Выбрать главу

– Zagraj jeszcze raz tę o jednorożcu. – Rebecca nie mogła usiedzieć na miejscu. – Tę, którą napisała twoja przyjaciółka.

– Już ją grałem, dziecino. A po niej dwie następne.

– Wiem – rzekła, przewracając oczami. – Powiedziałam, żebyś zagrał ją jeszcze raz.

Roland uśmiechnął się.

– Aha, jeszcze raz. Zechciej mi wybaczyć.

Rebecca zamyśliła się, marszcząc brwi i obgryzając paznokieć lewego kciuka.

– Zgoda – oświadczyła po chwili. – Możesz zagrać, co chcesz, ale wpierw musisz zagrać piosenkę o jednorożcu.

– Wygrałaś. – Roland ustąpił, nie przestając się uśmiechać. Nie miał nic przeciwko graniu dla Rebeki – choć zazwyczaj chciała, żeby śpiewał ciągle te same piosenki – ponieważ była zawsze taka zasłuchana i ogromnie skupiona. Tacy słuchacze nie zdarzali się często.

Mknie co sił przez ciemny las, Strach błyszczy w jego oku.

Za sobą słyszy dźwięk, co świadczy, Że łowcy go zachodzą z boku.

Z całego repertuaru Rolanda dziewczyna najbardziej lubiła proste melodie z fantastycznymi tekstami, które przysyłała mu w każdym liście od pięciu czy sześciu lat jedna z jego najstarszych przyjaciółek. Kilka razy próbował oszukać Rebeccę piosenkami o podobnej tematyce i budowie, lecz nigdy nie dawała się nabrać. Kiedyś zagrał jej jeden z własnych utworów. Słuchała równie uważnie, przechyliwszy głowę na bok, ale gdy skończył, powiedziała:

– To bardzo dobre, Rolandzie, ale niezupełnie. – Jednakże nie umiała mu wyjaśnić, jaka była ta piosenka.

Od tej pory nie zagrał jej już żadnej ze swoich melodii, głównie dlatego, że w głębi duszy podzielał jej zdanie.

Kiedy skończył, usłyszeli głosy na korytarzu. Drzwi się otworzyły.

– Evan! – Rebecca zerwała się na równe nogi i przebiegła przez pokój, z trudnością zatrzymując się przed Adeptem. – Nic ci nie jest?

– Jestem zdrów i cały, Pani. – Uśmiechnął się. Rolandowi wydało się, że był trochę zmęczony. – Dziękuję za troskę.

– Aresztowali cię!

– Tak. – Pieszczotliwie odgarnął jej z twarzy pasmo włosów. – To prawda.

Rebecca spojrzała na Daru i oczy jej się rozszerzyły.

– Masz kurczaka!

– Tak. – Daru podała jej torbę w czerwone i białe paski – Mam.

Rebecca zanurzyła twarz w torbie, wdychając zapach powoli i z zachwytem, następnie odwróciła się i pokazała ją Rolandowi.

– Rolandzie! Mają kurczaka.

– Widzę, dziecino. – Stał, przyciskając do siebie Cierpliwość i szukał u Evana śladów czegokolwiek. Z doświadczenia wiedział, że gliny nie obchodzą się łagodnie z pozbawionymi dokumentów młodymi ludźmi, których wyciągają z różnych zajść. – Nic ci nie jest?

Evan rozłożył ręce.

– Jak widzisz, jestem cały.

Roland nadal się przyglądał. Korzystasz z okazji, żeby się pogapić, i skrywasz to pod pozorami troskliwości, stwierdził cichy wewnętrzny głos, lecz został zignorowany. Rebecca włożyła muzykowi do jednej ręki talerz pełen kurczaka, frytek i surówki z kapusty, a z drugiej wyjęła gitarę i zastąpiła ją widelcem.

– Jedz – powiedziała i tak też uczynił.

Później, kiedy ogryzł już kości i odzyskał równowagę wewnętrzną – miał nadzieję, że nie będzie musiał przez to przechodzić za każdym razem, kiedy ujrzy Evana, choć podejrzewał, że tak będzie – zapytał:

– Co się stało?

