– Dlaczego ci na tym zależy?
– Musi być wiele powodów? Wczoraj spędziliśmy bardzo przyjemny wieczór, chciałbym to powtórzyć.
Uśmiechnął się do niej urzekająco.
– Jesteś atrakcyjną dziewczyną. Mam mówić dalej, czy to wystarczy? Jeśli nie chce ci się stać w kuchni, chętnie zaproszę cię na kolację do miasta. Możemy też obejrzeć jakiś spektakl.
Targały nią rozterki. Ostatecznie niedowierzanie i wątpliwości zwyciężyły.
– Jutro i pojutrze jestem zajęta. Jeśli nadal będziesz miał ochotę umówić się na wieczór, po prostu zadzwoń.
Odwróciła się i szybko weszła po schodkach do domu. Zachowała się jak nieokrzesany ciołek. Wstydziła się tego, jednak z drugiej strony cieszyła się, że pozbyła się Nicka. Z dziką pasją zabrała się do prac domowych i nie ustawała aż do późnej nocy. Wreszcie, wyczerpana i nieco uspokojona, padła na łóżko i usnęła kamiennym snem.
Rozdział 7
Wcześniej nie planowała wyjazdu do miasta, jednak nadeszła pasza zamówiona dla niedomagającego źrebaka, „ więc postanowiła ją odebrać. Może ta specjalna kompozycja pomoże mu odzyskać właściwą wagę.
Poza tym jej samej dobrze zrobi, gdy wyrwie się z domu i choć przez jakiś czas pobędzie wśród ludzi. Przy okazji kupi kilka rzeczy, które wcześniej czy później będą jej potrzebne. W domu zadręcza się ciągłym roztrząsaniem ostatniej rozmowy z Nickiem. Musi popatrzeć na to z innej perspektywy, nabrać dystansu.
Starała się nie wracać myślami do tego, co się wydarzyło, ale daremnie. I bezustannie odliczała czas, jaki mu dała na ewentualny telefon.
Ależ się wygłupiła! Zachowała się jak idiotka. Jakby była rozrywana przez zauroczonych nią adoratorów, marzących o spędzeniu z nią wieczoru. Nick i tak wspaniale się zachował, bo mógł ją po prostu wyśmiać.
Czemu nie umie przestać myśleć o tym, że Nick chce się z nią spotkać? To tylko świadczy, jak beznadziejnie jest głupia. Zawsze była pod jego urokiem. I to się nie zmieniło. Niestety.
Zwykle kierowała się w życiu zdrowym rozsądkiem, ale ten nagle ją opuścił. To dlatego pozwala sobie na bzdurne rojenia. Rozkoszne marzenia o rzeczach, które nigdy nie będą jej udziałem. Jak by to było, gdyby znalazła się z mężczyzną na gruncie prywatnym? I wyszłaby z tego z twarzą…
Od lat na co dzień pracuje z mężczyznami, jednak nigdy nic z tego nie wynikało. Ani razu z nikim się nie umówiła, nigdy nie była na kolacji sam na sam z mężczyzną. Z wyjątkiem tego spotkania z Nickiem. Zawsze było jakieś towarzystwo, inni ranczerzy, pracownicy. Shane się nie liczył, bo wtedy, gdy razem gdzieś chodzili, łączyła ich jedynie przyjaźń. Czego się nie da powiedzieć o Nicku.
Weszła do sklepu, odebrała zamówioną paszę i rozejrzała się po półkach. Zajęta zakupami, wreszcie mogła zapomnieć o Nicku. Podjechała do sklepu ze sprzętem gospodarskim, by kupić kilka rzeczy. Gdy wyszła, jej spojrzenie padło na okazałą wystawę z damskimi ciuszkami.
Wsiadła do samochodu, włożyła kluczyk do stacyjki. Znowu popatrzyła na manekiny. Rozkloszowana dżinsowa spódniczka, a do niej czerwona bluzeczka z szerokim dekoltem. Na drugim manekinie niebieska letnia sukienka na szerokich ramiączkach, zmarszczona w talii i szeroka dołem.
Jej uwagę przyciągnęła biała lniana sukienka o prostym kroju. Obok niej inna, w pastelowe wielobarwne paski, dopasowana na górze i przewiązana w talii. Przyjemna i wesoła, typowo letnia.
Te sukienki nie były tak zobowiązujące jak stroje, które kiedyś kupiła w San Antonio. Poza tym to nowe, modne wzory. Wprawdzie tamte wcześniejsze są bardzo klasyczne, bo celowo szukała takich, które posłużą jej dłużej, jednak te letnie sukienki miały w sobie coś świeżego, bardzo wdzięcznego.
