– Do diabła, Nick – powiedział, bezwiednie bawiąc się widelcem, jakby to, co chciał powiedzieć, z trudem przechodziło mu przez gardło. – Wiem, że nie chciałeś jej skrzywdzić…
– Dziękuję za to stwierdzenie.
Shane popatrzył na niego z jawną skruchą. Nick widział, że brat stara się powściągnąć emocje.
– Ale chodzi mi o to, że…
– Chodzi ci o to, że się w piej zakochałeś.
Po tych nieoczekiwanych słowach zapadła cisza. Nick celowo odczekał moment.
– Jednak jesteś gotowy wycofać się, jeśli Corrie wybierze innego. Kogoś, z kim będzie szczęśliwa.
Shane głośno nabrał powietrza, odetchnął głęboko. Odwrócił wzrok.
– No dobrze, Sherlocku. Rozgryzłeś mnie. Jak tylko znowu zobaczyłem Corrie, to aż mnie rąbnęło. Dlatego nie mam do ciebie pretensji, jeśli z tobą było tak samo.
Niebieskie oczy Shanea patrzyły na Nicka z napięciem. Znowu błyszczał w nich gniew.
– Jeśli do tej pory to się nie stało, to mam nadzieję, że się wycofasz.
Nick popatrzył na niego uważnie.
– A jeśli na razie nie kocham jej tak jak ty, a jednak się nie wycofam? Co wtedy? Czy Corrie stanie między nami, braćmi?
– Już teraz tak jest – zareplikował Shane. Twarz mu złagodniała. – Ale ja nie chcę, żeby tak było.
Od razu go tym udobruchał.
– Ja też nie chcę. Na świecie są miliony dziewczyn, wśród których możemy wybierać. Ale każdy z nas ma tylko jednego brata.
Odczekał, aż te słowa dotrą do Shanea. Widział po jego minie, że złość mu przeszła.
– Nie chcę wystawiać tego na szwank. Jesteś moim jedynym bratem. W przeszłości różnie bywało, czasem szło nam jak po grudzie. Nie wiadomo, jak będzie dalej. Jeśli to miałoby pomóc i ułatwić nasze wzajemne relacje, to jestem gotowy zostawić ci Corrie, a samemu wycofać się z rywalizacji.
Shane popatrzył na niego zwężonymi oczami, jakby roztrząsając w duchu usłyszane słowa.
– Co proponujesz? Corrie przypadnie mnie pod warunkiem, że osiądę na ranczu i będziemy razem prowadzić rodzinną firmę?
Nick z przekonaniem kiwnął głową.
– Tego nie powiedziałem, muszę to jednak rozważyć. Możesz być pełnoprawnym wspólnikiem. Podzielimy się po połowie, własnością i odpowiedzialnością. Trzeba to będzie starannie przeprowadzić pod względem formalnym, ale owszem, możemy tak to sobie poukładać.
– Dlaczego chcesz to zrobić?
– Zależy mi, by mój brat był tutaj, w rodzinnej posiadłości. To nasze wspólne dziedzictwo. Zawsze tego chciałem.
Jeśli teraz uda się nam dojść do porozumienia, gdy chodzi o kobietę, której obaj pragniemy, to będzie znaczyło, że w przyszłości nie grożą nam żadne burze. Bo nie wyobrażam sobie trudniejszej sprawy do negocjacji i znalezienia rozwiązania.
Shane przyglądał się bratu w milczeniu. Nie wyglądał na przekonanego.
– Jesteś na to gotowy?
Nick uciekł spojrzeniem.
– Nie powiedziałem, że to będzie łatwe. Jednak, jak sam stwierdziłeś, skoro tak ma być, to im szybciej się wycofam, tym lepiej.
– Jasne – ponuro zaśmiał się Shane. – Już widzę, jak mieszkamy we trójkę pod jednym dachem, codziennie spotykamy się przy tym stole, śpimy w pokojach obok siebie.
Nick popatrzył na brata. Shane ciągnął dalej:
– Zdajesz sobie sprawę, jak to brzmi? Jakie to jest wyrachowane? Chcesz, żebym tu został, więc podsuwasz mi Corrie, by mnie przekupić. To tylko znaczy, że chcesz się nią posłużyć. Do cholery, Nick! Aż brak mi słów!
Nick przełknął oskarżenie i naciskał dalej:
– Chcesz mieć Corrie i zamieszkać tutaj czy wolisz całkowicie odciąć się od rodzinnych zobowiązań? – Zamilkł i po chwili dodał: – I od Corrie.
Shane wpatrywał się w Nicka przez długą chwilę, w jego oczach malowały się gniew i uraza. Nick patrzył na niego w milczeniu. Widział, kiedy do Shanea zaczyna docierać prawdziwe znaczenie tej zagrywki. Wreszcie Shane uśmiechnął się lekko.
