Выбрать главу

Cal uniósł dłoń z wystawionym środkowym palcem.

– I tobie też dzień dobry – powiedział Fox, wchodząc do kuchni i kierując się wprost do lodówki po colę. – Co się dzieje?

– Dzieje się to, że znowu żłopiesz moją colę, a nigdy nie przyniosłeś ani jednej puszki.

– W zeszłym tygodniu przyniosłem piwo. Poza tym Gage kazał mi przyjść dziś rano, a kiedy przychodzę do kogoś o świcie, to oczekuję darmowej coli.

– Powiedziałeś mu, żeby przyszedł?

– Tak. Słuchaj, O'Dell, Cal zakochał się w tej blondyneczce.

– Nie powiedziałem, że…

– Powiedz mi coś, czego nie wiem. – Fox otworzył puszkę i pociągnął łyk coli.

– Nigdy nie mówiłem, że zakochałem się w kimkolwiek. Fox tylko popatrzył na Cala.

– Znamy się przez całe życie. Wiem, co oznaczają te małe, błyszczące serduszka w twoich oczach. To super. Ona jest dla ciebie stworzona.

– On mówi, że ona nie jest w moim typie, ty, że stworzona…

– Obaj mamy rację. Zwykle polujesz na inny typ dziewczyn. – Fox napił się jeszcze coli, po czym wyjął Gage'owi z rąk pudełko z płatkami. – Bo nie chciałeś znaleźć takiej, która by do ciebie pasowała. Ona pasuje, ale pojawiła się z zaskoczenia. Wpadłeś w pułapkę. Czy wstałem godzinę wcześniej, żeby przyjechać tu przed pracą i dyskutować o życiu miłosnym Cala?

– Nie, to była tylko interesująca dygresja. Zdobyłem w Czechach kilka informacji. W wolnym czasie badałem plotki, opowieści, legendy. Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie ekspert, dlatego poprosiłem cię, żebyś przyszedł dziś rano. Chyba zidentyfikowałem naszego Wielkiego Złego Wilka.

Usiedli przy kuchennym stole, z kawą i suchymi płatkami – Fox w prawniczym garniturze, Cal w czarnej koszulce i luźnych spodniach, Gage w dżinsach i flanelowej koszuli – by porozmawiać o demonach.

– Zwiedziłem kilka małych wiosek na odludziu – zaczął Gage. – Zawsze lubię poczuć lokalny klimat, można też poderwać jakąś miejscową laskę w przerwach między liczeniem kart i żetonów.

Cal wiedział, że Gage robi to już od dłuższego czasu. Podąża za każdym strzępkiem informacji o diabłach, demonach, niewyjaśnionych zjawiskach. I zawsze wraca z mnóstwem opowieści, ale dotychczas żadna z nich nie pasowała do, cóż, profilu ich demona.

– Słyszałem opowieści o demonie, który mógł przybierać różne postaci. Tam dużo się mówi o wilkołakach i na początku myślałem, że chodzi o jednego z nich. Ale tu nie chodziło o rozdarte gardła i srebrne kule. Opowiadano, jak łapie ludzi, żeby zrobić z nich niewolników i karmić się ich… tłumaczenie było bardzo niedokładne i z tego, co zrozumiałem, chodziło o jakąś istotę człowieczeństwa.

– Jak się karmił?

– To też nie jest do końca pewne lub przekolorowane, jak to w opowieściach. Nie karmił się ciałem i krwią, nie używał kłów ani pazurów. Legenda mówi, że ów demon odbierał ludziom rozum i duszę, sprawiał, że wariowali i zabijali się nawzajem.

– Może od niego pochodzi ten nasz? – zastanawiał się Fox.

– Wydał mi się na tyle podobny, że przyjrzałem się mu bliżej. Nie było to łatwe, tamte okolice aż kipią od takich historii. Ale w owym miejscu, w górach, otoczonym gęstym lasem, który przypominał mi dom, natrafiłem na coś. On miał na imię Tmavy. To znaczy Ciemny.

Wszyscy pomyśleli o tym, co wychynęło spod ziemi przy Kamieniu Pogan.

– Przychodził w postaci człowieka, który nie był człowiekiem, polował jako wilk, który nie był wilkiem. A czasami stawał się chłopcem, który wabił kobiety i dzieci do lasu. Większość nigdy nie wracała, a ci, którym to się udało, wracali szaleni. Wariowały też ich rodziny, zabijali siebie samych, krewnych, sąsiadów.

Gage przerwał i wstał po kawę.

