– Cholernie dobre żarcie – pochwalił Fox – skądkolwiek pochodzi.
– Cybil sama jest jak wschodnioeuropejski gulasz. – Quinn rozkoszowała się połową pieroga, na którą sobie pozwoliła. – W jej żyłach płynie krew chorwacka, ukraińska, polska… z domieszką francuskiej dla wyczucia mody i snobizmu.
– Kiedy twoja rodzina przyjechała do Stanów? – zapytał Cal.
– Między siedemnastym wiekiem a drugą wojną światową, zależy od gałęzi. – Wiedziała, dlaczego zadał to pytanie. – Nie wiem, czy łączą mnie jakieś więzy pokrewieństwa z Quinn oraz Laylą i czy mam coś wspólnego z tym wszystkim, co się tutaj dzieje. Badam tę kwestię.
– Ale my dwie od razu poczułyśmy więź – powiedziała Quinn.
– To prawda. Cal znal ten rodzaj przyjaźni, jaki zobaczył, gdy obie kobiety spojrzały na siebie. Miał niewiele wspólnego z więzami krwi, ale mnóstwo z sercem.
– Poznałyśmy się pierwszego dnia – właściwie wieczoru – w college'u. – Quinn zjadła kolejny mikroskopijny kawałek pieroga. – Spotkałyśmy się na korytarzu. Miałyśmy pokoje naprzeciwko siebie. Po dwóch dniach zamieniłyśmy się, na szczęście nasze szanowne współlokatorki nie protestowały, i trzymałyśmy się razem do końca szkoły.
– I, jak widać, potem też – dodała Cybil.
– Pamiętasz, jak pierwszej nocy wróżyłaś mi z ręki?
– Umiesz wróżyć z ręki? – chciał wiedzieć Fox.
– Kiedy mam nastrój. Cygańscy przodkowie – dodała Cybil, machając dłońmi.
Cal poczuł ucisk w żołądku.
– W Hollow mieszkali Cyganie.
– Naprawdę? – Cybil uniosła ostrożnie kieliszek, upiła wina. – Kiedy?
– Muszę się upewnić. Słyszałem o tym od babci, a ona od swojej. Opowieści, jak to pewnego lata przyjechali tu Cyganie i rozbili obóz.
– Interesujące. Hipotetycznie – Quinn myślała na głos – któryś z mieszkańców mógł zaprzyjaźnić się z jedną z tych ciemnookich piękności i dziewięć miesięcy później… ups. Ten trop może prowadzić prosto do ciebie, Cyb.
– Jedna wielka szczęśliwa rodzina – wymamrotała Cybil. Po posiłku znowu podzielono się obowiązkami. Trzeba było przynieść drewno, wypuścić psa, posprzątać ze stołu, pozmywać.
– Kto jeszcze umie gotować? – zapytała Cybil.
– Gage – odpowiedzieli jednocześnie Fox i Cal. – Hej.
– Dobrze. – Cybil zmierzyła go wzrokiem. – W takim razie jesteś pierwszy na liście do przygotowywania jutrzejszego śniadania. A teraz…
– Zanim… zrobimy cokolwiek – przerwał jej Cal – musimy coś wam powiedzieć. Równie dobrze możemy zostać w jadalni. Musimy coś przynieść – dodał, patrząc na Foxa i Gage'a. – Chyba powinnyście otworzyć jeszcze jedną butelkę wina.
– O co chodzi? – zapytała Quinn, gdy wyszli. – Co oni kombinują?
– Chodzi o coś, o czym nam nie powiedzieli – powiedziała Layla. – Czułam w nich zakłopotanie i poczucie winy. Chociaż w sumie nie znam ich dobrze.
– Wiesz swoje – powiedziała jej Cybil. – Q, przynieś jeszcze jedną butelkę. – Zadrżała lekko. – Chyba powinnyśmy zapalić więcej świec, tak na wszelki wypadek. Już mi się wydaje, że zrobiło się… ciemniej.
Wybrali Cala dlatego – jak przypuszczał – że to był jego dom. Wszyscy zebrali się wokół niego, kiedy szukał najlepszych słów, żeby zacząć.
– Opowiadałem wam, co wydarzyło się tamtej nocy na polanie, gdy byliśmy dziećmi, i co działo się potem. Quinn, ty sama to poczułaś, kiedy poszliśmy tam kilka tygodni temu.
– Tak. Cyb i Layla też muszą zobaczyć to miejsce, jak tylko śnieg trochę stopnieje.
Cal wahał się tylko przez chwilę.
– Zgoda.
– To nie przechadzka po Champs Elysees – zauważył Gage, a Cybil popatrzyła na niego, unosząc brew.
– Damy radę.
– Tamtej nocy wydarzyło się coś jeszcze, o czym wam nie mówiliśmy.
– Nikomu nie mówiliśmy – dodał Fox.
– Trudno mi wytłumaczyć, dlaczego. Mieliśmy dziesięć lat, rozpętało się piekło i… Cóż. – Cal położył swój okruch kamienia na stole.
