Dodając aspekt wizualny: widzę coraz większe płaty zieleni w ogrodzie. Pewnie w lesie jest więcej śniegu i błota, ale, kochanie, pora osiodłać konie i ruszyć. Nasza drużyna może być zwarta i gotowa jutro rano, zaopatrzona w odpowiedni prowiant. Cybil potwierdziła powiązania rodziny Clarków, a teraz szuka potwierdzenia w genealogii Kinskych. Chyba ma kilka pomysłów, gdzie mogła mieszkać Ann Hawkins lub przynajmniej gdzie urodziła synów. Opowiem ci, jak się spotkamy. Daj znać najszybciej, jak możesz, czy jutro jest aktualne.
: *: * Quinn
(Wiem, że te całe gwiazdki są głupawe, ale wydają się bardziej eleganckie niż zakończenie listu słowami: „Chciałabym żebyś tu przyszedł i mnie przeleciał”. Pomimo że bym chciała).
Czytając ostatni akapit, musiał się uśmiechnąć, chociaż treść listu przyprawiła go o ból głowy.
Zdołałby odwlec wyprawę o dzień czy dwa i to nie uciekając się do podstępów. Nie mogli oczekiwać, że Fox na jedno skinienie odwoła umówionych klientów i sprawy w sądzie, Quinn by to zrozumiała. Ale jeśli miał użyć tego argumentu, to będzie musiał być z nią szczery.
Lekko rozdrażniony napisał mejl do Foxa z pytaniem, kiedy znajdzie czas na wycieczkę. Zdenerwował się jeszcze bardziej, gdy odpowiedź przyszła natychmiast:
Piątek OK. Rano mam wolne, mogę odwołać późniejsze spotkania.
– Cóż, cholera. – Cal próbował zwalczyć ból głowy. Skoro mejlem nic nie wskórał, będzie musiał spotkać się z Quinn osobiście.
Szykował się do wyjścia na lunch, kiedy w drzwiach biura stanął Bill Turner.
– Zreperowałem ubikację w damskiej toalecie na dole, a zamrażarka ciekła, bo trzeba było wymienić wąż.
– Dzięki, Bill. – Cal włożył kurtkę. – Mam kilka spraw na mieście. Powinienem wrócić za godzinę.
– W porządku. Zastanawiałem się, czy… ach… – Bil potarł podbródek, opuścił rękę. – Może wiesz, czy Gage wpadnie tu jutro lub pojutrze. A może mógłbym… może ja bym mógł zajrzeć do ciebie, zamienić z nim słówko.
Między młotem a kowadłem, pomyślał Cal i zwlekał z odpowiedzią, udając że poprawia kurtkę.
– Nie wiem, czy on tu przyjdzie, Bill. Nie wspominał o tym. Myślę… No dobrze, słuchaj, ja na twoim miejscu dałbym mu trochę czasu. Poczekałbym chwilę, zanim wykonałbym pierwszy ruch. Wiem, że chciałbyś…
– W porządku. Nie ma sprawy. Doceniam to.
– Cholera – mruknął Cal pod nosem, gdy Bill wyszedł. – Cholera, cholera, cholera. – I sam ruszył do wyjścia.
W tym wypadku musiał stanąć po stronie przyjaciela, bo jak mógłby postąpić inaczej? Widział na własne oczy ślady, jakie pas Billa zostawiał na ciele Gage'a, kiedy byli dziećmi. Ale był też świadkiem, jak bardzo Bill się zmienił przez ostatnich kilka lat.
I czy przed chwilą sam nie widział malującego się na twarzy ojca Gage'a bólu, poczucia winy, a nawet rozpaczy? Tak czy inaczej Cal wiedział, że będzie go dręczyło poczucie winy.
Wyszedł z kręgielni i pojechał prosto do Quinn.
Otworzyła drzwi i wciągnęła go do środka. Zanim zdążył powiedzieć choć słowo, objęła go za szyję i mocno pocałowała.
– Miałam nadzieję, że to ty.
– Dobrze, że to ja, bo Greg, listonosz, mógłby cię źle zrozumieć, gdybyś powitała go w ten sposób.
– Jest całkiem słodki. Chodź do kuchni. Właśnie miałam zrobić kawę. Pracujemy na górze. Dostałeś mój mejl?
– Tak.
– A zatem jesteśmy umówieni ha jutro? – Zerknęła na niego przez ramię, sięgając po kawę.
– Nie, jutro nie damy rady. Fox ma wolne dopiero w piątek.
– Och. – Wydęła na chwilę usta. – Dobrze, w takim razie piątek. Na razie będziemy czytać, poszukiwać, sprawdzać. Cybil ma kilka teorii na temat… co? – zapytała, przyglądając się uważniej jego twarzy. – Co się dzieje?
