Выбрать главу

Bezwiednym gestem uniosła dłoń do szczupłego policzka Nicka, niechcący zrzucając kapelusz i upuszczając torebkę. Nick powoli przygarnął ją do siebie jeszcze bliżej i zaczął całować inaczej, bardziej namiętnie.

Straciła głowę. To, co się z nimi dzieje, jest czymś niewyobrażalnym, niesamowitym. Nieokiełznana, dzika siła, która nią kieruje, budzi cudowne poczucie szczęścia i pragnienie czegoś więcej. Nagle osłabłe ciało szukało wsparcia w mocnych ramionach Nicka. Przywarła do niego żarliwie, odurzona pocałunkami.

Mur, jakim przez całe życie się otaczała, przestał istnieć. Na zawsze. Nawet gdyby chciała, już nie mogłaby wznieść go na nowo. Zresztą nie chce.

Pragnie czegoś innego. Nicka, jego bliskości, jego ust, ramion. Jakby naraz otworzyły się jej oczy i dotarło do niej, że czekała na to przez całe życie. Poczucie pełni, bliskości tak niebywałej, że do tej pory nawet nie wyobrażała sobie, by mogła istnieć. Jest jego, Nicka. I to jest dobre. Ten pocałunek ich jednoczy. Jest jak pieczęć.

Wirowało jej w głowie. Przyjemność, jakiej doświadczała, była ogromna. Lękała się, że jej nie przeżyje. Nick zaczął całować ją inaczej. Tę delikatne pocałunki rozpalały ją jeszcze bardziej.

Gdy przestał, nie mogła złapać powietrza. Przez moment nie wiedziała, gdzie jest, co się z nią dzieje. A jednocześnie przepełniała ją wiara i nadzieja. Teraz może mu śmiało spojrzeć w oczy, czuje się pewnie. Zniknęła dawna rezerwa. I nigdy nie powróci. Teraz naprawdę coś ich łączy. Coś dobrego.

Jak wspaniale jest być w jego silnych męskich ramionach, czuć ciepło bijące od jego ciała! Wtulać twarz w jego mocną pierś… Gdyby to mogło trwać wiecznie!

– Teraz się zgodzisz, żebym trochę ci pomógł? – zapytał, zanurzając palce w jej włosach. Musnął ustami jej skroń. Przeszył ją rozkoszny dreszcz. Przy nim czuje się tak cudownie, przepełnia ją tyle emocji…

– Tak – wyszeptała prawie bez namysłu. I nagle poczuła lęk. Lęk, że jeśli pozwoli mu odejść, to wszystko, co tak nieoczekiwanie między nimi zaistniało, rozwieje się jak dym, przestanie istnieć. I już nigdy nie powróci.

– Nadal chciałbym zaprosić cię na kolację.

– Dobrze – odparła ledwie słyszalnym szeptem. Nick uważnie popatrzył na jej zaróżowioną buzię.

– Coś nie tak?

Z trudem zdusiła uśmiech. Wiele ją kosztowało, by nad tym zapanować.

– Nie… Nic takiego nie przychodzi mi do głowy.

– Mnie też nie – zareplikował i uśmiechnął się. – Poza jednym: że chciałbym to powtórzyć. Nie teraz, później. Gdy już uporamy się z robotą.

Nieśmiały uśmiech nie dawał się powstrzymać. Zmieszana, odwróciła głowę i cofnęła się nieco. Nie przyszło jej to łatwo. Ale jeszcze trudniej było jej panować nad przepełniającą serce nadzieją. Głupią i nie mającą żadnych racji bytu, a jednak rozsadzającą ją od środka. Nadzieją i dziką radością.

I miłością. Przepełnia ją miłość. Uczucie, jakiego nigdy dotąd nie doświadczyła. Uczucie przejmujące, wszechogarniające, przesłaniające wszystko inne. I choć rozum ostrzega i każe się opamiętać, nie jest w stanie się temu oprzeć.

Nick wszedł za nią do domu. Corrie nalała wodę, nastawiła kawę i pobiegła na górę, żeby się przebrać i zapleść włosy. Poszło jej to tak szybko, że na dole była w rekordowym czasie. Wiedziała, że powinna bardziej nad sobą panować i nie wyrywać się tak szaleńczo do Nicka, ale nic na to nie mogła poradzić. Bo każda sekunda bez niego jest chwilą straconą.

Rozdział 10

Miała wrażenie, że nie stąpa po ziemi, a unosi się nad nią. Wszystko, co robiła, wydawało się nierzeczywiste i ulatywało z pamięci. Musiała się wysilić, by przypomnieć sobie plan codziennych prac gospodarskich, a gdy już skończyli te zwyczajne zajęcia, jeszcze raz przebiegła je myślą, by się upewnić, czy czegoś nie zaniedbała.

