Выбрать главу

Dopóki Quinn nie stanęła w drzwiach.

Miała wilgotne włosy, ściągnięte w ogon. Bił od niej zapach dziewczęcego szamponu i mydła, od którego Calowi zakręciło się w głowie.

Miała na sobie puchate, fioletowe skarpetki, czarne, flanelowe spodnie i jaskraworóżową koszulkę z napisem „D. B. J. K. Dzięki Bogu, że jestem kobietą”.

Cal też był wdzięczny.

– Cześć!

Widok smutnej i stęsknionej Quinn rozwiał się w głowie Cala niczym dym, gdy oślepiła go promiennym uśmiechem.

– Właśnie o tobie myślałam. Wejdź. Jezu, ale zimno! Mam już dosyć tej zimy. Będę robiła niskokaloryczną czekoladę. Napijesz się?

– Ach… Nie, bardzo dziękuję.

– Chodź do środka, bo mam straszną ochotę na tę czekoladę. – Wspięła się na palce, pocałowała go namiętnie i pociągnęła za rękę do kuchni. – Namówiłam Cyb i Laylę, żeby poszły ze mną dziś rano do siłowni. Kosztowało mnie to trochę wysiłku, ale w końcu się udało. Nic dziwnego się nie wydarzyło, jeśli nie liczyć Cyb wyginającej się w jakichś dziwacznych pozycjach jogi. Mówię ci, Matt nie mógł oderwać od niej wzroku. Przez ostatnich kilka dni siły nadprzyrodzone miały wolne.

Wyjęła torebkę czekolady w proszku, uderzyła nią parę razy o dłoń, otworzyła i nasypała do kubka.

– Na pewno nie chcesz?

– Nie, dzięki.

– Uwijałyśmy się tu jak pszczółki w ulu – ciągnęła, napełniając kubek do połowy wodą, a następnie dwuprocentowym mlekiem. – Czekam na telefon od babci w sprawie rodzinnej Biblii, może coś jeszcze sobie przypomni. Ma zadzwonić dzisiaj lub jutro. Na razie naszkicowałyśmy nasze drzewa genealogiczne, a Layla próbuje wyciągnąć coś od rodziny o swoich przodkach.

Rozmieszała proszek i wstawiła kubek do mikrofalówki.

– Musiałam przekazać obowiązki moim wspólniczkom i dokończyć artykuł do gazety. W końcu trzeba zapłacić lokajowi. No dobrze. – Odwróciła się od mikrofalówki. – A co u ciebie?

– Tęskniłem za tobą. – Nie zamierzał tego powiedzieć, na pewno nie jako pierwszą rzecz po przyjściu. Zdał sobie sprawę, że chyba tak naprawdę cały czas o tym myślał.

Oczy Quinn złagodniały, kąciki seksownych ust wygięły się do góry.

– Miło mi to słyszeć. Ja też za tobą tęskniłam, zwłaszcza wczoraj w nocy, kiedy około pierwszej kładłam się do łóżka. Mojego zimnego, pustego łóżka.

– Nie miałem na myśli tylko seksu, Quinn. – A to skąd się wzięło?

– Ja też nie. – Przechyliła głowę, nie zwracając uwagi na piszczenie mikrofalówki. – Brakowało mi ciebie pod koniec dnia, kiedy wreszcie mogłam przestać się męczyć nad tym artykułem, kiedy chciałam przestać rozmyślać o tym, co muszę jeszcze zrobić i co będzie dalej. Jesteś poirytowany. Co się stało?

Odwróciła się do mikrofalówki, żeby wyjąć kubek, i w tej chwili w drzwiach kuchni pojawiła się Cybil. Quinn potrząsnęła głową, a Cyb odwróciła się i wyszła bez słowa.

– Nie wiem dokładnie. – Zdjął kurtkę i rzucił ją na jedno z krzeseł stojących wokół stolika do kawy, którego poprzednio tu nie było. – Chyba myślałem, że po tamtym spotkaniu, po tym… co mi powiedziałaś…

– Powiedziałam, że cię kocham. A ty się przestraszyłeś – dokończyła. – Mężczyźni!

– To nie ja zacząłem cię unikać.

– Myślisz… – Wciągnęła głośno powietrze przez nos. – Cóż, masz o sobie bardzo wysokie mniemanie i fatalne zdanie o mnie.

– Nie, tylko…

– Miałam dużo zajęć. Musiałam pracować. Nie mogę przybiegać na każde twoje skinienie ani ty na moje.

– Nie to miałem na myśli.

– Myślisz, że grałabym w takie gierki? Zwłaszcza teraz?

– Chodzi właśnie o teraz. To nie jest czas na poważne uczucia.

– Jeśli nie teraz, to kiedy? – zapytała. – Naprawdę myślisz, że możemy ometkować i zmagazynować nasze uczucia, dopóki nie nadejdzie właściwy czas? Ja też lubię, kiedy wszystko jest na swoim miejscu. Chcę wiedzieć, gdzie co jest, więc kładę rzeczy tam, gdzie mi wygodnie. Ale uczucia i myśli to nie cholerne kluczyki, Cal.

