Выбрать главу

– Całunu turyńskiego – rzucił bez namysłu Valoni. – Tylko po co? Chcą go zniszczyć? Ukraść? Nie wiem. Zastanawiam się, czy wyważone drzwi to nie fałszywy ślad, który dla nas zostawiają. Bo wydaje się to zbyt oczywiste… Nie wiem. Minervo, udało ci się coś ustalić?

– Mogę tylko dodać, że w tym przedsiębiorstwie budowlanym, COCSA, ma udziały Umberto D’Alaqua. Zresztą mówiłam już o tym Sofii. To poważna firma, mają duże obroty, pracują w turyńskiej katedrze i w całym kraju. D’Alaqua to znana postać, bardzo szanowana w Watykanie. To ktoś w rodzaju doradcy finansowego, doradzał przy bardzo intratnych inwestycjach, udzielał znaczących pożyczek na transakcje, w których Watykan wolał nie figurować. To zaufany człowiek Stolicy Apostolskiej, brał udział w delikatnych misjach dyplomatycznych. Prowadzi rozliczne interesy, od budownictwa po handel stalą, eksploatację pól naftowych i tak dalej. W COCSIE ma udziały większościowe. Interesująca postać. Kawaler, wyjątkowo przystojny mimo swoich pięćdziesięciu siedmiu lat, wstrzemięźliwy. Nie afiszuje się ani majątkiem, ani wpływami. Nie bywa na modnych przyjęciach, nie słyszano też, by zadawał się z jakąś kobietą.

– Homo…? – podsunęła Sofia.

– Nie, to też nie. Nie należy również do Opus Dei ani do innego świeckiego zgromadzenia, ale słowo daję, zachowuje się, jakby złożył śluby czystości. Ma za to hobby: to zapalony archeolog. Finansował wykopaliska w Izraelu, Egipcie i Turcji, sam nawet pracował na kilku stanowiskach archeologicznych w Ziemi Świętej.

– Nie wydaje mi się, żeby człowieka jego pokroju można było podejrzewać o chęć ukradzenia lub zniszczenia cennej relikwii. Z tego, co mówisz, wnioskuję, że to poważny gość – skonstatowała Sofia.

– Możliwe, ale i tak to dość szczególna postać – nie ustępowała Minerva. – Podobnie jak ten profesor Bolard. Słyszałeś o nim, szefie? To wybitny francuski naukowiec. Chemik i mikrobiolog, jeden z najbardziej uznanych badaczy całunu. Od ponad trzydziestu pięciu lat prowadzi studia nad całunem turyńskim, dlatego co trzy lub cztery miesiące przyjeżdża do Turynu. To jeden z naukowców, którym Kościół powierzył konserwację płótna. Bez jego zgody nie zrobią ani kroku.

– To by się zgadzało – podchwycił Giuseppe. – Zanim przewieziono tkaninę do banku, ojciec Yves rozmawiał z Bolardem, a ten udzielił szczegółowych wskazówek, jak obchodzić się z płótnem. W pancernej komorze już od lat jest niewielka nisza, urządzona zgodnie z instrukcjami profesora Bolarda i innych uczonych, i tam właśnie przechowywany jest całun.

– Otóż Bolard – podjęła Minerva – okazuje się być również właścicielem dużego przedsiębiorstwa chemicznego, jest kawalerem, bardzo majętnym, podobnie jak D’Alaqua, i nigdy nie słyszano o jakichś skandalach czy romansach z jego udziałem. Uprzedzę twoje pytanie – nie jest gejem.

– Czy ci panowie, D’Alaqua i Bolard, mieli okazję się poznać? – zapytał Valoni.

– Zdaje się, że nie, ale nie zbadałam jeszcze tego wątku. Nie byłoby to dziwne, gdyż Bolard również pała namiętnością do historii starożytnej.

– A dowiedziałaś się czegoś o księdzu Yvesie? – zainteresował się Valoni.