Chciała przebrać się do wyjścia, ale Nick odwiódł ją od tego pomysłu. By w zwyczajnych ciuchach czuła się swobodnie, zaproponował bar z hamburgerami. Na jednym mu tylko zależało – prosił, żeby rozplotła warkocz. Nie ukrywał, dlaczego tak na to nalega. Tym razem chciał zrobić to sam.

– Masz piękne włosy, delikatne jak jedwab – rozmarzył się, przeczesując palcami rozpuszczone pasma i rozkoszując się ich dotykiem. Sięgnął po grzebień i zaczął je ostrożnie rozczesywać. Musiała przytrzymać się blatu, bo z wrażenia nogi się pod nią uginały.

Ta zwykła czynność sprawiała jej niewyobrażalną przyjemność. Wirowało jej w głowie. Nick skończył, wziął ją w ramiona, przyciągnął do siebie i pocałował. Nie była w stanie mu się oprzeć. I nawet nie myślała, że powinna zachowywać się bardziej świadomie, nie poddawać się tak bezgranicznie.

Zupełnie nie zwróciła uwagi na to, co jedli na kolację. Była jak w amoku. Liczyło się tylko jedno – że jest z Nickiem. Ta świadomość oszałamiała ją i uszczęśliwiała. Dopiero w drodze powrotnej zaczęło do niej docierać, że ten cudowny dzień zbliża się ku końcowi, że jeszcze trochę, a wszystko będzie już za nią. Miłość przepełniała jej serce; tym trudniej było jej znieść myśl, że zaraz się rozstaną. To nie jest zwykłe zauroczenie, słabość, jaką od lat do niego czuła. I wszystko dzieje się tak szybko, za szybko.

Nie przyszło jej to łatwo, jednak wreszcie zdołała przemówić sobie do rozsądku. Nie zatrzyma chwili, choćby pragnęła tego nade wszystko. Musi patrzeć realistycznie. Przecież nie łudzi się, że taki dzień jak ten jeszcze kiedyś może się powtórzyć, że będzie ich więcej. I tak powinna być wdzięczna losowi, że obdarował ją tym dzisiejszym. Nie może rozpaczać, że on już się kończy. Ani łudzić się, że będzie następny, bo to się nigdy nie stanie, zaś jej przyjdzie zapłacić gorzką cenę za te rojenia.

Nick podjechał pod dom, zaparkował przy tylnym wejściu. Odprowadził ją do drzwi i wszedł do środka. W termosie została reszta kawy, którą pili wcześniej. Corrie wskazała na termos.

– Mamy gotową kawę.

– Ja dziękuję – powiedział Nick, ujmując ją za rękę i przyciągając do siebie. – Chciałem cię zapytać, czy miałabyś ochotę wybrać się jutro wieczorem na tańce.

– Wspaniale jej było w jego ramionach.

– Nigdy nie tańczyłam – wyznała szczerze. Dawne onieśmielenie, jakie ogarniało ją w kontaktach z Nickiem, teraz zupełnie ustąpiło. Akceptuje ją i szanuje, a to zupełnie zmienia ich relacje.

Nick uśmiechnął się do niej.

– W takim razie z przyjemnością zostanę twoim nauczycielem. Pojedziemy wcześniej i najpierw pokażę ci parę kroków, nim jeszcze zaczną się tańce. Choć ten, który najbardziej do mnie przemawia, jest tak prosty, że nie będzie ci potrzebna żadna nauka.

Pochylił się i pocałował ją. Znowu zareagowała na ten pocałunek z takim żarem jak poprzednio. I choć wcześniej obiecała sobie, że nie będzie żałować mijającego dnia, to gdy Nick odsunął się i pożegnał, nie mogła opanować tęsknoty i smutku.

Gdy wyszedł, odwróciła się od drzwi i popatrzyła na przestronną kuchnię. Nadal miała wrażenie, że Nick tu jest, jakby coś po nim pozostało. Dzięki niemu ta stara kuchnia wydawała się milsza i nie taka pusta jak zawsze. Ona sama czuła się inaczej. Było jej cieplej na sercu, samotność mniej doskwierała. To wszystko, co miały inne kobiety, a dla niej było niedostępne, nagle wydawało się mniej niedosiężne. Choć raz mężczyzna chciał spędzić z nią czas. Nie z powodu urody, pozycji społecznej czy bogactwa, bo nie ma żadnej z tych rzeczy. To nie dlatego Nick był z nią dzisiaj cały dzień. Ktoś taki jak on zainteresował się nią, taką jaka jest. To najbardziej ujmujące.

Spodobała mu się. To chyba jakiś cud. Podoba się mężczyźnie. Jakie to wspaniałe, dodające skrzydeł uczucie! Jak przeżyła tyle lat, nie mając pojęcia, co można wtedy czuć? Nie wiedząc, jak cudownie jest widzieć swoje odbicie w czyichś oczach.