Ciągle miała przed oczami uśmiechniętą twarz Nicka, gdy mówił jej, że jest atrakcyjną dziewczyną. Normalnie od razu odrzuciłaby te zapewnienia, gdyby nie wcześniejsza rozmowa z Shaneem. Bo to, co powiedział, dało jej do myślenia. I zastanowienia, czy aby naprawdę się nie zmieniła. Może teraz bardziej podoba się facetom?
A jeżeli Nick jednak zadzwoni? Jeśli stanie się cud, a ona podejmie wyzwanie i umówi się z nim na kolację, to co wtedy na siebie włoży?
Gdyby tak wejść do sklepu i rozejrzeć się, co się teraz nosi? Może nawet przymierzyć? A jeśli kupi coś, a potem okaże się, że w ogóle tego nie włoży? Znowu wyrzuci pieniądze. Przecież Nick więcej się nie odezwie. Jest beznadziejnie głupia, jeśli jeszcze się łudzi. Nie, nawet nie będzie zawracać sobie głowy oglądaniem.
Nick nie zadzwoni. Jego nie interesują dziewczyny takie jak ona. Wprawdzie i tak zrobił zaskakująco wiele, ale to tylko z powodu Shanea. Ma w tym swój cel.
Ktoś zastukał w szybę od strony pasażera, wyrywając ją z tych ponurych myśli. Podniosła głowę.
Eadie Webb pomachała do niej wesoło. Corrie wyciągnęła rękę i otworzyła szybę.
– Cześć, Eadie. Lata cię nie widziałam.
Eadie się roześmiała.
– Chciałam powiedzieć dokładnie to samo.
– Przyjechałam po parę drobiazgów.
– Ja też. – Eadie skinęła głową w stronę wystawy. – Już miałam wracać, ale zobaczyłam, że mają nową kolekcję. Pomyślałam, że wejdę i trochę pooglądam. Może nawet coś wybiorę. Muszę korzystać, bo nie wiem, kiedy znów będę w nastroju na buszowanie po sklepach.
Corrie uśmiechnęła się lekko. Eadie, tak jak ona, miała niewielkie ranczo. Prowadziły też podobny tryb życia. Jednak Eadie od czasu do czasu lubiła ubrać się bardziej kobieco.
– Też o tym myślałam – rzekła Corrie, po czym skrzywiła się i dodała: – Przez chwilę.
– To chodźmy razem. Poprzymierzamy sobie ciuchy, pożyjemy jak ludzie. Potem zapraszam cię na lunch. Ja stawiam. Zgoda?
Dawno nie widziała się z Eadie, jednak oglądanie ciuchów wcale jej nie pociągało. Eadie chyba się tego domyśliła, bo uśmiechnęła się przekornie.
– Corrie, no chodź. Nie daj się prosić.
Eadie była jedną z niewielu koleżanek, przy których czuła się zupełnie na luzie. Nie ma zamiaru niczego kupować, jednak warto skorzystać z okazji i posłuchać rad Eadie. Jest od niej o rok starsza, czyli ma większe doświadczenie. Poza tym jest obiektywna i szczera. Doradzi jej, w czym najlepiej wygląda.
Dziesięć minut później, obładowane wieszakami z ciuchami, weszły do przymierzami. Powoli Corrie udzielił się entuzjazm Eadie. Poogląda sobie stroje, popatrzy na siebie i Eadie w nowych kreacjach.
Miały podobne figury i wzrost, więc wymieniły się kilkoma rzeczami. Nawet się nie spostrzegły, jak minęły trzy godziny. Corrie uległa nastrojowi chwili i kupiła parę ubrań.
Zadowolone wyszły na ulicę i ruszyły do sklepu z butami. To był pomysł Eadie, ale Corrie nie protestowała. Podekscytowanie i entuzjazm Eadie podbudowały ją, podobnie jak jej spostrzeżenia i dobre rady. W sklepie zabawiły całkiem długo. Wreszcie wyszły, zapakowały zakupy do samochodów i poszły coś zjeść.
Gdy już zamówiły potrawy, Corrie zagadnęła:
– Nadal pracujesz u Hoyta Donovana?
Po twarzy Eadie przemknął dziwny grymas.
– Jak na razie.
Corrie przez chwilę przyglądała się jej uważnie. Eadie od dłuższego czasu pracowała na część etatu u Donovana, ale nigdy nie kryła, że niektóre rzeczy się jej nie podobają.
– Trudno się u niego pracuje? – zagaiła taktownie.
– Nie ma problemu, jeśli chodzi o normalne zajęcia – odparła Eadie, rozdzierając dwie torebki z cukrem i wsypując ich zawartość do szklanki z mrożoną herbatą. – Jego humory też mnie nie ruszają. Jak mam dość, to po prostu wychodzę. Jedno tylko coraz bardziej mnie denerwuje, te jego romantyczne gesty w stosunku do panienek, z którymi się spotyka. Wtedy się zastanawiam, czy naprawdę potrzebne mi są te dodatkowe pieniądze.