– Bystry chłopak z tego ojczulka. Francuz z pochodzenia, ma korzenie w starej francuskiej arystokracji, wywodzi się z nader wpływowej rodziny. Jego ojciec, już nieżyjący, był dyplomatą, jedną z ważnych figur w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w czasach de Gaulle’a. Starszy brat jest deputowanym do Zgromadzenia Narodowego, nie licząc rozmaitych stanowisk w rządzie Chiraca. Siostra jest sędzią Sądu Najwyższego, on zaś zrobił zawrotną karierę w Kościele. Cieszy się protekcją monsignora Aubry’ego, asystenta zastępcy sekretarza episkopatu, ale poparcia udziela mu również kardynał Paul Visier, odpowiedzialny za finanse Watykanu. Odnosi się do niego z wielką sympatią, może dlatego że na uniwersytecie studiował wraz z Jeanem, starszym bratem ojca Yvesa. Awansował go i dzięki temu ksiądz Yves zdobył doświadczenie dyplomatyczne. Zajmował stanowiska w nuncjaturach w Brukseli, Bonn, Meksyku i Panamie. To właśnie rekomendacja monsignora Aubry’ego sprawiła, że mianowano go sekretarzem kardynała Turynu, i krążą pogłoski, iż wkrótce zostanie biskupem pomocniczym diecezji. W jego życiorysie nie znalazłem niczego zastanawiającego, tyle tylko, że nie każdy kleryk może marzyć o podobnej karierze w Kościele, bo nie każdego popiera wpływowa rodzina. Przemawia za nim coś jeszcze: ma wszechstronne wykształcenie. Oprócz teologii studiował filozofię, jest dyplomowanym znawcą kilku martwych języków, wiecie, łacina, aramejski, oczywiście swobodnie posługuje się angielskim, francuskim i tak dalej. Jeśli coś go wyróżnia, to zamiłowanie do sztuk walki. Zdaje się, że jako dziecko był cherlawy, więc ojciec, by uchronić go przed losem szkolnej ofiary, postanowił posłać syna na karate. Spodobało mu się. Zdobył nawet czarny pas, potem opanował po mistrzowsku kick boxing i aikido. Sztuki walki to jego jedyna słabostka, ale jeśli się weźmie pod uwagę, jakie słabostki miewają słudzy Watykanu, ojciec Yves wypada na tym tle zupełnie niewinnie. I jeszcze coś. Chociaż jest wyjątkowo przystojny, a przynajmniej dobrze wychodzi na zdjęciach, nie słyszano, by zdarzały mu się „przygody sentymentalne”, żadnych flirtów, ani z dziewczętami, ani z chłopcami. Nic, bezwzględny celibat.

– Czy mamy coś jeszcze? – zapytał Valoni, nie zwracając się do nikogo w szczególności.

– Nic. To wszystko – odparł Giuseppe. – Znów znaleźliśmy się w martwym punkcie. Bez poszlak. I co gorsza, nie znamy motywów. Zbadamy te drzwi, chociaż uważasz, że to fałszywy trop, ale w takim razie, do diabła, którędy oni wchodzą i wychodzą? Przeczesaliśmy katedrę od dołu do góry i mogę powiedzieć, że sekretne wejścia to czysta fikcja.

Kardynał wydawał się szczerze ubawiony, kiedy zapytaliśmy go o taką możliwość. Zapewnił, że do katedry nie prowadzą żadne tajemne przejścia. I ma rację. Sprawdziliśmy plany tuneli i kanałów pod miastem i okazuje się, że w tym rejonie takich nie ma. Oczywiście turyńczycy zarabiają kokosy na oprowadzaniu turystów po tunelach i opowiadaniu im historii swojego bohatera, Pietra Mikki.

– Motywem zbrodni był całun turyński – powiedział Valoni z naciskiem, nie kryjąc zniecierpliwienia. – Przychodzą tu dla całunu. Nie wiem, czy chcą go ukraść, czy zniszczyć, ale tym, co ich sprowadza, jest to płótno, co do tego mam pewność. Jakieś sugestie?

Zapadła krępująca cisza. Sofia starała się podchwycić spojrzenie Pietra, ten jednak, ze spuszczoną głową, wydawał się bardzo zajęty zapalaniem cygara, postanowiła więc sama się odezwać.

– Marco, ja wypuściłabym tego niemowę z więzienia…

Wszystkie spojrzenia powędrowały w jej stronę. Czy aby się nie przesłyszeli?