– Części z tego dowiedziałem się, gdy tam byłem, ale dostałem od pewnego księdza nazwisko jednego faceta, profesora, który zajmuje się demonologią wschodniej Europy. Wczoraj do mnie zadzwonił. Uważa, że ten demon – nie boi się tego słowa – nękał Europę przez całe wieki. Sam był prześladowany przez człowieka – niektórzy mówią, że innego demona lub czarnoksiężnika. Legenda mówi, że stoczyli walkę w lesie, czarnoksiężnik został śmiertelnie ranny i demon zostawił go, żeby umarł. I tu popełnił błąd. Przyszedł jakiś chłopiec i czarnoksiężnik przed śmiercią przekazał mu swoją moc.

– I co się stało? – chciał wiedzieć Fox.

– Nikt nie jest do końca pewien, nawet Linz. Legendy mówią, że na początku lub w połowie siedemnastego wieku demon zniknął, przeniósł się gdzieś lub umarł.

– Albo wskoczył na cholerną łódkę do Nowego Świata – dodał Cal.

– Bardzo możliwe.

– Tak samo jak chłopiec – ciągnął Cal – albo mężczyzna, którym się stał czy też jego potomkowie. Ale gdzieś tam, kiedyś, już prawie go dopadł – sam to widziałem. Chyba. Jego, kobietę, chatę. Trzymał zakrwawiony miecz i wiedział, że prawie wszyscy zginęli. Nie mógł go tam zwyciężyć, więc przekazał Dentowi wszystko, co miał, a Dent próbował dalej. Tutaj.

– A co nam przekazał? – zapytał Fox. – Jaką moc? Że nie dostajemy kataru, a złamane ręce same się zrastają? I w czym ma nam to pomóc?

– Będziemy zdrowi i silni, kiedy spotkamy się z nim twarzą w twarz. No i mamy te przebłyski, każdy na swój sposób. – Cal odgarnął włosy z czoła. – Nie wiem. Ale to musi być coś ważnego. Trzy części kamienia. To muszą być one. Tylko jeszcze nie wiemy, co z nimi zrobić.

– A już prawie nie mamy czasu. Cal skinął Gage'owi głową.

– Musimy pokazać kamienie dziewczynom. Przysięgliśmy sobie, że wszyscy musimy się na to zgodzić. Gdybyśmy tego nie zrobili, już dawno…

– Pokazałbyś swój kamień Quinn – dokończył Fox. – Myślę, że masz rację. Warto spróbować. Może potrzeba całej naszej szóstki, żeby go złożyć z powrotem w całość.

– Albo po tym, co stało się przy Kamieniu Pogan, heliotrop rozpadł się, bo stracił moc.

– Turner, twoja szklanka jest zawsze do połowy pusta – powiedział Fox. – Tak czy siak, warto spróbować. Zgoda?

– Zgoda. – Cal popatrzył na Gage'a, który wzruszył ramionami.

– A co tam. Przez całą drogę do miasta Cal toczył ze sobą zażartą dysputę.

Nie potrzebował żadnej wymówki, żeby zajrzeć do Quinn, na litość boską, przecież ze sobą sypiali. Nie musiał umawiać się na spotkanie ani czekać na zaproszenie, żeby zapukać do jej drzwi, zobaczyć, jak się czuje. Zapytać, co się, do diabła, dzieje.

Za każdym razem, gdy do niej dzwonił przez tych ostatnich kilka dni, była zajęta. Nie przyszła do kręgielni od tamtego przedpołudnia, kiedy turlali się po podłodze w jego biurze.

I kiedy mu powiedziała, że go kocha.

I w tym tkwił problem. Oliwa do ognia, kropla w kielichu czy jak to się mówi. Powiedziała mu, że go kocha, a on nie odpowiedział „ja ciebie też”, czego, jak twierdziła, wcale nie oczekiwała. Ale każdy facet, który naprawdę wierzy, że kobiety zawsze mówią, co myślą, popełnia fatalny i niebezpieczny błąd.

A teraz Quinn go unikała.

Nie mieli czasu na gierki, urażone uczucia i smutek. Działy się dużo ważniejsze sprawy. I dlatego, musiał się do tego przyznać, że w ogóle nie powinien był tknąć Quinn. Włączając seks, skomplikowali i zaciemnili i tak już trudną sytuację. Powinni być praktyczni i rozsądni. I obiektywni, dodał parkując przed domem Quinn. Aby móc zachować zimną krew i jasny umysł.

A ci, którzy uprawiają seks, nie odznaczają się żadną z tych cech. Nie, jeśli to jest naprawdę dobry seks.

Idąc do drzwi, wbił ręce w kieszenie, a potem wyjął jedną i zapukał. Był zły, więc nie myślał ani praktycznie, ani obiektywnie, ale wcale mu to nie przeszkadzało.