Выбрать главу

– Nic jej nie jest? – spytała Quinn.

– Nie, radzi sobie. Coś jeszcze się wydarzyło po naszym wyjściu?

Cal potrząsnął głową i popatrzył w ciemność za oknem.

– Nie, tylko wielkie, wesołe przyjęcie przerwane na chwilkę widokiem krwi i pająków. A tutaj?

– Nic, poza tym, że te kobiety kupują dietetyczną pepsi. To nie to co klasyczna cola – wyjaśnił Fox. – Mężczyzna musi mieć jakieś standardy.

– Zajmiemy się tym. Dzięki – podeszła i pocałowała go w policzek – że poczekałeś, aż wrócimy.

– Nie ma sprawy. Nie musiałem sprzątać i mogłem obejrzeć… – Popatrzył na mały ekran. – Nie mam pojęcia, co. Powinnyście pomyśleć o kablówce.

– Nie wiem, jak sobie bez niej radziłam przez tych kilka ostatnich dni.

Fox wkładał kurtkę, szczerząc zęby w uśmiechu.

– Ludzki gatunek nie powinien żyć jedynie papką medialną. Zadzwoń, jeśli będziecie czegoś potrzebowały – dodał, ruszając do drzwi.

– Poczekaj. – Cal poszedł za nim. Po krótkiej wymianie zdań szeptem Fox pomachał Quinn i wyszedł.

– O co chodziło?

– Poprosiłem go, żeby spał dzisiaj u mnie i nakarmił Kluska. To żaden problem, mam colę i kablówkę.

– Widzę, że bardzo się martwisz, Cal.

– Trudno się nie martwić w takiej sytuacji.

– On nie może nas skrzywdzić, jeszcze nie teraz. Igra tylko z naszymi nerwami. To podła i obrzydliwa wojna, ale tylko psychologiczna.

– To coś oznacza, Quinn. – Niemal bezwiednie pogłaskał ją po ramieniu i znów wbił spojrzenie w ciemność. – Że może robić to teraz, z nami. Że widziałem Ann. To coś znaczy.

– A ty musisz o tym pomyśleć. Dużo myślisz, masz tam całą machinę. – Popukała się w skroń. – To, że się zastanawiasz, przynosi mi ulgę i, dziwne, sprawia, że wydajesz mi się jeszcze bardziej atrakcyjny. Ale wiesz co? Może lepiej będzie, jeśli po tym naprawdę długim, dziwacznym dniu w ogóle nie będziemy myśleć.

– Dobry pomysł. – Zrobi sobie przerwę, postanowił. Będzie się rozkoszował chwilą normalności. Podszedł do Quinn, przesunął palcami po jej policzku, i w dół, aż ich palce splotły się ze sobą. – Możemy spróbować.

Pociągnął ją w stronę schodów i razem ruszyli na górę. Parę stopni skrzypnęło, zaszumiało ogrzewanie, ale poza tym nie słyszeli żadnych innych dźwięków.

– Czy ty… Przerwał jej, kładąc dłoń na policzku Quinn i muskając jej usta swoimi delikatnie niczym motyl.

– Żadnych pytań. Inaczej musielibyśmy myśleć nad odpowiedziami.

– Masz rację. Tylko pokój, ciemność, kobieta. Tylko tyle chciał tej nocy. Jej zapach, skóra, kaskada włosów, bliskość dwojga ludzi, którzy odkrywają się nawzajem.

Tyle wystarczy. A nawet więcej niż wystarczy.

Zamknął za nimi drzwi.

– Lubię światło świec. – Wyjęła długą, wąską zapalniczkę i zapaliła świece, które porozstawiała po pokoju.

W ich blasku wyglądała na bardziej bezbronną, niż naprawdę była. Calowi podobał się taki kontrast między rzeczywistością i iluzją. Na podłodze leżał materac przykryty prześcieradłem, które wydawało się jasne i perłowe w zestawieniu z intensywnie fioletowym kocem. Tulipany stały niczym karnawałowe tancerki na pokiereszowanym blacie komody z pchlego targu.

Quinn zaciągnęła zasłony w rozmytych kolorach, żeby odgrodzić ich od ciemności. Odwróciła się i uśmiechnęła do Cala.

Dla niego wszystko było idealne.

– Może powinnam ci powiedzieć… Potrząsnął głową, podszedł do niej.

– Później. – Zrobił pierwszą rzecz, która przyszła mu na myśl, uniósł dłonie do jej włosów. Wyciągnął spinki, aby loki swobodnie opadły, po czym przeczesał je palcami. Nie odrywając wzroku od twarzy Quinn, złapał pasmo jej włosów jak sznur i lekko pociągnął.

– Mamy jeszcze mnóstwo czasu – powiedział i przycisnął usta do jej warg.

