Przytoczyłem całość co do słowa. Natychmiastowe odtworzenie — tylko że trwało to mniej czasu niż podniesienie ręki do policzka i wycięcie w pianie autostrady. — Świetnie odbierałem mojego bezimiennego rozmówcę, który tym razem obiecał zadowalający wynik. Zacząłem coś nucić. Nawet wątpliwe zapewnienie oświecenia jest lepsze od trwającej w nieskończoność niepewności.
Kiedy skończyłem, minąłem pokój frontowy i poszedłem do kuchni. Była wąska, zlew pełen był brudnych naczyń, a w powietrzu unosił się zapach curry. Wziąłem się do przygotowania jedzenia.
W dolnej prawej szufladzie lodówki odkryłem leżącą na paczce z bekonem kartkę. Przeczytałem: „Pamiętaj o numerze i o tym, co ci mówiłem o jego wykorzystaniu.” Przepowiedziałem więc go sobie mnóstwo razy w pamięci rozbijając, smażąc i przypiekając. Kiedy już miałem usiąść i zacząć jeść, do kuchni wszedł osiołek i wlepił we mnie wzrok.
— Kawy? — zaproponowałem., — Przestań!
— Co mam przestać?
— Z tymi cyframi. To nadzwyczaj denerwujące.
— Z jakimi cyframi?
— Tymi, o których myślisz. Roją się jak jakieś owady.
Rozsmarowałem na grzance marmoladę i odgryzłem kęs.
— Idź do diabła — powiedziałem. — Telepatyczny osiołek nie na wiele mi się przyda, a to, co robię we własnym umyśle, to moja prywatna sprawa.
— Bardzo rzadko warto jest odwiedzić jakiś ludzki umysł, panie Cassidy. Zapewniam pana, że nie prosiłem o zadanie nadzorowania pańskiego. Teraz jest oczywiste, że popełniłem błąd wspominając o czymś, czego pan nie potrafi docenić. Chyba powinienem przeprosić.
— Proszę, dalej.
— To ty — dalej jazda.
Zacząłem jeść jajka na bekonie. Minęło kilka minut.
— Nazywam się Sibla — powiedział osiołek.
Doszedłem do wniosku, że właściwie mnie to nie obchodzi, i jadłem dalej.
— Jestem znajomym Ragmy — i Charva.
— Rozumiem. Przysłali cię, żebyś mnie szpiegował, grzebał mi w umyśle.
— To nie tak. Przydzielono mi zadanie ochrony ciebie do czasu, kiedy będziesz zdolny otrzymać wiadomość i zgodnie z nią postąpić.
— Jak miałeś mnie chronić?
— Pilnując, żebyś nie rzucał się w oczy…
— Z plączącym się za mną osiołkiem? Kto właściwie powierzył ci tę sprawę?
— Zdaję sobie sprawę, że moje przebranie rzuca się w oczy. Właśnie miałem wyjaśnić, że moim zadaniem jest dbanie o zachowanie twojej ciszy umysłowej. Jako telepata potrafię stłumić odgłosy twych myśli. Nie było to jednak konieczne, ponieważ alkohol w znacznym stopniu je wygasza. Jednak jestem tu, by nie dopuścić do przedwczesnego zdradzenia twojej pozycji innemu telepacie.
— Jakiemu innemu telepacie?
— Mówiąc bardziej szczerze, niż to konieczne, nie wiem. Na innym poziomie stwierdzono, że w tę sprawę może być zamieszany telepata. Zostałem tu przysłany, by zapewnić nam twoje milczenie i zablokować próby dotarcia do ciebie ze strony ewentualnego wrogiego telepaty. Miałem także spróbować określić tożsamość i miejsce pobytu owego osobnika.
— No i co się stało?
— Nic. Byłeś pijany i nikt nie usiłował się z tobą skontaktować.
— A więc domysł był zły.
— Może tak, a może nie.
Wróciłem do jedzenia. Między kęsami zapytałem: — Jaki masz poziom czy też rangę? Taki sam jak Charv i Ragma, czy może jesteś wyżej?
— Ani to, ani to — odparł osiołek. — Jestem z analizy budżetu i księgowości kosztów. Zaangażowano mnie tu jako jedynego osiągalnego telepatę zdolnego do podjęcia się tego zadania.
— Masz jakieś ograniczenia co do udzielania mi informacji?
— Powiedziano mi, żebym kierował się własną zdolnością oceny i zdrowym rozsądkiem.
— Dziwne. Nic w tym wszystkim nie wydaje się szczególnie rozsądne. Pewnie nie mieli czasu, żeby dać ci pełne przeszkolenie.
— To prawda. Wszystko się odbyło w sporym pośpiechu. Musiałem wziąć pod uwagę czas podróży i zamianę.
— Jaką zamianę?
— Prawdziwy osiołek jest związany przy tylnym wejściu.
— Ach.
— Czytam w twoich myślach i nie zamierzam dać ci żadnych odpowiedzi, których udzielenia ci odmówił Ragma.
— W porządku. Jeśli twój zdrowy rozsądek i zdolność oceny nakazują ci zatrzymać informacje mogące mieć zasadnicze znaczenie dla mojego bezpieczeństwa, to oczywiście bądź rozsądny. — Połknąłem ostatnią porcję. — Co to za wiadomość, o której wspomniałeś? Osiołek odwrócił wzrok.
— Wyraziłeś niejaką chęć współpracy przy dochodzeniu, prawda?
— Owszem… wcześniej — odparłem.
— Nie chciałeś się jednak zgodzić na opuszczenie swego świata i poddanie się analizie telepatycznej.