Wzięła głęboki oddech.
– Sebastian Deale przywiózł żonę i trzy córki do tutejszej osady w tysiąc sześćset pięćdziesiątym pierwszym roku. Najstarsza córka nazywała się Hester. Hester Deale.
– Staw Hester – wyszeptał Fox. – Pochodziła z twojej rodziny.
– Tak. Hester Deale, która według legendy oskarżyła Milesa Denta o uprawianie czarów siódmego lipca tysiąc sześćset pięćdziesiątego drugiego roku. I która osiem miesięcy później urodziła córkę, a gdy dziecko miało dwa tygodnie, utopiła się w stawie w lesie. Nie ma żadnych zapisków dotyczących ojca, nawet wzmianki, ale my wiemy, kto nim był. Co nim było.
– Nie mamy absolutnej pewności.
– Wiemy to, Caleb. – Bez względu na to, jak bardzo bolesna była to prawda, Quinn miała pewność. – Widzieliśmy to oboje. I Layla. Layla to czuła. Zgwałcił Hester. Nie miała nawet szesnastu lat. Rzucił na nią czar, zniewolił jej umysł i ciało i dał dziecko, w którego żyłach płynęła jego krew. – Quinn zacisnęła dłonie, żeby nie drżały. – Pół dziecko, pół demon. Hester nie mogła żyć z krzywdą, jaką jej wyrządził, ze świadomością, co sprowadziła na ten świat. Dlatego napełniła kieszenie kamieniami i utopiła się.
– Co się stało z jej córką? – zapytała Layla.
– Urodziła dwie dziewczynki i zmarła w wieku dwudziestu lat. Jedna z jej córek umarła, zanim skończyła trzy lata, druga wyszła potem za Duncana Clarka. Mieli trzech synów i córkę. Oboje wraz z najmłodszym synem zginęli w pożarze domu. Pozostałe dzieci uciekły.
– Ja muszę pochodzić od Duncana Clarka – powiedziała Layla.
– A gdzieś po drodze któreś z nich spiknęło się z Cyganem lub Cyganką ze Starego Świata – dokończyła Cybil. – To nie fair. Oni pochodzą od bohaterskiej czarodziejki, a my z nasienia demona.
– To nie żarty – warknęła Quinn.
– Nie, ale też nie tragedia. Po prostu tak jest.
– Do cholery, Cybil, nie rozumiesz, co to oznacza? To coś jest moim – a prawdopodobnie naszym – prapradziadkiem sprzed dziesiątek pokoleń. To znaczy, że mamy w sobie coś z niego!
– Będę naprawdę wkurzona, jeśli za kilka tygodni wyrosną mi rogi i ogon.
– Och, do diabła! – Quinn zerwała się i odwróciła do przyjaciółki. – Do diabła z twoimi mądrościami, Cybil! Zgwałcił tę dziewczynę, żeby się do nas dobrać, trzy i pół wieku temu, ale to, co w niej zasiał, istnieje do dzisiaj. A jeżeli nie jesteśmy tu po to, żeby położyć temu kres? Tylko mamy pomóc ich skrzywdzić?
– Gdyby twój mózg nie był zaczadziały od miłości, zobaczyłabyś, że to gówniana teoria. Reakcja histeryczna przyprawiona użalaniem się nad sobą. – Ton Cybil był bezlitośnie chłodny. – Nie jesteśmy sterowane przez żadnego demona. Nie odbije nam nagle i nie włożymy mundurów oddziału jakiejś ciemnej istoty, która próbuje dla rozrywki zabić psa. Jesteśmy dokładnie tymi samymi osobami, którymi byłyśmy pięć minut temu, więc przestań zachowywać się jak idiotka i weź się w garść.
– Ona ma rację. Nie chodzi mi o to o idiotce – dodała Layla – ale o to, że jesteśmy takie same. Musimy tylko znaleźć sposób, żeby to wykorzystać.
– Świetnie. Będę miała oczy dookoła głowy.
– Głupoty – powiedziała Cybil. – Sarkazm lepiej by ci wychodził, Q, gdybyś tak bardzo się nie martwiła, że Cal cię rzuci z powodu tego wielkiego D jak demon, które masz wypisane na czole.
– Przestań – rozkazała Layla, a Cybil tylko wzruszyła ramionami.
– Jeśli tak zrobi – powiedziała po chwili łagodniej – to i tak nie jest wart twojego czasu.
Zapadła cisza. Polano osunęło się w kominku, wyrzucając w górę snop iskier.
– Wydrukowałaś ten załącznik? – zapytał Cal.
– Nie, ja… – Quinn zamilkła i potrząsnęła głową.
– Chodźmy go wydrukować. – Wstał, złapał dziewczynę za ramię i wyciągnął z pokoju.
