Выбрать главу

Gadatliwy Colby nikomu nie darował. Każdy musiał się włączyć do rozmowy. Corrie, która wolała raczej słuchać niż mówić, uległa jego sile przekonywania. Nie miała wyjścia. Wypytywał ją o wszystko, jakby chciał wyciągnąć od niej co tylko się da. Jednak robił to z takim wdziękiem, że nie mogła go za to nie lubić.

Byli w połowie posiłku, gdy Corrie wpadła na pomysł, by podsunąć mu temat, który go zajmie. Tym bardziej że Colby jest poważnym hodowcą i naprawdę zna się na koniach, a ona potrzebuje rady fachowca. Poza tym sama przestanie gadać i przez ten czas coś zje.

– Miał pan kiedyś problem ze źrebakiem, który nie może utrzymać wagi, choć ogólnie nic mu nie dolega? – zagaiła.

Colby nie dał się prosić. Opowiedział nie tylko o przypadkach z własnego podwórka, ale także o metodach, jakie zastosował.

Dzięki temu wybiegowi udało się jej zjeść cały deser. Colby wreszcie skończył swoją opowieść. Inicjatywę przejęła Serena. Rozmowa koncentrowała się teraz głównie wokół niej i Nicka. Po deserze przenieśli się do saloniku na kawę. Panowie omówili szczegóły transakcji i transportu konia na ranczo Merricków.

Było po drugiej, gdy Colby i Serena odprowadzili ich do samochodu. Colby z uśmiechem zaprosił Corrie do odwiedzin w dowolnym czasie, po drugiej stronie auta Serena półgłosem rozmawiała z Nickiem. Corrie starała się nie zwracać na nich uwagi. Serdecznie podziękowała panu Colby’emu za gościnność.

Gdy w końcu ruszyli, odetchnęła z ulgą. Prawdę mówiąc, miała dość. Wolała już być sam na sam z Nickiem, niż mieć do czynienia z Serena i jej gadatliwym ojcem.

– Oczarowałaś Colbyego – z uśmiechem stwierdził Nick. Corrie popatrzyła na jego profil. – Mówił poważnie, zapraszając cię do przyjazdu, kiedy tylko zechcesz.

– Usłyszałeś to. – W głębi duszy radowała się, że przysłuchiwał się ich rozmowie, choć Serena robiła wszystko, by odciągnąć jego uwagę. – Pan Colby był bardzo szarmancki.

– Spodobałaś mu się. Jeszcze coś… przepraszam za ten pocałunek. – Przestał się uśmiechać. – Coś między nami było, ale ta historia nie ma przyszłości.

Poruszyło ją to nieoczekiwane oświadczenie. Całą siłą woli powstrzymywała się, by nic sobie po tym nie obiecywać. Bez powodzenia.

– Prawdę mówiąc, to nie jest moja sprawa – zareplikowała natychmiast.

Nick popatrzył na nią.

– Naprawdę tak uważasz?

Poczuła, że oblewa się rumieńcem. Niby nie powiedział nic takiego, a jednak wiele się za tym kryło. Nick zaśmiał się cicho i przeniósł spojrzenie na drogę. Nie naciskał jej więcej, i była mu za to wdzięczna. No bo co mogła odpowiedzieć, skoro oboje wiedzą, jaka jest prawda? Jego układ z Sereną to tylko ich sprawa. Chyba że wydarzyłoby się coś cudownego… Na razie nawet nie chciała się nad tym zastanawiać. Ani nad tym, co go skłoniło do takiej aluzji.

Przez cały dzień napięcie między nimi narastało. Początkowo wcale tego nie zauważała, ale powoli zaczęło to do niej docierać. W drodze powrotnej doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Każdy uśmiech, każde dotknięcie, każdy szczegół, nawet najmniej istotny i przypadkowy, budował między nimi coś nowego, coś, czego dotąd nie było.

Gdy wreszcie zjechał z autostrady na szosę wiodącą na jej ranczo, rozmowa całkiem się urwała. Corrie zapatrzyła się w mijane krajobrazy i zamyśliła. Całkiem nieźle im się dziś rozmawiało, chwilami nawet bardzo dobrze. Choć może Nick liczył na coś więcej? Czekał na błyskotliwe riposty, ożywioną wymianę zdań, słowne zaczepki. Może go rozczarowała.

Zapraszając ją na ten wyjazd, otwarcie powiedział, że to będzie doskonała okazja, by lepiej się poznali. Ciekawe, co po tym wspólnie spędzonym dniu myśli sobie na jej temat.