– No dobrze. – Cal przeszedł kilka kroków tam i z powrotem. – Dobrze, po prostu ci powiem. Nie chcę, żebyś tam wracała. Bądź cicho przez chwilę, dobrze? – dodał, widząc, że Quinn chce odpowiedzieć. – Tak bardzo bym chciał, żebym mógł cię powstrzymać, żebym mógł zignorować to, że musimy razem tam iść. Wiem, że jesteś częścią tego wszystkiego i musisz wrócić do Kamienia Pogan. Wiem, że to nie jest ostatnia rzecz, którą będziesz musiała zrobić, ale tak bardzo bym chciał, żeby było inaczej, żebyś znalazła się gdzieś daleko, w bezpiecznym miejscu, dopóki to wszystko się nie skończy. Mogę tego pragnąć, choć wiem, że nie dostanę tego, czego chcę.
– Jeśli chcesz być wściekły z tego powodu, to proszę bardzo. Odczekała chwilę.
– Jadłeś lunch?
– Nie. A co to ma do rzeczy?
– Zrobię ci kanapkę – a rzadko składam taką propozycję – Więc dlaczego robisz to teraz?
– Bo cię kocham. Zdejmij kurtkę. I jestem szczęśliwa, że mi to wszystko powiedziałeś – zaczęła, otwierając lodówkę. – Że musiałeś mi wyjawić, jak się z tym czujesz. Gdybyś mi kazał trzymać się od tego z daleka albo próbował mnie okłamać, czułabym się inaczej. Nie przestałabym cię kochać, bo moje uczucia nie zmieniają się tak szybko, ale byłabym wściekła i rozczarowana tobą. Ale po tym, co powiedziałeś, Cal, jestem cholernie zadowolona, że mój umysł i serce zadziałały razem tak sprawnie i wybrały faceta idealnego. Idealnego dla mnie.
Przecięła kanapkę na dwa równe trójkąty, i podała Calowi.
– Chcesz kawę czy mleko?
– Ty nie masz mleka tylko zabielaną wodę. Poproszę kawę. – Ugryzł kęs pełnoziarnistego chleba z indykiem, szwajcarskim serem i lucerną. – Niezła kanapka.
– Nie przyzwyczajaj się za bardzo. – Nalała mu kawy. – W piątek powinniśmy wyruszyć wcześnie rano, nie sądzisz? O świcie?
– Tak. – Dotknął jej policzka. – Wyruszymy o brzasku. Ponieważ tak dobrze poszło mu z Quinn i jeszcze załapał się na lunch, Cal postanowił od razu porozmawiać z Gagiem. Już od progu poczuł zapach jedzenia. Poszedł z Kluskiem do kuchni, gdzie Gage, popijając piwo, mieszał coś w garnku.
– Gotujesz.
– Chili. Byłem głodny. Dzwonił Fox. Mówił, że w piątek zabieramy damy na wycieczkę.
– Tak. O świcie.
– Może być ciekawie.
– Musimy to zrobić. – Cal nałożył psu jedzenie do miski, a sam też wziął sobie piwo. Tak, jak on musiał zrobić teraz to, po co przyszedł. – Muszę z tobą porozmawiać o twoim ojcu.
Widział, jak Gage się zamyka. Jak po naciśnięciu guzika jego twarz przestała wyrażać jakiekolwiek emocje.
– Pracuje dla ciebie, to twoja sprawa. Nie mam nic do powiedzenia.
– Masz pełne prawo go ignorować, nie mówię, że nie. Chcę tylko, żebyś wiedział, że pytał o ciebie. Chciałby się z tobą spotkać. Słuchaj, on nie pije od pięciu lat, jednak nawet gdyby był trzeźwy przez pięćdziesiąt, nie zmieniłoby to tego, jak cię traktował w dzieciństwie. Ale to małe miasto, Gage, i nie możesz unikać go w nieskończoność. Mam wrażenie, że on chce ci coś powiedzieć, a może ty chciałbyś coś zamknąć, zakończyć. To wszystko.
Nie bez przyczyny Gage zarabiał na życie grą w pokera. Teraz widać to było w jego pozbawionej emocji twarzy i słychać w głosie.
– A ja mam wrażenie, że nie powinieneś pośredniczyć między mną i ojcem. Nie prosiłem cię o to.
Cal uniósł ręce do góry.
– Dobrze.
– Wygląda na to, że staruszek utknął ze mną na ósmym i dziewiątym kroku *. On nie może mi zadośćuczynić, Cal. Mam w dupie jego przeprosiny.
– Dobrze. Nie próbuję cię przekonać. Chciałem tylko, żebyś wiedział.
– Teraz już wiem.
Stojąc przy oknie w piątkowy poranek i patrząc, jak światła samochodu przecinają szarugę, Cal zdał sobie sprawę, że minął prawie miesiąc, odkąd Quinn zastukała do jego domu.
* Program dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików. Punkt ósmy brzmi: „Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim”, a dziewiąty: „Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych ludzi”.