– To był sprawdzian, tak? Testowałeś mnie. Zostawisz Corrie, jeśli osiądę na ranczu i razem z tobą będę je prowadzić. Chcesz się przekonać, czy jestem bardziej przywiązany do niej czy do moich planów usamodzielnienia się i życia na własny rachunek.
Nick nieznacznie skinął głową.
– Naciskałeś mnie, bym natychmiast podjął decyzję na temat Corrie, choć sam na razie nie mam w tej sprawie żadnej jasności. Teraz ja postawiłem cię w podobnej sytuacji. Tak samo nie wiesz, co mogłoby wyniknąć z pochopnej decyzji, jakie wynikną zagrożenia i konsekwencje. Myślę, że to jest dla ciebie nauczka. – Shane roześmiał się w głos. Wesoło. – Nie możesz się opanować, co? Zawsze musisz być starszym bratem. Jak nie zmuszasz mnie, bym w palącym słońcu kopał doły, to każesz mi zakosztować mojego lekarstwa. – Zaśmiał się znowu, popatrzył na Nicka serdecznie. – Ale dzięki za lekcję, bo już wiem, jaki miałeś cel. – W jego oczach znowu zapalił się prowokacyjny błysk. Shane uśmiechnął się i kontynuował: – A jeśli podtrzymam moje plany i mimo wszystko odbiorę ci Corrie?
Nick wzruszył ramionami.
– Zrobisz, jak zechcesz, masz wolną rękę. Jesteś panem samego siebie. Podobnie jak ja. Nikogo nie zamierzam pytać o zdanie. Wszystko inne należy do Corrie. Zrobi, co będzie chciała. Jest tak samo wolna jak my.
Shane odchylił się, uśmiechnął się szeroko.
– W porządku, brachu. Niech sama wybierze. Ale moje ostrzeżenie nadal jest w mocy: jeśli ją skrzywdzisz, pożałujesz tego.
Nick skinął głową. Zaczęli jeść.
Rozdział 11
Spała zbyt długo. Mimo że czekało ją tyle roboty. Na dzisiejszy dzień zaplanowała mnóstwo prac, których nie da się odłożyć na później. Nie będzie łatwo im sprostać. Tym bardziej że zupełnie nie miała apetytu i nie mogła się zmusić do przełknięcia porządnego śniadania. A to oznacza, że szybko opadnie z sił. I tak było, bo nim uporała się z porannymi zajęciami i wróciła do domu na lunch, było już po pierwszej.
Wczoraj według planu powinna obejrzeć zwierzęta na pastwiskach. Jest za gorąco, by ryzykować samotną jazdę na koniu. Będzie musiała wybrać się samochodem, w najgorszy żar. Ma tylko nadzieję, że żadnemu nic nie dolega i obejdzie się bez weterynarza. Regularnie kontroluje stada, więc może nic złego się nie dzieje.
Jest jeszcze kilka innych rzeczy, które powinna jak najszybciej zrobić. Trudno się będzie z nimi uporać w tak krótkim czasie. Na przyszłość będzie bardziej rozsądna. Nie może lekką ręką dawać sobie urlopu. Pół dnia straciła na zakupy, wczoraj prawie cały dzień spędziła z Nickiem. A zaległości rosną. Naprawdę przesadziła. Ma tyle rzeczy do zrobienia, a zachowuje się jak beztroska trzpiotka. Teraz weźmie się w garść.
Wieczorem nie pójdzie z Nickiem na tańce. Nie od razu podjęła tę decyzję. Bo nie była łatwa. Może w jakimś stopniu dlatego narzuciła sobie na dzisiaj tyle zajęć, by wieczorem na nic nie mieć ochoty, a tylko marzyć o położeniu się do łóżka.
Znajomość z Nickiem nie rokuje dla niej nic dobrego; przeciwnie, pewnie przyjdzie jej za to gorzko odpokutować. Nawet Shane się przejął i przyjechał, by nią potrząsnąć i otworzyć jej oczy. Sama o niczym innym nie może myśleć. W cichości duszy martwi się, by nie okazała się „łatwą” dziewczyną. Ten stary eufemizm na określenie kobiety, która idzie do łóżka z każdym, kto ma na to ochotę, jakoś za bardzo zaczyna do niej pasować.
Nie poszłaby z każdym, ale z Nickiem… To jest prawdopodobne. Wzbudził w niej takie głębokie i żarliwe uczucie, że niewiele trzeba, by była jego. W każdej chwili, kiedy tylko by zechciał. Te myśli niepokoiły ją nie na żarty. Zawsze uważała, że jeśli nawet się w kimś zakocha, to nigdy nie zrobi czegoś wbrew sobie i swoim przekonaniom. Okazuje się, że może być inaczej.