– Masz rację, ale…

– A w moich uczuciach panuje bałagan jak na babcinym strychu – warknęła coraz bardziej zdenerwowana. – I lubię ten stan. Gdyby wszystko było normalne, jak co dzień, pewnie bym ci nie powiedziała. Myślisz, że to moja pierwsza runda w grze w „randki i związki”? Na litość boską, byłam zaręczona. Powiedziałam ci, bo myślę, że zwłaszcza teraz uczucia są najważniejsze. Jeśli to ci przeszkadza, to cholernie wielka szkoda.

– Chciałbym, żebyś zamknęła buzię na pięć króciutkich minut. Quinn zmrużyła oczy.

– Och, naprawdę?

– Tak. Prawda jest taka, że nie wiem, jak powinienem zareagować, bo nigdy nie przypuszczałem, że znajdę się w takiej sytuacji. Jak mogłem, skoro to wszystko wisi mi nad głową? Nie mogłem ryzykować zakochania się w kimś. Ile mógłbym powiedzieć tej kobiecie? A jeśli powiedziałbym za dużo? My, Fox, Gage i ja, jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że nie mówimy wszystkiego.

– Do tajemnic.

– Tak – potwierdził spokojnie. – Bo tak jest bezpieczniej. Jak mógłbym kiedykolwiek myśleć o tym, że się zakocham, ożenię, będę miał dzieci? Nie ma mowy, żebym sprowadził dziecko w środek tego koszmaru.

Zmrużone, niebieskie oczy zrobiły się zimne jak lód.

– Nie przypominam sobie, żebym wyraziła chęć rodzenia twoich dzieci.

– Nie zapominaj, z kim rozmawiasz – powiedział cicho. – Stoi przed tobą normalny facet z normalnej rodziny, który powinien się ożenić, założyć rodzinę, spłacać hipotekę za dom i spacerować z wielkim, leniwym psem. Tak to będzie wyglądało, jeśli się zakocham.

– Dziękuję za oświecenie.

– Ale marzenie o takim życiu byłoby z mojej strony brakiem odpowiedzialności.

– Nie zgadzam się z tobą. Moim zdaniem myślenie o tych sprawach i dążenie do tego daje nadzieję i siłę. Każde z nas ma prawo zaangażować się o tyle, o ile mu to odpowiada. Ale zrozum, mówiąc ci, że cię kocham, nie oczekiwałam, że wsuniesz mi pierścionek na palec.

– Bo już go nosiłaś. Quinn skinęła głową.

– A ty jesteś ciekawy, jak to się stało.

– To nie moja sprawa. – A, do diabła z tym. – Tak, jestem ciekawy.

– Dobrze, to bardzo proste. Spotykałam się z Dirkiem…

– Dirk…

– Zamknij się. – Ale kąciki jej ust drgnęły. – Spotykałam się z nim przez około pół roku. Lubiliśmy swoje towarzystwo. Uznałam, że jestem gotowa na następny krok w życiu, więc kiedy poprosił mnie o rękę, powiedziałam „tak”. Byliśmy zaręczeni przez dwa miesiące, gdy zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd. Nie kochałam go, tylko lubiłam. Zresztą on też mnie nie kochał. Tak naprawdę mnie nie akceptował, nie do końca, dlatego uznał, że skoro noszę na palcu jego pierścionek, to może doradzać mi w kwestii pracy, stroju, przyzwyczajeń i kariery. Chodzi o mnóstwo drobiazgów, które nawet nie były tak naprawdę istotne. Prawda jest taka, że to nie mogło się udać, więc zerwałam.

Wypuściła głośno oddech. Nie lubiła sobie przypominać, jak wielki popełniła błąd. Poniosła porażkę w czymś, w czym wiedziała, że jest dobra.

– On przyjął to raczej ze złością niż z rozpaczą, co potwierdziło, że podjęłam właściwą decyzję. I prawdę mówiąc, bolała mnie ta świadomość, bo oznaczała, że na początku podjęłam złą. Poczuł się lepiej, kiedy zasugerowałam, żeby powiedział przyjaciołom, że to on ze mną zerwał. Oddałam mu pierścionek, spakowaliśmy rzeczy, które trzymaliśmy nawzajem w swoich mieszkaniach i rozstaliśmy się.

– On cię nie skrzywdził.

– Och Cal. – Podeszła do niego i dotknęła jego twarzy. – Nie, nie skrzywdził. Cała sytuacja mnie zraniła, ale on nie. Między innymi dlatego wiedziałam, że nie był tym jedynym. Jeśli chcesz, żebym cię zapewniła, że ty mnie nie skrzywdzisz, nie złamiesz mi serca, to nie mogę tego zrobić. Dlatego wiem, kim jesteś. Tym jedynym. – Objęła go i przysunęła wargi do jego ust. – To musi cię przerażać.