Выбрать главу

– Nadal jesteście tylko przyjaciółmi? – zagadnął, szukając pretekstu do dalszego ciągu.

Shane popatrzył na niego uważnie.

– Minęło parę lat, oboje dorośliśmy. Sporo się więc pozmieniało. Być może to również. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko się wyklaruje. Jednak cokolwiek się stanie, zakonotuj sobie, że Corrie jest porządną, dobrą i mądrą dziewczyną. I nie jest taka jak Jenna Edwards.

Nick uśmiechnął się, rozbawiony tym porównaniem.

– Zgadzam się. Odnoszę wrażenie, że na pewno nie pójdzie do łóżka z kimś, kto nie jest jej mężem. I pod żadnym względem nie jest podobna do Jenny. Co do twojego pytania… nie wydaje mi się, by Corrie kogoś miała.

Wiedział, że pora przystąpić do rzeczy. Upił łyk kawy, popatrzył na brata i odstawił filiżankę.

– Z tego, co widziałem wczoraj wieczorem, odnoszę wrażenie, że nawet jeśli jest kimś zainteresowana, to nie jest to nic poważnego.

Shane rzucił mu ostre spojrzenie.

– Gdzie wczoraj widziałeś Corrie?

– Zaprosiłem ją do nas na kolację. To miała być niespodzianka dla ciebie. Ale gdy rozmawiałeś z gospodynią, rozłączyłeś się tak szybko, że nie zdążyła ci o tym powiedzieć. Nie wiedzieliśmy, gdzie jesteś, więc nie mogłem do ciebie zadzwonić.

– Czyli Corrie nie przyjechała – podsumował Shane.

– Była tu, gdy dzwoniłeś.

– Była tu? – Odłożył widelec i przez chwilę siedział nieruchomo. – Nigdy nie mogłem jej namówić, by choć zbliżyła się do tego domu. – Uśmiechnął się lekko, z niedowierzaniem. Wyraźnie był zadowolony. – Przyjechała, żeby mi – zrobić niespodziankę? Co powiedziała, gdy się okazało, że mnie nie będzie?

– Nie mówiła wiele. Była dość onieśmielona. Trochę trwało, nim nieco się oswoiła. Spędziliśmy miły wieczór.

Przynajmniej tak wyglądało. Ja w każdym razie bawiłem się bardzo dobrze. Corrie jest miła, dobrze wychowana, dużo wie. Myśląca kobieta, która potrafi wyrazić własne zdanie.

Zwłaszcza na koniec, gdy stali przy basenie. I tak dobrze, że nie wepchnęła go do wody, tak jak niegdyś Shanea.

– Czyli jakoś się dogadaliście? – z rozjaśnioną miną podsumował Shane. Nick najchętniej by na tym zakończył zwierzenia, jednak musi zrelacjonować mu wszystko do końca.

– Na tyle dobrze, że wprosiłem się do niej na kolację. Shane uśmiechnął się szerzej, oparł wygodniej.

– Co ty? I co ona na to?

– Zapytała, kiedy chciałbym przyjść – rzekł Nick i zamilkł. Bo w oczach brata dostrzegł coś nowego. Czyżby zazdrość? Spokojnie, Shane, możesz odetchnąć, rzekł w myśli.

– Ale zaraz potem wyrwało mi się parę słów, które wszystko popsuły.

Shane popatrzył na niego zwężonymi oczami.

– To znaczy?

– Na pewno chcesz wiedzieć?

– Stary, nie podpuszczaj. Skoro zabrnąłeś tak daleko, to wal do końca. Wczoraj wieczorem wpadłem do Corrie, pewnie zaraz po tym, jak wróciła do domu. Była wściekła. Nigdy jej takiej nie widziałem. Pytałem, co za skunks ją tak zdenerwował, ale nie powiedziała. Choć była najeżona jak diabli.

– Shane uśmiechnął się ponuro. – I co ty na to, skunksie?

Minęło już południe, gdy Corrie wreszcie puściła wolno konia, a sama ruszyła do domu. Bydło zostało przepędzone na nowe pastwisko, pracownicy już sobie poszli. Zmęczenie i żar lejący się z nieba łagodziły jej napięte nerwy. Póki nie dostrzegła sylwetki wysokiego mężczyzny przechodzącego obok domu i kierującego się do tylnego wejścia. W ręku miał jej torebkę.

Kotłowały się w niej sprzeczne uczucia. Jeszcze rano była na niego wściekła i za nic nie chciała kiedykolwiek znaleźć się z nim twarzą w twarz, a teraz na jego widok przepełniły ją radość i uniesienie. Był w stroju roboczym: niebieskiej koszuli i wyblakłych dżinsach, jednak wyglądał wspaniale.

