Rozdział 8
Bała się tego wspólnego wyjazdu. Cały czas zastanawiała się, jak najlepiej wybrnąć z sytuacji, która z pewnością ją przerasta. Musi zrobić wszystko, co tylko możliwe, by jutrzejszy dzień nie zakończył się katastrofą. Zadzwoni do Eadie, od tego zacznie. Potrzeba jej rady kogoś życzliwego i mającego większe doświadczenie niż ona.
Eadie nie zawiodła. Gdy tylko usłyszała o całej sprawie, z miejsca zaofiarowała się z pomocą. Najpierw telefonicznie omówiły strój i ewentualne warianty. Ustaliły, że nazajutrz o wpół do siódmej rano Eadie przyjedzie na ranczo Corrie, zabierając z sobą swój skromny zapas kosmetyków do makijażu.
Nie miały czasu, by najpierw poeksperymentować. Obie zgodnie uznały, że lepiej poprzestać na delikatnym podkreśleniu urody, niż ryzykować przesadny makijaż. Lekki cień na powieki, trochę tuszu, by wydobyć oczy. Corrie nie mogła zdecydować się na pomalowanie ust. Szminka budziła w niej nieufność.
– Wiesz, w tych dżinsach i niebieskiej bluzce wyglądasz rewelacyjnie, a twoje oczy są jeszcze bardziej niebieskie – zachwycała się Eadie. – Całe szczęście, że jednak kupiłaś ten srebrny pasek i biżuterię. Teraz masz jak znalazł.
Sama się z tego cieszyła. Choć niewiele brakowało, by w sklepie odłożyła je z powrotem na półkę. Prosty srebrny naszyjnik i bransoletka pasowały do stroju. Włożyła swoje najlepsze czarne kowbojki. Skoro mają oglądać ogiera, to pewnie pójdą do stajni czy na wybieg.
Eadie pochwaliła jej wybór. Ten zestaw jest najbardziej odpowiedni. Ani zbyt roboczy, ani zbyt wyszukany. W dodatku w tym stroju będzie jej wygodnie w niewielkim samolocie Nicka.
Corrie też była zadowolona. Dobrze się w tym czuje. Jest przyzwyczajona do spodni, chodzi w nich na co dzień. W nich będzie jej wygodnie, a przecież nie wiadomo, ile czasu zajmie wyprawa do San Antonio. Musi tylko pamiętać, by nie trzeć oczu. I uważać, żeby nie zaczepić o coś bransoletką.
Jeszcze jedno ważne przykazanie – torebka. Nie powinna tracić jej z oczu. Na wszelki wypadek włożyła portfel do kieszeni dżinsów. Podobnie jak gumkę do włosów, bo może będzie musiała je związać. Eadie przekonała ją, by nie zaplatała warkocza i zostawiła włosy rozpuszczone. Nie dała jej spiąć ich spinką.
– Gdy patrzę na ciebie, nie mogę odżałować, że ścięłam włosy – powiedziała Eadie, poprawiając niesforne pasemko. Cofnęła się i badawczo popatrzyła na przyjaciółkę. – Wyglądasz fantastycznie, Corrie – rzekła z uśmiechem. – Chciałabym choć w połowie tak wyglądać.
Corrie wzniosła oczy do nieba, a po chwili popatrzyła na Eadie z powagą.
– Eadie, to ty jesteś piękna – powiedziała z przekonaniem. – Dzięki ci bardzo.
– Bardzo proszę, ale chyba powinnaś iść do okulisty – zareplikowała Eadie, ruszając za Corrie do wyjścia.
– Moim oczom nic nie dolega – zaoponowała Corrie.
– Lepiej idź i kup sobie okulary – nie zrażała się Eadie.
Pozbierały potrzebne rzeczy.
– Schowaj sobie ten cień do torebki – powiedziała Eadie. – Tu masz puderniczkę. Przyda się, w razie gdy się zapomnisz i potrzesz oczy. To lepsze niż lusterko w samochodzie. Właśnie, skoro już o tym mowa, to muszę się zbierać – dodała niespokojnie. – Jeśli nie chcę wpaść tutaj na Nicka.
Zeszły na dół. Eadie wyszła kuchennymi drzwiami. Zatrzymała się na progu i popatrzyła na Corrie.
– Jeśli nie odezwiesz się do piątej, przyjadę tu i zrobię, co potrzeba.
– Myślę, że będę z powrotem znacznie wcześniej, ale dzięki za dobre chęci. Mam u ciebie dług wdzięczności.
Eadie uśmiechnęła się serdecznie.
– Przyjemność po mojej stronie. Baw się dobrze.
– Postaram się.
Eadie wsiadła do auta i odjechała. Nie minęło dziesięć minut, jak z daleka rozległ się odgłos silnika. Corrie wyjrzała przez frontowe okno. Szosą od autostrady jechał samochód Nicka. Podjechał pod dom, zawrócił i stanął.