Evan podsunął Tomowi kawałek skórki. Kot pojawił się w chwili, gdy zasiedli do jedzenia.

– Położyłem kres zamieszkom – odparł. – Nie mogłem znieść tego cierpienia, tego strachu. On się wymknął. Sądzę, że wiedział, iż tak się skończy. Myślę, że jest gdzieś teraz i śmieje się ze mnie. – Urodziwa twarz Adepta była zmęczona i zatroskana. – Zakończenie tych zajść wyczerpało całą moją moc.

Daru prawie nie mogła poznać swego głosu, gdy oświadczyła:

– Kiedy ocaliłeś tych ludzi, kiedy pozwoliłeś mu się wymknąć, być może skazałeś resztę świata na pogrążenie w Ciemności.

– Wiem.

Nic więcej nie można było powiedzieć, bo rzeczywiście o tym wiedział, i to lepiej od nich, cierpienie w jego głosie, w tym jednym słowie, wystarczyło, żeby wycisnąć łzy z kamienia.

Posterunkowy Harper odsunął na bok klawiaturę, splótł palce i przeciągnął się. Jego służba dobiegała końca i policjant już nieomal czuł smak zimnego jak lód piwa, które czeka na niego w domu. Jakoś przetrzyma to ostatnie półtorej godziny. Co się może zdarzyć o wpół do dziesiątej wieczorem w niedzielę w Toronto zwanym Dobrym?

Usłyszał, że drzwi się otwierają, lecz zanim się odwrócił, już wiedział, co zobaczy. Klimatyzacja, która zmagała się z upałem, nie mogła sobie poradzić z wonią zastarzałego brudu, zastarzałego potu, niepranej odzieży, a przede wszystkim z przenikliwym smrodem stęchłego moczu.

– Hej, koleś, masz chwilkę?

Oddychając płytko przez usta, Harper wstał i powoli podszedł do kontuaru. To było najgorsze – nie miał innego wyboru i musiał zająć się tą staruszką. Nie mógł pozwolić sobie na pójście do toalety i zostawienie gościa koledze przy biurku. A niech to wszyscy diabli.

– W czym mogę pomóc? – spytał, z wysiłkiem zachowując obojętność.

– Znasz tę dziewczynę, którą zabili wczoraj w nocy? Wydaje mi się, że wiem, kto to zrobił. Interesuje cię to?

– Co…

Pani Ruth westchnęła i potrząsnęła głową.

– Ta dziewczyna, którą zabili wczoraj w nocy – powtórzyła powoli. – Wydaje mi się, że wiem, kto to zrobił. – Policjant nadal sprawiał wrażenie trochę ogłuszonego, więc dodała: – Właśnie szłam do pojemnika na śmieci, kiedy zobaczyłam, jak ten facet wychodzi z parkingu. Wtedy niczego nie podejrzewałam, ale on miał jakiś dziwny zapach. Potem usłyszałam przez pocztę pantoflową, co się stało, więc przyszłam opowiedzieć o wszystkim gliniarzom.

– Miał dziwny zapach? – Policjant zastanawiał się, jak staruszka mogła to poczuć.

– Tak. Nie czuć go było kosztownymi perfumami czy brylantyną, raczej krwią. – Głos starej kobiety zabrzmiał posępnie. – A ja wiem, jaki zapach ma krew.

– Jeśli poszła pani do śmietnika, musiała pani znaleźć zwłoki. – Tak zawsze się dzieje, westchnął Harper w duchu. Każda sensacyjna zbrodnia przyciąga pomyleńców.

Pani Ruth zmrużyła oczy.

– Nie powiedziałam, że poszłam do pojemnika na śmieci – sprostowała. – Powiedziałam tylko, że byłam w drodze. Coś mi przeszkodziło i nie dotarłam do niego. Czy zamierzasz wreszcie wezwać kogoś, żebym mogła złożyć zeznanie i opisać tego faceta, czy mam się rozzłościć?

Z głosu była tak podobna do nauczycielki, która wzbudzała w Harperze przerażenie przez całą trzecią klasę, że wcisnął guzik interkomu, zanim zauważył, iż poruszył palcem.