Może czuje się zawiedziony. Wprawdzie nieco się rozluźniła i w stosunku do niego nie jest już taka spięta, jednak ciągle zachowuje pewną rezerwę. Za to on był wyjątkowo otwarty i zgodny. Wcale jej nie onieśmielał. Świetnie się czuła w jego towarzystwie. Co z tego, skoro prawda jest taka, że Nick może przebierać w panienkach jak w ulęgałkach. I ma do wyboru zupełnie inne dziewczyny niż ona. Bardziej dla niego odpowiednie, pod każdym względem.

Wreszcie w oddali ukazał się jej dom. I nagle nie mogła doczekać się chwili, gdy znajdzie się u siebie, przebierze w zwykłe ciuchy i wykona codzienne obowiązki. Wróci do swojego normalnego rytmu, do swoich zwyczajnych zajęć, gdzie nie musi wykazywać się błyskotliwością i intrygującą osobowością, nie musi zamartwiać się rozważaniami, czy jest dla kogoś atrakcyjna czy nie.

W myśli już robiła plan dzisiejszych zajęć. Im więcej i bardziej męczących, tym lepiej. Zajmie się pracą, a potem z ulgą położy się do łóżka, nie roztrząsając więcej wydarzeń dzisiejszego dnia. Choć nigdy go nie zapomni.

Jak tylko Nick zatrzymał samochód, sięgnęła do klamry, by odpiąć pas. Wzięła swoje rzeczy i uśmiechnęła się do Nicka.

– Dziękuję za dzisiejszy dzień. Było naprawdę ciekawie i bardzo miło, ale nie chcę cię już dłużej zatrzymywać. – Jej uśmiech nieco zbladł pod badawczym spojrzeniem Nicka. – Muszę jeszcze dziś zrobić parę rzeczy.

Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią z zaskakującą intensywnością. Sekundy mijały. Corrie zmieszała się lekko i popatrzyła na swoje palce ściskające kapelusz. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Pięknie się zachowuje. Gdzie jej dobre maniery?

– Jeśli… jeśli miałbyś ochotę na chwilę wejść i napić się mrożonej herbaty… Albo mogę zaparzyć kawy. – Odważyła się popatrzeć na niego. – To nie zajmie więcej niż minutę.

Nick lekko wygiął usta w uśmiechu.

– Pomogę ci zrobić konieczne rzeczy. A potem zabiorę cię na kolację. – Mówił cicho, spokojnie. Jednak jego głos poruszał ją do głębi.

Potrząsnęła głową.

– Już i tak miałeś mnie na głowie przez cały dzień. Wystarczy, naprawdę. Tym bardziej nie zgodzę się, żebyś mi pomagał. Nawet nie jesteś odpowiednio ubrany.

Nick się zaśmiał. Serce zabiło jej jak szalone, bo wyciągnął rękę i ujął jej dłoń.

– Nie chcesz, żebym tu został i wziął cię na kolację, bo się boisz? – Głos mu się zmienił. – Czy może się lękasz, bo czujesz, że chcę cię pocałować?

Pośpiesznie odwróciła wzrok. Uczucia, jakie ją przepełniły, były czymś nowym i upajającym, radość mieszała się z zażenowaniem i lękiem, do nich dołączała się ekscytacja i ciekawość. Słyszała, jak Nick odpina pas. Popatrzyła na niego. Pochylał się ku niej, jednocześnie nadal przytrzymując jej rękę. Zdjął kapelusz. Corrie przełknęła ślinę. Kapelusz upadł na podłogę, a Nick przyciągnął ją ku sobie.

Zatrwożona, przez moment chciała się odsunąć, odwrócić głowę, jednak ciepło jego ust zaskoczyło ją i sprawiło, że na moment zamarła nieruchomo. Opuściła powieki. Lepiej, by nie widział, co się z nią dzieje. Naprawdę jest w szoku. Trwało to ledwie sekundę, bo nagle wszystko przestało być ważne. Już nie miało dla niej znaczenia, co ktoś mógłby zobaczyć. Bo uczucia, jakie się w niej tliły, teraz wybuchnęły strzelistym płomieniem.

Nie myślała o niczym. Nie zastanawiała się, co powinna zrobić, jak się zachować. Gdy całował ją Shane, miała pewną świadomość tego, co się z nią dzieje. To, co czuła teraz, wymykało się wszelkim opisom i wyobrażeniom. Jakby cała płonęła.