Nick zeskoczył na ziemię. Był w szafirowej westernowej koszuli i granatowych dżinsach. Czyli oboje wystąpią w różnych odcieniach niebieskiego. Czy to dobrze, czy źle? Trudno powiedzieć.
Podeszła do szafy w przedpokoju i wyjęła z niej swój najlepszy czarny kowbojski kapelusz. Pośpiesznie ruszyła do drzwi, po drodze kładąc kapelusz i torebkę na stoliku. Była tak zdenerwowana, że dłonie jej drżały. Zmusiła się, by podejść do drzwi. Bo najchętniej uciekłaby teraz, gdzie pieprz rośnie.
Otworzyła, zanim jeszcze Nick zdążył zastukać. Poczuła, że oblewa się rumieńcem, bo w jego oczach dostrzegła niekłamane zdumienie. Wyciągnięta ręka zamarła mu w pół ruchu. Serce biło jej jak szalone. Nick dotknął ręką kapelusza i zdjął go.
Jest zaskoczony, ale to jeszcze nie wszystko. Patrzy na nią inaczej, jakby zobaczył ją po raz pierwszy. Patrzy jak na kobietę. Przesunął po niej wzrokiem, od stóp do głów. Zatrzymał spojrzenie na jej twarzy.
– Masz oczy niebieskie jak górskie jezioro w bezchmurny dzień. Jesteś piękna.
Serce znowu zatrzepotało jej w piersi. Było jej miło i radośnie, jednak do tych uczuć dołączała się nieufność. Odwróciła wzrok. Nagle z jej piersi wyrwał się zduszony śmiech. Nie mogła nic na to poradzić, nie była w stanie powstrzymać śmiechu. Zmieszała się, zrobiło się jej gorąco. Gdy Nick się odezwał, po jego głosie poznała, że on też jest rozbawiony.
– Co, rozśmieszyłem cię? Głupio to zabrzmiało? – zapytał z uśmiechem. Pośpiesznie zerknęła na niego i szybko uciekła wzrokiem.
– Nie… wcale nie. – Walczyła z sobą, by nie uśmiechnąć się szeroko, od ucha do ucha. – Tylko że… to jakoś do mnie zupełnie nie pasuje.
– Nikt wcześniej ci tego nie mówił? – Zdumienie, słyszalne w jego głosie, sprawiło, że mimowolnie zrobiło się jej trochę smutno. Uśmiechnęła się z przymusem.
– Chyba już wiem, kto był wzorem dla Shanea. Od ciebie nauczył się pochlebstw.
– Nigdy nie należy mylić prawdy z pochlebstwem. Zerknęła na niego i znowu odwróciła oczy.
– Nie musisz tego robić.
– Czego? Prawić ci komplementów? – Zmienił temat, nim zdążyła odpowiedzieć. – Jesteś gotowa?
Odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że zostawili tamtą kwestię. Bo musi mieć chwilę, by się pozbierać. Jak dla niej to za szybkie tempo.
– Tak.
Odwróciła się, wzięła kapelusz, torebkę i wyszła na zewnątrz. Nick zamknął drzwi i ujął ją pod ramię. Zaczął prowadzić w kierunku samochodu. Przez cienką tkaninę bluzki czuła dotyk jego silnych palców. Z wrażenia było jej od tego gorąco. Działo się z nią coś dziwnego, nowego. Nawet oddech się zmienił, stał się płytki.
Czy już wszystko popsuła, nim w ogóle cokolwiek się zaczęło? Ledwie przestąpiła próg, a już szarpią nią rozterki. Przysięgła sobie w duchu, że już nigdy więcej nie będzie się zachowywać jak rozchichotana podfruwajka. Została zaproszona przez mężczyznę. I powinna umieć się znaleźć. Nie jest pięknością, jednak dzięki Eadie dziś wygląda naprawdę dobrze. Jak jeszcze nigdy w życiu. Tydzień temu coś takiego nawet by się jej nie śniło. Więc nie może tego zmarnować.
Najwyższy czas, by zaczęła zachowywać się jak dorosła kobieta, a nie jak nastolatka. Nic nie świadczy, by Nick miał względem niej jakieś złe zamiary. Okazuje jej szacunek. Jest człowiekiem światowym, obytym. Raczej nie oczekuje po niej, że będzie taka jak kobiety, z jakimi zwykle ma do czynienia.
Zaprosił ją, by towarzyszyła mu w wyjeździe tak naprawdę służbowym. To chyba oznacza, że ceni jej wiedzę i doświadczenie. Bardziej w nią wierzy niż ona sama. Najwyraźniej nie zakłada, że może postawić go w niezręcznej sytuacji. Oby się nie przeliczył. Choć postara się zrobić wszystko, by go nie skompromitować czy zakłopotać.