– Dobra robota – powiedział Gage do Cybil. Zanim zdążyła coś odwarknąć, przechylił głowę. – To nie było złośliwe. Równie dobrze mogłabyś dać jej w twarz. Werbalne ciosy są łatwiejsze, ale zostawiają gorsze ślady.
– Oba są bolesne. – Cybil wstała. – Jeśli on ją skrzywdzi, ukręcę mu jaja i nakarmię nimi jego psa. – I wypadła z pokoju.
– Jest trochę przerażająca – uznał Fox.
– Nie tylko ona. To ja usmażę jego jajka na deser. – Layla ruszyła za Cybil. – Muszę znaleźć coś na kolację.
– Dziwne, zupełnie straciłem apetyt. – Fox popatrzył na Gage'a. – A ty?
Na górze Cal poczekał, aż oboje wejdą do gabinetu, który służył teraz za męską sypialnię, i przycisnął Quinn do drzwi. Pierwszy pocałunek był agresywny, pełen złości, drugi frustracji, a ostatni czuły.
– Cokolwiek myślisz teraz o sobie i o mnie, natychmiast przestań. Już. Rozumiesz?
– Cal…
– Powiedzenie tego, co mówiłem ci dziś rano, zajęło mi całe życie. Kocham cię. I nic tego nie zmieni. Więc przestań, Quinn, albo mnie wkurzysz.
– To nie było… nie jest… – Zamknęła oczy, próbując zapanować nad lawiną emocji. – No dobrze, myślałam o tym, ale chodzi o całą sytuację. Kiedy przeczytałam te zapiski, po prostu…
– Poczułaś, że ziemia usuwa ci się spod stóp. Rozumiem. Ale wiesz, co? Jestem tutaj, żeby ci pomóc. – Uniósł dłoń, zacisnął w pięść, po czym rozprostował palce.
Walcząc ze łzami, Quinn splotła swoje palce z jego.
– Już dobrze?
– Nie jest dobrze – poprawiła go. – Raczej „dzięki Bogu”.
– Wydrukujmy to.
– Tak. – Uspokojona potoczyła wzrokiem po pokoju. Nieposłane, skotłowane łóżka, sterty ubrań na podłodze. – Twoi kumple to świnie.
– Tak. To prawda. Razem przedarli się do komputera.
ROZDZIAŁ 19
W jadalni Quinn położyła przed każdym wydruk listu. Zauważyła na stole miski z popcornem, butelkę wina, kieliszki i złożone w trójkąty papierowe ręczniki. Wiedziała, że to dzieło Cybil.
Tak, jak wiedziała, że Cybil zrobiła popcorn specjalnie dla niej. Nie jako gałązkę oliwną, nie potrzebowały takich gestów. Po prostu ot tak.
Zanim usiadła, dotknęła ramienia przyjaciółki.
– Przepraszam za przedstawienie… – zaczęła Quinn.
– Jeśli myślisz, że to było przedstawienie, to powinnaś wpaść do mnie na rodzinne spotkanie. – Fox uśmiechnął się do niej, gdy brała garść popcornu. – Rodzina Barrych i O'Dellów nie potrzebuje krwi demona w żyłach, żeby rozpętać piekło.
– Musimy pogodzić się z tym, że od teraz demony będą głównym tematem naszych dowcipów. – Quinn nalała sobie kieliszek wina. – Nie wiem, czy coś zrozumiecie z tego wydruku, ale widać tu bezpośredni związek między jedną a drugą linią.
– Jesteś pewna, że to Twisse zgwałcił Hester Deale? – zapytał Gage. – Że to było jego dziecko?
Quinn skinęła głową.
– Uwierz mi.
– Ja to czułam. – Layla skręcała w palcach papierową serwetkę. – To nie przypominało przebłysków, które miewają Cal i Quinn, ale… Nie wiem, może więzy krwi coś wyjaśnią. Ale wiem, co on jej zrobił. I wiem, że była dziewicą, zanim ją zgwałcił.
Fox delikatnie wyjął z rąk Layli podarte kawałki serwetki i dał jej swoją.
– No dobrze – ciągnął Gage – ale czy jesteśmy pewni, że Twisse jest demonem, jak go nazywamy z braku lepszego określenia?
– On nigdy nie lubił tej nazwy – wtrącił Cal. – Tego możemy być pewni.
– A zatem Twisse wykorzystuje Hester, by spłodzić potomka i przedłużyć ród. Jeśli istnieje od tak dawna, jak przypuszczamy – opierając się na legendach i na tym, co widział Cal – bardzo możliwe, że robił to już wcześniej.
– To prawda – przyznała Cybil. – Może stąd biorą się tacy ludzie jak Hitler czy Osama bin Laden, Kuba Rozpruwacz, pedofile i seryjni mordercy.