Jej usta wydały mu się idealne. Miękkie i pełne, ciepłe i hojne. Poczuł, że Quinn lekko zadrżała, gdy otoczyła go ramionami, przycisnęła się do jego ciała. Nie poddała się, nie zmiękła – jeszcze nie, lecz odpowiedziała jego powolnemu, cierpliwemu żądaniu swoim własnym.

Cal zsunął jej z ramion bluzkę, która opadła tak, że jego dłonie mogły odkrywać jedwab, koronkę i skórę. Ich usta muskały się i ocierały, gdy Quinn uniosła ręce i także pomogła mu zdjąć marynarkę.

Cal muskał językiem jej szyję, słysząc w odpowiedzi zadowolony pomruk Quinn. Odchyliła głowę, a on tańczył palcami po kuszącej linii jej ramion. Oczy miała błyszczące, rozjaśnione oczekiwaniem. Chciał patrzeć, jak staną się zamglone, wilgotne. Wciąż patrząc na Quinn, powędrował palcami ku wypukłości piersi ozdobionej frywolną koronką i bawił się nią, gładził, aż ujął pierś w dłoń i delikatnie kciukiem zaczął drażnić sutek.

Usłyszał, że Quinn westchnęła, poczuł, jak drżała, gdy zaczęła rozpinać mu koszulę. Jego serce przyśpieszyło, ale niemal leniwie przesunął dłonią do paska jej spodni. Jej ciało było ciepłe, a mięśnie zadrżały pod jego dotykiem. I nagle, w sekundę, spodnie Quinn znalazły się na podłodze.

Ruch był tak gwałtowny, tak nieoczekiwany, że nie mogła się przygotować. Dotychczas wszystko działo się powoli, jak we śnie, a teraz nagle Cal złapał ją pod ramiona i uniósł do góry. Ta nagła demonstracja siły zszokowała Quinn, sprawiła, że zakręciło jej się w głowie. Zrobiło jej się miękko w kolanach, nawet kiedy postawił ją z powrotem na ziemi.

Cal popatrzył na seksowną bieliznę, którą włożyła, żeby doprowadzić go do szaleństwa. Potem znów spojrzał z uśmiechem, w oczy Quinn.

– Nieźle.

Powiedział tylko tyle, a ona poczuła suchość w gardle. To niedorzeczne. Patrzyli już na nią inni mężczyźni, dotykali jej, pożądali. Jednak tylko przy Calu zaschło jej w gardle. Próbowała wymyśleć jakąś ciętą ripostę, ale ledwo pamiętała, jak się oddycha.

Wtedy zahaczył palcem o brzeg jej majtek, pociągnął w dół, a ona podeszła bliżej niego jak zaczarowana.

– Zobaczmy, co jest pod spodem – wymruczał. – Bardzo ładnie – uznał, przesuwając czubkiem palca po linii bioder.

Quinn zapomniała, co ma robić, musiała sobie przypomnieć, że jest w tym dobra – aktywnie dobra. Nie miała w zwyczaju omdlewać i pozwolić facetowi, żeby odwalił całą robotę. Sięgnęła do guzika spodni Cala i spróbowała je rozpiąć.

– Drżysz.

– Zamknij się. Czuję się jak idiotka. Ujął jej dłonie, podniósł do ust i pocałował, a Quinn poczuła, że tonie niczym „Titanic”.

– Seksowna – poprawił ją. – Jesteś oszałamiająco seksowna.

– Cal. – Musiała bardzo się skoncentrować, żeby ułożyć zdanie. – Naprawdę muszę się położyć.

Znowu na jego twarzy zagościł ten uśmiech i pomimo że oznaczał zapewne „jestem niezły w te klocki”, Quinn nic a nic to nie obchodziło.

Nagle znaleźli się na łóżku, rozgrzane ciała na chłodnym prześcieradle, w blasku świec rozświetlających magicznie ciemność, a Cal zaczął pieścić Quinn ustami, dłońmi.

On pracuje w kręgielni, pomyślała, gdy zalewała ją fala rozkoszy. Skąd ma takie dłonie? Gdzie się nauczył tak… O mój Boże.

Doszła długą, wzrastającą falą, która zdawała się brać początek z palców u stóp, przez nogi, płonąć w środku, aż dotarła do serca i głowy. Quinn schwyciła się jej, spijając łapczywie każdą kroplę, aż poczuła, że brak jej tchu, a ciało staje się zupełnie bezwładne.

Dobrze, jak dobrze – tylko te słowa przychodziły jej do głowy. Dobrze, och.

Dla Cala jej ciało było ucztą krągłości i wgłębień. Całe dnie mógłby zachwycać się tymi pięknymi piersiami, doskonałą linią ramion, kobiecym kształtem bioder. A jej nogi, gładkie, silne i… wrażliwe. Tyle miejsc do dotykania, smakowania i cała niekończąca się noc przed nimi.