie po niej odziedziczyłeś ten cholernie skryty charakter.

– Dzieci, nie kłóćcie się. – Fox uniósł dłoń. – Mamy napiętą sytuację, ale wszyscy jesteśmy po tej samej stronie. Uspokój się, Cal. Quinn ma sporo racji i jej propozycja jest warta rozważenia. Jednocześnie, Quinn, jesteś tutaj od kilku dni, Layla jeszcze krócej. Musicie zdobyć się na cierpliwość i zrozumieć, że pewne sprawy są bardzo delikatne i nie można mówić o nich od razu. Nawet jeśli zaczniemy od lego, co zostało potwierdzone i udokumentowane…

– A ty co, jesteś prawnikiem? – zapytała Layla.

– Tak.

– Od razu widać – wymamrotała pod nosem.

– Zostawmy to na razie – zaproponował Cal. – Dajmy sobie czas, żeby pomyśleć przez noc. Quinn, obiecałem, że zabiorę cię jutro do Kamienia Pogan, i tak zrobię. Wtedy zobaczymy, co dalej.

– Zgoda.

– Poradzicie sobie w hotelu? Możecie zostać tutaj, jeśli nie chcecie tam wracać.

Ta propozycja przygładziła nieco nastroszone piórka Quinn.

– Nie jesteśmy mięczakami, prawda, Layla?

– Kilka dni temu powiedziałabym, że nie. Teraz nie jestem już taka pewna. Ale nie boję się wracać do hotelu. – Tak naprawdę chciała już być w pokoju, położyć się do wielkiego, miękkiego łóżka i naciągnąć kołdrę na głowę. – Od tygodnia tak dobrze nie spałam, a to jest coś.

Quinn postanowiła, że poczeka, aż wrócą, zanim poradzi Layli, żeby zaciągnęła rolety i może zostawiła zapaloną lampkę.

ROZDZIAŁ 08

O poranku Quinn przycisnęła ucho do drzwi Layli. Usłyszała przytłumione dźwięki programu Today i zapukała.

– Tu Quinn – dodała na wypadek, gdyby Layla wciąż była roztrzęsiona.

Layla otworzyła drzwi w piekielnie słodkich spodniach od piżamy w biało – fioletowe paski i fioletowej podkoszulce, a po zaróżowionych policzkach i wyspanych zielonych oczach widać było, że wstała już jakiś czas temu.

– Wybieram się do Cala. Mogę wejść na chwilę?

– Oczywiście. – Odeszła od drzwi. – Zastanawiałam się, co mam dzisiaj ze sobą zrobić.

– Możesz pójść z nami, jeśli chcesz.

– Do lasu? Dzięki, ale chyba jeszcze nie jestem gotowa. Wiesz… – Layla wyłączyła telewizor i opadła na fotel. – Zastanawiałam się nad twoimi wczorajszymi słowami, że nie jesteśmy mięczakami. Ja nigdy nie byłam, ale gdy leżałam skulona w łóżku, przy opuszczonych roletach i z tym idiotycznym krzesłem pod klamką, zdałam sobie sprawę, że nigdy nie znalazłam się w sytuacji, w której musiałabym się sprawdzić. Dotychczas moje życie było w miarę normalne.

– Przyjechałaś i wciąż tu jesteś, więc myślę, że daleko ci do mięczaka. Jak ci się spało?

– Dobrze. Żadnych snów, żadnych nocnych wizyt. Oczywiście teraz zastanawiam się, dlaczego.

– Ja też nie miałam żadnych snów. – Quinn rozejrzała się po pokoju urządzonym w odcieniach stłumionej zieleni i kremu. – Można by założyć, że twój pokój stanowi strefę bezpieczeństwa, ale przecież mój nie, a jest tylko kilka drzwi dalej. Może po prostu to coś wzięło sobie wolne na jedną noc. Może musi uzupełnić nadszarpnięte zasoby energii.

– Pocieszająca myśl.

– Masz numer mojej komórki, Cala i Foxa. My mamy twój. Jesteśmy… powiązani. Pomyślałam, że może nie masz ochoty na ponowną wizytę w hotelowej jadalni i chciałam ci powiedzieć, że knajpka naprzeciwko serwuje całkiem niezłe śniadania.

– Myślałam, żeby zamówić coś do pokoju i zabrać się do tych książek, które mi wczoraj pożyczyłaś. Nie chciałam czytać ich do poduszki.

– Bardzo rozsądnie. No dobrze. Jeśli będziesz miała ochotę pospacerować, to bardzo miłe miasto. Kilka uroczych małych sklepików, niewielkie muzeum, którego nie zdążyłam zwiedzić, więc nie wiem, ile jest warte, no i kręgielnia.

Na ustach Layli zagościł słaby uśmiech.

– Kręgielnia?

– Należy do rodziny Cala. Ciekawe miejsce, wygląda na serce miasta. Zajrzę do ciebie, jak wrócę, dobrze?

– Dobrze. Quinn? – dodała Layla, gdy pisarka skierowała się do drzwi. – Możesz mnie nie uważać za mięczaka, ale nie jestem pewna, czy byłabym teraz tutaj, gdybym nie spotkała ciebie.