– Kawałek skały? – spytała Layla.
– Heliotrop. – Cybil wydęła usta i wyciągnęła rękę, która zawisła w powietrzu. – Mogę?
Gage i Fox położyli swoje kawałki obok kamienia Cala.
– Wybierz sobie – zaprosił Gage.
– Trzy części jednego. – Quinn podniosła kawałek, który leżał najbliżej niej. – Mam rację? To trzy elementy tego samego kamienia.
– Który został oszlifowany i wygładzony – ciągnęła Cybil. – Skąd macie te kawałki?
– Trzymaliśmy je w dłoniach – odpowiedział Cal. – Kiedy już zgasły światła, ciemność się rozjaśniła, a ziemia przestała drżeć, każdy z nas miał kawałek tego kamienia. – Popatrzył na rękę, przypominając sobie, jak kurczowo zaciskał w dłoni kamień, jakby od tego zależało ich życie.
– Nie wiedzieliśmy, co to jest. Fox sprawdził. Jego matka miała książki o kamieniach i kryształach i zobaczył, że to heliotrop – zakończył Cal.
– Trzeba go złożyć z powrotem – powiedziała Layla. – Prawda? Musi znowu być całością.
– Próbowaliśmy. Nie brakuje ani kawałka – wyjaśnił Fox – a te, które mamy, pasują do siebie jak puzzle. – Cal wziął wszystkie trzy kawałki i przyłożył je do siebie.
– Ale nie da się ich złożyć.
– Może dlatego, że tylko je trzymasz. – Zaciekawiona Quinn wyciągnęła dłoń, w którą Cal włożył wszystkie trzy kawałki. – Nie są… stopione, że tak powiem.
– Tego też próbowaliśmy. Ten tu MacGyver próbował skleić je Kropelką.
Cal popatrzył na Gage'a z uśmiechem.
– Powinny były się skleić, ale równie dobrze mógłbym użyć wody. Próbowaliśmy je związać, podgrzać, zamrozić. I nic. One nawet nie zmieniły temperatury.
– Poza… – Fox urwał i poczekał na aprobujące skinienie głowami przyjaciół. – Podczas Siódemki, wtedy się podgrzewają. Nie są zbyt gorące, można je wziąć do ręki, ale robią się ciepłe na brzegach.
– Próbowaliście je wtedy złożyć? – zapytała Quinn.
– Tak. Bez skutku. Wiemy tylko, że Giles Dent nosił ten kamień na szyi, jak amulet, tej nocy gdy Lazarus Twisse przyprowadził ludzi na polanę. Widziałem to. A teraz my go mamy.
– Próbowaliście magii? – dociekała Cybil. Cal zaczął się wiercić i odchrząknął.
– Jezu, Cal, wyluzuj. – Fox potrząsnął głową. – Oczywiście, że tak. Zdobyłem kilka książek z zaklęciami i próbowaliśmy. Potem Gage rozmawiał z paroma praktykującymi wróżkami, wypróbowaliśmy kolejne zaklęcia i dalej nic.
– Ale nigdy nikomu tego nie pokazywaliście. – Quinn ostrożnie odłożyła kawałki kamienia i wzięła kieliszek z winem. – Nikomu, kto mógłby coś z nich wyczytać lub poznać ich przeznaczenie lub historię.
– Musieliśmy tak postąpić. – Fox uniósł ramiona. – Słyszę, jak to brzmi, ale wiedziałem, że nie powinniśmy pokazywać ich geologom ani wyższemu kapłanowi Wicca * czy ludziom z Pentagonu. Ja po prostu… Cal od razu zasugerował podejście naukowe.
– MacGyver – powtórzył Gage.
– Fox był przekonany, że nie wolno ich nikomu pokazywać i to nam wystarczyło. – Cal popatrzył na przyjaciół. – Aż do teraz. Nie pokazalibyśmy ich wam, gdyby Fox nie czuł, że możemy to zrobić.
– Ty czujesz najmocniej? – zapytała Layla.
– Nie wiem. Może. Wiem, że wierzyłem – i wciąż w to wierzę – że tamtej nocy przeżyliśmy, wyszliśmy z tego piekła cali, bo każdy z nas ściskał w ręku kawałek kamienia. I dopóki je mamy, dopóty mamy szansę. Po prostu to wiem, tak, jak Cal wie, widział, że ten właśnie kamień nosił Dent.
– A ty? – Cybil spytała Gage'a. – Co ty wiesz? Co widziałeś? Popatrzył jej prosto w oczy.
– Widziałem go w całości na Kamieniu Pogan. Kamień na kamieniu. Strzelają z nich płomienie, wypalając krwawe plamy. Potem pożerają kamień, biegną po płaskiej skale w dół, otulają ją jak ognisty całun. Widzę, jak pożar połyka ziemię, pędzi do lasu, aż pnie drzew pękają z gorąca, a polana staje się piekłem, którego nie przeżyłby nawet sam diabeł. – Napił się wina. – To właśnie widzę, gdy kamień jest znowu cały, więc wcale mi się nie śpieszy, żeby go składać.