Выбрать главу

Czas wydawał się wiecznością. Josar błagał Boga, by jak najszybciej zesłał na Jezusa śmierć.

Jan, ukochany uczeń, szlochał cicho, patrząc na mękę swego Nauczyciela. Josar również nie potrafił powstrzymać łez.

W końcu żołnierz wbił włócznię w bok ukrzyżowanego i z rany obficie pociekła krew i woda.

Skazaniec skonał. Josar podziękował za to Bogu.

Był piątek, kwiecień. Wiosenne chmury zasnuły niebo naładowane energią nadciągającej burzy. Kiedy zdjęto z krzyża ciało Nazarejczyka, ledwie starczyło czasu, by należycie je przygotować do pochówku. Prawo żydowskie nakazuje poniechać każdej pracy, nawet zawinięcia zwłok w całun, dopóki słońce nie dosięgnie horyzontu.

Nazajutrz przypadało święto Paschy, trzeba więc było śpieszyć się z pochówkiem, pogrzebać zwłoki jeszcze tego samego dnia. Josar, zapłakany i bezradny, przyglądał się, jak Józef z Arymatei przygotowuje zwłoki, owijając je prostokątnym kawałkiem miękkiego płótna.

Tej nocy Josar nie zasnął. Następną również spędził bezsennie. Ból duszy był zbyt wielki.

Trzeciego dnia po ukrzyżowaniu udał się do grobowca wykutego w skale. Zastanowiło go panujące tam zamieszanie Maria, matka Jezusa, oraz Jan, wybrany uczeń, wraz z innymi naśladowcami Nauczyciela krzyczeli, że ciało Mistrza zniknęło.

W grobie, na kamieniach, na których powinny spoczywać zwłoki, leżało tylko płótno, w które owinął je Józef, a którego nie śmiał dotknąć żaden z obecnych. Prawo żydowskie zabrania kontaktu z nieczystymi przedmiotami.

Płótno podniósł Josar. Nie był Żydem, nie musiał przestrzegać żydowskiego prawa. Przycisnął całun do piersi i ogarnął go błogi spokój. Czuł obecność Nauczyciela. Tuląc ten prosty kawałek tkaniny, miał wrażenie, że przytula samego Jezusa. Wiedział już, co zrobi. Natychmiast wyruszy do Edessy i wręczy całun Jezusa Abgarowi, a ten wyzdrowieje. Dopiero teraz zrozumiał, co Mistrz chciał mu powiedzieć.

Wyszedł z groty, z nikim się nie żegnając, i odetchnął świeżym powietrzem. Niosąc złożone płótno przewieszone przez ramię, odnalazł drogę do zajazdu i spakował swój skromny dobytek, by jak najprędzej opuścić Jerozolimę.

***

Południowy upał zniechęcał mieszkańców Edessy do wychodzenia z domów. Królowa okładała wilgotnymi szmatkami czoło schorowanego Abgara, spokojnym głosem zapewniając, że choroba nie naruszyła jeszcze jego skóry.

Ania, tancerka z Kaukazu, była teraz cieniem człowieka.

Od dawna trzymała się z daleka od miasta, jednak Abgar nie chciał zostawić jej na łaskę losu i posyłał jej żywność do jaskini, gdzie zamieszkała. Tego ranka człowiek, który położył nieopodal wejścia do groty worek zboża i bukłak świeżej wody, widział nieszczęsną, czekającą, aż on odjedzie.

Dopiero wtedy ośmieliła się wciągnąć dary do swojej kryjówki. Posłaniec był wstrząśnięty. Po powrocie opowiedział królowi, że ta niegdyś olśniewająca urodą twarz zmieniła się w bezkształtną bryłę. Abgar nie chciał tego słuchać, zwymyślał posłańca i schronił się w swoich komnatach. Ze strachu ściskało go w trzewiach, dostał gorączki, która sprawiła, że zaczął majaczyć.

Królowa jak lwica broniła dostępu do męża. Niektórzy przeciwnicy króla już zaczęli snuć domysły, kto też zostanie jego następcą. Z dnia na dzień napięcie rosło. Najgorsze było to, że nie nadchodziły żadne wieści od Josara. Został z Jezusem z Nazaretu, zapewne opuścił ich na zawsze. Abgar skarżył się, że porzucił go wierny przyjaciel, królowa jednak wierzyła, że Josar wkrótce wróci i błagała króla, by nie tracił ducha, choć w niej samej nadzieja trzepotała się jak motyl w siatce.

– Pani! Pani! Josar wrócił! – Niewolnica wpadła do komnaty, w której leżał Abgar, wachlowany przez królową.

– Josar! Gdzie on jest? – krzyknęła królowa.