Shane jest przystojniejszy, a długa przyjaźń sprawia, że w jego towarzystwie naprawdę świetnie się czuje, jednak to jego starszy brat zawsze ją fascynował. Może dlatego, że był od nich starszy i bardziej doświadczony. Nick zawsze wydawał się jej dorosły.

Może, podobnie jak ona, nigdy naprawdę nie był dzieckiem. Może to ją tak w nim pociągało.

Zawsze obracała się wśród chłopców, dorównywała im we wszystkim. Być może dlatego żaden nie rozpalił w niej gorętszych uczuć. Podświadomie szukała kogoś silniejszego niż ona, mężczyzny, na którym będzie mogła się oprzeć.

Otrząsnęła się. Takie rozważania prowadzą donikąd. Musi pogodzić się z faktem, że Nick budzi w niej pewne uczucia, ale nie powinna ich do siebie dopuszczać. Nie ma co przeciągać dzisiejszego spotkania. Weźmie torebkę, wysłucha, jeśli ma jej coś do powiedzenia, a potem go pożegna. Niewielka szansa, by jeszcze się spotkali. Tak było dotąd i prawdopodobnie tak będzie nadal.

Otarła pot z czoła, podeszła i wyciągnęła rękę.

– Widzę, że znalazłeś moją torebkę – odezwała się spokojnie. – Dziękuję, że mi ją podrzuciłeś. – Miała nadzieję, że po jej tonie pojmie, że nie zamierza ciągnąć rozmowy. Nie chce być niegrzeczna, ale im szybciej sobie pójdzie, tym lepiej.

Chyba nie liczy, że go zaprosi do domu? Ani że rozmowa potrwa dłużej. Bo niby o czym mieliby rozmawiać? Nick podał jej torebkę.

– Może pogadamy? – Na te słowa serce zatrzepotało jej w piersi. Jeszcze mocniej niż na jego widok. Próbowała się opanować, ale nie przychodziło jej to łatwo.

Zdjął z głowy kowbojski kapelusz i powoli obracał go w dłoniach. Zwraca się do niej jak do kobiety. Jest też trochę zdenerwowany. Popatrzyła mu prosto w oczy, szukając potwierdzenia.

– Było mi miło gościć cię na kolacji. Zaprosiłem cię z określonych powodów i bardzo cię za to przepraszam, bo to nie było w porządku. Jednak naprawdę się cieszę, że mieliśmy okazję poznać się bliżej. Dla mnie to była prawdziwa przyjemność. Nie miałem złych zamiarów, dlatego liczę, że przyjmiesz moje przeprosiny. Są naprawdę szczere.

Serce biło jej jak szalone. Czuła, że policzki jej płoną.

Nie mogła wytrzymać jego palącego spojrzenia. Chyba niemożliwe, żeby tak świetnie grał. Z miejsca stałby się gwiazdą Hollywood.

– Proszę… – głos jej się łamał. Mimowolnie ściągnęła kapelusz i trzepnęła nim o udo. Typowy męski gest. Zamarła, uświadomiwszy sobie ten fakt. W dodatku w drugiej ręce trzyma damską torebkę.

Ale co może zrobić, skoro naprawdę czuje się wzburzona? Zaskoczył ją tymi przeprosinami. Zwykłe „proszę” to trochę za mało. Co teraz powinna zrobić, jak zareagować? Trudno jej zebrać myśli, gdy tak na nią patrzy.

– Nadal cię deprymuję, prawda? – Było to bardziej stwierdzenie faktu niż pytanie.

Wreszcie podniosła na niego oczy. Była zła, również na siebie, że tak ją ocenił.

– Coś ci powiem. Może nie zauważyłeś, ale jestem w połowie pracy i jeszcze sporo przede mną. Co mnie deprymuje, to moja nieporadność. Nic dziwnego, że tak bardzo nie chciałeś, żeby twój brat się ze mną ożenił. – Machnęła kapeluszem, nasunęła go na głowę. – Skoro to już sobie wyjaśniliśmy, dziękuję za przywiezienie torebki i przeprosiny. Wszystko jest jak trzeba. Więc już mogę iść. Do zobaczenia.

Ruszyła do domu. Sama doprowadziła do tego, że czuje się upokorzona, na własne życzenie. Była z nim szczera aż do bólu. Musi się z tego otrząsnąć. Choć teraz marzy tylko o jednym – by ziemia się pod nią zapadła.

Niski głos Nicka zatrzymał ją tuż przed wejściem na schody.

– Nadal bardzo bym chciał przyjść na kolację.

Czy ona dobrze słyszy? Odważy się odwrócić, by się na własne oczy przekonać, czy Nick właśnie nie wsiada do swojego samochodu?

Zerknęła przez ramię. Nick stał tam, gdzie poprzednio, i spoglądał na nią z nadzieją.