Wybiegła na korytarz, nie zważając na zdumione spojrzenia żołnierzy i dworzan, których mijała po drodze, i zderzyła się z Josarem.

Jej wierny przyjaciel, mając jeszcze na szatach kurz drogi, wyciągnął rękę na powitanie.

– Josarze, sprowadziłeś go? Gdzie jest Nazarejczyk? – dopytywała się rozgorączkowana kobieta.

– Pani, król będzie zdrowy.

– Ale gdzie on jest, Josarze? Powiedz natychmiast, kiedy przybędzie Żyd?

W jej głosie słychać było długo skrywaną rozpacz.

– Zaprowadź mnie do Abgara – poprosił Josar.

Królowa poprowadziła go do komnaty, w której odpoczywał jej małżonek. Król uniósł powieki. Na widok Josara jego twarz się rozpogodziła.

– Wróciłeś, wierny przyjacielu – wyszeptał.

– Wróciłem, Abgarze, a ty wyzdrowiejesz.

Strażnicy pilnujący wejścia do komnaty zastąpili drogę grupce wścibskich dworzan, którzy nie chcieli przegapić sceny powitania króla z jego najlepszym przyjacielem.

Josar pomógł Abgarowi usiąść i podał mu lniane płótno, które ten przycisnął do piersi, nie pytając nawet, czym jest ta tkanina.

– Oto Jezus – rzekł Josar. – Jeśli uwierzysz, wyzdrowiejesz. Powiedział, że zostaniesz uleczony i dlatego wysłał mnie do ciebie z tym darem.

Pewność, z jaką Josar wypowiadał te słowa, przekonały Abgara, który jeszcze mocniej przycisnął tkaninę.

– Wierzę – wyszeptał.

I wtedy stał się cud. Na twarz króla powróciły kolory, ślady choroby znikły. Abgar poczuł, że wracają mu siły, że krew zaczyna szybciej krążyć w jego żyłach, a duszę wypełnia spokój.

Królowa płakała, oszołomiona cudem. Żołnierze i dworzanie, stłoczeni na progu komnaty, zamarli, zdjęci nabożną trwogą.

– Abgarze, Jezus uzdrowił cię, tak jak obiecał – wykrzyknął ze śmiechem Josar. – Oto tkanina, w którą owinięto po śmierci jego ciało. Musisz wiedzieć, mój panie, że Piłat i żydowscy kapłani kazali ukrzyżować Jezusa, wcześniej poddawszy go torturom – dodał, poważniejąc. – Nie smuć się jednak, albowiem On powrócił do swego Ojca, i z miejsca, w którym się znajduje, pomoże nam i będzie pomagał wszystkim ludziom aż po kres czasów.

Wieść o cudzie rozeszła się po świecie, niesiona z kurzem końskich kopyt wszystkimi drogami królestwa. Abgar wciąż domagał się, by Josar opowiadał mu o Jezusie, nie chciał uronić niczego z nauk Nazarejczyka. On, Abgar, królowa oraz wszyscy poddani mają przyjąć religię Jezusa, nakaże więc zburzyć stare świątynie, by zbudować nowe, w których Josar będzie nauczał jego i jego lud, i uczyni z mieszczan gorliwych wyznawców i naśladowców Nauczyciela.

Josar przystąpił więc do nauczania Abgara i edessańczyków nowej religii, jak przystało na ucznia Jezusa, i w mieście nie było już miejsca na jakąkolwiek inną wiarę.

– Co zrobimy z całunem, Josarze? – spytał pewnego dnia król.

– Królu mój, musisz znaleźć bezpieczne miejsce, by go ukryć.

Jezus przysłał ci go, byś mógł wyzdrowieć, musimy więc strzec tej tkaniny jak źrenicy oka. Wielu poddanych prosi mnie, bym pozwolił im dotknąć płótna i muszę ci powiedzieć, że uczyniło ono nowe cuda.

– Każę więc zbudować świątynię, Josarze.

Codziennie, gdy słońce wdzierało się do miasta od wschodu, Josar, korzystając z pierwszego światła, zasiadał do pisania.

Pragnął opisać cuda Jezusa, których sam był świadkiem, oraz te, o których opowiedzieli mu przyjaciele Nauczyciela, gdy mieszkał w Jerozolimie. Potem szedł do pałacu i opowiadał Abgarowi, królowej i wszystkim, którzy garnęli się do nowej wiary, to, co wiedział o naukach Nazarejczyka.

Na twarzach słuchaczy malowało się zdumienie, kiedy mówił, że nie należy nienawidzić ani życzyć źle nawet wrogom.

Jezus nauczał, by nadstawiać drugi policzek. Królowa, która na własne oczy widziała uzdrowienie Abgara, i której wiara nie słabła, pomagała Josarowi siać ziarno nauk Jezusowych.